Słuchawkowy Olimp – Sennheiser Orpheus, Stax SR-Omega i AKG K1000

  Odsłuch cd.

AKG_K1000_Draw

Marzenie o lepszym dźwięku

   Następnie nawróciłem raz jeszcze ku starociom, by porównać głębię specyfiki ludzkich głosów przy pomocy żeńskiego duetu z mozartowskiego Wesela Figara.

SR-Omega epatowała elegancją i subtelnością, lecz jednocześnie specyfika i indywidualność dwóch sopranów została na niej znakomicie uchwycona. Każda z pań stanowiła indywidualność; żadnego zlewnia się, żadnej homogenizacji. Brawo!

Tym samym poczęstował Orfeusz, przy czym w jego wydaniu głosy były mniej delikatne. To granie bardziej realistyczne, ale trochę mniej miłe. Te panie mogłyby też na nas nakrzyczeć, a tamte były aniołami.

Na K1000 te same głosy wydały się dostojniejsze i nie tak pieszczotliwie wycyzelowane jak u elektrostatów. Górnych rejestrów było więcej ale ogólna atmosfera mniej sympatyczna niż na Orfeuszu, nie mówiąc o Omedze. Niezależnie od niewątpliwie równie znakomitego różnicowania, tej płyty słuchało się na AKG najmniej urokliwie.

AKG_K1000_BroucherAKG_K1000_Broucher_2Może Was teraz znudzę, ale spróbujmy jeszcze pogłębić kwestię brzmienia ludzkiego głosu.  Posłuchałem Piotra Skrzyneckiego odczytującego Wyprzedaż teatru z płyty Piwnica pod Baranami. Dzięki tym słowom, normalnie a nie śpiewnie wypowiadanym, mogłem się utwierdzić w przekonaniu, że oba elektrostaty łagodzą, przy czym Omega bardziej, a AKG są trochę zbyt emfatyczne. Rozmawiałem kiedyś z Piotrem. Jego głos nie był ani tak łagodny i przestrzennie zaaranżowany jak u Omegi i Orfeusza, ani tak agresywny jak u AKG. No ale, patrząc szerzej, właśnie te aranże i te emfazy sprawiają przecież, że słuchanie staje się bardziej czarujące i powabne. To swego rodzaju chwyty malarskie, czyniące muzyczny obraz ciekawszym. Proza życia wcale nie jest ideałem, nie miejmy złudzeń.

Dłużej nie będę już męczył wodzeniem po zakamarkach wszelakiego dźwięku i  repertuaru, i powrócę do tego co wyleniałe tygrysy i młode wilki lubią najbardziej, czyli do rocka, bo sam Pink Floyd to trochę mało.

AKG_K1000_8

Jedyne w swoim rodzaju

Nietrudno zgadnąć, że skromny stosunkowo bas Omegi dostarcza innych na tym polu doznań niż potężny bas Orfeusza. Z kolei AKG K1000 swe niedostatki w najniższych rejestrach próbują nadrabiać wspaniałym impaktem i drajwem, a Omega też jest bardzo szybka i posiada siłę wyrazu, no ale co bas, to bas.

Weźmy dla przykładu Toussaint L’Overture z Abraxas Santany.

Omega podawała bas w przestrzennej formie, wspaniale rysując przed słuchaczem wszelkie instrumenty perkusyjne i fenomenalnie porządkując bardzo zgęszczony przekaz tego utworu. AKG zachowywały się podobnie, tylko ich dźwięk był bardziej dobitny. Natomiast brzmienie Orfeusza było bardziej soczyste, głębsze i wszechobecne. Porywało wirem muzycznych zdarzeń, otaczało nimi i przytłaczało. Niewątpliwie był to styl prezentacji jaki miłośnicy rocka chcieliby mieć u siebie. Bębny były wokół i były to bębny w żadnym stopniu nie umowne, tylko prawdziwe. Muzyka buchała a nie płynęła. Coś kapitalnego.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy