Recenzja: JVC HA-DX1000

Odsłuch cd.

JVC_HA-DX1000_6  Gdy chodzi o zawartość pasma, recenzent z Head-Fi napisał, że soprany są okrojone, a bas podbity. Mam co do tego spostrzeżenia mieszane uczucia. Gdy chodzi o część sopranową, najlepszym miernikiem mogą być AKG K1000. Fakt, że sopranów na miarę K1000 JVC nie posiadają. Ale kto posiada? No i żeby tych sopranów brakowało, tego też nie powiem. Nie mają takiej różnorodności i przestrzennego rozpostarcia, jak te pochodzące z sopranowego wzorca od AKG, ale żeby zaraz jakieś braki, jakiś okrój? Bynajmniej.

Względem basu, hmm… bo ja wiem, na pewno jest to bas bardzo solidny – mocny, znakomicie rozdzielczy, pełen energii i szybki, ale by jakoś dominował, pchał się przed orkiestrę, był przedobrzony – tego raczej powiedzieć się nie da, w każdym razie nie z lampą, chociaż czasami… Czasami faktycznie dolne rejestry zostają bardzo silnie wzbudzone, zdarzają się takie nagrania. Tak więc być może z niektórymi wzmacniaczami tranzystorowymi ten bas jest przedobrzony i stanowi dominantę, ale u mnie nie. Tu z całą pewnością prezentacja Sennheiserów HD 650 i Beyerdynamiców DT-150 jest bardziej bas akcentująca. Z kolei samo basowe zejście u Grado PS-1000 i Ultrasonów E9 wydaje się głębsze i bardziej zwraca uwagę, ale to pozór. JVC prezentują bas bardziej rozpostarty przestrzennie i – co w przypadku basu jest ewenementem – taki bardziej nasycony powietrzem. To sprawia, że wydaje się on jakby płytszy, gdy tymczasem wcale tak nie jest. Jest tylko mniej zwięzły i nieco mniej niż u E9 wypełniony, co bardzo dobrze uwidacznia się na przykład w stepowaniu.

No to jeszcze średnica. Na pewno nie jest podkreślona. Żadnego uwypuklania, zwodzenia, przesadnego czarowania, jak przykładowo w Omegach. Jednocześnie znów żadnego wycofania i żadnych braków. Oczywiście, sama klasa dźwięku nie dorównuje tej z Sony R10 czy K1000, lecz gdyby tak nie było, JVC byłyby niewątpliwie najbardziej rozchwytywanymi słuchawkami z bieżącej produkcji, a przecież nie są. Są adekwatne dla swojego przedziału cenowego i znów żadna to wada, choć z drugiej strony także żaden splendor. Mają swoje atuty i swe niedociągnięcia, ot i wszystko.

JVC_HA-DX1000_9I tak scena jest ponad wszelkie pochwały, na miarę absolutnych liderów, utrafienie w tonację bardzo dobre, choć odrobinę mniej perfekcyjne niż u Denona D7000 (ale za to wolne od ciążenia ku suchości i sybilacji), natomiast postura samego dźwięku bogata w treść i formę, ale nie aż na miarę najznamienitszych spośród znamienitych. Nie posiada tak doskonałej rzeźby jak u K1000, ani takiego „oddechu” jak u Omegi, czy tak misternego uchwycenia najmniejszych nawet drobin jak u R-10. Ten dźwięk się nie łasi, nie przymila, nie dąży do imponowania wyrafinowaniem. Oddaje wszystkie aspekty dobrze, a przeważnie nawet znakomicie, lecz tylko w sensie otwartości sceny aż każe bić sobie pokłony. Chociaż zaraz, wcale nie tylko. Drugą wielką zaletą DX1000 jest bezpośredniość. One grają tak, że wykonawcy wydają się zawsze na wyciągnięcie ręki i choć ich postura nie jest aż tak dokładnie wymodelowana co na przykład u K1000, to są niewątpliwie prawdziwi i autentyczni. Trochę mniej trójwymiarowi, ale żywi i naturalni. Kolejnymi atutami są swoboda oraz żwawość i  witalizm. Pierwszy plan jest trochę odsunięty i prawie nigdy nie sączy się wprost do ucha, a za nim rozpościera się wspaniała, spójna i uporządkowana scena, pełna powietrznej wibracji i żywej muzyki. Czuć przy tym, że słuchawki zostały wykonane według pewnego pomysłu, albowiem nie jest to brzmienie podobne do innych. Nie tak gęste i barwne jak u E9, ale… Ale E9 sprzedałem, bo w porównaniu z K1000 wydawały się chwilami zbyt mało przejrzyste (czego nie należy mylić z brakiem szczegółowości) i z za małą sceną. Takie z lekko kremowym woalem zamiast czystego powietrza i cokolwiek za kameralne w odbiorze. A JVC brzmią czysto i przestrzennie nawet po K1000, co jest bardzo cenne. Zarazem w porównaniu z najwyższej klasy elektrostatami nie chwytają się z taką zajadłością każdego detalu, pozwalając muzyce swobodnie przepływać. Przemijanie dźwięków jest dla nich czymś naturalnym; nie zamierzają po nich rozpaczać, za wszelką cenę ich zapamiętywać, odciskać na zawsze w materii trwania. Dzięki temu słuchanie nie jest męczące nawet po długim czasie, a jednocześnie nawet po długim czasie nas nie nudzi, bo wystarczająco dużo jest ozdobników i naturalnego brzmienia. Nie jest to ani dźwięk szarawego tła, ani ekstatyczny hiperrealizm. Doskonale to wchodzi do głowy i naprawdę chce się słuchać.

Dynamika jest bardzo dobra, niewiele tej z K1000 ustępująca, szczegóły w samej ich masie wszystkie połapane, choć nie tak starannie uwidocznione jak u R10, a siła grzmotu tylko trochę w tyle za tą z E9.

Naprawdę dobrze się to wszystko inżynierom z JVC w całość poukładało, choć całość ta – raz jeszcze zaznaczam – wymaga starannego doboru osprzętu, by ukazała należycie swoje walory. Trzeba także pamiętać, że brak zaakcentowania i ocieplenia ludzkich głosów bez pewnego dla nich wsparcia ze strony toru daje inny obraz wokalizy niż na słuchawkach które o takie uwypuklenie dbają, by przywołać choćby W5000 i E9 – a Omega II MK2 jest tutaj przykładem skrajnym. Na JVC głos w porównaniu nie będzie tak słodki ani ocieplony. Popłynie w powietrznym bezmiarze, trochę dalej posadowiony i bardziej w całość wtopiony. To jest prawdziwsze, ale poniekąd mniej miłe. Słabiej działa na wyobraźnię i nie tak zniewalająco przywołuje obecność. Lampy KT-66 i CCa oraz zapewne cała masa różnych wzmacniaczy potrafią nadać tej wokalizie postać bardziej eksponowaną i lubieżną, ale ja akurat w przypadku JVC wolę bardziej zdystansowany naturalizm brzmienia jaki pojawia się z lampami 350B. Może nie zawsze, ale przeważnie. Jakoś lepiej komponuje mi się w całość z tą ich ogromną sceną, a przy tym – zrozumcie mnie dobrze – te głosy są autentyczne i bardzo realne, tylko czasami nieco mniej wyeksponowane.  

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

2 komentarzy w “Recenzja: JVC HA-DX1000

  1. Daniel pisze:

    Czy miał Pan może przyjemność posłuchać również modelu DX700? Mam okazję nabyć w dość okazyjnej cenie, niestety odsłuch nie będzie możliwy. DX1000 nie słyszałem ale po tej recenzji bardzo mnie zainteresowały a porównań obu modeli niewiele można znaleźć no i sprzeczne opinie głównie.

    Pozdrawiam

  2. Piotr Ryka pisze:

    Niestety, modelu DX700 nie słyszałem. Ogólnie przestrzegam przed kupowaniem tych słuchawek w ciemno, bo wielu osobom się nie podobają. Niektórym nawet bardzo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy