Recenzja: WOO AUDIO WA33

Brzmienie cd.

Niektóre słuchawki pasują lepiej od innych.

   Czy zatem Abyss 1266 z optymalnym okablowaniem (więc nie tym drogim producenta) to dla WOO AUDIO WA33 z podstawową obsadą lamp kres możliwości brzmieniowych? – A nie, a wcale nie. Nim jednak przejdę do słuchawek, które mu dają jeszcze więcej, pokażę równie dobre tańsze. Może nie idealnie równe, jako że zasób melodyjności Abyss mają jednak ciut większy, ale to „ciut” tak małe, że w trakcie słuchania się rozwiewa. Mowa o Sennheiser HD 800 z kablem Tonalium-Metrum Lab w wersji topowej (z dodatkową otuliną przeciwdrganiową i teflonem). Kablem grubym, sztywnym i ciężkim, ale jakie dającym brzmienie!

– Chwalisz to Tonalium i chwalisz, sam pewnie je produkujesz – powie podejrzliwy czytelnik. I tak to faktycznie wygląda od strony czytelnika, ale daję słowo honoru, że nie produkuję i nie czerpię zysków. Jak już, to tylko takie, że mam te kable na stanie, ale mam także wiele innych. W tym lepszy kabel Entreqa; Entreq Atlantis to kabel od Tonalium lepszy, Olympus pewnie też będzie. Niemniej generalnie Tonalium spisuje się wyśmienicie, nie napotkałem jeszcze sytuacji, by nie poprawił dźwięku. Tym HD 800 tak poprawił, że razem z WA33 koncertowały co się zowie – ponownie ta najwyższa przyjemność od każdego repertuaru. Przestrzenność, nasycenie i naturalizm brzmieniowy przy braku jakichkolwiek wad, które by się narzucały. Wad trzeba było się doszukiwać, na tyle były małe; nie grały wprawdzie te HD 800 aż tak niesamowicie, jak kiedyś z EAR Yoshino V12 (nie taka dynamika, nie taka obiektywność i nie to dostojeństwo brzmieniowe), tym niemniej znakomicie grały.

Na koniec dwie pary słuchawek, które wypadły najlepiej. Pierwszymi Ultrasone Tribute 7, znowu z kablem Tonalium. Trudno, nic nie poradzę, one ten kabel mają wmontowany na stałe w miejsce oryginalnej tandety, i gdyby nie ten kabel, bym tych słuchawek nie chciał. Ale też trzeba przyznać, że dawne Ultrasone Edition 7/9 (czyli pierwowzór T7) z oryginalnym kablem, który tandetny nie był, pod pewnymi względami były od powtórkowych z Tonalium lepsze. To jednak margines naszej sprawy, którą jakość wzmacniacza z tytułu.

I niekoniecznie są to te, o których wszyscy myślą.

Trzy parametry zadecydowały o tym, że Ultrasone z Woo przegoniły Abyss. Pierwszym podobna klarowność melodyczna. Z najsłabszym zestawem lamp wiceflagowy Woo ma tendencję do podostrzania brzmienia, przewagi szybkości i dynamiki nad melodyką, pewnego też skracania wybrzmień. Ogólnie biorąc jest porywczy, przejrzysty i szczegółowy, natomiast nie poetycki, nie romantyczny i nie z najwyższą kulturą. Żadne to zaskoczenie, inaczej lepsze lampy po co? Ultrasone T7 są zaś specyficzne pod każdym względem, w tym pod tym, że przy wielkiej szczegółowości i nasyceniu większym niż od każdych innych słuchawek, potrafią zachowywać wysoką melodyjność. To się w tej sytuacji przydało, a nawet było fundamentem, pozwalając nie zostać w tyle za Abyss odnośnie kluczowego czynnika. Wysunąć pozwoliły zaś skraje pasma – bardziej ofensywne soprany i niższe zejście basowe. Jedno i drugie bardziej rozdzielcze i bardziej frapujące. I jeszcze jedno pozwoliło, nawet od tamtych bardziej – niesamowite nasycenie. Żadne słuchawki nie potrafią dać dźwięku tak nasyconego, tak ciśnieniowego i tak gęstego, a mimo to wciąż naturalnego, pozbawionego naprężenia. Każdemu graniu to się przydaje, ale wiolonczela, fortepian, wielka symfonika i ciężki rock zyskują szczególnie wiele. Jeżeli któreś słuchawki, bywa, że miażdżą inne, to te Ultrasone potrafią, jak żadne, miażdżyć inne dosłownie. W sensie przenośnym nie zmiażdżyły, były tylko nieznacznie lepsze, lecz w nieprzenośnym poprzez zmiażdżenie dźwiękiem o większej esencjalności.

Ale esencje esencjami, a najważniejsza rzecz – wrażenie całościowe. Ta chwila, kiedy puszczasz muzykę i sama w moment się ocenia. Czasami to jest mylne, dlatego trzeba rzecz potwierdzić w długim odsłuchu o bogatym repertuarze. Zarówno w tym pierwszym, jak w kolejnych utworach, odniosłem jednoznaczne wrażenie, że do  WOO AUDIO WA33 przy najtańszej konfiguracji lampowej najlepiej pasują Final D8000 PRO. Ulga, że nie z kablem Tonalium, tylko srebrnym samego Final. To brzmienie było najbardziej nośne, otwarte i swobodnie propagujące ze wszystkich próbowanych. Ze wszystkich też przejawiło najwyższą kulturę. Zupełnie jakby te jedne słuchawki dostały lepszy garnitur lamp, a przecież tak nie było. Pojawił się nie tylko dynamizm, werwa i drajw –  już wcześniej charakterystyczne, ale też uwodzicielska śpiewność, poetyka długo podtrzymywanych wybrzmień, misternie dopieszczające każdy szczegół światło i całościowe wrażenie: „Ach!”.

Potężny potencjometr i jeden tylko włącznik. Za to trzy słuchawkowe wyjścia.

„To było to” – jak mawiają, elementy układanki się dopełniły, każdy osiągnął wysoki poziom. Już wcześniej – z Sennheiserami, Abyss i Ultrasone – grało tak dobrze, że żadnych uwag, a teraz jeszcze świetniej. Muzyka eksplodowała jakością, high-end pokazał, co potrafi.

Dorzucę na koniec parę szczegółów ogólniejszej natury. Wzmacniacz okazał się cichy – nawet wysokoczułe Ultrasone w stanie oczekiwania dawały śladowy pomruk. Nie ma pilota, który przydałby się funkcji przedwzmacniacza, natomiast słuchowiskowemu wzmacniaczowi przydaje się, ale nie jest konieczny. Proces osiągania pełni brzmieniowych możliwości ma Woo dla urządzeń lampowych typowy – ta pełnia się pojawia po circa trzech godzinach. Nabycie lepszych lamp, zwłaszcza mocy i prostowniczej, wydaje się absolutną koniecznością, ponieważ konfrontacja z dużymi triodami w Twin-Head ukazała deficyt brzmieniowej głębi i przede wszystkim tego, co można określać magią. Magiczna sfera nadrealnego piękna, prezentowana przez Emission Labs 45᾽„mesh”, była poza zasięgiem.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

15 komentarzy w “Recenzja: WOO AUDIO WA33

  1. miroslaw+frackowiak pisze:

    Wzmacniacz…lipa….drogi,bez dobrych lamp i jeszcze strasza podwyzkami w przyszlym roku,nie napedza odpowiednio wszystkich sluchawek i to za $17000 ze slabymi lampami,kto bedzie to badziewie kupowal? i jeszcze te( 10W) a co to za osiagniecie,kiedy Cary 300B ma( 15W ) od 25-lat, swiat na glowie stana z tymi cenami i wzmacniaczami, ktore nie lepiej graja niz stare dobre wzm retro…

    1. Sławek pisze:

      Całkowita zgoda, nic dodać, nic ująć…

    2. Piotr+Ryka pisze:

      Cary ma moc 15W jako sumę obu kanałów. Tak naprawdę ma 2 x 7,5W, chyba że się go przerobi na 300B-XLS. I Cary też sprzedają z marnymi lampami, a na dodatek ma w środku nierównej długości ścieżki sygnału w kanałach, co trzeba samemu poprawiać, jeśli się chce uzyskać naprawdę świetne brzmienie. Całe okablowanie trzeba mu zmienić i wszystkie kondensatory, rezystory, lampy. Dopiero wówczas gra świetnie. Wszystko to razem kosztuje kupę pieniędzy, także podwaja cenę. I jeszcze trzeba znaleźć kogoś, kto umie to fachowo zrobić, a to dopiero trudne.

      1. miroslaw+frackowiak pisze:

        W twojej recenzji piszesz w samych pochwalach o podstawowym modelu Cary 300B
        https://hifiphilosophy.com/recenzja-cary-audio-cad-300-sei/?caly-artykul=1
        Nawet o lampach JJ300B ze akurat bardzo pasuja do tego wzm i firma go produkujaca nawet niezle je dobrala ,do charakteru grania tego wzm.Nie bedziemy mowili o zwariowanych tuningowych zabawach ,bo to zabawa dla zwariowanych i boatych audiofili…..

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Możesz sobie nie mówić o poprawianiu Cary, ale to z twojej strony wyparcie oczywistej potrzeby.
          A Cary rzeczywiście jest bardzo dobrym wzmacniaczem, zwłaszcza że jego duże triody nie pracują w układzie push-pull. Wykonanie melodyjnie grającego wzmacniacza push-pull jest trudne i mało komu się udało, ale Tim de Paravicini pokazał, że można to zrobić nawet bez użycia najlepszych lamp vintage.
          Poza tym lampy JJ są lepsze od Electro-Harmonix, co jednak nie przeszkodziło firmie Cary przez pewien czas tych właśnie E-H w Cary 300B wkładać. Montowali co w ręce im wpadło i nawet nie chce mi się sprawdzać, co aktualnie montują.
          Kto tego Cary ma, powinien kupić któreś z gatunkowych lamp 300B, inaczej sam siebie z najlepszego brzmienia okrada. To samo tyczy jego sterujących; pisałem, których trzeba użyć. Jak to w brzmieniowych szczegółach wygląda, o tym można sobie na tym serwisie poczytać, wystarczy wpisać w wyszukiwarkę „cary”.

    3. Michal Pastuszak pisze:

      Mamy tutaj do czynienia ze wzmacniaczem lampowym jakby nie bylo, ktorego wlasciwe granie jest w jakiejs mierze definiowane przez jakosc wsadzonych baniek, no chyba ze urzadzenie zostalo zoptymalizowane pod konkretne, tanie lampy. Tutaj raczej tak nie jest skoro sam producent oferuje sporo drozsze zamienniki i do recenzji moim zdaniem powinny rowniez i takie trafic aby mozna bylo okreslic potencjal wzmacniacza z 'dolu’ i z 'gory’. Od takiego WA33 za 40kPLN z lampami fabrycznymi wolalbym (bo sa cenowo atrakcyjniejsze, a nie odstaja jakos sonicznie o ile w ogole) kilka tanszych lampowcow (oba Cayiny: HA-300 i jeszcze tanszy HA-6A), co nie znaczy ze omawiany model z jakimis Psvane/Takatsuki nie wydalby mi sie jednak calosciowo bardziej wartosciowy pomimo, ze i sporo jeszcze drozszy, ale tego sie juz potencjalny klient nie dowie odwiedzajac salon, ani czytajac recenzje modelu wyjsciowego.

      Wersja Elite czy tez JPS (okablowanie wewnetrzne) maja zdaje sie te same najtansze lampy, a jedynie lepsze/drozsze podzespoly elektroniki.

  2. Piotr+Ryka pisze:

    Odnośnie jeszcze ceny, to trzeba pamiętać, że wzmacniacz Woo powstaje w Nowym Jorku, gdzie dwadzieścia tysięcy dolarów to dla wielu śmiesznie małe pieniądze. Noclegi w niektórych hotelowych apartamentach kosztują więcej.

  3. Andrzej pisze:

    nieważna cena ale powinien grac ze wszystkimi sluchawkami, jezeli moge cos zasugerowac prosze posluchac na nim hd 600 ( ciekawe doswiadczenie )

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Jutro posłucham. Wzmacniacz gra oczywiście z każdymi słuchawkami, ale słabsze lampy, zwłaszcza w kombinacji push-pull, to z reguły duże ograniczenie jakościowe w wielu przypadkach.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Posłuchałem z Sennheiser HD 560S, bo okazało się, że HD 600 córka pożyczyła. Moim zdaniem grało bardzo dobrze, jak na tak niedrogie słuchawki naprawdę świetnie. Potężna energia w dźwięku, trzymanie rytmu, efektowne wybrzmienia. Doskonała współpraca, czego proroctwem było jeszcze lepsze granie z HD 800. Pewnie, że wokale słabsze niż u słuchawek high-endowych, ale też dobre, zajmujące.

  4. Pawel pisze:

    U nas w sklepie sprzedaliśmy kilka sztuk WA33, w tym również egzemplarze Elite Edition.
    Klienci wybierali do topowych słuchawek odsłuchując przeróżne konstrukcję rożnych producentów, w tym konstrukcje tranzystorowe.
    Czemu akurat wybrali WA33 ? Na pewno spełnij ich oczekiwania.
    Sam wzmacniacz to jedno, natomiast dobór odpowiedniego źródła, DACa czy kabli może wiele wnieść do toru audio. I o tym należy pamiętać.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Jeżeli komuś się udało dzięki lepszemu źródłu i kablom przeistoczyć lampę 2A3 Electro-Harmonix w 2A3 Emission Labs, to szczerze gratuluję. Dopóki WA33 jest u mnie, można podejść i porównać ze zmodyfikowanym Twin-Head przy tym samym źródle. Można także posłuchać referencyjnych słuchawek AKG K1000, o których wspominam w recenzji. Tak nawiasem, o czym w recenzji nie piszę, Woo był też odsłuchiwany z czekającym na recenzję Aurenderem za ponad sześćdziesiąt tysięcy.

      WA33 dostał jako wsparcie kabel zasilający Acpustic Zen Gargantua i interkonekt Tellurium Q Black Diamond XLR. (Odtwarzacz grał z kablem zasilającym za dwadzieścia pięć tysięcy.) Stał Woo na audiofilskim stole, przed każdym słuchaniem był pod prądem i napędzał któreś słuchawki przez wiele godzin.

      Ale o co w ogóle chodzi? Czy nie napisałem, że z wieloma grał znakomicie, a z jednymi rewelacyjnie? Niemały sukces, jak na tak słaby zestaw lamp. Nic też nie stało na przeszkodzie, by dać do przetestowania wersję „Elite”, albo jakiś lepszy set lamp. Nic też nie stoi, by jeszcze to zrobić.

      A czy coś spełnia czyjeś oczekiwania, czy nie, to zależy głównie od oczekiwań. Także od tego, z czym się porównuje.

      1. Paweł pisze:

        Oczywiście, że lepsze lampy są w stanie sprzęt wznieść na inny pułap. Tutaj zawsze można eksperymentować. U nas klienci odsłuchiwali jedynie wersję standard. A Ci, którzy kupili wersję Elite, podejmowali decyzje na podstawie odsłuchu wersji Standard. Nawiasem mówiąc jest jeszcze wersja JPS edition oraz Elite JPS Edition, odpowiedniki wcześniej wymienionych ale oczywiście droższe.

        Mój wpis nie miał podtekstu krytyki a stwierdzenie faktu, że sprzęt się broni.

        Osobiście uważam, że czy się użyje kabli za 25k czy źródła za 60k, to nie znaczy że zawsze będzie lepiej. Nie ma to znaczenia na ile producent wycenia swoje graty bo nawet bardzo drogi sprzęt w nieodpowiednim torze może spieprzyć końcowy efekt, a już na pewno dać inny od oczekiwanego przez konkretnego klienta.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Nie miałem zamiaru szokować cenami, wyczułem jednak pewną krytykę. Używam rzeczy sprawdzonych, zdolnych przywołać wspaniałe brzmienie. Sprawdzony jest także odtwarzacz CD, który ma wymieniony zegar, dodany transformator, niedostępne niestety od dawna kondensatory Black Gate. A drogi przewód zasilający i podstawki Keplera wyjątkowo dobrze mu służą.
          Sumarycznie raz jeszcze mogę stwierdzić: obsadzanie tak kosztownego i zaawansowanego technicznie wzmacniacza przeciętnymi lampami to nieporozumienie. Chyba jedynie chciwością producenta można tłumaczyć fakt, że za przyzwoitej jakości 2A3 liczy sobie oddzielnie, a lampę prostowniczą proponuje albo najsłabszą, albo za dużą dopłatą najdroższą. Woo może sobie oczywiście prowadzić swoją politykę jak mu się żywnie podoba, ale ja, jako recenzent, jestem od jej krytykowania, jeżeli na to zasługuje. Sam wzmacniacz jest w porządku i bardzo dobrze, że powstał, ale takie w nim lampy to nieporozumienie. Dlaczego Lampizator, Ayon, Cayin mogą dawać od razu lepsze, a Woo nie? Sami się przez to stawiają w gorszym położeniu. No chyba, że wszędzie tam, gdzie można tego WA33 posłuchać, są na miejscu wszystkie komplety lamp i słuchający może sobie wybierać. Ale tak, zdaje się, nie jest. I sam też takiej możliwości nie miałem.

  5. szczygieł pisze:

    Dobry Night
    To chyba już taka pora.

    Zawsze można wybrać lepsza wersję. Nie każdy ocenia sprzęt z perspektywy Pana Piotra. Da większości z Nas to będzie i tak nowe przeżycie.

    Może nie jest to WA55 🙂 ale u mnie daje radę 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy