Recenzja: Phasemation MA-1000

Odsłuch

W sumie to mało powiedziane - wygląda to wręcz cudownie!

W sumie to mało powiedziane – wygląda to wręcz cudownie!

   Powyższe pytanie jest tak naprawdę retoryczne i każdy zaznajomiony z recenzją przedwzmacniacza CA-1000 zna na nie odpowiedź. Tak, to rzeczywiście jest dźwięk mistrzowski, a całość toru sporządzonego przez mistrza Nobujuki Suzuki budzi z jednej strony respekt, z drugiej ochotę słuchania. Ale jak napisałem na wstępie, budzi także pragnienie użycia słuchawek a nie tylko głośników – i na nich się teraz skupimy. Wyznacznikiem kolejności niech będzie moc im potrzebna, a tej najmniej potrzebują flagowe jeszcze do końca tego roku (bo już zapowiedziano następcę) Audeze LCD-3.

Audeze LCD-3

Postrzegam te Audeze jako typowy produkt rozwydrzonego audiofilizmu. Kapryśne, wymagające, potrafiące się różnić od egzemplarza do egzemplarza, zatruwające życie szukającemu dla nich wzmacniacza – i ogólnie dosyć nieznośne. Ale jak znosi się cierpliwie kaprysy primadonn, przechodząc nad nimi do porządku w zamian za chwile uniesienia, tak i one potrafią te swoje kaprysy wynagrodzić. Nie, nie napiszę w tym miejscu, że dzięki monoblokom Phasemation wkroczyłem wraz z nimi do audiofilskiego raju i o wszystkich kłopotach zapomniałem. Te monobloki się dla nich nie nadają, ponieważ generują wyraźny brum. Niezbyt głośny, jednak dla osoby wrażliwej nieakceptowalny. Znikający co prawda pod głośniejszą muzyką, ale w cichych partiach i przy całkowitej ciszy bardzo dokuczliwy. Wszakże nie bacząc na to warto coś powiedzieć o dźwięku, szczególnie że na bieżąco porównywałem to granie do swojego Twin-Heada, który pracował raz jako samodzielny słuchawkowy wzmacniacz, a raz jako przedwzmacniacz dla testowanych monobloków. A że było to granie na najwyższych pułapach, to i wnioski nie mogły płynąć zeń jednoznacznie wartościujące, gdyż sytuacja zmieniała się od utworu do utworu.

W tym miejscu dygresja odnośnie muzycznego materiału. Na bardzo głośno, ale polskim zwyczajem z dobrą dynamiką i realizmem nagranej płycie Piwnica pod Baranami, znajduje się parę niezwykle cennych poznawczo utworów. Pisałem kiedyś o odczytywanej przez Piotra Skrzyneckiego Wyprzedaży teatru, którą warto mieć dla samej możności testowania zwykłej mowy a nie muzyki, a teraz wspomnę o leciwym przeboju Mieczysława Święcickiego Jęczmienny łan. W odniesieniu do niego jedna jest tylko uwaga z audiofilskiego obszaru, otóż czasami, bardzo niestety rzadko, brzmi on naprawdę pięknie. Przeważnie, z większością torów, okazuje się mało płynny i nie dość bogaty akustycznie, a najczęściej bywa wręcz płaski i kostropaty, aż po chęć odrzucenia. Ale czasami… Nikogo nie namawiam do lubienia takiej muzyki, wszakże kanonem audiofilskiego wykształcenia winna być umiejętność dostrzegania piękna. I to piękno w tym utworze niewątpliwie się czai. Odtworzony przez odpowiednią aparaturę staje się melodyjny, nastrojowy, bardzo głęboko brzmiący i szczególnie rozwibrowany.

Wykorzystane seryjnie lampy nie należą do najdroższych, lecz jak się później okaże, zupełnie to nie przeszkadza.

Wykorzystane seryjnie lampy nie należą do najdroższych, lecz jak się później okaże, zupełnie to nie przeszkadza.

Najlepiej odtworzyły go kiedyś głośniki tubowe Avantgarda ze swoim dedykowanym wzmacniaczem, a teraz flagowe Audeze z Twin-Head wyraźnie nawiązały do tamtej prezentacji. Zarazem pokazała ona na czym głównie polega różnica między napędzaniem flagowych jeszcze przez chwilę Audeze za pośrednictwem samego wzmacniacza, a sytuacją wspierania go końcówkami od Phasemation. To była różnica duża i naprawdę wiele mówiąca, a zarazem charakterystyczna dla stylów OTL (Twin-Head) i non-OTL (Phasemation) – a więc kiedy na wyjściu pracuje sama lampa, a kiedy transformator. Twin-Head w pojedynkę transformatorowe brzmienie także wprawdzie umie zorganizować, jako że posiada przełącznik trybów OTL/non-OTL i odnośne transformatory wyjściowe, jednak w przypadku użycia monobloków, za sprawą większej ich mocy, różnice pojawiały się zdecydowanie większe.

Wyjście transformatorowe z reguły jest dosadniejsze, bardziej kontrastowe, jak również pozbawione elementu wygładzania, zaokrąglania i długiego podtrzymywania dźwięków, a co za tym idzie mniej płynne a bardziej porywcze i otwarte. Dźwięk przez nie generowany bardziej jest gazem niż cieczą, co buduje dalece inną atmosferę – mocniej się narzucającą (zwłaszcza w pierwszej chwili) i odbieraną jako bardziej realistyczna czy bezpośrednia. Jest to następstwem w dużej mierze właśnie innego stanu skupienia, jako że „gazowe” dźwięki bardziej są wszędobylskie, bardziej w odbiorze normalne i bardziej otaczające, a te „ciekłe” wydają się do pewnego stopnia bytować osobno, niczym dzieła sztuki do podziwiania a nie rzeczywistość sama. (Przynajmniej sam tak to odczuwam.) W sytuacji gdy monobloki MA-1000 były dla tych Audeze za mocne, dodatkowo się to podkreślało, a przy tym w sposób pouczający. Bo dla wspomnianego utworu o tarzaniu z kochanką w jęczmieniu nie była to atmosfera właściwa, bowiem pozbawiająca go wzmiankowanej szczególnej melodyjności oraz cieszenia się specyficzną, przekraczającą ramy realizmu wibracją akustyczną. Ale za to dla rockowych kawałków czy innych chcących natarczywej bezpośredniości muzycznych wykonań, bardzo adekwatna. Tak więc OTL Twin-Heada wraz z Audeze przywoływały wspomnienia piękna Avantgardów, z ich nadzwyczajną melodyjnością i akustyką, natomiast Audeze i MA-1000 grały ostrego rocka aż miło i tam to skupione na wysublimowanym pięknie OTL-owe granie zupełnie się nie sprawdzało. Robiło się z nim nudno i nieprawdziwie, choć w utworze o kochance takim częstowało czarem.

Jak chodzi o funkcjonalność, to postawiono tu na absolutny minimalizm.

Jak chodzi o funkcjonalność, to postawiono tu na absolutny minimalizm.

Dość mocno się przy okazji zdumiałem, ponieważ monobloki MA-1000 z własnym przedwzmacniaczem CA-1000 grały niesamowicie wręcz melodyjnie, co w tego przedwzmacniacza recenzji wiele razy zostało podkreślone. Zastępowanie go przez Twin-Head powodowało natomiast wyraźny przyrost agresji i dźwiękowej natarczywości, świadczący zarówno o własnym charakterze tych monobloków, jak i o szczególnym ich dopasowaniu do własnego przedwzmacniacza, a więc szczególnej współpracy obu urządzeń od Phasemation, które tylko wspólnie ukazują pełny zamysł brzmieniowy swojego twórcy. Nie żeby Twin-Head się nie nadawał, ale aby być wiernym idei założycielskiej, elementów wzmacniających od Phasemation rozdzielać nie należy, ponieważ dopiero ich wspólna praca daje coś naprawdę wyjątkowego.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

19 komentarzy w “Recenzja: Phasemation MA-1000

  1. jass pisze:

    Dziwnie wysoka ta cena. W dalekim świecie po przeliczeniu na aktualny kurs jena wychodzi za parę 1 071 000 JPY = 34 567,6 PLN (kurs 100 JPY – 3,2276).

    http://joshinweb.jp/sound/9686/4560265810371.html

    1. AAAFNRAA pisze:

      W Japonii obowiązuje coś takiego jak podatek od sprzedaży, bodajże 8%, dolicz do tego VAT 23% obowiązujący w Polsce, cło, koszty transportu, marżę dystrybutora…

  2. gość44 pisze:

    34 000 + 8% = 36 720 + 23% = 45 165 zł.

    Jeszcze cło i transport

  3. Piotr Ryka pisze:

    Obiecuję dokładnie zweryfikować cenę. Usiłowałem zrobić to dzisiaj, ale szaleństwo AVS już się rozpętało i nie udało mi się dodzwonić. Jeżeli cena jest niższa, to tylko ich strata.

  4. "AAAFNRAA pisze:

    To pewnie marża dystrybutora coś ok. 30 tys. 🙂 Ale zakładając, że sprzeda 1-2 sztuki rocznie…

  5. wlodek pisze:

    Przeczytałem ta recenzje.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Mam współczuć, czy gratulować? 🙂

    2. kabak1991 pisze:

      Ja nie dałem rady 🙁 Także gratuluję 🙂

  6. Piotr Ryka pisze:

    Na marginesie. Na AVS nowego Orfeusza (którego nie wolno tak nazywać, bo Sennheiser stanowczo zabrania) niestety nie będzie. Będzie za to stary – i to rzadka okazja jego posłuchania. Miejmy nadzieję, że napęd i okablowanie dostanie godne.

    Prawdopodobna cena tego nowego – ponad 40 tysięcy euro. Trochę mi duszno. Idę się wody napić.

    1. Marecki pisze:

      No to padł.. rekord absolutny! Też mnie przysuszyło.

    2. AAAFNRAA pisze:

      Okazuje się, że jednak 50 tys. EUR…

      1. kabak1991 pisze:

        Nie kupię. Za tani. Jakby kosztował 100 000 Euro to co innego.

  7. Marecki pisze:

    Next? Co w trawie piszczy?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Cayin HA-1A.

  8. Marecki pisze:

    Mam w sumie jeszcze trzy pytanka:

    Itube dojedzie, czy już raczej ciężko?

    Jak teraz się spisują audioquesty i czy jest szansa na kable od Forzy do nich?
    Wiem że ma być po AS aktualizacja, więc pytam z czystej ciekawości : )

    1. Piotr Ryka pisze:

      iTube będzie na pewno. Kabel Forzy też. To się wydusi, nie ma sprawy.

      1. Marecki pisze:

        Elegancko 🙂

  9. Marecki pisze:

    Myślę, że itube i Noir przywrócą w dużym stopniu im analog.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy