Recenzja: Ultrasone Signature PURE

Brzmienie

   Czy podłączanie słuchawek za osiemset złotych do toru za sto tysięcy ma jakikolwiek sens? Oczywiście – a jak inaczej przebadać maksimum ich możliwości? Maksimum i tak to nie było, drugi tor jeszcze lepszy i droższy. Ale tam już nie podłączałem, faktycznie byłaby to przesada. Tamten jest ultra stacjonarny, z fotelem naprzeciwko, z założenia powinien być wyposażony w któreś z wysokich lig słuchawki, a nie takie niedrogie do sesji nagraniowych i szybkiego (bez rozsiadania się) lub w tle słuchania. Ale zostawmy teorię. Tor przy komputerze był w sam raz, aby wodę z ogniem pogodzić – piekący ogień wysokich cen z kojącym nurtem taniości. Podpompowany okablowaniem (najdroższym z tego wszystkiego) i strojny audiofilską biżuterią rasującą mu dźwięk, miał za zadanie pokazać: a) jak grają Ultrasone PURE, b) jak to granie wypada na tle ich kosztownego pierwowzoru Ultrasone Tribute 7, udających naprawdę pierwotne Ultrasone Edition 7. Nie będę tych opisów rozdzielał, bo różnic okazało się za mało, żeby na ich podstawie klecić jakiś obszerny podrozdział. Chociaż… No ale nic, połączmy.

      Oszacowując brzmienie zacznę od najprzyjemniejszych rzeczy, zatem niemal wszystkiego. Bo, co tu dużo mówić, te Ultrasone nie mają wad. Słuchałem ich przez kilka godzin cięgiem, prując przez znany sobie na wylot repertuar – i ani mnie to nie znudziło, ani nie pojawiły się żadne mankamenty od strony wygody. Lekkość, niewyczuwalny niemal docisk i doskonale dobrany materiał padów gwarantowały pełny komfort, tylko naprawdę ekskluzywnie wygodne słuchawki bywają jeszcze wygodniejsze. Kiedy przypomnę sobie, w jak okropnym imadle zaciskały głowę na bazie identycznie wyglądającego pałąka moje dawne Edition 9, i ile było roboty z tego zaciskania zelżeniem… Ech, dawne czasy, łezka w oku się kręci, od tamtej pory Ultrasone gruntownie poprawiło ergonomię.

 

 

 

 

 

     Ale przejdźmy do brzmienia. Tutaj znów dobre rzeczy, poczynając od najważniejszej – kwantum energii akustycznej. Od iluż to już lat trwają zabiegi firmy Stax, mające za zadanie kwantum tego zwiększenie w odniesieniu do elektrostatów. I czym szczycą się nowego wzoru słuchawki elektrostatyczne od Warwick Acoustic, Dana Clarka i Audeze? Szczycą się tym, że mocne i basowe są identycznie jak planarne, nic już im nie ustępują. W tym marketingowym chełpieniu zaszyty jest pewien kruczek, otóż faktycznie one są jak planarne, ale nie są jak dynamiczne. Utarło się dawno temu, przy okazji powrotu słuchawek planarnych, powracających pod hasłem braku zniekształceń jak u elektrostatów i basu jak od dynamików, przeginanie z tym basem i sugerowanie, że najpotężniejszy jest u planarów. Nie jest to prawda, mam najlepsze planary i pozostałych słuchałem, basu takiego jak w Ultrasone E7, E9 i T7 żadne planary nie mają. Za to mają go inne słuchawki – nie planary za trzydzieści tysięcy, tylko te właśnie dynamiczne Ultrasone Signature PURE. To jest ten sam miażdżący bas i ta sama miażdżąca energia, co stało się oczywistością nawet jeszcze przed porównaniami do Ultrasone Tribute 7. Ten bas jest ociupinę mniej wyrafinowany, gdy chodzi o obrazowanie instrumentów perkusyjnych, ale to niuans bez znaczenia przy przyjemnościowym słuchaniu. Te Ultrasone powinny się nazywać TURBO, a nie PURE, chociaż ta dana im przez producenta nazwa wcale nie jest od czapy. Bo obok takiej akustycznej mocy i ultra zejść basowych podczas słuchania tych PURE najbardziej zwraca uwagę czystość i precyzja artykulacji.

     Z miejsca należy zaakcentować, że ich wielką zaletą jest połączenie takiej energii z taką czystością brzmienia. Na intuicję by się zdawało, że skoro taki bas i takie kwantum energii, powinny one spowić brzmienie i uczynić mało czytelnym, jako całe zlane sosem basowym oraz sztucznie wyolbrzymione, a tu nic z takich rzeczy. Bas i rasowanie energią pozostają na swoim miejscu i imponują tam gdzie trzeba (np. pomrukami symfonicznej orkiestry i żywiołowością sceny rockowej), w najmniejszym stopniu poza ozdabianiem nie zakłócając czytelności wokali i brzmienia instrumentów. I na tej kanwie dochodzimy do kolejnej cechy kluczowej, do traktowania sopranów. Kiedy na koniec porównywałem tanie z drogimi Ultrasone, jedna rzecz tylko się narzucała jako różnica zdecydowana, bo już ta druga mniej.

     Tą pierwszą właśnie sopran, u drogich bardzo obecny, do wszystkiego się mieszający, całą przestrzeń nasycający srebrzeniem i poszumem. Stanowiący wyraźną kontrę do czerni zwalistej basu i jednocześnie coś, czego ta super siła brzmienia nie mogła sobą ozdobić, gdyż to było zbyt przenikliwe, żyjące swoim życiem. Dwie skutkiem tego rzeczy zaburzające przyjemność słuchania: primo, słabsze nagrania w słabości swojej obnażone; secundo, cała przestrzeń utkana szumem, więc więcej informacji, ale też trochę mniej czytelnie. Jeżeli uznać za kluczowe to kwantum informacji, to dzięki dużo mocniej obecnym sopranom Tribute 7 są lepsze. Ale sam tak tego nie odebrałem, a to za sprawą dwóch rzeczy. Otóż te PURE faktycznie mniej akcentowały soprany, ale kiedy były potrzebne, jak w koloraturowych ariach czy solach gitarowych, to jak najbardziej były, nie występował żaden deficyt. Nie były aż tak przenikliwe i tak obficie się sypiące, lecz każdy sopranowy finisz był jak najbardziej w porządku. A jednocześnie dzięki takiemu bardziej kontrolowanemu używaniu sopranów scena stawała się bardziej przejrzysta odnośnie czytelności źródeł. Jeśli zamiarem twórców słuchawek PURE była profesjonalna czytelność na rzecz przeglądu akcji, to ani słowa krytyki, to znakomicie się udało.

    Mamy już więc bas i energię, jako naprawdę popisowe, oraz dobrze kontrolowane soprany z brakiem poczucia niedostatku. Pozostał środek pasma oraz kształt i rozmiary sceny. Odnośnie tego środka, to równocześnie dwie rzeczy. Miara wyrafinowania i indywidualizacja głosów nie były aż jak od najlepszych, zarówno poprzez słabszą zmienność barw, jak i trochę skrócony finisz. Ale w kontrze do tego te barwy jako głębokie, ta indywidualizacja wyczuwalna, a finisz nieznacznie skrócony. Gdyby chcieć rozkoszować się głosami i wyrafinowaniem wybrzmień, to takie Stax SR-X9000 czy HiFiMAN Susvara lokują się poza zasięgiem; lecz mimo to personalizacja wykonawców dochodziła do skutku dzięki dostatecznemu zindywidualizowaniu głosów, ogólnej precyzji formowania dźwięku i transparentności medium. Brak było jedynie zaśpiewu, lecz poza mną who cares?

     Ostatnią kwestią kształtowanie sceny, o której zdążyłem już napisać, że okazała się bardzo przejrzysta. Przejrzysta i nie rozlewająca się szeroko na boki, węższa od tej u Tribute 7. Skupiona bardziej na tym, co dzieje się na wprost słuchacza, a nie po jego bokach. I na tym „wprost” bardzo głęboka, bezproblemowo potrafiąca oddać ogrom. Przywoływać dalekie dźwięki na tłach głęboko czarnych lub podświetlanych poświatami, w zależności od klimatu utworu. I jeszcze raz podkreślę, że wszystko na tych scenach, niezależnie od ich głębokości, rysowane było super wyraźnie, by zadowolić realizatorów dźwięku. Same postaci wykonawców zaś o normalnej posturze, żadnego powiększania źródeł.

      I jeszcze jedno trzeba dodać – te Ultrasone PURE grają żwawo, rytmicznie, z werwą. Nawet milisekundy opóźnień, co dla mnie bardzo ważne, bo mało co tak mnie denerwuje, jak ślimaczące się z brzmieniami słuchawki. Na szczęście takich jest niewiele, ale niestety się zdarzają, choć teraz tylko sporadycznie. A niegdyś? Właśnie dlatego tak błyskawiczną karierę zrobiły elektrostaty, wychodząc na liderowanie, że konkurencja grała dźwiękiem wolniejszym, a nie tylko mniej wyrafinowanym. Ale membrany dzisiejszych dynamików są dużo elastyczniejsze, odpowiedź impulsowa także u nich następuje bezzwłocznie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

50 komentarzy w “Recenzja: Ultrasone Signature PURE

  1. Alucard pisze:

    Rak czytam i mysle ze chyba teraz jestes bardzidj skory do przestestowania Ultrasone Master i pewnie teraz juz mozesz uwierzyc ze moga byc lepsze niz T7. w koncu sami tak powiedzieli. Jesli by tak bylo, tym bardziej dla nich brawo. Ja po przygodzie z PRO 900i jestem sceptyczny wobec tej marki ale moze dam im jeszcze jedna szanse. Poki co zdaje sie na Twoje recenzje, chociaz byc moze uda mi sie czegos posluchac we Wroclawiu.

  2. Duke of Straconka pisze:

    Dzień dobry, czy któreś z recenzowanych tu słuchawek nadają się podróż i do np. samolotu ? Idea stacjonarnego, wybitnego brzmienia jest dla mnie zrozumiała, ale czy jest jakiś złoty środek pomiędzy słuchawkami …. Hmmm… nazwijmy się “popularnymi “ jak JBL, Bang&Olufsen, Focal Bathys , a takimi które oferują spektakularne brzmienie , ale się nie składają , mają sztywny kabel itp? Dziękuję

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Jak chodzi o latanie samolotem, to idea słuchawek marki Crosszone powzięta została przez ich twórcę właśnie podczas lotniczych wojaży. Zapewne więc to one powinny się nadawać, modele firmy obejmują trzy przedziały cenowe. Ale najdroższe są skierowane wyłącznie do bardzo mocnych wzmacniaczy, pozostają dwa niższe.

  3. Alucard pisze:

    Słuchawki Ultrasone Signature Pure staly sie moja wlasnoscia.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Mojego syna też.

  4. Alucard pisze:

    W takim razie gratuluję sobie i jemu. Teraz przed nami wygrzewanie. Ultrasone rekomenduje 72 godziny 🙂 Cóż, trudno. Odzwyczaiłem się od takiego klasycznego wygrzewania użytkując planary. Ale z tego co słyszę to mogę słuchać ich z pudełka. Super grają za te pieniądze. Wyrwałem nówkę zapakowaną fabrycznie za 679zł 😀

    1. Piotr+Ryka pisze:

      No to pogratulować biegłości zakupowej.

  5. Alucard pisze:

    Wygrzewam te słuchawki od paru dni i już stały się moimi ulubionymi ze wszystkich które mam, ze względu na to jak grają elektronikę. A mam przecież Finale D8000, Pioneery Master i Fiio FT5 oprócz tych Pure. Są niezastąpione w basowych szarżach. Szkoda że PRO900i ostatecznie popsuły brzmienie w miarę jak nabierały godzin, ale wygląda na to że tym to nie grozi. Świetnie dostrojona góra pasma względem niskich składowych, pozwala grać każdą agresywną łupaninę na dużym poziomie głośności. Żeby za 7 stów udało się zaproponować takie słuchawki to aż dziw bierze. Nie sposób ich nie kochać. Jeśli trafią w odpowiednią muzykę i w pewne gusta to po prostu miazga. Zastanawiam się jak będą brzmiały Signature Master mk2.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      To siedem stów prawdopodobnie oznacza, że prędko znikną z rynku, dzieląc los NightHawk i NigntOwl.

      1. Alucard pisze:

        Nie pomyślałem o tym ale tak, dosłownie na pewno tak będzie. Ogólnie jest tak że słuchawki od nich dość szybko ostatnio znikają. Wyrzucili wszystkie swoje niższe serie, choćby te PRO 900 które były ponad 10 lat w dwóch odsłonach. Dobrze że przynajmniej mamy wciąż np takie Audeze LCD2 które dobrze napędzone praktycznie niczym nie ustępują tym wszystkim hi endom, no ale to już nie 7 stów. Spieszmy się kochać świetne słuchawki w niskich cenach, tak szybko odchodzą…

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Z moich doświadczeń wynika, że nawet najlepiej zaopiekowane Audeze LCD-2 nie dorównują LCD-3 i LCD-4, choć grać potrafią z rozmachem, muzykalnie i wciągająco.

          1. Alucard pisze:

            No dla mnie to najwazniejsze czynniki wiec te Audeze z TT2 czy z DAVEa graly mi super 😀 po prostu duzy nasycony dzwiek o ogolnie ogromnej skali, ze swietna barwa i dajace taka radosc z sluchania. Nic w tym dziweku nie skrzypialo, nie bylo nachalne. solitaire P byly lepsze na tym sluchaniu i generalnie mialy podobny styl jesli chodzi o prezentacje calosciowo, ale LCD2 to moze z 4500zl po jakichs tam targach a Solitaire P ciezko powiedziec. Ponizej 20 000zl raczej bez szans.

          2. Piotr+Ryka pisze:

            Tak, to ważne czynniki, ale całkiem niedawno znajomy porównywał u mnie swoje LCD-2 z przymierzanymi do nabycia LCD-3 i przewaga tych ostatnich w mierze całościowego obrazowania muzyki była zupełnie oczywista.

        2. Ultrasek pisze:

          Raczej spieszmy się kochać Audeze bo ich przetworniki tak szybko odchodzą z tego świata …

  6. Alucard pisze:

    Ja też tak to dobieram, LCD3 generalnie w takich bezwzględnych audiofilskich kategoriach są lepsze, aczkolwiek ja słyszałem je ostatnio z Lucarto HPA Songolo 300B w siedzibie firmy na odsłuchu. W sensie u Łukasza w domu. Bardzo dobry dźwięk ale równie dobrze mógłbym słuchać na zestawie na którym słuchałem w MP3Store Wrocław – na Chordzie Hugo TT2 bądź DAVE. Z czym że to właśnie były LCD2 we Wrocławiu z Chordami. Dwójki grały trochę mniej trójwymiarowo niż trójki ale kreowały z Chordów świetną ścianę dźwięku. TT2 świetnie obciążał i wyrównywał przekaz, za to DAVE ma niespotykaną dopaloną barwę i intensyfikację brzmienia. Tak szczerze mówiąc to wzmacniacze pokładowe TT2 i DAVE, w szczególności tego drugiego flagowego, podobały mi się bardziej niż Woo Audio WA23 Luna który grał trójwymiarowo i w skupiony sposób, jednak miał małą energię brzmienia i był taki trochę jakby bez życia, bez właściwego wypełnienia, obciążenia. Wolę też mojego Anni za 4500zł ponad tego Woo Audio za 55 000zł.

    Z Audeze to myślę byłoby tak, że wybór zależałby ostatecznie z czym by to było parowane. Ogólnie LCD2 chyba pokazały po prostu większy dźwięk, bardziej na mnie. Przynajmniej te nowe wypusty, bo była to wersja co najmniej 2021 rok. Ale powiem tylko że jakbym miał teraz luźną kasę i nie odkładał sobie na nowe mieszkanie, to kupiłbym od razu tego DAVEa. Dostaje się gratis jeden z najlepszych wzmacniaczy do słuchawek jakie są dostępne. Jego jedyny mankament to relatywnie mała moc i nie pociągnie czy Susvar lub czegoś w tym stylu, ale poradzi sobie z każdymi normalnymi słuchawkami nasycając je ekstremalnie rzadko spotykaną barwą i energią. Być może pociągnąłby by nawet nowe Abyssy, te z większą skutecznością. Poradził sobie z nowymi HEDDphone 2, aczkolwiek akurat te wolałbym zdecydowanie z Hugo TT2. Apropo nowych HEDDphone2, to są praktycznie zupełnie przezroczyste, podobnie zresztą jak te pierwsze.

  7. Sławek pisze:

    Jak tak chwalicie, to właśnie sobie zamówiłem w MediaExpert za 649 zł, za 2 dni mają być.
    Popróbuję, dodam tylko że słuchaweczki maciupeńkie Marshall Major IV 499 zł też ładnie grają przez blutusia z telewizorkiem, Netflixa da się fajnie oglądać a i kabelkiem do lapka można pod YouTube.
    Co do Ultrasone, to zawsze można można potraktować jako lokatę kapitału, albo oddać córce lub synowi.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      I to jest konkret. Ciekawe czy wyniknie z niego aplauz czy rozczarowanie.

      1. Sławek pisze:

        No właśnie dzisiaj odebrałem ten plastic – fantastic. Ciśną w uszy jak imadło, a dźwięk jak spod dwóch grubych kocy, więc zostawiłem na odtwarzaniu YouTuba, niech się rozegrają, bo pierwsze wrażenie przefatalne…

        1. Sławek pisze:

          Pierwsza doba za nami, jest dramatycznie lepiej, cdn…

          1. Alucard pisze:

            Cóż za budowanie napięcia 🙂

          2. Marcin pisze:

            u mnie podobnie, cisną w głowę niesamowicie, pozatym mało powietrza, zdecydowanie DT770 pod tym względem wygrywają. podobnie sprawa się ma do czystości, rozdzielczosci, separacji i sceny. Pure wygrywają natomiast niższymi rejestrami, bardzo fajny wykop stopy perkusji, gitara basowa też. Niestety jednak słuchawki chyba odeślę, bo są niewygodne (imadło) oraz słabo u nich z cechami opisanymi na początku.

            Testowane na iFi iDSD micro, po wygrzaniu słuchawek ok 50 godzin.

          3. Piotr+Ryka pisze:

            Ciekawe, bo mój egzemplarz zupełnie nie cisnął. Natomiast nowe Edition9 kiedyś cisnęły bardzo, musiałem je rozginać.

          4. Sławek pisze:

            Myślę, że już czas na pierwsze podsumowanie. Jak na tą cenę, to słuchawki grają bardzo dobrze. Były testowane na torze stacjonarnym, wzmacniacz słuchawkowy / DAC to Audio-gd Master 11 Singularity, źródła to CD transport Jay’s Audio CDT 2 MkIII i streamer / transport plików Lumin U2 mini. Co do basu to fajny i mocny, i choć bardziej obecny to nie potrafi zejść tak nisko jak u HIFiManów HE 1000se. Wysokich jest dość, jednak nie mają takiego wyrafinowania jak wspomniane 1000se, no ale nic dziwnego, to jest przepaść cenowa. Jednak to bardzo udane słuchawki, przestrzeń jak na zamkniętą konstrukcję jest bardzo dobra. Trochę za mocny ucisk, ale w miarę używania słabnie.

          5. Piotr+Ryka pisze:

            Uścisk słabnie i całkiem zniknie.

          6. Sławek pisze:

            Swoją drogą, zapewne wymiana kabla pomogłaby, tylko, że każdy dobry kabel będzie droższy od tych słuchawek…

          7. Piotr+Ryka pisze:

            E tam, masz przecież znajomości w tej polskiej firmie od srebrnych kabli 🙂

          8. Sławek pisze:

            No tak i nie tylko w tej firmie i w kilku innych też i to nie tylko polskich 🙂
            Ale, kurcze pieczone – nigdzie za darmo kabli nie dają…

          9. Piotr+Ryka pisze:

            To jak to się dzieje, że mnie dają? Dzwonię i przysyłają 🙂

          10. Sławek pisze:

            To zamów jeden dla mnie, do tych Signature Pure.

          11. Piotr+Ryka pisze:

            No tak, tylko że ja zamawiam przed recenzją i potem o zamówionym piszę, a w tych przypadku nie przyszło mi to do głowy właśnie dlatego, że kabel byłby droższy od słuchawek.

    2. Adam M pisze:

      Przez ten Wasz hejp i recenzję też się na nie skusiłem, potrzebowałem czegoś zamkniętego budżetowego. Ogólnie robią dobre wrażenie, imponująca przejrzystość i czytelnosc. Po 24h grają nadal trochę nerwowo i ostro, basy i soprany jakby w oderwaniu od średnicy. Słyszalna lekka poprawa po wymianie przejściówki na AudioQuest (od Nighhawkow). A naprawdę duża zmiana na plus na kablu od Audio Sensibility (miedź OCC, zacne kabelki w miarę dobrych cenach, mam też do LCD3). Kabelek dostał mi po Fostexach RP60, z nimi nie było aż tak dużego progresu jak u tych Ultrasone. Pojawiła się muzykalnosc, średnica rozparała się wszerz, tak że jest spójnie z góra i dołem,fajna dzwiecznosc, wybrzmienia, gmożna słuchać z przyjemnością. Szkoda ze kabelek od strony muszli ma micro jacka, konieczna przejściówka i trochę kombinowania. Pozostały niewygodne pady jak dla mnie, chętnie bym wymienił na większe, może ktoś kombinowałv? No i imadelko też jest póki co.

  8. Alucard pisze:

    z ewentualnym stwierdzeniem czy bedzie aplauz czy rozczarowanie kazdemu nowemu wlascicielowi radzilbym poczekac az troche pograja. Te sluchawki po staroswiecku po prostu sie wygrzewaja, zmieniaja sie dosc mocno. ultrasone zaleca okolo 3 doby.

    1. Sławek pisze:

      To jest oczywista oczywistość, patrz mój wpis powyżej.

  9. Adam M pisze:

    Impedancję mają 32 Ohm wg in info z neta.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Dziękuję za uzupełnienie.

    2. Alucard pisze:

      I skutecznosc 114db jesli ktos by sie zastanawial czy beda problemem dla jakiegolwiek wzmacniacza, nawet slabego. Nie beda.

  10. tymek pisze:

    Nie no Panowie, takie słuchawkofony to już Sennheiser np. Hd 380 stworzył za mniejszą liczbę złotych. Basem i uciskiem pałąka miażdżą czaszkę zawodowo. Kontrola, zejście i kop doskonały jak na taki kawałek plastiku i sprężyny zamiast kabla.

  11. Ultrasek pisze:

    Kontrowersyjne słuchawki i większość już dawno się z nimi pożegnała. Mnie nie dane było ich posłuchać ale po Edition 8 EX jakoś nie ciągnie mnie do tej marki.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      A któreś nie są kontrowersyjne? Edition 8 (te pierwotne) wg mnie brzmieniowo były za cienkie (w sensie normalnym a nie gwarowym).

  12. Marcin pisze:

    Słuchawki Ultrasone miały przyjemność mi towarzyszyć przez niemal 2 tygodnie. Po solidnym rozgrzaniu ich przez ten czas, przystąpiłem wreszcie do dokładnych testów. Zgadzam się z opinią Pana Piotra, że są to nad wyraz dobre słuchawki w swojej klasie cenowej. Wykop dźwięku jest znakomity, zwłaszcza jeśli lubisz rokowe brzmienia, jednak przy bardziej złożonej muzyce, jak na przykład klasyka czy muzyka filmowa, słuchawki mogą nieco się gubić, a dźwięki nachodzić na siebie.

    Nie można jednak oczekiwać, że słuchawki będą konkurować z modelami droższymi. Niemniej jednak, w swojej klasie cenowej prezentują się naprawdę imponująco.

    Podczas testów porównywałem te słuchawki do Bayerndynamików DT 770 Pro o impedancji 250 ohmów i muszę przyznać, że osobiście wolę Bayerny niż Pure. Mają one znacznie lepszą detaliczność, przestrzeń dźwiękową i lepiej poukładaną scenę. Niemniej jednak, dolne rejestry nie są tak obfite jak w modelu Ultrason Pure.

    Słuchawki testowałem przy użyciu staruszka IFI i DSD Micro i zdecydowałem się je odesłać (14 dni na zwrot) – nie zdetronizowały Bayernów i w tej klasie cenowej nie potrzebuje innych słuchawek zamkniętych.

    W przyszłym tygodniu przyjedzie do mnie na testy Phonitor XE, i trochę żałuję, że nie sprawdzę tych Pure na nim…

    Przy okazji chciałbym jeszcze polecić Panu Piotrowi przetestowanie Phonitora XE, dystrybutor chętnie udostępnia ten model do testów.

    Pozdrawiam serdecznie!

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Zobaczymy. Na razie test Final D7000 już napisany, pisze się MOONDROP Venus.

      1. Sławek pisze:

        Bardzo jestem ciekaw tych Moondrop Venus, wyglądają zacnie a i cena nie z kosmosu. Kiedy recenzja?
        Józek już opisał, ale dla mnie liczy się Twoje zdanie 🙂

        1. Piotr+Ryka pisze:

          A kto to jest Józek, że spytam? Ciekaw jestem co napisał.

        2. Piotr+Ryka pisze:

          Aha, i odnośnie mojej, to pewnie na koniec tygodnia, bo już ą prawie skończyłem, ale zdjęcia robi fotograf tylko w sobotę, a w tą miał wyjazd.

  13. Sławek pisze:

    A tak a propos jeszcze Signature Pure to wczoraj wieczorem posłuchałem sobie muzy z Tidala i powiem, że do streamingu, a zwłaszcza nagrań klasy nie najwyższej to przyjemniej się tego słucha niż na super słuchawkach, które jednakowoż wszystkie niedostatki pokazują. Słuchanie staroci na super słuchawkach to jak oglądanie fajnej kobiety przez lupę – tu zmarszczka, tu kurzajka a ma być fun, buzi i…..

  14. matt.mench pisze:

    Mam pytanie odnośnie używania tych słuchawek w środowisku profesjonalnym, a mianowicie używania ich do DJ-ingu. Jak u tych słuchawek z izolacją od otoczenia? Impedancję mają niską i dynamikę dosyć wysoką, więc o wysterowanie i głośność raczej się nie powinienem martwić. W linii Siganture jest jeszcze model “Pulse”, który – tak mi się zdaję – jest adresowany do DJ. Na Pulse pozwolić sobie nie mogę. Naturalnie więc pomyślałem o tym jak sprawdzałby się najtańszy model z tej gamy w warunkach klubowych?

    1. Sławek pisze:

      Zdecydowanie lepsza niż w słuchawkach otwartych, ale idealną bym jej nie nazwał. W czasie przerwy w muzyce, ze słuchawkami na uszach usłyszałem jak syn otwiera drzwi i wraca do domu.

    2. Piotr+Ryka pisze:

      Czytałem czyjś komentarz, że Pulse wypadają od Pure znacznie słabiej muzycznie i przyjemnościowo. Nie mam doświadczenia w byciu DJ, ale Pure wydają mi się odpowiednie. Poziom izolacji jest przyzwoity.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy