Recenzja: Final ZE8000  

    Dokończmy spraw z nowymi dokanałówkami Finala. Może nie tak zupełnie, ponieważ wyszły jeszcze ZE2000, czyli inaczej zestrojona wersja ZE3000 (bardzo udanie, pod rocka), ale tak bliżej już Final-finału.

    Na zeszłorocznym zlocie producentów w Monachium można było pierwszy raz zakosztować nowych Final ZE8000 – flagowych wśród dokanałowych i jednocześnie bezprzewodowych proponowanych przez japońską markę. Szczycących się nowymi technologiami i niespotykanej jakości dźwiękiem, mających spośród takich być najlepszymi na świecie. Czy już tam dane im było mocno zaistnieć, tego nie wiem, gdyż mnie na miejscu nie było, ale że tak w ogóle zaistniały, o tym niezbicie świadczy sama ilość recenzji. W sumie więc wobec natłoku tylu innych mógłbym nie pisać swojej, ale z samej ciekawości zapoznania się z tak chwalonym produktem poprosiłem o egzemplarz testowy, który z konieczności okazał się biały, ponieważ wszystkie czarne się natychmiast rozchodzą. Nieco to osobliwe, w sytuacji gdy białe wykończenie zrobiło ostatnimi laty w audio dużą karierę, ale ad hoc sformułuję tezę, że droższe i przyznające sobie high-endową jakość bezprzewodowe dokanałówki są najprawdopodobniej częściej kupowane przez mężczyzn, bardziej odnośnie spraw audialnych uganiających się za jakością. Ci zaś zapewne preferują czarne, bo białe są niemęskie.

   Być może mam tu rację, a może całkiem nie mam, w każdym razie krajowy dystrybutor poinformował mnie kobiecym głosem, że na tę chwilę wyszarpanie wersji czarnej nie jest możliwe; trudno, niech będą białe, dla brzmienia wszak to bez różnicy.  

    Historii firmy Final enty raz nie będę przytaczał; kto ciekaw, niech zaglądnie do niedawnej recenzji modelu ZE3000. Zamiast tego nadmienię, że Final z całym naciskiem podkreśla najwyższą rangę modelu ZE8000, odnosząc doń przy każdej sposobności określenie „Dźwięk 8K”, mające obrazować analogiczny skok rozdzielczości jak w przypadku takich telewizorów. Lansująca je firma Samsung w ostatnim roku z lansem wprawdzie przystopowała, co wiąże się z rozszerzeniem przez nią własnej technologii kropek kwantowych na oferujące lepsze oddanie barw OLED-y, dla których 8K jest póki co niemożliwe w przypadku najpopularniejszych ekranów 55’ i 65’, niemniej telewizory 8K QLED (kwantowy LED) zostawiono w ofercie, jako tańszą alternatywę w dziale najwyższej jakości, a główny konkurent LG oferuje nawet prawdziwe OLED-y 8K, tyle że w rozmiarze 100 cali przy cenie luksusowego samochodu.[1] 

    Lansowane mocno czy słabiej, są matryce o rozdzielczości 8K skokowo bardziej rozdzielcze od popularnych 4K[2], tak więc taka rozdzielczość musi robić wrażenie, chociaż do rozdzielczości ludzkiego oka dużo jej jeszcze brakuje, ta szacowana jest na nie mniej niż 16K. Na całe nasze szczęście to super rozdzielcze 8K nie jest w przypadku bezprzewodowych dokanałówek skalkulowane cenowo jak taki telewizor; słuchawki Final ZE8000 nabywamy za 1599 PLN, czyli po ludzku mówiąc za tysiąc sześćset złotych. Nabywamy wraz z całym wachlarzem gwarantowanych zalet, w tym kompatybilnością z najnowszym standardem super jakości bezprzewodowego dźwięku – Qualcomm® Snapdragon Sound™.

[1] Podobno dla ekranów OLED i QLED to i tak już łabędzi śpiew – nadciągają, a właściwie już są, matryce micro LED, zdolne stuprocentowo pokryć dedykowaną standardom 4K i 8K paletę barw REC.2020 przy jeszcze lepszym nasyceniu i w wyższej rozdzielczości.

[2] Z tą popularnością to jednak przesada: kanałów w standardzie 4K jest ciągle jak na lekarstwo, a na dodatek niektóre z nich tylko ten standard udają. 

Co gwarantują i jak to wygląda

Pudełko jak książeczka. (Taka w sztywnej oprawie.)

   Może, tak dla nabrania apetytu, zacznijmy od tego Snapdragona. Stworzyła go amerykańska korporacja Qualcomm®, rzeczywiście będąca smokiem. Założona w 1985 i lokująca się w zagłębiu nowych technologii Kalifornii, karierę robi jako dostawca szczytowych rozwiązań technicznych dla całej branży bezprzewodowej. Drze przy tym koty, i skutecznie, z innym gigantem – Apple Inc. – który nie chciał zapłacić za jej niektóre patenty, ale na koniec musiał, co kosztowało go, bagatela –  4,7 mld USD. (Miło usłyszeć, że ktoś przydzwonił rozwydrzonemu Apple taką konkretną kwotę.)

    Qualcomm® Snapdragon Sound™ to wg twórców „najlepsze wrażenia dźwiękowe” oraz „szczytowe rozwiązanie, mające na celu dostarczanie bezstratnej muzyki z użyciem wiodących w branży niskich opóźnień”, a na liście urządzeń obsługujących nowy standard znajdziemy już sporo smartfonów i słuchawek dokanałowych. Nim przyjdzie kiedyś ze szczęścia zwariować, mając go w rozdzielczości 8K, wejrzyjmy w konstrukcję słuchawek.

    Final ZE 8000 odróżnimy od innych takich natychmiast, ukształtowanie mają szczególne. W płaskim, owalami obwiedzionym pudełeczku ochronnym, oferującym przyjemną funkcję dwukrotnego doładowania, spoczywają dwa dokanałowe gwizdki o dwóch wyróżniających się cechach wyglądu. Pierwszą bardziej wyraźne, bo całkowite, oddzielenie komory akustycznej od tipsu wciskanego w kanał słuchowy; do wnętrza ucha nie aplikujemy nic poza samym grzybkiem wylotu. Drugą ulokowanie baterii, anten, akustycznego procesora, wzmacniacza i potencjometru w osobnej, umocowanej nad komorą akustyczną beleczce obudowy, zapewniającej nie tylko lepsze odseparowanie, ale także sprawniejszą dotykową obsługę. Słuchawki są więc podzielone na trzy wyraźnie oddzielne sekcje: wyosobnionej części dousznej, kulistej akustycznej komory i przytwierdzonej do niej od zewnątrz beleczki obudowującej elektronikę obsługową.

Kluczowe elementy decydujące o jakości dźwięku to:

  • Niespotykanych u dokanałówek rozmiarów polimerowa membrana ø13 mm, bezklejowo zamocowana w silikonowym kołnierzu.
  • Nowo opracowany przetwornik „f-CORE for 8K SOUND”, o ultra niskich zniekształceniach.
  • Wyznaczające nowy poziom odniesienia cyfrowe filtrowane FIR, pozwalające lepiej ogniskować akustyczne spektrum.
  • Wzmacniacz klasy AB z kosztownym cienkowarstwowy kondensatorem polimerowym (PMLCAP).
  • Cztery nowo opracowane zaawansowane tryby redukcji hałasu.
  • Rozbudowana obsługa, z łącznością Bluetooth 5.2 na czele.
  • Kompatybilność z Qualcomm® Snapdragon Sound™.

Wnętrze starannie rozplanowane.

    W poczet udogodnień obsługowych zalicza się też 5-godzinną pracę (przy doładowywaniu z etui 15 godzin), wodoodporność klasy IPX4, nie zostawiające odcisków palców pokrycie słuchawek i etui gruzełkowatą powierzchnią shibo, a na obszarze ekonomii umiarkowaną, jak na ten standard brzmienia i wykończenia, cenę. (Co racja, to racja – dokanałówki potrafią kosztować i kilkadziesiąt tysięcy.)

    Final ZE8000 dostajemy w biało lakierowanym pudełku z grubej tektury, zgodnie z japońskim podejściem do sfery materialnej, finezyjnym jak żadnym innym, pudełkiem elegancko zamykanym i starannie wewnątrz rozplanowanym. W nim poza samymi słuchawkami, automatycznie po włożeniu wchodzącymi w stan ładowania, pięć dla nich rozmiarów tipsów, kabelek USB typ C do ładowania etui (z prośbą o nie stosowanie innych) oraz obszerna, ładnie wydana na lakierowanym papierze instrukcja.

   Odnośnie wrażeń własnych. Cóż, tym razem nie mogłem już się cieszyć oferowaną przez modele ZE2000 i ZE3000 techniką uwalniającą od konieczności mocnego wciskania tipsów – ZE8000 musimy sobie wciskać mocno. Bez tego nie ma mowy o najwyższej jakości dźwięku, nie ma nawet o średniej. Co mnie niestety drażniło; kanały słuchowe mam ogromnie wrażliwe na słaby nawet ucisk i na dodatek za wąskie nawet dla najmniejszego rozmiaru tipsów. No ale jakoś dałem radę, a w sumie było warto.

    Słuchawki i ich pudełko ochronne to popis sztuki użytkowej – formy wzorniczej, sposobu zamykania chroniącego przed zgubieniem pokrywy, wyprofilowania wszystkich powierzchni, wyjątkowej faktury shibo, oznakowania światełkami stanu ładowania i załadowania. Parowanie słuchawek i nawiązywanie łączności następuje automatycznie, a realizowane muśnięciami beleczki zmienianie trybów realizacji dźwięku może i nie jest banalnie łatwe, ale przy tych rozmiarach i takich siłach nacisku chyba nie mogło być inne. Clou jednak to samo brzmienie – dla niego te gwizdki nabywamy. Bo nie ma co ukrywać: gdy chodzi o wygodę instalowania i noszenia, tańsze dwa modele z serii ZE stoją na wyższym poziomie. Ba! – są nawet pod tym względem wyjątkowe. Lecz świat dźwięków to inna sprawa.

Dźwięk

Same słuchawki zaprojektowane jeszcze staranniej.

    Opis techniczny obfitował w odniesienia i innowacje, natomiast opis samego brzmienia jest stosunkowo prosty. O ile oczywiście kierujemy go do tych, którzy są obeznani z dźwiękiem high-endowego poziomu, ponieważ mają albo mieli takie słuchawki, lub chociaż z takimi się stykali.

    Jeżeli weźmiemy do porównania szczytowy przykład samego Final słuchawek wokółusznych i przewodowych – wychwalany przeze mnie i nagrodzony model D8000 z firmowym kablem standardowym, czyli miedzianą plecionką, wówczas okaże się, że dokanałowe i bezprzewodowe ZE8000 (zbieżność liczb nie jest przypadkowa) oferują zbliżone brzmienie gdy chodzi o poziom ogólny, dla którego główna różnica polega na obustronnym zwężeniu pasma (zwłaszcza dołu) i przede wszystkim innym polu dźwiękowym.

   Przez kilka ładnych godzin słuchałem na zmianę „ośmiotysiączek” Final z odtwarzaczem przenośnym Astell & Kern A&futura SE180 (przetwornik ESS Sabre ES9038PRO), w którego oznaczeniu numerycznym też zjawia się ósemka, będąca dla dalekowschodnich Azjatów symbolicznym wymiarem szczęścia. Nie dziwne więc, że szczytowe Final noszą te ósemkowe oznakowania; takie im się należą, tak to widzi producent. Ale wejdźmy w sprawy brzmieniowe i zacznijmy od największej różnicy – od tych różnych brzmieniowych pól.

    Banałem będzie stwierdzenie, że pole akustyczne półotwartych, potężnych, nad uchem zawieszonych przetworników planarnych D8000 posiada większą objętość i jest bardziej zewnętrzne. Wielokrotnie zwracałem uwagę, że wytwarza wrażenie zupełnej otwartości, któremu przy odtwarzaczu przenośnym z wysokiej, ale nie najwyższej półki, towarzyszyło dominujące wrażenie brzmieniowego spokoju, melodyjnej ogłady i nie atakowania dźwiękiem. Nawet niezwykle intensywne pod względem ilości bitów, rozmachu i brzmieniowej agresji nagrania, jak przykładowo Fanfare for the Common Man Aarona Coplanda, jawiły się jako w pełni swobodne (tzn. pozbawione natłoku) i ukazane w perspektywie, z wyraźnym dystansem scenicznym. Potęga brzmienia pozwalała tu spoglądać na się z pewnego oddalenia i prezentowała moc własną jakby bardziej dla utwierdzenia samej siebie niż całkowitego przytłoczenia słuchacza „przejechaniem się po nim”.

Etui popis użytkowej sztuki.

    To było bardziej widowisko z punktu widzenia świadka niż uczestnika, w ramach kreacji większej i masywniejszej, lecz mniej atakującej. Mało nawet – dającej w większym stopniu poczucie spokoju, ładu i swobody, niż bezpośrednio oddziałującej energii i natłoku zdarzeń. A tak właśnie działało pole akustyczne ZE8000: bezpardonowo wdzierało się w duszę z towarzyszeniem większej intensywności ciśnień, bezpośredniości i chęci ogarnięcia. A chociaż przy refleksyjnym ocenianiu dawało się rozpoznać pewną nienaturalność ataku wtryskiwanego bezpośrednio w kanał słuchowy, to mimo wszystko górę brało wrażenie bezpośredniej bliskości i intensyfikacji, a nie wynaturzenia. 

   Ale zaraz, momencik – przecież mowa o słuchawkach nie tylko dokanałowych, ale też i bezprzewodowych. A w takim razie nie ma zmiłuj – ilość bitów i poziom finezji muszą być znacznie niższe…

   Uwaga ta trafia w sedno, ale trafia od spodu. Najcenniejszym walorem Final ZE8000 jest bezdyskusyjna przynależność do odtwórczego poziomu który zwiemy high-endem. – Właśnie nie czuje się zubożenia i redukcji finezji. O ile czuło się je przy bardzo udanych, ale pod tymi względami nie reprezentujących takiego poziomu ZE3000, o tyle przy ZE8000, jeśli tylko jesteśmy w stanie pominąć drażnienie kanału słuchowego obecnością dousznej wkładki (ja nie umiem), przeniesieni zostaniemy do wymiaru high-end, w przypadku którego intensywność oddziaływania ciśnieniowego i ożywiania przestrzeni okaże się dla źródła w postaci odtwarzacza przenośnego A&futura SE180 większe niż przy słuchaniu go poprzez wokółuszne, planarne D8000. Nie będzie przy tym spadku tak zwanej muzykalności, bo linie melodyczne od dousznych pchełek i struktura towarzyszących im szczegółów oraz jakości tekstur nie będą odbiegały. Co natomiast się zmieni, to rozmiar komory akustycznej, trójwymiarowość sopranów oraz potęga basu.

  No cóż, stawianie basowych kurtyn i te najniższe zejścia to dla D8000 łatwizna – coś całkowicie normalnego, czego ZE8000 nie potrafią. Kurtyny basowej nie postawią, dając w jej miejsce lekki cień; też nie rozciągną przestrzennie sopranów do postaci bardziej kubicznej niż strzelistej, ale zostawią im trójwymiarowość wystarczająco znaczną, by piki nie stały się za ostre, a wręcz przeciwnie – by swą intensywnością podkręcały przekaz w sensie jak najbardziej korzystnym.

 

 

 

 

   To dzięki nim i temu atakowi ciśnień znika dominujący u D8000 czynnik klimatyczny spokoju; muzyka staje się agresywnie bezpośrednia i ekstatycznie drążąca, co bardzo mi się podobało. Fakt, że działo się to w transmisji bezprzewodowej, był wprost nie do wiary, dlatego stale o tym zapominałem, w chwilach refleksji o wiele bardziej skupiając się na wewnątrzkanałowości przekazu niż jego bezprzewodowości. Ta druga była pomijalna, ta pierwsza znacznie mniej, lecz ciśnieniowość i intensywność z zapleczem wysokiej muzykalności, szczegółowości, też przyjemnego brzmieniowego dotyku, pozwalały i o tym bezpośrednim tłoczeniu zapominać, skupiać się na samej muzyce.

    Nie jestem znawcą słuchawek bezprzewodowych w sensie pełnego przeglądu rynku, lecz pozostałych jestem, toteż powiem, iż są może inne bezprzewodowe-dokanałowe oferujące taki poziom, lecz ich istnienie nie umniejsza osiągnięcia Finala. Jeżeli ktoś akceptuje dokanałowość jako taką (czego o sobie nie powiem), a na dodatek bezprzewodowość to dlań coś użytecznego, to ma w tych ZE8000 słuchawki zdolne zaofeować bezpośrednie nawiązania do brzmień najwyższego poziomu, a więc takich, w których artyści uobecniają się jaźni bez dodatku sztuczności. Przyznam, że nie sądziłem, iż kiedykolwiek to napiszę. (Choć swego czasu napisałem o bezprzewodowych, ale wokółusznych, Momentum.)

   W powyższym stwierdzeniu zawarte są wszystkie tradycyjnie wyliczane przymioty dźwięku najwyższego poziomu, jak transparentność, dynamika, wartkość akcji, rozmach, finezja szczegółów, jakość dotyku faktur, sposób oświetlania, rozdzielczość – i tak dalej. Wszystko to razem składa się na obraz bez reszty pochłaniający słuchacza, zubożony jedynie o ten najniższy bas i nie aż szczytowego poziomu trójwymiarowość sopranów. W zamian brzmienie w transmisji bezprzewodowej pojawiało się jako cieplejsze i dzięki temu oraz podniesionej sopranowej ekscytacji też bardziej zaangażowane. Mniej majestatyczne i pełne, za to bardziej wyrywne i bardziej się wdzięczące.

 

 

 

 

   Słabiej od odtwarzacza przenośnego przystosowany stacjonarny komputer, posiłkujący się modułem Bluetooth Creative BT-W3, zaprezentował brzmienia lżejsze odnośnie wypełnienia, lecz o zbliżonym wyrafinowaniu. Ciekawa w tym kontekście sprawa, jako że testowane wcześniej ZE3000 współpracowały z komputerem lepiej niż odtwarzaczem przenośnym, z nim dając lepsze wypełnienie i bardziej analogową postać dźwięku. Tymczasem ZE8000 na odwrót – to z A&futura SE180 brzmienia o większej masywności, niosące więcej energii i lepiej ogładzone, chociaż nie bardziej szczegółowe ani też bardziej transparentne. Niemniej różnica na korzyść odtwarzacza okazywała się wyraźna, całkiem bezdyskusyjna. (Trzeba będzie poszukać dla komputera nowszego przekaźnika.)

    Celem wyostrzenia całościowego obrazu dorzucę ważne uzupełnienie. Fakt, że dokanałowe, i co ważniejsze – bezprzewodowe, Final ZE8000 przełamują barierę dźwięku, dźwięku high-endowego, nie oznacza, że dosięgają odtwórczego poziomu najlepszych słuchawek przewodowych napędzanych z dobrego źródła dobrym wzmacniaczem. Nie ten poziom energii w dźwięku, nie ta swoboda kreowania sceny i nie ta nawet muzykalność, kiedy przymierzać je do przyzwoicie napędzanych Susvar, Ultrasone T7 czy Final D8000. Lecz właśnie przyzwoicie, a nie odtwarzaczem przenośnym, nawet tak wychwalanym jak A&futura SE180. Ale zaraz – ktoś powie – sam pan kiedyś pisał, że ta futura to świetne źródło, a teraz co innego. Tak, rzeczywiście – napisałem, ale wtedy był on widziany przez pryzmat komputerowego systemu stacjonarnego posiłkującego się kablem koaksjalnym Tellurium Q Black Diamond, a teraz poprzez identyczny posiłkujący się Hijiri HDG-R10 Million Digital. Ten zaś jest game changerem, i nic na to nie poradzę. Napiszę mu recenzję, ale to w swoim czasie, teraz jedynie nadmienię, że koszt to około 5 tys. – dla jednych dużo, dla innych mniej. Dla wszystkich będzie jednak dużo, gdy chodzi o kaliber brzmienia, tym bardziej więc przestrzegam przed idiotami lansującymi bzdurę, że wszystkie kable cyfrowe to brzmienia identyczne: „inaczej być nie może, bo zabrania nauka”.

Gwizdek odwrotny, dmucha do ucha.

   Pisano kiedyś naukowe prace o niemożności lotu obiektów cięższych od powietrza, tak jakby ptaki i armatnie kule nie należały do takich. Wariatów z tytułami naukowymi i bez nigdy nie brakowało, a nauka (ta rzeczywista) siedzi okrakiem na zaprzeczeniach zdrowemu rozsądkowi, więc nie mieszajmy jej do tego, przynajmniej nie tak banalnie. Różnice między kablami cyfrowymi biorą się z naukowych kwestii, ale o wiele subtelniejszych niż anty zniekształceniowe sumy kontrolne i obrazowania na zwykłych oscyloskopach.

Podsumowanie

    To zaraz – są w takim razie te Final ZE8000 czymś stanowiącym przełom, czy szkoda na nie czasu, a tym bardziej pieniędzy? Według mnie są dla chcących posiadać dokanałowe-bezprzewodowe o jak najlepszym dźwięku czymś bezalternatywnym, tym bardziej przy tej cenie. Gdy po raz pierwszy usłyszałem o nich (cena nie była tam wymieniana), od razu pomyślałem, że tak wynoszone pod niebiosa, z jakiego pieca by nie były, na pewno będą drogie. Tymczasem nic z tych rzeczy – malutkie cacka w cacku-pudełku kosztują całkiem znośnie. Nie wiem jak grać będą przy transmisji Qualcomm® Snapdragon Sound™, ale już bez smoczego wsparcia grają, że proszę siadać. Pewnie, że przewodowe dokanałówki potrafią jeszcze lepiej, ale kiedy sięgam pamięcią wstecz, najlepsze z nimi doświadczenia to te przy dzielonym odtwarzaczu za sto kilkadziesiąt tysięcy i analogicznym wzmacniaczu. Nie ma zatem co porównywać tak odmiennych rzeczywistości, a w świecie odtwarzaczy przenośnych (fundamentu bezprzewodowych) nastąpiło duże zbliżenie i prawdziwy skok jakościowy.

    Final ZE8000 to słuchawki budzące respekt w mierze możliwości odtwórczych; nie są już mniejszym czy większym złem koniecznym, a samą przyjemnością. Mówię tu oczywiście o tych, którzy co najmniej tolerują codzienne używanie słuchawek dokanałowych, sam do nich nie należąc. Ale przemogłem się, zrecenzowałem, trochę pobolały mnie uszy, w zamian ciekawe doświadczenia i miły akcent finalny. Słuchawki okazały się pierwsza klasa – i nie tylko efektowny dźwięk dają, ale nawet potrafią ożywiać przestrzeń, nawet czynić ją ciśnieniową.

 

W punktach

Zalety

  • Pierwsze dokanałowe-bezprzewodowe dające poziom high-end.
  • Zaangażowane, nie pozostawiające obojętnym brzmienie.
  • Bliski kontakt z wykonawcami.
  • Co nie przeszkadza scenie w razie potrzeby być dużą.
  • Wysoka muzykalność.
  • Ożywianie przestrzeni.
  • Ciśnieniowy charakter dźwięku.
  • Wystarczająco trójwymiarowe, przy tym dźwięczne i strzeliste soprany.
  • Zaznaczający się i rozdzielczy bas.
  • Wyrazistość obrazowania.
  • Stuprocentowa przejrzystość medium.
  • Przyjemne ocieplenie (nieznaczne).
  • Naturalny styl oświetlania.
  • Miły dotyk brzmieniowy.
  • Wszechstronność emocjonalna.
  • Wszystko to razem robi wrażenie.
  • Wyjątkowo duża membrana jak na słuchawki dokanałowe.
  • Odseparowany od reszty korpusu wlot do kanału słuchowego.
  • Odseparowana od pozostałych elementów komora akustyczna.
  • Wysokiej jakości wbudowany wzmacniacz.
  • Leciutkie i łatwe w aplikacji.
  • Zgrabne pudełko ochronne.
  • Długi czas pracy z możliwością dwukrotnego doładowania.
  • Wodoszczelne.
  • Powłoka shibo.
  • Łączność Bluetooth 5.2.
  • Zgodność z nowym standardem Qualcomm® Snapdragon Sound™.
  • Korzystny stosunek jakości do ceny.
  • Made in Japan.
  • Polska dystrybucja.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Nie tak wygodne jak dwa pozostałe modele z serii ZE.
  • W innych dokanałowych bas potrafi być masywniejszy.

 

Dane techniczne

  • Słuchawki dokanałowe, bezprzewodowe.
  • Typ przetwornika: dynamiczny „f-CORE for 8K SOUND” o ultra niskich zniekształceniach z polimerową membraną ø13 mm, bezklejowo zamocowaną w silikonowym kołnierzu.
  • Wbudowany wzmacniacz klasy AB z cienkowarstwowym kondensatorem polimerowym.
  • Obsługiwane kodeki: SBC, AAC, Qualcomm aptX, aptX Adaptive       
  • Rodzaj transmisji: Bluetooth 5.2                             
  • Tryby pracy: normalny, redukcja hałasu zewnętrznego, wyciszanie wiatru, głosowy
  • Czas odtwarzania muzyki: 5 godzin (z etui 15 godzin)
  • Szybkie ładowanie: 5 min wystarcza do 45 min odtwarzania.
  • Czas całkowitego załadowania: słuchawka 1,5 godziny / etui 2 godziny
  • Dedykowane oprogramowanie firmowe do instalacji w smartfonie.
  • Aktualizowalny firmware.
  • Wodoodporność: klasy IPX4
  • Wykończenie: białe lub czarne
  • Kompatybilność z Qualcomm® Snapdragon Sound™.
  • W komplecie: słuchawki, zamykane etui ochronne z akumulatorkiem i funkcjami zew./wew. ładowania, kabel USB C, papierowa instrukcja obsługi, 5 par tipsów w różnych rozmiarach.

Cena: 1599 PN

Pokaż artykuł z podziałem na strony

12 komentarzy w “Recenzja: Final ZE8000  

  1. Sławomir S pisze:

    Miałem znikome doświadczenie z bezprzewodowymi i w związku z tym postanowiłem rozpocząć sprawdzanie od ZE8000, potencjalnie obiecującymi. Zawsze moje uszy dobrze się czuły w tipsach Finala, te wymyślone do 8000 tez znajduję jako komfortowe. Natomiast rozbicie formy słuchawki na kilka brył – dziwaczne i ostatecznie mało ergonomiczne/poręczne. Wzorniczo też nie ma w tym nic ekscytującego, to raczej efekt pewnego założenia technicznego (jak sugeruje producent)
    Ale jakość dostarczanego dźwięku… nie spodziewałem się, że w tej technologii można mieć coś tak satysfakcjonującego, oczywiście z zastrzeżeniem osobistych preferencji. Super.
    Nie stwierdziłem natomiast działania 8K i nie wiem, czy zbyt mało wrażliwy jestem, czy może to jednak trochę marketingowej propagandy.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Odnośnie koncepcji konstrukcyjnej trzeba brać pod uwagą stopień, w jakim uzależnione było od jej postaci uzyskanie takiej jakości brzmienia. Producent utrzymuje, że to zależność zasadnicza, a brak podstaw, by mu nie wierzyć.

      1. Sławomir S pisze:

        No ale co z tym 8K? Coś stwierdzono w tym tescie?

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Stwierdzono, że nic nie wnosi. NIC.

          1. Sławomir S pisze:

            Dziękuję, uspokoiłem się.

  2. Marcin pisze:

    Witam,

    Nie tak dawno temu testowałem obie pary bezprzewodowych Finali, tj. ZE3000 i ZE8000. Założenie było takie, żeby móc posłuchać komfortowo podcastów przed snem czy muzyki podczas prac przydomowych. Wyszedłem od słuchawek Final Z3000 podłączonych do iFi iDSD Sig., które jak za te pieniądze mnie wręcz oczarowały. Relaksujące, radosne, ciepłe granie, a do tego niesamowicie wygodne (a wcześniej wręcz niecierpiałem dokanałówek). Ograniczeniem jednak był kabel, który utrudniał słuchawkom pracę w wyznaczonych dla nich warunkach (podcast na YT, stale włączony ekran i telefon w kieszeni – no nie da się). Z tego też powodu spojrzałem na słuchawki Finala z łącznością BT.

    ZE3000 okazały się być bardzo podobnymi do Z3000 – podobne ciepło, radość, wypełnienie. Z3000 razem z iFi zagrał ciut bardziej rozdzielczo, ale przy jakiej kombinacji! do ogrodu z tym tak średnio… ZE3000 zagrały moim zdaniem ciut lepiej od Z3000 podpiętych do telefonu bezpośrednio. Brak kabla dawał dużo większy komfort, chociaż wygoda samych słuchawek była większa przy Z3000, gdzie spokojnie można było położyć się na boku i słuchawka w uchu nie przeszkadzała wcale. Pod względem wygody Z3000 są genialne, a biorąc pod uwagę ich cenę, to dźwięk również jest bardzo dobry.

    ZE8000 technicznie są lepsze od ZE3000 – przejrzystość, rozdzielczość na wyższym poziomie, lepszą kontrola basu, dźwięk lepiej wychodził z głowy. Słuchawki zestrojone trochę inaczej niż ZE3000 – bardziej neutralnie, mniejsze nasycenie, mniej radości. Najważniejsze – słuchawki nie były dla moich uszu zbyt wygodne, trudno je się wkładało do kanałów i nie trzymały w nich się tak pewnie jak ZE3000.

    Biorąc wszystko pod uwagę, gdyby ZE3000 i ZE8000 wycenione były podobnie, pewnie wybrałbym te drugie, gdyż jakość dźwięku miały ogólnie rzecz biorąc lepszą. Jednak nie aż na tyle lepszą, by dopłacać do nich prawie tysiąc zł.

    Zostałem z ZE3000, które biorąc pod uwagę zalety, wady i przede wszystkim cenę obu par, uznałem za znacznie lepszą zakupową okazję. Jakość muzyki jak na BT jest bardzo dobra (myslę że lepsza niż duża część słuchawek przewodowych w tym pułapie cenowym podłączanych bezpośrednio do telefonu lub laptopa), wygoda na 9+/10.

    Obie pary Finali łączyły się bez problemu z telefonem, laptopem i TV, a połączenie trzymało na zadziwiająco długim dystansie (coś około 30-40 m dopiero zrywało, gdy jeszcze przeszkodą był budynek).

    Polecam mocno ZE3000, a do ZE8000 podejść ostrożnie i najpierw przetestować.

    Pozdrawiam!

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Dziękuję za ciekawy komentarz.

  3. takie pyta nko pisze:

    Pytanie – TWS i kodeki.

    Mając smartfona Samsunga jako źródło, mam tam obsługę kodeków:
    – SBC
    – ACC
    – AptX (bez HD i bez Adaptive)
    – Samsung Scalable (specyficzny tylko Samsunga do jego Buds2 Pro)
    – LDAC (ten świetny kodek od Sony)

    Final Audio Z8000 obsługuje
    – SBC
    – ACC
    – ApX
    – ApX Adaptive
    Nie obsługuje za to LDAC (Samsungowego – oczywiste że nie).

    I tak max z czym Samsung z Finalami się zgra to ApX (max bitrate 384kbs, 16-bit, max frequency 48kHz).

    Po kodeku ApX Adaptive, wyraźnie lepszym od zwykłego ApX (576kbps/24-bit/48kHz) , smartfon się z Z8000 nie zgra.

    Z drugiej strony są Sony WF-1000XM4 z najlepszym kodekiem LDAC (990kbps/24-bit/96kHz) lub ewentualnie samsungowe Buds2 Pro z ich kodekiem (512kbps/24-bit/96kHz).

    Co lepiej zagra z takim smarfonem? Finale Z8000 po średnik kodeku ApX czy teoretycznie nieco gorsze Sony WF-1000XM4 łączące się lepszym kodekiem LDAC? Jak Finale dostaną mniej informacji to nie zagrają tego czego nie dostaną i tak ich lepszość od Sony nie pojawi się może.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Jutro postaram się odpowiedzieć.

      1. AndreSzPL pisze:

        Też mnie to bardzo interesuje w aspekcie wyboru między tymi dwoma produktami Sony i Finala.

        1. Hejnryk pisze:

          Jest jeszcze Technics któy w swoich dokanałowych bezprzewodowych AZ60 ma kodek LDAC jak Sony (oraz w bezprzewodowych nauszynych).

      2. Piotr+Ryka pisze:

        Popytałem, nikt ze znajomych tego kodeka Sony nie słuchał, nie umiem zatem odpowiedzieć. A pożyczyć takiego sprzętu od Sony się nie da, to niechętnie podejmujący współpracę dystrybutor, z którym użerać mi się już nie chce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy