Recenzja: JVC HA-DX1000

Odsłuch

JVC_HA-DX1000_12  Jak już wspomniałem, sam producent chwali się przetwornikiem zapewniającym wspaniałą gęstość i przejrzystość. Jednak na internetowych forach, gdzie można się natknąć na liczne relacje posiadaczy zrzeszonych nawet w kluby fanów, za największy plus uważana jest ekstraordynaryjna prezentacja basu. Te słuchawki to w powszechnej opinii jedne z czterech (obok Ultrasonów E9, Grado PS-1 i Audio-Techniki L3000) najlepiej wyposażonych w bas nauszników jakie kiedykolwiek wyprodukowano.

Zaraz przejdę do tej sprawy, ale najpierw mała uwaga. Otóż przemierzyłem Internet wzdłuż i wszerz i nie znalazłem ani jednej fachowej recenzji poświęconej DX1000. Bardzo to osobliwe i zastanawiające. Czy są aż tak rzadkie, czy może aż tak trudne do ocenienia? A może nikt nie chciał napisać recenzji, która musiałaby być bardzo krytyczna?

To ostatnie możemy jednak spokojnie odłożyć między bajki. Słuchawki zyskały wielu zagorzałych zwolenników, a sławiono przecież na łamach prasy branżowej wyroby powszechnie uchodzące później za buble. Jakkolwiek tam było, żadna fachowa recenzja nie powstała i raczej już nie powstanie, bo produkcji DX1000 niedawno zaniechano, chociaż ta wiadomość nie jest do końca sprawdzona, a na niemieckiej stronie JVC oferuje się je nadal jak gdyby nigdy nic.

Przejdźmy do konkretów. Słuchawki dotarły do mnie prawdopodobnie niewygrzane, co spowodowało, że w porównawczym opisie oceniłem ich brzmienie jako w dużej mierze pozbawione kolorytu. Tymczasem nie jest to prawdą. Owszem, na tle Staksa Omegi II MK2 są mniej nasycone kolorystyką i na pewno mniej ciepłe oraz nie zaopatrzone w dodatkową słodycz, jednakże początkowe brzmienie, takie nieco szarawe i wypełnione bardziej powietrzem niż kolorem, po około dwóch tygodniach przeobraziło się w normalny u konstrukcji zamkniętych spory zasób barw oraz pogłębionego brzmienia. Łączy się to z rzeczą niezwykle cenną, mianowicie wspaniałą prezentacją sceniczną.

JVC_HA-DX1000_10Pisząc recenzję Audio-Techniki W5000 zachwycałem się jej wyjątkowo dużą jak na słuchawki zamknięte sceną, gorszą spośród modeli zamkniętych jedynie od Sony MDR-R10. Tymczasem scena DX1000 dorównuje nawet tej z Sony. Jest naprawdę ogromna we wszystkich kierunkach i całkowicie otwarta. Ale to jeszcze nie wszystko. Jest też bowiem wspaniale uporządkowana, łącząc przy tym porządek ze spójnością, co jest zadaniem niełatwym, któremu według mnie takie na przykład AKG K701, znane także z wielkiej sceny, nie były w stanie sprostać w stopniu całkowicie zadowalającym, zbytnio separując źródła dźwięku. Tego u JVC nie ma, i to nie ma tak bardzo, że przymierzając je bezpośrednio do Sennheiserów HD 600 odłożyłem te ostatnie z niesmakiem, taki na ich scenie w porównaniu panował bałagan.

Ciekawą przy tym rzeczą było obserwowanie zjawiska pogłosu, zawsze obecnego w W5000 a nigdy nie pojawiającego się u R10. JVC są pod tym względem pomiędzy, ale na pewno bliżej Sony. Z lampami 350B zupełnie pogłosu nie było, a z KT-66 niewielki, ale całkowicie akceptowalny. Bez żadnego przegięcia i nawet przyjemny, aczkolwiek zapewne nieco nienaturalny. Jednym słowem, można wybierać inscenizację sceniczną wedle gustu i upodobania. Jednocześnie na KT-66 kolory były głębsze ale scena mniejsza niż z 350B.

Przy okazji badań nad sceniczną prezentacją wyszło też na jaw, że słuchawki są wyjątkowo wrażliwe na podawany im sygnał i potrafią grać bardzo różnie, tak więc dobór wzmacniacza ma w ich przypadku znaczenie kluczowe. W opinii użytkowników z Head-Fi powinny być zestawiane z lampą, na przykład Darkvoicem.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

2 komentarzy w “Recenzja: JVC HA-DX1000

  1. Daniel pisze:

    Czy miał Pan może przyjemność posłuchać również modelu DX700? Mam okazję nabyć w dość okazyjnej cenie, niestety odsłuch nie będzie możliwy. DX1000 nie słyszałem ale po tej recenzji bardzo mnie zainteresowały a porównań obu modeli niewiele można znaleźć no i sprzeczne opinie głównie.

    Pozdrawiam

  2. Piotr Ryka pisze:

    Niestety, modelu DX700 nie słyszałem. Ogólnie przestrzegam przed kupowaniem tych słuchawek w ciemno, bo wielu osobom się nie podobają. Niektórym nawet bardzo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy