Słuchając podstawkowych Xavian Perla Esclusiva we wrocławskim salonie dystrybutora, cieszyłem się ich wysoką jakością za niską cenę i jednocześnie szukałem przyczyn, dla których tak małe kolumienki grają tak dobrze. Elektronika była średnia do drogiej, to znaczy ze średniej półki cenowej wzmacniacz zintegrowany włoskiej Normy brał sygnał raz od własnej firmy odtwarzacza CD, raz od topowego odtwarzacza plikowego Lumin X1. Nie jakiś bardzo drogi ten Lumin jak na audiofilskie kryteria, ale pięćdziesiąt tysięcy to już nie przelewki. Elektronika stała na stelażu Music TOOLS – bardzo ponoć skutecznym – i w kiepskim z audiofilskiego punktu widzenia pomieszczeniu (złe proporcje i betonowe ściany) posiłkowana była ustrojami akustycznymi Harmoniksa w postaci małych guziczków rozsianych po suficie i ścianach. Uzupełnieniem cienki dywan oraz okablowanie Harmonix i Hijiri. ale nie w odniesieniu do przewodów głośnikowych. Te przyciągały spojrzenia pomarańczową barwą izolacji, z lekka zygzakowatym przebiegiem sygnalizując sztywność. Poza tym były cienkie i niedbale rzucone na podłogę; to znaczy może nie niedbale, ale niewątpliwie rzucone. Na uwagę, że podłożenie podkładek mogłoby jeszcze pomóc, dźwięk czyniąc jeszcze lepszym, pan dystrybutor się obruszył, wyrażając opinię, że wystarczająco dużo już zrobił, bo całą noc te kolumny wygrzewał, i więcej z niego nie wyduszę, zwłaszcza że nie ma podkładek. Spotkanie dotyczyło głośników, więc o nich była mowa i o nie do recenzji poprosiłem; zaintrygowała mnie też integra, zaintrygowały guziki Harmonix, ale jeszcze bardziej pomarańczowe przewody. Już drugi raz byłem świadkiem, jak świetnie się spisują, bo wcześniej, na jesiennym AVS, popisywały się z nimi w małej jak dziupla salce znacznie droższe głośniki Gradienta. Elektronika podobna była, ale tak samo droższa, bo wzmacniacz Normy dzielony, Lumina wspierał serwer Fidaty. Lecz nie udawajmy głupich – my, cośmy audiofilizmu coś liznęli – żeby tam nie wiem jaka elektronika, bez dobrej jakości głośnikowego kabla nie mogłoby tak grać. Dawno temu, gdy jeszcze mi się bardziej chciało i bardziej byłem ciekaw, zrobiłem próbę porównawczą mocno średniego jakościowo kabla głośnikowego ze zwykłymi drutami „linka” i „solid core” o średnim przekroju. Wyższość audiofilskiego łącza nie zostawiała wątpliwości: dźwięk poprzez zwykłe druty szarzał i siadał z dynamiką. Był niczym woda w kałuży naprzeciw górskiego źródełka – no, może i przesadzam, ale nie jakoś bardzo. W każdym razie różnica była, i to raczej z tych grubszych, a nie, że mi się zdaje. Między średnim przewodem a dobrym jest kolejna wyraźna, pomiędzy dobrym a bardzo dobrym następna. Dlatego własny przewód głośnikowy mam gruby za gruby pieniądz, a teraz będzie o cieńszym i dużo tańszym, który też jest niczego sobie. Konkretnie on kosztuje 3600 PLN za 2 x 2,5 m, czyli bardzo niedrogo, około siedem razy taniej. Jednocześnie dwa razy będąc droższym od oczko niżej w ofercie Luny stratyfikowanego kabla głośnikowego Gris, który już został opisany i którego się nie mogłem nachwalić. (Tamten tej samej długości 1790 PLN.) Co sprawę czyni i ciekawą, i zarazem dla samego producenta niebezpieczną, bo nie jest prosto uzasadnić bycie dwa razy droższym od dobrego przewodu, zwłaszcza gdy ciągle gramy w tej samej lidze niskich cen. Z cenami jest bowiem identycznie, jak w matematyce z wielkimi liczbami. (Istnieje cały dział matematyki tym liczbom poświęcony, ale to nie są liczby możliwe do zapisania przy pomocy zer po jedynce, ani nawet dziewiątce – w widzialnym kosmosie zabrakłoby cząstek elementarnych, by te zera pomieścić na nich.) Tu i tu od pewnego momentu wielkość mierzona normalnym podejściem przestaje mieć znaczenie, zastępowana funkcjonalnym podobieństwem. Te mega liczby przestają być różne opisowo, nawet gdy dzieli je monstrualna wielkość, podobnie bardzo wysokie ceny przestają być odróżniane, nawet gdy między nimi krocie. Albowiem ci, którzy kupują za takie, już nie patrzą na ceny. Dlatego można domniemywać, że przykładowo kable głośnikowe – jeden za milion, drugi dwa – nie muszą być jakościowo różne, ponieważ kupujący tym się nie będzie kierował, tylko chwilowym nastrojem, opinią o sprzedawcy, kolorem izolacji. A kiedy kabel mu się nie spodoba, nabędzie sobie inny. Na drugim końcu tej zabawy sytuację mamy odwrotną: kupujący będzie całkowicie skupiony na minimalnych nawet różnicach; wymusza to ograniczony budżet. Musi wydatkować roztropnie – nie będzie miał drugiej szansy, jego nie stać na błędy. Tymczasem Luna Cables Gris jest dwa razy tańszy od Orange, a jednocześnie bardzo dobry. Co na to pomarańczowy?
Panie Piotrze, jakie są największe różnice w stosunku do serii Gris ? Który Panu się bardziej podobał ?
Jak dla mnie Orange gra o wiele bardziej otwartym dźwiękiem, spektakularniej z lepszym pod każdym względem basem. Za to Gris w tej cenie to fenomenalna barwa, kontrola, tylko nie tak spektakularny.
Tak, jak napisałem w recenzji – Orange rysuje wyraźniejsze i bardziej trójwymiarowe dźwięki. I tak, jak napisał Pan Marek – styl ma bardziej otwarty. Poza tym brzmienia bardziej chropawe i esencjalne. Wyższa półka, bardziej zaangażowany sposób słuchania. Co nie zmienia oceny Gris, jako rewelacyjnego w konkurencji cena/jakość.
A jaka konkurencja dla Orange w tej cenie?
Są firmy robiące dobre kable niedrogo – Vovox, Harmonix, Oyaide, Tellurium Q, Synergistic Research, Acoustic Revive. Ale o tańszy równie dobry łatwo nie będzie.