Recenzja: Final ZE8000  

Dźwięk

Same słuchawki zaprojektowane jeszcze staranniej.

    Opis techniczny obfitował w odniesienia i innowacje, natomiast opis samego brzmienia jest stosunkowo prosty. O ile oczywiście kierujemy go do tych, którzy są obeznani z dźwiękiem high-endowego poziomu, ponieważ mają albo mieli takie słuchawki, lub chociaż z takimi się stykali.

    Jeżeli weźmiemy do porównania szczytowy przykład samego Final słuchawek wokółusznych i przewodowych – wychwalany przeze mnie i nagrodzony model D8000 z firmowym kablem standardowym, czyli miedzianą plecionką, wówczas okaże się, że dokanałowe i bezprzewodowe ZE8000 (zbieżność liczb nie jest przypadkowa) oferują zbliżone brzmienie gdy chodzi o poziom ogólny, dla którego główna różnica polega na obustronnym zwężeniu pasma (zwłaszcza dołu) i przede wszystkim innym polu dźwiękowym.

   Przez kilka ładnych godzin słuchałem na zmianę „ośmiotysiączek” Final z odtwarzaczem przenośnym Astell & Kern A&futura SE180 (przetwornik ESS Sabre ES9038PRO), w którego oznaczeniu numerycznym też zjawia się ósemka, będąca dla dalekowschodnich Azjatów symbolicznym wymiarem szczęścia. Nie dziwne więc, że szczytowe Final noszą te ósemkowe oznakowania; takie im się należą, tak to widzi producent. Ale wejdźmy w sprawy brzmieniowe i zacznijmy od największej różnicy – od tych różnych brzmieniowych pól.

    Banałem będzie stwierdzenie, że pole akustyczne półotwartych, potężnych, nad uchem zawieszonych przetworników planarnych D8000 posiada większą objętość i jest bardziej zewnętrzne. Wielokrotnie zwracałem uwagę, że wytwarza wrażenie zupełnej otwartości, któremu przy odtwarzaczu przenośnym z wysokiej, ale nie najwyższej półki, towarzyszyło dominujące wrażenie brzmieniowego spokoju, melodyjnej ogłady i nie atakowania dźwiękiem. Nawet niezwykle intensywne pod względem ilości bitów, rozmachu i brzmieniowej agresji nagrania, jak przykładowo Fanfare for the Common Man Aarona Coplanda, jawiły się jako w pełni swobodne (tzn. pozbawione natłoku) i ukazane w perspektywie, z wyraźnym dystansem scenicznym. Potęga brzmienia pozwalała tu spoglądać na się z pewnego oddalenia i prezentowała moc własną jakby bardziej dla utwierdzenia samej siebie niż całkowitego przytłoczenia słuchacza „przejechaniem się po nim”.

Etui popis użytkowej sztuki.

    To było bardziej widowisko z punktu widzenia świadka niż uczestnika, w ramach kreacji większej i masywniejszej, lecz mniej atakującej. Mało nawet – dającej w większym stopniu poczucie spokoju, ładu i swobody, niż bezpośrednio oddziałującej energii i natłoku zdarzeń. A tak właśnie działało pole akustyczne ZE8000: bezpardonowo wdzierało się w duszę z towarzyszeniem większej intensywności ciśnień, bezpośredniości i chęci ogarnięcia. A chociaż przy refleksyjnym ocenianiu dawało się rozpoznać pewną nienaturalność ataku wtryskiwanego bezpośrednio w kanał słuchowy, to mimo wszystko górę brało wrażenie bezpośredniej bliskości i intensyfikacji, a nie wynaturzenia. 

   Ale zaraz, momencik – przecież mowa o słuchawkach nie tylko dokanałowych, ale też i bezprzewodowych. A w takim razie nie ma zmiłuj – ilość bitów i poziom finezji muszą być znacznie niższe…

   Uwaga ta trafia w sedno, ale trafia od spodu. Najcenniejszym walorem Final ZE8000 jest bezdyskusyjna przynależność do odtwórczego poziomu który zwiemy high-endem. – Właśnie nie czuje się zubożenia i redukcji finezji. O ile czuło się je przy bardzo udanych, ale pod tymi względami nie reprezentujących takiego poziomu ZE3000, o tyle przy ZE8000, jeśli tylko jesteśmy w stanie pominąć drażnienie kanału słuchowego obecnością dousznej wkładki (ja nie umiem), przeniesieni zostaniemy do wymiaru high-end, w przypadku którego intensywność oddziaływania ciśnieniowego i ożywiania przestrzeni okaże się dla źródła w postaci odtwarzacza przenośnego A&futura SE180 większe niż przy słuchaniu go poprzez wokółuszne, planarne D8000. Nie będzie przy tym spadku tak zwanej muzykalności, bo linie melodyczne od dousznych pchełek i struktura towarzyszących im szczegółów oraz jakości tekstur nie będą odbiegały. Co natomiast się zmieni, to rozmiar komory akustycznej, trójwymiarowość sopranów oraz potęga basu.

