Recenzja: Amphion Ion+

Odsłuch

Amphion_Ion+_15 HiFiPhilosophy

Zaczniemy gimnastykę z dobrze znanym NuForcem

   Zacznijmy od biurka i komputera, bo z myślą o przede wszystkim takiej lokalizacji głośniki Ion+ powstały, są zatem jednocześnie czymś w rodzaju głośników komputerowych i słuchawek, jako że głośnikami komputerowymi zwykli się posiłkować zasiadający przy biurkach komputerowcy, a słuchawek używają oni kiedy chcą się dźwiękowo zamaskować albo sięgnąć po lepsze brzmienie. Z maskowania tym razem będą oczywiście nici, ale w tym wypadku nie chodzi o nie, tylko o ten dobry dźwięk, jakiego przeciętne a nawet nieprzeciętne głośniki komputerowe nie wyprodukują. Są zatem Ion+ na swój sposób czymś ekskluzywnym – ekskluzją ekskludującą z okolic biurka brzmienia marne, typowe, przeciętne. To ma być coś ekstraordynaryjnego, bo trochę jednak kosztują i za te dziesięć razy więcej niż u marnych plastikowych głośniczków wypadałoby coś więcej otrzymać. Coś dużo więcej.

Dość gadania, pora na konkret.

Badania rozpocząłem od przysłanego mi wraz z głośnikami NuForce DDA-100, którego ongiś już opisałem, uznając za bardzo ciekawie grające i wartościowe urządzenie, o powyżej przeciętności sumujących się walorach użytkowych. No to bęc – kabel USB w komputer, M2Tech Hi-Face podpinamy na drugi jego koniec, dalej idziemy przewodem koaksjalnym Tellurium i nim wjeżdżamy w naszego NuForce’a, a z niego wyjeżdżamy (znów kablami od Tellurium) w nasze Amphiony.

Amphion_Ion+_16 HiFiPhilosophy

Wykorzystamy do tego te oto przyrządy

Na biureczku, po bożemu, bliziutko, wokół monitora. Proszę siadać, proszę słuchać. I tu się robi z miejsca mały klopsik, bo monitory dobrze jest ustawić nieco wyżej, właśnie nad blatem biurka, a nie równo z nim. Ale o tym sam Amphion już nie pomyślał i nie pomyśleli też o tym producenci gadżetów oraz biżuterii użytkowej, zupełnie tak samo jak w przypadku niemożliwych jeszcze całkiem niedawno do dostania stojaków słuchawkowych. Albo trzeba samemu coś kombinować, albo zamówić kapitalnie wyglądające i znakomicie pomyślane podstawki ARDÁN EVP-M1, acz te niestety są dosyć drogie, kosztujące całe 500 €. Ale jak ktoś się decyduje sięgać po wysokiej klasy monitory na biurko, a takimi Iony+ niewątpliwie są, to czymś bardzo pożądanym byłoby wyposażenie się także w podstawki Ardána, bo dopiero wówczas wygląda to znakomicie, a i grać będzie na pewno lepiej. Nie da się bowiem ukryć, że nawet takie głośniki nabiurkowe grać będą na wyższym poziomie gdy stojąc właśnie wyżej kierują dźwięk prosto do uszu słuchacza, a już zwłaszcza kiedy jak te Iony+ posiłkują się technologią falowodu, ograniczającą obszar rozchodzenia się fali akustycznej, by nie odbijała się od wszystkiego bez sensu w niezaadoptowanym akustycznie pomieszczeniu.

Amphion_Ion+_17 HiFiPhilosophy

NuForce niby mały, a Amphiony popędził całkiem żwawo!

Z braku laku oraz wspomnianych podstawek ustawiwszy głośniki na takich prowizorycznych zabrałem się do słuchania. W recenzji NuForce napisałem, że gra on analogowo i subtelnie, bez narzucających się akcentów i kontrastów. Spójnie i melodyjnie. Nie bez satysfakcji i tym razem to usłyszałem. Przekaz był przede wszystkim spójny, gładki i obfitujący w muzyczne a nie jakieś ekscentryczne doznania. Dźwięk bardzo dobrze utrafiał tonacyjnie, nie będąc jasnym, ale jednocześnie stroniąc od techniki światłocienia. W dziennym świetle płynęły elegancko powykańczane brzmienia, bez żadnego poszarpania czy pikanterii. Nie stało to w żadnej sprzeczności z wyrazistością obrazu. Żadnego nie było w tym maskowania, niedopowiadania, czy jak to zwykli mawiać z obrzydzeniem audiofile – mulenia. Obraz był wyraźny i dobrze oświetlony. Taki muzyczny spacer w środku dnia; bez rażącego zmysły blasku i bez pochmurnego cienia. Bardzo spodobała mi się wokaliza, dająca silne poczucie realności i bezpośredniości. Pozbawiona czarowania magią tajemnicy czającej się w półmrokach wieczoru i jednocześnie bez zbytecznej jaskrawości. Brzmiąca tak po prostu, jak zwyczajna rozmowa, ale zarazem mająca cechy artystycznego wyrazu – owej estetycznej przebiegłości i nietuzinkowości, właściwej artystycznym dokonaniom.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: Amphion Ion+

  1. Daniel pisze:

    ”Ogólnie o tym obszarze można powiedzieć, że był analogiczny jakościowo do tego co zwykły przedstawiać sobą dobre słuchawki z przedziału okolic tysiąca złotych.”

    Czytając to przypomniała mi się pewna historia. Byłem kiedyś na odsłuchach kilku wysokich modeli słuchawek, pojawił się tam również wielbiciel dobrego słuchawkowego brzmienia ze swoim kolegą. Kolega ten przyszedł tylko jako towarzystwo, zadeklarowany zwolennik kolumn który uważał że słuchawki są ”kalekie” (tu w pewnym stopniu mogę się zgodzić). W dalszej rozmowie wyszło że najlepsze słuchawki jakich słuchał to były Beyerdynamic DT150, twierdził że lepszych nie próbował bo nie widział sensu. Trochę go trzeba było namawiać jednak w końcu założył na głowę Staxy SR009 podpięte do wzmacniacza SRM-727. Widok opadającej mu szczęki był bezcenny. Po jakiś 20 minutach ściągnął je z głowy i z pełną powagą oznajmił że to brzmi lepiej niż jego system za 30 tysięcy funtów. Niestety nie zagłębiałem się w szczegóły.

    Ja jestem w stanie pójść o krok dalej i stwierdzić że system zbudowany na kolumnach Wilson Audio Alexandia XLF których miałem przyjemność słuchać nie odebrałem wcale jako jakościowo lepszy od SR009. Oczywiście to jest zupełnie inne doświadczenie i kolumny zapewniają to czego słuchawki nigdy nie będą w stanie. Jednak jeżeli ktoś lubi oba sposoby prezentacji dźwięku (czyli ja i zapewne Pan) a nie jest milionerem to uważam że słuchawki są dla takiej osoby świetnym rozwiązaniem.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Najwyższej klasy słuchawki potrafią grać zupełnie zniewalająco, a pewnych brzmień możliwych przez nie do uchwycenia nie oddadzą żadne głośniki jakie dane mi było słyszeć. Z drugiej jednak strony skala dynamiczna i potęga brzmienia niektórych głośników są dla słuchawek niemożliwe do powtórzenia. Coś o takich głośnikach jeszcze dzisiaj napiszę, o ile wyrobię się czasowo. Bo dziś albo jutro powinien wejść nowy tekst. O scenie nie ma co dyskutować, bo wiadomo, że są to zupełnie inne doznania, choć jak napisałem w tekście o płytach binauralnych, to słuchawki mają tutaj przewagę teoretyczną. Ale praktyczna należy do głośników.

  2. robson pisze:

    można uchylić rąbka tajemnicy na temat brzmienia k812 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Można. A o jaki rąbek chodzi?

      1. Janek pisze:

        No chyba o to, czy szukać kupca na nerkę czy nie??? 😉

        1. Piotr Ryka pisze:

          Do tego rodzaju rąbków się nie posunę. Słuchawki są niewątpliwie wybitne, w typie wyrazistości a nie łagodzenia czy upiększania. Ich dźwięk nieustannie podlega jednak przeobrażeniom, toteż bez sensu byłoby ferować wyroki. Trzeba im dać jeszcze przynajmniej z tydzień. Dwieście godzin to minimum. Ale niezależnie od wszystkiego nerki zostaw gdzie są.

  3. Tomek pisze:

    Cieszę się z tych refleksji, bo zarzucano mi, że mam źle zbudowane systemy głośnikowe, kiedy preferuję dźwięk – przyzwoitych słuchawek pędzonych z nienajgorszego toru.
    Mój najdroższy zestaw głośnikowy – po cenach fabrycznych , kosztowałby lat temu kilka, 9 tys pln, słuchawkowy – też po cenach fabrycznych – łącznie z daci-em – 4500. Podaję ceny – dla orientacji, tylko po to , by było widać, że system słuchawkowy był wyższej klasy niż głośnikowy.
    I za wspomnianą potęgą brzmienia i przestrzenią dla mnie był gorszy w większości aspektów.

  4. Tomek pisze:

    Głośnikowy, oczywiście, był gorszy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy