Recenzja: SULEK kabel słuchawkowy

Brzmienie: z HEDDphone

To nie jest ewenement, świat widział inne czerwone.

   Tych słuchawek najbardziej byłem ciekaw, są najbardziej niezwykłe. Najtańsze z tu obecnych, mimo tego najbardziej przestrzenne, także  w sensie trójwymiarowe. Nie zawiodłem się – oto synteza poprzednich z własnymi dodatkami. Takim największym dodatkiem, jednocześnie atutem, umiejętność wstawiania dźwiękowego planu w bardziej wyraźną perspektywę. Wiele słuchawek chwali się umiejętnością naśladowania prezentacji głośnikowych – wyrywania słuchacza z musu prezentacji wciskającej całą scenę do głowy ze ścisłym, bez najmniejszego mieszania kanałów, podzieleniem stronami. Wielu ludzi tego nie znosi, skutkiem słuchawek nie używa; albo dlatego, że nie chce, albo nawet nie może, gdyż to wywołuje mdłości. Nie będę wracał do wiele razy wałkowanej sprawy radzenia sobie z tym problemem – czy to konstrukcją samych słuchawek, czy specjalnym wzmacniaczem, czy specjalnymi nagraniami. HEDDphone nie atakują marketingiem obiecującym wybrnięcie z tego, lecz w odróżnieniu od wielu – na przykład polityków – robią coś, czego nie obiecują. Ani zawczasu się nie chwalą, ani nawet po fakcie, tymczasem muzyczne ich obrazowanie okazuje się bardziej przestrzenne, na dodatek w dwójnasób – i skutkiem ujmowania całości w scenariusz perspektywy, i produkcji każdego dźwięku jako bardziej trójwymiarowego. Dzięki temu zyskujemy poczucie kolumnowego stylu bez reklamowego hałasu i zapewnień o nadzwyczajnych rozwiązaniach – samą siłą sposobu grania przez przetworniki AMT. Ta ujęciowa inność nie musi być dla kogoś obytego ze słuchawkami czymś jednoznacznie lepszym. Przyzwyczajeni do grania w głowie i braku, bądź śladowej, perspektywy, mogą się nawet poczuć nieswojo – wyrzuceni ze swego świata. Sam tak się nie poczułem, od razu przyjąłem do wiadomości wyższość takiego stylu. Tu jednak nie o niego chodzi, bo ani testowany kabel, ani przymierzany konkurent, nie mieli wiele do powiedzenia w sensie stwórczym odnośnie tego zagadnienia. Ich wkład do poprawy brzmienia (w obu wypadkach bezdyskusyjny) wciąż oscylował wokół kwestii podejścia do melodyjności i  brzmieniowego kolorytu skutkiem różnej reprodukcji sopranów. Pod tym względem nic nie uległo zmianie, natomiast trzeba wrócić do początkowej wzmianki o syntetycznym charakterze HEDDphone. Od Meze Empyrean czerpały spokojniejszą melodyjność, od Erzetich Phobos większą ekspansywność przestrzenną. Jedno i drugie także jako pochodne podejścia do sopranów, przejawianego też przez kable: – albo wysmuklającego z rzewnością przechodzącą w większą przestrzeń; – albo pełniejszego, radośniejszego, przechodzącego w analogowość i mocniejszy konkret. Jedynie w tych HEDDphone takiego i takiego: – płynnie melodyjnego bez sopranowej ekscytacji odnośnie ludzkich głosów i brzmienia instrumentów w polu bliskim słuchacza; – niespodziewanie przejawiającego sopranową podnietę na obszarze dalekich planów. Jak w tym się odnajdywało porównywane okablowanie, a zwłaszcza kabel Sulka? Przepatrzmy po kolei.

z kablem Tonalium

Zastosowany wtyk w sam raz dla FIDELICE by Rupert Neve.

No jasne, że ten kabel cisnął na wielkość przestrzenną. Podwajał przecież zdolność samych słuchawek do jej rozdmuchiwania. Przenikliwe sopranowe wrzeciona słały w dal nieskończoną – wciąż nie pozbawione trójwymiarowości na tyle, by stało się za ostro. (Odnośnie tego – ani śladu.) Tym bardziej teraz, u najbardziej trójwymiarowych słuchawek. Mieszanie czerni i srebra odnośnie kolorytu też było dobrze widoczne na obszarach dalekich, natomiast zanikało całkowicie na bliskich. W zależności od temperatury nagrania ciepłe lub neutralne ludzkie głosy i takie same instrumenty więcej aniżeli poprzednio miały ze złocistości i tła malowały mieszaniną powietrza z miękko kładzionymi cieniami, a nie czernią podkładu. Bardzo więc ciekawa mieszanka, jedyna w swoim rodzaju, czyniąca właśnie te słuchawki tak dalekimi od przeciętnych. Z kablem Tonalium był to całościowy realizm o śladowym posmaku sopranowej podniety; wyjątkowo nęcący, wyjątkowo szlachetny. Nie uciekający się do atakowania wysokimi ciśnieniami i maksymalną dynamiką; także nie gramofonowy w wyrazie, ani nie przepojony słodyczą – ale szczególnie objętościowy, napowietrzony, holograficzny, precyzyjny i czysty. Oddychający muzyką, bardzo przyjemnie chropawy i dojmująco realistyczny, bez złagodzeń. Jeżeli coś mu wytykać, to chyba jedynie to, że ta wszechobecna perspektywa odsuwała plan pierwszy, czyniąc postaci na nim mniejszymi niż na przykład u Sennheiser HD 800. Ewentualnie jeszcze brak ocieplenia, jeżeli ktoś takowe ceni.

z kablem Sulek

Pierwsze wrażenia po przejściu na Sulka? Nieco  mocniej odczuwana ciepłota, bardziej analogowe brzmienie, i przede wszystkim głębsze. Lepsze także ogniskowanie źródeł i precyzyjniejsze ukazanie odległości dzielących od słuchacza. Lepsza w takim razie organizacja sceny, a dźwiękowe obrysy mniej postrzępione i nie pozostawione trochę w domyśle, jako coś mniej ważnego od propagacji. Krawędzie i powierzchnie dobrze uwidocznione, elegancko falującymi liniami otaczające bardziej trójwymiarowe kształty. Więcej także energii, mocniejsza postura wszystkiego, bardziej przytłaczający bas. Jak również nacisk na sprawy dziejące się na pierwszym planie, ale tak samo wielka i przejrzysta aż po horyzont przestrzeń, tyle że bez tęsknego zewu dali. Fantastyczna wygoda brzmieniowa – że użyję nowego określenia. Słuchacz znakomicie pośród tego się czuje, bez najmniejszego wysiłku przyswaja najskomplikowańsze brzmieniowe figury i układy. Wszystko klarowne, doskonale czytelne, znakomicie komponujące się w całość i całkowicie analogowe nawet w przypadku zwykłych plików z Internetu. (Ewenement.) Muzyka tańczy wokół, otacza ciepłem, kolorytem, ale ani troszeczkę nie wydaje się sztucznie umilona. Najczystszy naturalizm – żadnych uproszczeń, łaszenia się i grania dla efektu innego niż realizm. Realizm gramofonowy, z zachowaną jego wyższą energią; i tylko ona może zmęczyć, gdyby ktoś długo słuchał samych wysokoenergetycznych utworów. HEDDphone wprawdzie to nie Ultrasone Tribute 7, z ich miażdżącym ciśnieniem, ale nacisnąć ucho też potrafią, że para pójdzie ustami.

Te z drugiej strony dla planarów.

Rzecz ujmę na koniec dygresyjnie: Tonalium czerpie z poetyki obrazów czarno-białych. Daje wprawdzie kolory, nawet je mocno nasyca, lecz sama atmosfera bierze coś z tamtych wizji – z widzenia świata nie do końca przyjaznym i nie bezrefleksyjnym. Mocno uderza w duszy struny, które rodzą zadumę i każą patrzyć na wszystko inaczej. Naprzeciw tego Sulek daje muzykę w pełnym rozkwicie i całkowicie poddaje się jej narracji. W przypadku radosnej radość, w przypadku smutnej smutek, wyraźną refleksję daje dopiero w refleksyjnej. Dwa różne więc obrazowania, dwa różne realizmy. Jeden z przynoszoną refleksją własną, drugi zdający się na muzykę. Cały będący muzycznym żywiołem, zdolny przekazywać całe jej dane bogactwo i całą eksplozyjność. Też przy okazji pełną melodykę, głębię i moc brzmieniową; w razie dobrego toru muzyka staje przed nami jak żywa. Największa różnica między porównywanymi dotyczy traktowania przestrzeni. Z Tonalium będzie miała swą własną tajemnicę, żyć będzie trochę własnym życiem. Z Sulkiem zaś lepiej zorganizowana i tylko na usługach pojawiających się w niej dźwięków.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

36 komentarzy w “Recenzja: SULEK kabel słuchawkowy

  1. Sławek pisze:

    Fajna recenzja.
    Analogowość – ale to nie tylko gramofon i winyle, to jest druga kopia analogowości, a zasadniczo to magnetofon studyjny i taśma matka jako kopia pierwsza (oryginał wiadomo – granie na żywo). I ta właśnie analogowość jest dla większości audiofili nieosiągalna, podczas gdy ta winylowa jak najbardziej, też mam gramofon.
    Co zaś do kabli samych, to posiadam 3 – FAW Noir Hybrid (wtyk 4pinXLR), Lavricables Ultimate (wtyki 2x3pinXLR) i Tonalium (wtyki 2x3pinXLR). I jako posiadacz Tonalium zgadzam się opisem ich brzmienia w recenzji opisanym i uważam je za referencyjne. Lavricables – te są dopiero sopranowe i przestrzenne, ale nie są neutralne choć przyjemne. Trzeba było dopiero Tonalium posłuchać, by odnieść się do tych Lavricables, które na dodatek są łamliwe jak to solid core… FAW dużo lepsze niż tzw. kabel oryginalny, ale do Lavricables i Tonalium startu nie mają poprzez przytłumione – w porównaniu – wysokie tony. A to wszystko z HiFiMan HE-6, które bardzo lubię i elektroniką Audio-gd, a więc system inny – a jak widać wnioski co Tonalium podobne. Natomiast z opisu z recenzji to nie wiem czy ten Sulek by mi się spodobał, tym bardziej, że cena jest no cóż – prezesowska. Pewnie jak bym nie miał ograniczeń finansowych to najpierw bym nabył HiFiMan Susvara, i Sulka do nich potem też, a tak to mogę słuchać spokojnie tego co mam i cieszyć się muzyką.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Analogowość magnetofonów jest jeszcze inna i w przypadku poziomu naprawdę studyjnego najlepsza. Próbuje się ją przywracać, ale ceny studyjnych taśm są bardzo wysokie, a repertuar na nich bardzo ograniczony. Pociechę dają magnetofony kasetowe, których popularność w USA gwałtownie rośnie. Zachowały się na szczęście biblioteki analogowych nagrań do powielania na kasetach, ktoś przewidujący, a może tylko sentymentalny? – ich nie wyrzucił. Ma do mnie trafić wysokiej klasy kasetowy magnetofon, jeżeli tak się stanie, będzie okazja porównawczo przeanalizować to brzmienie i coś o tym szerzej napisać.

  2. Adam K. pisze:

    Panie Piotrze, mam pytanie i jednocześnie propozycję. Czy nie zechciałby Pan zrecenzować wzmacniacza słuchawkowego firmy Riviera Audio? Mają go chłopaki w Audio Connect i znając ich życzliwość, na pewno chętnie by wypożyczyli sprzęt do testu. Podobno to wzmacniacz z absolutnie najwyższej półki. Miał Pan okazję coś o tym sprzęcie słyszeć? Gdyby zdecydował się Pan na recenzję byłaby ona pierwsza w Polsce. Myślę, że warto!

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wypada odpowiedzieć, zatem powiem, że moje doświadczenia z „chłopakami” z Audio Connect nie są za specjalne. Ale jeżeli przyślą wzmacniacz, to go zrecenzuję. Nie zamierzam jednak o to prosić.

  3. Adam K. pisze:

    Przyznam, że jestem zdziwiony. Recenzował Pan przecież Wells Audio Milo i Headtrip. Myślałem, że współpraca układała się dobrze.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Życie to kręta ścieżka, pełna niespodzianek. I lepiej nie pytać, dokąd prowadzi.

    2. Piotr Ryka pisze:

      Tak jeszcze może dla poluzowania atmosfery: wzmacniacz jest zapewne bardzo dobry i bardzo chętnie bym go przetestował, ale pewne zasady, nawet jeżeli nieumowne, obowiązują. Przynajmniej moim zdaniem.

  4. jafi pisze:

    Zgłaszam wzmacniacz słuchawkowy EAR HP4 EAR Yoshino Tima de Paravicini do testu.
    Dostarczyłem kabel słuchawkowy Sulek (bardzo dobrze napisana recenzja), doślę i ten wzmacniacz.
    Pod hajrem.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Klasyk. Jeden z największych.

  5. miroslaw frackowiak pisze:

    Panie Piotrze z calym szacunkiem ,ale 8000zl… zycze powodzenia producentowi sprzedazy tego kabla.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Taka cena nie jest skierowana do przeciętnego konsumenta. We wszystkich kategoriach produktów rynkowych znajdujemy przykłady tego rodzaju wycen. Odnośnie sfery audio – słyszałem o płytach CD kosztujących tyle za sztukę. – Luksus. Poświęciłem mu kiedyś obszerny esej.

      1. miroslaw frackowiak pisze:

        Tacy producenci to mistrzowie ! Taki dowcip radiowy kiedyś był „….. Halo czy to zakład ciągnięcia druta …” No ale tu ze srebra , to inna bajka ha ha

        1. Piotr Ryka pisze:

          Każdy orze jak może, panie dyrektorze…

        2. jafi pisze:

          Nie doczytałeś:
          Przewód nie jest ze srebra!

  6. Tichy62 pisze:

    Najlepsza ta wtyczka (jack). Wygląda jak ze starych zapasów ZURiT, z lat 70-tych.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Z rozmów już po recenzji dowiedziałem się, że testowanych było wiele wtyków, w tym ten najdroższy Furutecha, który odpadł, i to z dość nieprzychylnym komentarzem. Sam nie produkuję kabli, toteż nie mam rozeznania odnośnie wtyków, ale opinie są tu różne. Niektórzy na przykład utrzymują, że rodowanie to katastrofa, tymczasem najpiękniej grające słuchawki w historii, Sony MDR-R10 – miały wtyk rodowany. I bądź tu mądry. Jako przejściówkę z małego na duży jack mogę polecić tę AudioQuesta (o ile jest jeszcze dostępna). Nie jest idealna dla wszystkich słuchawek, ale przeważnie lepsza od złoconych. Odnośnie wtyku użytego w kablu recenzowanym, może coś powie sam Sulek. A może nie. W końcu dobór właściwych części to praca, a pracy darmo nie rozdają.

    2. jafi pisze:

      Zurit to moje dzieciństwo, ferie spędzane w miejscu pracy ojca. Pamiętacie jeszcze syna milicjanta z „Nie lubię poniedziałku”? Jak widać można mieć różne skojarzenia.

      Ale to miała być zaczepka, prawda?

      Wtyk jest funkcją celu i to zadanie spełnia znakomicie: całość gra tak jak opisał Piotr.
      Bynajmniej starannie dobrany spośród wielu ze względu na dźwięk.
      Sulek nie jest zainteresowany podejściem biżuteryjnym do swoich produktów. Jest wystarczająco wiele kabli audio na rynku, które bardziej wyglądają niż grają.

      On szuka i znajduje najlepszy dźwięk.

      Produkty są trwałe i można je wielokrotnie wpinać i wypinać bez obawy o uszkodzenie.

    3. PAM pisze:

      a podstawki pod ten kabel trzeba ???

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Nie nie trzeba. Wystarcza, że ty się podstawiasz pod różne nicki.

  7. Marcin pisze:

    Z opisu tego kabla wynika, że może doskonale pasować do K1000. Szkoda tylko że jest tak drogi… Ciekawe czy p. Sulek zgodziłby na jakieś ustępstwa w tym temacie?

    Przymierzam się już od dłuższego czasu do Tonalium, ale po tym co tu przeczytałem myślę, że akurat z K1000 może nie pasować tak jak bym chciał (a w K1000 brakuje mi dociążenia dźwięku i nieco bardziej zaznaczonego basu; mam wersję o nr 51xx, a więc „Bass Heavy”).

    Z góry dziękuję za komentarz do powyższego.

    Pozdrawiam

    1. jafi pisze:

      Może gospodarz tego miejsca, czyli Piotr zgodzi się na krótkie użyczenie dla próby.
      Kiedy stanie się jasne, że to TEN kabel zapraszam do rozmowy przez moją pocztę internetową.

      pozdrawiam

      1. Marcin pisze:

        Bardzo proszę o kontakt email do p. Sutka.

        Pozdrawiam

        1. Marcin pisze:

          Sulka. Przepraszam ale telefon sam wyedytował mi wyraz.

          1. Piotr Ryka pisze:

            Proszę się kontaktować z gdańskim salonem „HIFI Ja i Ty”: https://hifijaity.pl/

  8. Colorfort pisze:

    Trochę ubolewam, że do porównań pan Piotr nie użył swojego sztandarowego/referencyjnego kabla (Enteq Atlantis). – Cena jest porównywalna z Sulkiem. Uroda również – pod pewnymi względami, choć Entreq ma swoją szwedzką wyrafinowaną „ekourodę”. Od wiosny jestem szczęśliwym posiadaczem Entreq Atlantis i Entreq Olympus (szczytowy model kabla słuchawkowego Entreq). Nie słuchałem Sulka słuchawkowego ale słuchałem innych. – Wszystkich tu recenzowanych Sulków. Wiem co wnoszą do toru. Obawiam się, że brak takiego zestawienia w tym teście/recenzji nie jest przypadkowy {tzn. my, stali bywalcy tego salonu, trochę przecież znamy preferencje i dociekliwość pana Piotra).
    „Analogowość” i poukładana przestrzeń w słuchawkowym Sulku to cenne przymioty, ale… Entreq ma to samo i znacznie, znacznie więcej.
    Pozdrawiam wszystkich;-)

    1. Piotr Ryka pisze:

      Brak w teście kabla Entreq Atlantis (który faktycznie posiadam) jest rzeczywiście nieprzypadkowy. Posiadam bowiem trzymetrowy taki na stałe przytwierdzony do słuchawek AKG K1000 i zakończony przyłączami głośnikowymi. Z tej przyczyny podpięcie go do którychś ze słuchawek użytych w teście było równie niewykonalne, co użycie Sulka z tymi AKG. Bardzo chętnie natomiast dokonam porównania Atlantisa bądź Olympusa z Sulkiem (lub obydwu), o ile tylko dostanę któryś z wtykami mini-XLR przy słuchawkach. Jestem gotów przystąpić do takiego porównania na drugi dzień po otrzymaniu i w krótkim czasie przedłożyć obszerną relację. Ale nie wcześniej. Zamieszczoną w poście uwagę o umyślności z mojej strony uniku uważam za niegrzeczną, toteż pozdrowień nie przyjmuję.

    2. jafi pisze:

      Sugeruje pan, że Entreq jest lepszym kablem od Sulka, chociaż nie słuchał pan słuchawkowego Sulka.
      Nie wiem co powiedzieć: piaskownica?

      Ale to nie wszystko: swoją opinię opiera pan na doświadczeniu z innymi tutaj opisywanymi „wszystkimi” kablami Sulek.
      O ile mogę sobie wyobrazić, że gdzieś u kogoś słuchał pan kabli Sulek z podstawowej serii EDIA (całkiem pokaźna liczba użytkowników), o tyle seria 6×9, a tym bardziej 9×9 są elitarne i użytkują je ludzie, których znam. Pan do nich nie należy.

      Myślę, że pańska opinia jest bezwartościowa, tak jak pańska wiarygodność.

  9. Colorfort pisze:

    Panie Piotrze.
    Mam dla pańskiej pracy wiele szacunku. W moim poprzednim wpisie nie było cienia zlośliwości. Jednak, jeśli poczuł się Pan urażony, przepraszam. – Wielokrotnie Pan pisał, więc wiem jak podłącza Pan Atlantis do pańskiego wzmacniacza. Pomimo tego cena obu kabli prosi się o ich porównanie.
    Żałuję ale interface obu moich kabli jest inny niż mini XLR. To Lemo. Miałem okazję posłuchać Atlantisa wielokrotnie przed kupnem, dlatego nie było dla mnie niespodzianki w zestawie słuchawki/kabel. Interface został wykonany fabrycznie pod zamówienie. Olympusa kupiłem trochę przypadkowo bezpośrednio u producenta. – Kupiłem w czasie początkowej produkcji tego kabla i nie mogłem z nikim wymienić doświadczeń. Teraz nie jest już tak źle. – Są inni użytkownicy, równie zadowoleni jak ja.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Prosiłem polskiego dystrybutora o udostępnienie Entreq Olympusa, na razie bez efektu. Czy pańskie Lemo odnosi się do Sennheiser HD 800, czy Focal Utopii? Jeżeli to pierwsze, mogę w razie udostępnienia porównać do Tonalium. Jeżeli drugie, wówczas Sulek musiałby wykonać taki kabel. Sam mogę służyć jedynie gotowością opisu. Mógłbym na przykład opisać Olympusa w odniesieniu do oryginalnego kabla Focali, albo porównać z Atlantisem. Nic ponad to, bo ładnie bym wyglądał, gdybym kable do testowania musiał sam kupować.

  10. Colorfort pisze:

    Teraz slucham Entreq’ów z Focal Utopia. To dla mnie docelowy zestaw. Oczywiście zawsze możebyć lepiej, ale na razie się nie zanosi. Ze srebrnym Axios było 2 x drożej i 2 x kiepskawo.
    Chyba opowiadałem Panu prze z telefon, ze w regionalnym przedstawicielstwie na kraje Europy środkowo-wschodniej (Węgry) natrafiłem na radykalnie bardziej życzliwe podejście niż u polskiego przedstawiciela. Może to dobry kierunek.
    Pozdrawiam serdecznie.

  11. miroslaw frackowiak pisze:

    Wszyscy wiedza na swiecie ze na kablach zarabia sie krocie,najlepsza przebitka i najmniejszy naklad,robi sie z ich produkcji wielkie Voodoo i wspaniale recenzje na zamowienie,aby tylko drogo takie cuda sprzedac,z mojego doswiadczenia 45-letniego w audio, wyszlo ze mozna znalesc tansze kable, ktore graja o wiele lepiej od tych drogich,tylko trzeba odpowiednio poszukac i dopasowac do swojego toru odsluchowego i w tym tkwi caly szkopul a nie sugerowac sie cena,niby czym wyzsza to lepiej…

    1. Piotr Ryka pisze:

      To w takim razie poproszę o dokładne wyliczenie, jaki krocie zarabia się na kablach, a jakie na innych elementach toru audio. Oraz o listę kabli lepszych od drogich, których wystarczy tylko odpowiednio poszukać.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Tak jeszcze przy okazji: może ktoś by wyliczył, ile kosztowały Amatiego, Stradivariego czy Guarneriego materiały na skrzypce. Albo ile Steinwaya surowce na fortepian. Ilukrotne to daje przebicia.

        Ktoś wie, ile kosztuje Coca-Colę wyprodukowanie litra ich brunatnego płynu? Milkę tabliczka kakaowego tłuszczu? Levisa para spodni? Apple’a smartfon?

        1. Pro pisze:

          Panie Piotrze w pełni się zgadzam. Dodam tylko, koszt pracy nad opracowaniem i testy produktu.
          Ludzie myślą że to się bierze od tak. Jeden drugiemu patrzy na ręce i kieszeń. Nie stać Cię ? Nie marudź tylko sam wyprodukuj i sprzedaj.

  12. polak pisze:

    super bonba. Biere go. Ale gdzie są ceny???

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Cena (osiem tysięcy złotych) jest na pierwszej stronie recenzji. Bier se.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy