Recenzja: Next Level Tech (NxLT) Flame

   Next Level Tech (NxLT) to nowy polski producent kabli. Firma jest młoda, zaistniała na początku zeszłego roku. W aktualnej ofercie ma kilka modeli interkonektów, z których tytułowy Flame, występujący w odmianach XLR i RCA, jest szczytowy. Dostępny w długościach od pół do trzech metrów, a za standardowy metr trzeba uiścić 7828 PLN  w przypadku symetrycznego i 7248 PLN za niesymetryczny. Zważywszy, że pozostałe modele także liczą za siebie po kilka tysięcy, start odbył się na wysokim pułapie, choć biorąc pod uwagę ceny najdroższych na rynku, raczej na wyższym średnim. (Dla porównania – za metrowego Transparenta MAGNUM OPUS BALANCED XLR przyjdzie zapłacić 170 500 PLN (!), prawie dwadzieścia dwa razy więcej).

Geneza firmy Next Level to działalność DIY. Pan Robert Słowiński zaczynał w jej ramach od pomocy samemu sobie, biorąc za wzorzec brzmieniowy dla interkonektu zrecenzowanego tu kiedyś Hijiri Million. Dobrze byłoby zatem sięgnąć po jego właściwości i przypomnieć sobie, że tamten przewód stanowi jedno z najlepszych połączeń walorów charakteryzujących stronę techniczną – jak szybkość, detaliczność, przejrzystość i precyzja obrazowania, z tymi łączonymi bardziej z artyzmem – jak melodyjność, żywość, ekstatyczność czy autentyzm kreowanych postaci. A w takim razie jako wzorzec przyświecał tworzonym od podstaw interkonektom Next Level Tech nie któryś z kabli mających na celu zwłaszcza relaks, ale także nie taki, u którego mikroskopowa analiza dźwięku wysuwa się przed wszystko inne. Wzorem był kabel łączący w jedno sprawy technologii obrazowania dźwięku z uzyskiwaniem efektu głębokiego przeżycia, toteż podobnych rezultatów powinniśmy się spodziewać zwłaszcza po prezentowanym teraz Next Level Tech „Flame”, jako interkonekcie szczytowym.  

 Zapytajmy przewrotnie:

– Ale czy jednocześnie ognia? Wszak „flame” znaczy „płomień”.

– A jeśli tak, to jakiej barwy: – żółtej? – czerwonej? – błękitnej? A może tutaj „płomień” to tylko metafora? Może płomienne będą uczucia ze słuchaniem związane, a nie ognisty sam przekaz? Albo może rozpłomieniony zostanie recenzent? Lecz jeśli tak, to ogniem jakim? Czy namiętności od zachwytu, czy tym piekącym krytycyzmu, nawiązującym do znaczenia „flame” jako „cholerny” albo „bluzgi”?

Sporo, jak widać, jest możliwości, ale zostawmy słowa z ich przeczącymi sobie niejednokrotnie znaczeniami, przejdźmy do jednoznacznych konkretów.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

6 komentarzy w “Recenzja: Next Level Tech (NxLT) Flame

  1. Pawcio pisze:

    W pełni zgadzam się z recenzją. Testowałem ten interkonekt i po dobraniu nowego zasilającego do źródła wrócę do Flame czy lepiej się wpasuje niż Hijiri Million w mój system. U mnie dopiero 3 dnia dźwięk się otworzył i pokazał niesamowity potencjał systemu. To już konkurent topowych TARA, Hijiri, Acrolink za niższą cenę.

  2. Sławek pisze:

    Tyle tylko, że w publikacjach pochwalnych nie uwzględnia się tego, jak wiele przez ręce recenzentów przechodzi kabli nieudanych, którym się recenzji nie pisze.

    No właśnie, jaki to jest procent szacunkowo? Co drugi kabel (lub inny produkt audio) czy co dziesiąty?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Co najmniej co drugi.

      1. Sławek pisze:

        Szokujące…
        No to trzeba uważać. Rozumiem, że te co nie mają recenzji (pozytywnych) są szczególnie podejrzane?

        1. Marcin pisze:

          Witam,

          Dołączam się do pytania. Panie Piotrze, czy mógłby Pan skrobnąć kilka myśli o nieudanych kablach, które przyszły po recenzje, ale jej nie dostały z uwagi na złą jakość? Czy mógłby Pan napisać, czy większość to kable polskie, jakie były ceny oraz czemu były aż tak złe, że recenzji nie dostały? Zdradzi Pan proszę co nie co ku przestrodze narodu :). Oczywiście nie proszę o ujawnianie nazw, chyba że to nie problem.

          Pozdrawiam

        2. Piotr+Ryka pisze:

          Oczywiście, że nie „trzeba uważać” akurat na kable niemające moich pozytywnych recenzji, bo jaką część ryku kabli mogę przetestować? – najwyżej kilka procent. A za recenzje innych recenzentów odpowiedzialności nie biorę. Prócz tego to, że mnie się jakiś kabel nie spodobał, bynajmniej nie oznacza, że nie spodoba się komuś innemu. Mało tego – są firmy, i niemało, których jedne kable mi się podobają, a inne nie podobają. Zdarza się, że jest to niepodobanie i podobanie drastyczne.

          Odnośnie pytania o to, czy kable polskiej produkcji częściej mi się podobają, czy nie podobają. Cóż, nie prowadziłem żadnych statystyk odnośnie kraju pochodzenia, ale nie wydaje mi się, by polskie wyróżniały się in plus czy in minus.

          Gdy zaś chodzi o to, jakie kable przede wszystkim odrzucam – to te, które dają dźwięk za ostry i te, które przesyłają za mało energii. Jedno i drugie jest dla mnie dyskwalifikujące.

          Na koniec przykład. Miałem swego czasu na testach kabel głośnikowy Nordosta za grubo ponad sto tysięcy. (Takich sto tysięcy sprzed ładnych paru lat.) On nie był zły – był straszny. Nie pojmuję, jak ktoś takiego kabla był w stanie używać, a przecież na pewno byli liczni tacy, bo firma jest prosperująca. Równocześnie na AVS spotykałem systemy okablowane Nordostami i grały całkiem w porządku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy