Recenzja: S.M.S.L SP400

Pora porzucić nadzieję! Porzucajcie ją ci, którzy tu przychodzicie! Słabych wzmacniaczy słuchawkowych już nie ma! Przepadły w pomroce dziejów.

Tak, wiem – robię sobie jaja.  Ale czasami warto się powygłupiać, nawet gdy kosztem Dantejskiego Piekła, monumentu literatury[1]. Wbić młotkiem teatrzyku słowa coś może nie bardzo ważnego, ale godnego zauważenia. Już przy okazji poprzedniej recenzji wzmacniacza słuchawkowego zauważyłem, że tak się właśnie dzieje, że wiele kolejno recenzowanych jeden po drugim dobrze grały. Ten to kolejny kwiatek do wianka, a tu akurat wiosna. Dla mnie niespecjalnie radosna: kot bardzo się pochorował i chyba się nie wykaraska, poza tym dużo innych przykrości, ale na szczęście was nie tyczą. Z tą wiosną zresztą różnie bywa, bo niby świetna pora, a maj najpiękniejszym miesiącem roku, ale powiadają też, że pechowy, czyli, jak zawsze, coś psuje. Lecz nie zepsuje nam humoru żaden majowy pech, gdy bardzo dobry wzmacniacz słuchawkowy dają za trzy tysiące. Nie, żeby on był taki, że lepszego już nie ma, albo całkiem bez sygnatury własnej, żeby pasował każdemu – ale dobry ten chiński wyrób, to z całą pewnością jest.

Firma S.M.S.L, w odróżnieniu od też chińskiego i pokrewnego produktowo Soundaware, nie zawitała dotąd na AVS, ponieważ współpracę z polskim dystrybutorem (mp3store) rozpoczęła niedawno. Jakość obaj ci producenci mają chyba zbliżoną, czyli naprawdę świetną, prócz tego niskie ceny – apetycznie wręcz niskie; w stosunku do jakości aż zuchwałe.

Chińczycy w swej technicznej masie rzucili się do gardła technologii Zachodu, wiedzeni żądzą odwetu za poniesione kiedyś straty. Angielska flota, rozporządzająca działami jakich nie mieli, zmusiła ich paroma salwami w czasach kolonialnych do podjęcia współpracy handlowej, na którą wcale nie mieli ochoty. Żyjący od wieków w autarkii ci wynalazcy prochu, od zawsze uważali Cywilizację Zachodu za dużo niższą od swojej i wcale im nie zależało na jakichś bliższych kontaktach. A już na pewno nie na takich, z których większość zysków nie dla nich. Lecz cóż, kiedy te armaty… Tak to już jest, kiedy się z własnych możliwości nie korzysta, czego obecna cywilizacja zachodnia bardzo dobrym przykładem. Jeżeli się zaraz nie pozbiera, wkrótce polegnie z chińskiej ręki na rzecz sprawiedliwości dziejowej. A na to pozbieranie mało czasu i widok raczej słaby, w obliczu ideologicznych wizji, wg których krowie odchody powodują katastrofalne ocieplenie klimatu, a spożywanie mleka barbarzyństwem. (Kto by to parę dekad temu przewidział, że średnio ogarnięty Europejczyk w tak historycznie krótkim czasie przeistoczy się w Spurka?)

Porzućmy sprawy ogólniejsze i skupmy się na własnych. Przyjechał po ocenę tytułowy słuchawkowy wzmacniacz, przyjechał wraz z przetwornikiem. Ale o przetworniku będzie osobno i wtedy do wzmacniacza wrócimy, na razie tylko o nim.

Zacznijmy tradycyjnie od producenta. VMV Technology S.M.S.L to wyizolowany w 2013-tym roku z mieszczącej się w Shenzhen i założonej w 2009 Foshan ShuangMuSanLin Technology Co., Ltd. oddział odpowiedzialny za produkcję i dystrybucję przetworników oraz słuchawkowych wzmacniaczy. Mający 33 przedstawicielstwa w samych Chinach i wiele rozsianych po świecie – od Japonii, przez Polskę i Niemicy, po Portugalię i powrotnie Singapur. Oddział zatrudnia dziesięciu inżynierów (a takie iFi jednego) i ma stertę certyfikatów. Z których nas będzie interesowała przede wszystkim certyfikacja, zgodnie z którą wzmacniacz i przetwornik w wersji flagowej (czyli nasz SP400 w szczególności), są gotowe do odtwarzania plików MQA, o których już kiedyś pisałem, że ich lepszość słyszalna.  To najlepszy materiał plikowy oferowany przez serwis TIDAL, będzie okazja się przysłuchać.

[1] Lasciate ogni speranza, voi ch’entrate

Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie

Dante, Boska Komedia I 3, 9

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

9 komentarzy w “Recenzja: S.M.S.L SP400

  1. Sławek pisze:

    Dobrze, że jeszcze są takie wzmacniacze dobre, a niedrogie. Ja kiedyś używałem takiego:
    https://www.ceneo.pl/35838356 i – no właśnie już dawno ich nie ma. Był za dobry, kosztował 1998 zł. Musiał podzielić losy słuchawek AQ NighHawk. Ale teraz popędzam swoje specyficzne słuchawki końcówką mocy.

    Tak na marginesie – mam nadzieję, że kocurek się wyliże. Koty to bardzo żywotne stworzenia. Sam mam trzy, wskutek tego kolumny kotoodporne a gramofon z pokrywą.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Obecnie najlepszy stosunek jakości do ceny prezentuje ze słuchanych przeze mnie iFi ZEN CAN. Rewelacja za grosze, tak go chyba należy określić. Prócz niego cała plejada świetnych w przedziale do trzech tysięcy. Jest w czym wybierać. Ale słuchawek NH szkoda. Monoprice i Takstar starają się je zastąpić, ale nie są aż tak wyjątkowe i tak wygodne.

      Dziękuję za pamięć o kotku – dzielnie walczy.

  2. Miltoniusz pisze:

    Trzymam kciuki za dzielnego kota.

  3. Fon pisze:

    Nie wiecie przypadkiem czemu zniknęły z rynku Audeze lcd2,3 i reszta, czy to przez covid?

    1. Piotr Ryka pisze:

      W mp3store widzę, że są. Gdzie nie ma?

      1. Fon pisze:

        No właśnie u nich, w top hifi

        1. Piotr Ryka pisze:

          A to nie wszystko jedno, gdzie się kupuje? Może top hifi traci Audeze, tak bywa. Ale nic o tym nie słyszałem, więc pewnie to tylko jakieś opóźnienie w dostawach. Dostawy Grado do Audio Systemu także są bardzo opóźnione.

          1. Fon pisze:

            No właśnie chodzi o opóźnione dostawy, widać produkcja w Audeze też z powodu covida spowolniła

  4. adivxv pisze:

    Chyba już znalazłem kompana do Aune S16 i Sonorus 6. Co dwa dobre Chińczyki, to nie jeden. Będzie się muzycznie działo…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy