Recenzja: Audio-Technica ATH-W5000 „Raffinato”

 Dźwięk

Audio-Technica ATH-W50005Kiedy w 2005 roku model W5000 się pojawił, był wielką sensacją. Bez żadnej przesady można powiedzieć, że przez jakieś dwa lata pozostawał najbardziej pożądanym słuchawkowym wyrobem; przedmiotem tęsknych westchnień nie dość zamożnych by wejść w jego posiadanie i piania z zachwytu szczęśliwych posiadaczy. Opinie o tym, że posłał w odstawkę takie tuzy świata słuchawek dynamicznych jak Grado RS-1 czy Sony MDR-SA5000 pojawiały się bardzo często i nie budziły prawie żadnego sprzeciwu. Najkrócej mówiąc przez czas jakiś były to w powszechnej opinii najlepsze spośród słuchawek o takim bardziej zwyczajnym rodowodzie, bo oczywiście sławie także zamkniętych i także drewnianych Sony MDR-R10 czy elektrostatycznego Orfeusza Audio-Technica nigdy nie zagroziła. Lecz sława, jak to sława, jęła z czasem przygasać. Pojawiły się Ultrasone E9 oraz Grado GS-1000, i ATH-W5000 zaczęły odchodzić w coraz większe zapomnienie. Wprawdzie co czas jakiś nawracały entuzjastyczne o nich opinie, a nawet teraz, w dobie wielkiego wysypu nowości, się one zdarzają, ale to już niewątpliwie nie to co kiedyś. Czar W5000 bez wątpienia przeminął. Może to jednak na użytek tej recenzji i dobrze. Możemy podejść do nich spokojniej i odnieść je do szerszego grona konkurentów.

Nim przejdę do konkretów, słowo od siebie. Od niedawna jestem posiadaczem, do czego doszło nieco skomplikowaną drogą. Wyzbywszy się bowiem na rzecz Grado PS-1000 Ultrasnów E9 popadłem najpierw w niemałe tarapaty, jako że te Grado nic innego nie robiły, tylko się psuły. Sprawiłem sobie tedy, na czas jakiś przynajmniej, Sennheisery HD 800, by owe naprawcze wyprawy PS-1000 za ocean jakoś uprzyjemnić. Te jednak nie do końca mnie oczarowały, toteż wyzbywszy się ostatecznie i ich, i wiecznie psujących się PS-1000, pozostałem na koniec bez dobrych słuchawek poza AKG K1000. Te zaś, z uwagi na niesłuchawkową zgoła hałaśliwość, jakiegoś zamiennika stanowczo się domagały. Analizując zaistniałą sytuację doszedłem naonczas do wniosku, że nie ma to jednak jak słuchawki zamknięte i stanąłem w obliczu wyboru: wracać do Ultrasonów E9, kupić Audio-Technikę ATH-W5000, czy też może Denony D7000. W międzyczasie pojawiły się wprawdzie także nowe Ultrasony E8, ale miałem je u siebie przez miesiąc i jakoś nie zapadły mi w serce.  W sinej mgle dali majaczyły też JVC DX1000, ale tych u nas żadną miarą się nie uświadczy. Nie ma ich i już. Sprawa była przy tym o tyle trudna, że także oferowanych u nas Denonów posłuchać żadną miarą nie było sposobu. Mam swoje dojścia, ale jak się okazało polski dystrybutor, firma Horn, prowadzi politykę makroekonomiczną i nie bawi się w niszową reklamę, której jakiś tam odłam pisząc recenzje siłą rzeczy skromnie reprezentuję. Tak więc próby odsłuchu D7000 spełzły na niczym. Tymczasem W5000 kiedyś słyszałem i choć odsłuch ten nie wypadł jakoś szczególnie imponująco, zapamiętałem je jako słuchawki grające wyjątkowo czystym dźwiękiem, a ja taki dźwięk niezwykle sobie cenię. O wszystkim zadecydował na koniec przypadek. Kolega z forum Audiohobby zwrócił mi uwagę, że Audio-Technica jest do kupienia w dość przystępnej cenie, co okazało się prawdą i rychło przeistoczyło w dokonaną transakcję. I tak, uiściwszy tysiąc dziewięćset złotych, stałem się trzecim, po amerykańskich i polskich poprzednikach, posiadaczem W5000, co to niegdyś legendą niemalże były, a teraz z rąk do rąk bez żadnego dania szacunku przechodzą. Ot los.

Będzie może jak na ten raz wstępów, przysłuchajmy się nareszcie jak też ta Audio-Technica gra.

Przy okazji różnych recenzji wielokrotnie nawiązywałem do faktu, że wzmacniacz lampowy, zwłaszcza taki mający wiele lamp, jak Woo5, Cary Audio SLI-80, albo ASL Twin-Head, daje szerokie pole do dźwiękowego manewru dzięki możliwości stosowania lamp różnych marek, które okazują się grać bardzo odmiennie. Można tą prostą technicznie chociaż dość kosztowną drogą zmieniać w bardzo szerokim zakresie wszystkie właściwie parametry brzmienia, skutecznie dopasowując je do pozostałych składników toru, w naszym przypadku oczywiście przede wszystkim do różnych słuchawek. Audio-Technica W5000 udowodniła jednak, że takie manewrowanie nie zawsze przynosi całkowicie zadowalające rezultaty. Oczywiście trzeba brać pod uwagę, że nie rozporządzam całą gamą dostępnych lamp, toteż zapewne efekt który uzyskałem można jeszcze w znacznej mierze poprawić, jednakże sam fakt pewnego niedosytu każe stwierdzić, że W5000 to ciężki orzech do zgryzienia.

Zapytacie oczywiście – dlaczego? Odpowiedź na to proste pytanie wymaga pewnej dygresji.

Uogólnienia bywają wprawdzie mylące, jednak zaryzykuję i napiszę, że niezależnie od wszystkich różnic i odcieni wszelką aparaturę audio można zaliczyć do jednej z dwóch zasadniczych szkół brzmienia: realistycznej i upiększającej. Na czym polega realizm nie ma się oczywiście co rozwodzić, natomiast klasyczne upiększanie możemy scharakteryzować jako kolekcję następujących chwytów: złagodźmy (przycinając albo zaokrąglając) wysokie tony, podkreślmy nieco ich kosztem średnicę, przydajmy dźwiękowi ciepła i ewentualnie także szczypty lub nawet więcej słodyczy, a na koniec postawmy to jeszcze na solidnym basowym fundamencie, by relaks uczynić kompletnym.

Ilość tych przypraw bywa, ma się rozumieć, w poszczególnych przypadkach różna i nie da się też zaprzeczyć, że niektóre wyroby idące drogą realistyczną czerpią także z tego upiększającego arsenału, generalnie da się jednak każdy segment rynku audio całkiem nieźle dzięki powyższemu kryterium podzielić, zaliczając poszczególne wyroby do jednej ze szkół brzmienia. By nie być gołosłownym napiszę, że jako przykłady brzmienia realistycznego w przypadku słuchawek możemy wymienić choćby AKG K1000, Sennheisera Orfeusza, Shure E2 i Beyerdynamica DT 990 PRO, a jako przykłady brzmienia upiększającego Staxa Omegę II Mk2, Denona D5000, Sennheisera HD 650 i Ultrasony E9.

Tymczasem Audio-Technica W5000 łamie powyższe kryteria, gdyż jej brzmienie nie jest ani takie, ani takie, a wynika to z tego co następuje:

– Wysokie tony zupełnie nie są powściągnięte. Nie mają wprawdzie aż tak zjawiskowo rozwiniętych skrzydeł  jak te w K1000 i T1, ale niewątpliwie szybują nadzwyczaj wysoko, wolne od wszelkiego brania na hol.

– Jednocześnie te wysokie tony są w każdym calu eleganckie. Nie gwiżdżą do ucha, nie syczą, nie szarpią. Gładko mkną na najwyższe rejestry i z wdziękiem, o ile taka zachodzi nagraniowa potrzeba, tam sobie tańcują.

– Z kolei basowe regiony nie są specjalnie podkreślone, co jest zjawiskiem bardzo rzadkim u słuchawek zamkniętych. Bas jest wprawdzie w konkretny i sporym, a nawet więcej niż sporym rozmiarze, ale spokojnie, żadnego podbicia – jest szybki, prawidłowo masywny, rozdzielczy, wypośrodkowany i nic ponad to. Najwyraźniej system D.A.D.S. dobrze spełnia swoją rolę, dbając  by mimo konstrukcji zamkniętej basowość nie przybrała monstrualnych rozmiarów. Można co prawda uczynić ją nadwymiarową, ale to wymaga specjalnych zabiegów po stronie wzmacniacza.

– Szczegółowość jest zjawiskowa. Właściwie wszystko da się wyłapać, zwłaszcza kiedy wzmacniacz podaje prawidłową barwę, niczego nie chowając w mroku.

– Scena jak na słuchawki zamknięte okazuje się fenomenalna. Rozległa niemal na miarę Grado GS-1000 i Sennheisera HD 800. Bezkresna dal potrafi ukazać się z taką łatwością, że przyprawia słuchacza o najwyższe zdumienie i fascynację.

– Dźwięk narasta z bardzo dużą szybkością.

Jak dotąd mamy zatem do czynienia ze szkołą realistyczną w najczystszej postaci. Jednakże:

– Ogólna tonacja nie ma skłonności do bycia naturalną, oscylując na rzadko spotykaną skalę od brzmień pogłębionych, przyciemnionych i podbarwionych do chropowatych, podostrzonych i nieco tekturowych, w zależności od przekazu otrzymanego od reszty toru.

(Doskonale pamiętam jak kiedyś W5000 nie poradziły sobie na słuchawkowym spotkaniu z płytą „Pulp Fiction”, mimo iż grały podpięte do Twin-Head i Auro Aero Capitol, a teraz u mnie płyta ta nie sprawia im najmniejszych trudności. Wystarczyły zatem przeróbki we wzmacniaczu i inne lampy by całkowicie temu zaradzić.)

– Wybrzmienia są długie, romantyczne, baśniowe.

– A nade wszystko całościowy przekaz jest wzbogacony o wszechobecne echo. I głównie w tym miejscu audiofilski pies jest pogrzebany, toteż na tym się teraz skupimy.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

4 komentarzy w “Recenzja: Audio-Technica ATH-W5000 „Raffinato”

  1. Robert pisze:

    Z jakim wzmacniaczem słuchawkowym do 3500zl warto posłuchać te słuchawki? Phast, czy raczej inny?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Raczej PhaSt.

  2. Jarosław pisze:

    Pytanie.
    Czy Dubiel audio hv-1 te słuchawki pasowały?
    Wzmacniacz obsługuje słuchawki od 30-600 Ohm.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Wzmacniacz HV-1 był u mnie króciutko i chyba nie słuchałem go z W5000 tylko HD800, a to słuchawki o innych wymaganiach. Nie umiem powiedzieć czy się w proponowanej roli sprawdzi, mogę tylko stwierdzić, że dawne W5000 są bardzo trudne, a nowsze łatwiejsze. Tak jak w komentarzu wcześniejszym – bezpieczniejszy wydaje się PhaSt, ale może nowsze wersje Skorpiona są całkiem odpowiednie. Po prostu nie wiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy