Gramofon, znowu gramofon. Że też musiała wrócić na gramofony moda. Przecież płyty CD już prawie z nimi się rozprawiły, a teraz, w drugiej rundzie, pliki z nimi, czyli już trzecia generacja. Tymczasem powróciła pierwsza, oś czasu zaginając w koło. W kółko zrobieni na przywrócone do łask obroty płyt winylowych sami nie bardzo wierzymy, że takie coś stać się mogło, ale kiedy się zastanowić, to znowuż nic takiego, przecież mody wracają. Można więc się nie dziwić, ale gdy odrobinę wnikać, nauka jednak płynie, że cyfryzacja dźwięku nie tak do końca się powiodła, skoro analogowy wrócił. Ale czy wrócił faktycznie? Prawdę rzekłszy, nie całkiem.
Mam w zwyczaju powierzać wyważanie ramienia i ustawianie wkładki specjaliście; nie żebym odnośnej wiedzy nie mógł posiąść i de facto posiadam, ale jak ktoś dzień w dzień ustawia, modyfikuje i naprawia gramofony, a jeszcze robi to od dekad i robić lubi, w dodatku ma nieposiadane przez innych specjalne płyty testowe pochodzące z zamierzchłych czasów, w których analog był jedynym królem – nie łudźmy się, takiego doświadczenia przygodna wiedza nie zastąpi.
W trakcie gdy specjalista ustawiał, ucięliśmy sobie pogawędkę i padło określenie „wyrzynarka lampowa”… Która to wyrzynarka wyrzynała matryce wzorców winylowych, takich analogowych od A do Z, bez jednej nutki cyfryzacji. Ta nazwa mną wstrząsnęła, bo jakoś nie podejrzewałem wyrzynarek o bycie lampowymi, za mała wyobraźnia. W sumie znów brak zastanowienia, bo przecież kiedyś radia lampowe, telewizory lampowe i nawet komputery lampowe – wszystko lampowe oprócz pralek, lodówek itp., ale już nie głowic jądrowych ani statków kosmicznych.
Ramię zostało ustawione, wkładka dostała mistrzowsko wycyzelowany nacisk igły i kąt pracy, można było na finał sięgać po te płyty testowe, by sprawdzić możliwości gramofonu. Te okazały się niemałe, lepsze niż niejednego drogiego, bo nawet czwarty stopień trudności udało się przejść bez zakłóceń, a to już spore osiągnięcie. Przyszła na koniec pora na zwykłe płyty winylowe z dawniejszych i dzisiejszych, to znaczy zarówno takie z czasów wyrzynarek lampowych, jak i te z produkcji bieżącej, dla których muzyczny materiał najczęściej uwieczniono na taśmie cyfrowej, ponieważ tak jest dużo taniej. Analogowość zatem wtórna i tak naprawdę śmiechu warta, aż bije z niej oszustwo. Toteż płyt winylowych z nowymi nagraniami nie mam – naciąłem się na ostatnią Leonarda Cohena i wystarczyło nauki.
Kto chce mieć autentyczny analog, musi korzystać z dawnych nagrań, bądź wyszukiwać te, o których wie na pewno, że uwiecznione zostały na analogowej taśmie; inaczej to sama celebra kładzenia winylowej płyty, a treść muzyczną równie dobrze sprzeda odtwarzacz plików albo strumień internetowy.
Niemiecką firmę REKKORD AUDIO muszę czytelnikom przybliżyć, ponieważ na tych łamach jej wyrób wcześniej nie zaistniał. Pochodzi z Badenii-Wirtembergii, czyli najbardziej południowo-zachodniego skrawka Niemiec, konkretnie z kilkunastotysięcznego St. Georgen im Schwarzwald, a w takim razie ze Szwarcwaldu. Czarny Las to brzmi groźnie, a że od niemieckich lasów lepiej się trzymać z daleka, o tym w dziewiątym roku naszej ery przekonał się konsul Varus, tracąc w nich własne życie i trzy towarzyszące legiony. To było jednak w Teutoburskim Lesie (Teutoburger Wald), sześćset kilometrów na północ, a my teraz z wizytą u św. Jerzego w górzystym Lesie Czarnym.
REKKORD Audio szczyci się tym, że ma bez mała stuletnią tradycję i cały montaż na miejscu, a podzespoły też niemieckie. Tak naprawdę ta stuletnia tradycja odnosi się do firmy Dual, lecz skutkiem zawirowań prawnych, o których napisano, że nie przyniosły chluby wirującym, z nazwy Dual zrezygnowano, zastąpiło ją REKKORD Audio. Zwał jak zwał, chociaż podobno szkoda, że przy okazji wypadł z produkcji Dual CS 465, najdłużej obok legendarnego Linna LP 12 produkowany gramofon. Obecnie recenzowany to tak naprawdę kontynuacja jego rozwojowego następcy, Duala CS 800, o którym z kolei pisano, że stanowił duży krok naprzód, co jest obiecujące. Rozwojowy CS 800 oferowano w latach 2020-22, a potem Dual się zwinął, schedę przejęło REKKORD Audio. Tak więc recenzowany M500 to tak naprawdę pod zmienioną nazwą Dual CS 800, nie ma praktycznie różnicy.
Może słówko o tym Dualu, skoro wszedł nam w paradę tym swoim byciem antenatem.
W 1907 roku bracia Christian i Joseph Steidinger rozpoczęli w St. Georgen im Schwarzwald produkcję mechanizmów zegarowych i napędów gramofonowych. Dwadzieścia lat później, w 1927, Christian wynalazł Dual-Motor, składający się ze sprężynowego mechanizmu zegarowego i silnika elektrycznego; pod wrażeniem sukcesu, jaki ten wynalazek przyniósł, firma przyjęła w 1935 nazwę Dual. Po II wojnie światowej Dual z dostawcy części do samolotów powrotnie przedzierzgnął się w największego europejskiego producenta gramofonów, z czasem wszedł także w elektronikę audio-video, ale w latach 70-tych przegrał konkurencję z Japończykami i w 1982 zbankrutował, stając się (podobnie jak Telefunken, SABA i Nordmende) własnością Thomson SA. Następnie przeszedł pod kuratelę Schneider Electronics, by wraz z tą firmą zbankrutować w 2002 i zostać ostatecznie własnością chińskiego giganta TCL. A teraz schedę po nim w odnodze gramofonów przejęło REKKORD Audio, ale bez praw do marki Dual.
Tak w niebezpośrednim związku z gramofonem Rekkorda, ale wszak mogą współpracować. W każdym razie przyjechały nowe Susvary, te z magnetycznie mocowanymi dekielkami, które ściąga się do odsłuchu.
Witam.Kiedy będzie recenzja nowej Susvary?
Pisze się. Niedługo.