  No cóż, stawianie basowych kurtyn i te najniższe zejścia to dla D8000 łatwizna – coś całkowicie normalnego, czego ZE8000 nie potrafią. Kurtyny basowej nie postawią, dając w jej miejsce lekki cień; też nie rozciągną przestrzennie sopranów do postaci bardziej kubicznej niż strzelistej, ale zostawią im trójwymiarowość wystarczająco znaczną, by piki nie stały się za ostre, a wręcz przeciwnie – by swą intensywnością podkręcały przekaz w sensie jak najbardziej korzystnym.

 

 

 

 

   To dzięki nim i temu atakowi ciśnień znika dominujący u D8000 czynnik klimatyczny spokoju; muzyka staje się agresywnie bezpośrednia i ekstatycznie drążąca, co bardzo mi się podobało. Fakt, że działo się to w transmisji bezprzewodowej, był wprost nie do wiary, dlatego stale o tym zapominałem, w chwilach refleksji o wiele bardziej skupiając się na wewnątrzkanałowości przekazu niż jego bezprzewodowości. Ta druga była pomijalna, ta pierwsza znacznie mniej, lecz ciśnieniowość i intensywność z zapleczem wysokiej muzykalności, szczegółowości, też przyjemnego brzmieniowego dotyku, pozwalały i o tym bezpośrednim tłoczeniu zapominać, skupiać się na samej muzyce.

    Nie jestem znawcą słuchawek bezprzewodowych w sensie pełnego przeglądu rynku, lecz pozostałych jestem, toteż powiem, iż są może inne bezprzewodowe-dokanałowe oferujące taki poziom, lecz ich istnienie nie umniejsza osiągnięcia Finala. Jeżeli ktoś akceptuje dokanałowość jako taką (czego o sobie nie powiem), a na dodatek bezprzewodowość to dlań coś użytecznego, to ma w tych ZE8000 słuchawki zdolne zaofeować bezpośrednie nawiązania do brzmień najwyższego poziomu, a więc takich, w których artyści uobecniają się jaźni bez dodatku sztuczności. Przyznam, że nie sądziłem, iż kiedykolwiek to napiszę. (Choć swego czasu napisałem o bezprzewodowych, ale wokółusznych, Momentum.)

   W powyższym stwierdzeniu zawarte są wszystkie tradycyjnie wyliczane przymioty dźwięku najwyższego poziomu, jak transparentność, dynamika, wartkość akcji, rozmach, finezja szczegółów, jakość dotyku faktur, sposób oświetlania, rozdzielczość – i tak dalej. Wszystko to razem składa się na obraz bez reszty pochłaniający słuchacza, zubożony jedynie o ten najniższy bas i nie aż szczytowego poziomu trójwymiarowość sopranów. W zamian brzmienie w transmisji bezprzewodowej pojawiało się jako cieplejsze i dzięki temu oraz podniesionej sopranowej ekscytacji też bardziej zaangażowane. Mniej majestatyczne i pełne, za to bardziej wyrywne i bardziej się wdzięczące.

 

 

 

 

   Słabiej od odtwarzacza przenośnego przystosowany stacjonarny komputer, posiłkujący się modułem Bluetooth Creative BT-W3, zaprezentował brzmienia lżejsze odnośnie wypełnienia, lecz o zbliżonym wyrafinowaniu. Ciekawa w tym kontekście sprawa, jako że testowane wcześniej ZE3000 współpracowały z komputerem lepiej niż odtwarzaczem przenośnym, z nim dając lepsze wypełnienie i bardziej analogową postać dźwięku. Tymczasem ZE8000 na odwrót – to z A&futura SE180 brzmienia o większej masywności, niosące więcej energii i lepiej ogładzone, chociaż nie bardziej szczegółowe ani też bardziej transparentne. Niemniej różnica na korzyść odtwarzacza okazywała się wyraźna, całkiem bezdyskusyjna. (Trzeba będzie poszukać dla komputera nowszego przekaźnika.)

    Celem wyostrzenia całościowego obrazu dorzucę ważne uzupełnienie. Fakt, że dokanałowe, i co ważniejsze – bezprzewodowe, Final ZE8000 przełamują barierę dźwięku, dźwięku high-endowego, nie oznacza, że dosięgają odtwórczego poziomu najlepszych słuchawek przewodowych napędzanych z dobrego źródła dobrym wzmacniaczem. Nie ten poziom energii w dźwięku, nie ta swoboda kreowania sceny i nie ta nawet muzykalność, kiedy przymierzać je do przyzwoicie napędzanych Susvar, Ultrasone T7 czy Final D8000. Lecz właśnie przyzwoicie, a nie odtwarzaczem przenośnym, nawet tak wychwalanym jak A&futura SE180. Ale zaraz – ktoś powie – sam pan kiedyś pisał, że ta futura to świetne źródło, a teraz co innego. Tak, rzeczywiście – napisałem, ale wtedy był on widziany przez pryzmat komputerowego systemu stacjonarnego posiłkującego się kablem koaksjalnym Tellurium Q Black Diamond, a teraz poprzez identyczny posiłkujący się Hijiri HDG-R10 Million Digital. Ten zaś jest game changerem, i nic na to nie poradzę. Napiszę mu recenzję, ale to w swoim czasie, teraz jedynie nadmienię, że koszt to około 5 tys. – dla jednych dużo, dla innych mniej. Dla wszystkich będzie jednak dużo, gdy chodzi o kaliber brzmienia, tym bardziej więc przestrzegam przed idiotami lansującymi bzdurę, że wszystkie kable cyfrowe to brzmienia identyczne: „inaczej być nie może, bo zabrania nauka”.

Gwizdek odwrotny, dmucha do ucha.

   Pisano kiedyś naukowe prace o niemożności lotu obiektów cięższych od powietrza, tak jakby ptaki i armatnie kule nie należały do takich. Wariatów z tytułami naukowymi i bez nigdy nie brakowało, a nauka (ta rzeczywista) siedzi okrakiem na zaprzeczeniach zdrowemu rozsądkowi, więc nie mieszajmy jej do tego, przynajmniej nie tak banalnie. Różnice między kablami cyfrowymi biorą się z naukowych kwestii, ale o wiele subtelniejszych niż anty zniekształceniowe sumy kontrolne i obrazowania na zwykłych oscyloskopach.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

12 komentarzy w “Recenzja: Final ZE8000  

  1. Sławomir S pisze:

    Miałem znikome doświadczenie z bezprzewodowymi i w związku z tym postanowiłem rozpocząć sprawdzanie od ZE8000, potencjalnie obiecującymi. Zawsze moje uszy dobrze się czuły w tipsach Finala, te wymyślone do 8000 tez znajduję jako komfortowe. Natomiast rozbicie formy słuchawki na kilka brył – dziwaczne i ostatecznie mało ergonomiczne/poręczne. Wzorniczo też nie ma w tym nic ekscytującego, to raczej efekt pewnego założenia technicznego (jak sugeruje producent)
    Ale jakość dostarczanego dźwięku… nie spodziewałem się, że w tej technologii można mieć coś tak satysfakcjonującego, oczywiście z zastrzeżeniem osobistych preferencji. Super.
    Nie stwierdziłem natomiast działania 8K i nie wiem, czy zbyt mało wrażliwy jestem, czy może to jednak trochę marketingowej propagandy.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Odnośnie koncepcji konstrukcyjnej trzeba brać pod uwagą stopień, w jakim uzależnione było od jej postaci uzyskanie takiej jakości brzmienia. Producent utrzymuje, że to zależność zasadnicza, a brak podstaw, by mu nie wierzyć.

      1. Sławomir S pisze:

        No ale co z tym 8K? Coś stwierdzono w tym tescie?

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Stwierdzono, że nic nie wnosi. NIC.

          1. Sławomir S pisze:

            Dziękuję, uspokoiłem się.

  2. Marcin pisze:

    Witam,

    Nie tak dawno temu testowałem obie pary bezprzewodowych Finali, tj. ZE3000 i ZE8000. Założenie było takie, żeby móc posłuchać komfortowo podcastów przed snem czy muzyki podczas prac przydomowych. Wyszedłem od słuchawek Final Z3000 podłączonych do iFi iDSD Sig., które jak za te pieniądze mnie wręcz oczarowały. Relaksujące, radosne, ciepłe granie, a do tego niesamowicie wygodne (a wcześniej wręcz niecierpiałem dokanałówek). Ograniczeniem jednak był kabel, który utrudniał słuchawkom pracę w wyznaczonych dla nich warunkach (podcast na YT, stale włączony ekran i telefon w kieszeni – no nie da się). Z tego też powodu spojrzałem na słuchawki Finala z łącznością BT.

    ZE3000 okazały się być bardzo podobnymi do Z3000 – podobne ciepło, radość, wypełnienie. Z3000 razem z iFi zagrał ciut bardziej rozdzielczo, ale przy jakiej kombinacji! do ogrodu z tym tak średnio… ZE3000 zagrały moim zdaniem ciut lepiej od Z3000 podpiętych do telefonu bezpośrednio. Brak kabla dawał dużo większy komfort, chociaż wygoda samych słuchawek była większa przy Z3000, gdzie spokojnie można było położyć się na boku i słuchawka w uchu nie przeszkadzała wcale. Pod względem wygody Z3000 są genialne, a biorąc pod uwagę ich cenę, to dźwięk również jest bardzo dobry.

    ZE8000 technicznie są lepsze od ZE3000 – przejrzystość, rozdzielczość na wyższym poziomie, lepszą kontrola basu, dźwięk lepiej wychodził z głowy. Słuchawki zestrojone trochę inaczej niż ZE3000 – bardziej neutralnie, mniejsze nasycenie, mniej radości. Najważniejsze – słuchawki nie były dla moich uszu zbyt wygodne, trudno je się wkładało do kanałów i nie trzymały w nich się tak pewnie jak ZE3000.

    Biorąc wszystko pod uwagę, gdyby ZE3000 i ZE8000 wycenione były podobnie, pewnie wybrałbym te drugie, gdyż jakość dźwięku miały ogólnie rzecz biorąc lepszą. Jednak nie aż na tyle lepszą, by dopłacać do nich prawie tysiąc zł.

    Zostałem z ZE3000, które biorąc pod uwagę zalety, wady i przede wszystkim cenę obu par, uznałem za znacznie lepszą zakupową okazję. Jakość muzyki jak na BT jest bardzo dobra (myslę że lepsza niż duża część słuchawek przewodowych w tym pułapie cenowym podłączanych bezpośrednio do telefonu lub laptopa), wygoda na 9+/10.

    Obie pary Finali łączyły się bez problemu z telefonem, laptopem i TV, a połączenie trzymało na zadziwiająco długim dystansie (coś około 30-40 m dopiero zrywało, gdy jeszcze przeszkodą był budynek).

    Polecam mocno ZE3000, a do ZE8000 podejść ostrożnie i najpierw przetestować.

    Pozdrawiam!

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Dziękuję za ciekawy komentarz.

  3. takie pyta nko pisze:

    Pytanie – TWS i kodeki.

    Mając smartfona Samsunga jako źródło, mam tam obsługę kodeków:
    – SBC
    – ACC
    – AptX (bez HD i bez Adaptive)
    – Samsung Scalable (specyficzny tylko Samsunga do jego Buds2 Pro)
    – LDAC (ten świetny kodek od Sony)

    Final Audio Z8000 obsługuje
    – SBC
    – ACC
    – ApX
    – ApX Adaptive
    Nie obsługuje za to LDAC (Samsungowego – oczywiste że nie).

    I tak max z czym Samsung z Finalami się zgra to ApX (max bitrate 384kbs, 16-bit, max frequency 48kHz).

    Po kodeku ApX Adaptive, wyraźnie lepszym od zwykłego ApX (576kbps/24-bit/48kHz) , smartfon się z Z8000 nie zgra.

    Z drugiej strony są Sony WF-1000XM4 z najlepszym kodekiem LDAC (990kbps/24-bit/96kHz) lub ewentualnie samsungowe Buds2 Pro z ich kodekiem (512kbps/24-bit/96kHz).

    Co lepiej zagra z takim smarfonem? Finale Z8000 po średnik kodeku ApX czy teoretycznie nieco gorsze Sony WF-1000XM4 łączące się lepszym kodekiem LDAC? Jak Finale dostaną mniej informacji to nie zagrają tego czego nie dostaną i tak ich lepszość od Sony nie pojawi się może.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Jutro postaram się odpowiedzieć.

      1. AndreSzPL pisze:

        Też mnie to bardzo interesuje w aspekcie wyboru między tymi dwoma produktami Sony i Finala.

        1. Hejnryk pisze:

          Jest jeszcze Technics któy w swoich dokanałowych bezprzewodowych AZ60 ma kodek LDAC jak Sony (oraz w bezprzewodowych nauszynych).

      2. Piotr+Ryka pisze:

        Popytałem, nikt ze znajomych tego kodeka Sony nie słuchał, nie umiem zatem odpowiedzieć. A pożyczyć takiego sprzętu od Sony się nie da, to niechętnie podejmujący współpracę dystrybutor, z którym użerać mi się już nie chce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy