Recenzja: Amphion Ion+

Budowa

Amphion_Ion+_19 HiFiPhilosophy

Amphion Ion+

   Amphion Ion+  to głośniki niewielkie. Właściwie nie podstawkowe tylko biurkowe albo szafkowe. Ważą mało, mają niewielkie gabaryty i łatwo je gdzieś upchnąć. Nawet wygląd mają taki nabiurkowy, bez żadnej wymyślności ani estetycznych pretensji. Nie straszą wprawdzie kształtem zwykłego pudełka, w następstwie tego, że ich górne i dolne krawędzie obficie zaokrąglono, uzyskując bardziej dopracowaną formę, do czego przyczynia się także brak całościowej maskownicy, którą zastępuje okrągła siateczka nakładana za pośrednictwem magnetycznych uchwytów na dolny głośnik szerokopasmowy, ale poza tym wyglądają prosto, nowocześnie i sympatycznie, a przy tym bez żadnych odwołań do stylu meblowego i salonowego. Siatka na samym głośniku rodzi raczej skojarzenie z głośnikiem samochodowym albo panelem przednim radioodbiornika, co nie jest może specjalnie wizualnie wyszukane, ale skandynawska szkoła estetyczna (wypromowana głównie przez Ikeę) zwykła odwoływać się właśnie do takich prostych rozwiązań, którym trudno odmówić odzewu u klientów.

Sama siatka może być jak zapewnia producent „praktycznie dowolnego koloru”, a ponieważ korpusy mogą być białe lub czarne, całość może uzyskać bądź agresywną postać kolorystyczną, bądź utonąć w jednolitej czerni lub bieli. Poza tym silny akcent estetyczny stanowi obwiednia kielichowato zapadająca się wokół głośnika wysokotonowego, mająca przy tym średnicę identyczną jak u znajdującego się poniżej głośnika szerokopasmowego. Daje to wrażenie jednoczesnej symetrii i asymetrii, ponieważ obwody są identyczne, ale dolne koło osłonięte maskownicą jest płaskie a górne zapadnięte, przy czym oba stykają się tworząc symetryczną ósemkę. Całość ma dzięki temu wydźwięk prosty a mimo to dość przemyślany, leżący w strefie granicznej pomiędzy zupełną prostotą a bryłami o dużym skomplikowaniu. Działa ta estetyka w efekcie jednocześnie uspokajająco i inspirująco, co jest dość ważne, jako że głośniki pomyślano przede wszystkim jako monitory bliskiego pola, tak więc będą się znajdowały w bliskim sąsiedztwie słuchacza, silnie nań swą powierzchownością wpływając.

Amphion_Ion+_20 HiFiPhilosophy

Wizualnie – bez szaleństw i z klasą

W przypadku czegoś takiego jak głośnik clou leży jednak w polu słyszenia a nie widzenia. By clou to odpowiednio oddziaływało, obdarowując słuchacza odpowiedniej jakości brzmieniem, potrzebna jest rozwinięta technologia. I tu musimy się cofnąć, by powiedzieć coś o samej firmie Amphion.

Firma jest fińska, mieści się w Kuopio, a powstała w 1998 roku. Założył ją Anssi Hyvönen, pasjonat audio i świetny organizator, potrafiący skupić wokół siebie podobnych jak on pasjonatów i nawiązać bezpośrednią współpracę ze znanymi studiami nagraniowymi. Oczywiście jak każda firma, a już szczególnie taka zaistniała niezbyt dawno, ma Amphion swą oficjalną „fundamental story”, czyli koncepcję założycielską, na której opiera narrację wyjaśniającą dlaczego powstał i jakie z tego płyną dla świata korzyści. W przypadku Amphiona fundamentalne okazują się dwie sprawy:

– idea doskonałego dźwięku niezależnego od akustyki pomieszczenia

– oraz budowanie trójwymiarowej sceny dźwiękowej.

Scena taka ma się rodzić za pośrednictwem Amphionów jako wynik działania falowodów akustycznych, czyli zawieszonych w przestrzeni kanałów rozchodzenia się dźwięku, w przypadku falowodów naturalnych powstających na granicy mas wody lub powietrza o różnych temperaturach bądź ciśnieniu, a w przypadku głośników Amphiona będących efektem tego kielichowatego otoczenia głośnika wysokotonowego, czyniącego zeń głośnik kierunkowy, pozwalający poprzez tą kierunkowość unikać scenicznego bałaganu i nadmiernego rozproszenia. Poza tym głośniki wysokotonowe Amphiona okazują się być strojone pod zakres ludzkiego głosu, jako najlepiej rozpoznawalnego i najważniejszego dla powstania u odbiorcy wrażenia doskonałego dźwięku.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: Amphion Ion+

  1. Daniel pisze:

    ”Ogólnie o tym obszarze można powiedzieć, że był analogiczny jakościowo do tego co zwykły przedstawiać sobą dobre słuchawki z przedziału okolic tysiąca złotych.”

    Czytając to przypomniała mi się pewna historia. Byłem kiedyś na odsłuchach kilku wysokich modeli słuchawek, pojawił się tam również wielbiciel dobrego słuchawkowego brzmienia ze swoim kolegą. Kolega ten przyszedł tylko jako towarzystwo, zadeklarowany zwolennik kolumn który uważał że słuchawki są ”kalekie” (tu w pewnym stopniu mogę się zgodzić). W dalszej rozmowie wyszło że najlepsze słuchawki jakich słuchał to były Beyerdynamic DT150, twierdził że lepszych nie próbował bo nie widział sensu. Trochę go trzeba było namawiać jednak w końcu założył na głowę Staxy SR009 podpięte do wzmacniacza SRM-727. Widok opadającej mu szczęki był bezcenny. Po jakiś 20 minutach ściągnął je z głowy i z pełną powagą oznajmił że to brzmi lepiej niż jego system za 30 tysięcy funtów. Niestety nie zagłębiałem się w szczegóły.

    Ja jestem w stanie pójść o krok dalej i stwierdzić że system zbudowany na kolumnach Wilson Audio Alexandia XLF których miałem przyjemność słuchać nie odebrałem wcale jako jakościowo lepszy od SR009. Oczywiście to jest zupełnie inne doświadczenie i kolumny zapewniają to czego słuchawki nigdy nie będą w stanie. Jednak jeżeli ktoś lubi oba sposoby prezentacji dźwięku (czyli ja i zapewne Pan) a nie jest milionerem to uważam że słuchawki są dla takiej osoby świetnym rozwiązaniem.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Najwyższej klasy słuchawki potrafią grać zupełnie zniewalająco, a pewnych brzmień możliwych przez nie do uchwycenia nie oddadzą żadne głośniki jakie dane mi było słyszeć. Z drugiej jednak strony skala dynamiczna i potęga brzmienia niektórych głośników są dla słuchawek niemożliwe do powtórzenia. Coś o takich głośnikach jeszcze dzisiaj napiszę, o ile wyrobię się czasowo. Bo dziś albo jutro powinien wejść nowy tekst. O scenie nie ma co dyskutować, bo wiadomo, że są to zupełnie inne doznania, choć jak napisałem w tekście o płytach binauralnych, to słuchawki mają tutaj przewagę teoretyczną. Ale praktyczna należy do głośników.

  2. robson pisze:

    można uchylić rąbka tajemnicy na temat brzmienia k812 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Można. A o jaki rąbek chodzi?

      1. Janek pisze:

        No chyba o to, czy szukać kupca na nerkę czy nie??? 😉

        1. Piotr Ryka pisze:

          Do tego rodzaju rąbków się nie posunę. Słuchawki są niewątpliwie wybitne, w typie wyrazistości a nie łagodzenia czy upiększania. Ich dźwięk nieustannie podlega jednak przeobrażeniom, toteż bez sensu byłoby ferować wyroki. Trzeba im dać jeszcze przynajmniej z tydzień. Dwieście godzin to minimum. Ale niezależnie od wszystkiego nerki zostaw gdzie są.

  3. Tomek pisze:

    Cieszę się z tych refleksji, bo zarzucano mi, że mam źle zbudowane systemy głośnikowe, kiedy preferuję dźwięk – przyzwoitych słuchawek pędzonych z nienajgorszego toru.
    Mój najdroższy zestaw głośnikowy – po cenach fabrycznych , kosztowałby lat temu kilka, 9 tys pln, słuchawkowy – też po cenach fabrycznych – łącznie z daci-em – 4500. Podaję ceny – dla orientacji, tylko po to , by było widać, że system słuchawkowy był wyższej klasy niż głośnikowy.
    I za wspomnianą potęgą brzmienia i przestrzenią dla mnie był gorszy w większości aspektów.

  4. Tomek pisze:

    Głośnikowy, oczywiście, był gorszy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy