Recenzja: Final ZE3000

O wszystkim poza słuchaniem

Opakowanie zawsze białe, słuchawki białe lub czarne.

    Już napisałem o cenie, która pod względem relacji z jakością okazuje się równie szokująca jak w przypadku produktu wielkością odwrotnego – ogromniastego wzmacniacza słuchawkowego Lucarto Audio Songolo. Ale tego dowiadujemy się dopiero po posłuchaniu, bo tak ogólnie, to dla słuchawek dokanałowych taka cena nie jest sensacją – można się w takie zaopatrzyć już za 30 złotych. Poza tym dałem dwa przykłady nausznych przewodowych słuchawek znakomitych a tanich, tym niemniej te są bezprzewodowe i dokanałowe, a zatem jest im trudniej. (Im trudniej konstrukcyjnie, nabywcy łatwiej użytkowo – wygoda nie przychodzi łatwo, tak to niestety jest.) Trudniej te Final mają także pod względem konkurencji pośród dokanałowych, bowiem posiłkujący się dominującą pozycją rynkową koncern Apple skutecznie skłania użytkowników swych smartfonów do korzystania z oferowanych przez siebie białych pchełek za 120 złotych, albo w przypadku takich samych z transmisją bezprzewodową dziesięciokrotnie droższych. Już samo to stanowi trudność przy wybijaniu się na rynku, ale Final to też renomowany i doświadczony producent. Jego słuchawki dokanałowe należą w Japonii do wiodących, a sam tamten rynek jest dość wielki, by ponieść każdą firmę.

   Przechodząc na stronę konkretów. Final Audio pisze o swych bezprzewodowych ZE3000, że to konstrukcja wywodząca się z przewodowych E3000, debiutujących w 2017 roku; słuchawek zdobywcy masy wyróżnień, sprzedanych w gigantycznej ilości. Zwraca przy tym uwagę na odmienność strategii pozyskiwania klienta, która w przypadku innych firm opiera się na dźwięku podbijającym skraje pasma, starającym się poprzez to wywierać możliwie jak największe wrażenie w pierwszych sekundach słuchania. Final zdecydował się na odmienne podejście, na brzmienie jak najbardziej naturalne, wystrzegające się sztuczności na rzecz mydlenia oczu, czy w tym wypadku uszu. Słuchacza powinna przekonywać prawdziwość oraz nieobecność wad; słuchanie łączyć się z autentyzmem i poprzez to przyjemnością, a nie ze sztucznymi popisami. W przypadku przewodowych E3000 to się w pełni udało – ale świat poszedł naprzód, standardem zaczęły być wygodniejsze słuchawki bezprzewodowe. Wyzwanie polegało więc na stworzeniu bezprzewodowej wersji E3000, o ile to możliwe jeszcze lepszej brzmieniowo. Co, jak sami twórcy przyznają, było niezwykle trudne ze względu na szereg ograniczeń.

Recenzowane czarne.

   Pierwszym wyzwaniem było to, że bezprzewodowe słuchawki douszne są wyposażone w baterie, płytkę z obwodami elektronicznymi oraz anteny, a to zajmuje większość miejsca we wnętrzu obudowy. Oznacza to mniejszą swobodę w tworzeniu idealnej komory akustycznej. Prócz tego wodoodporność, która stała się już standardem, wymusza uszczelnienie – a bez pojedynczego otworu wentylacyjnego, który regulowałby ciśnienie powietrza wewnątrz komory akustycznej, dźwięk o niskiej częstotliwości może stać się przytłaczający i powodować pogorszenie ogólnej przejrzystości. Jednym z powszechnie stosowanych środków zaradczych jest zwiększenie procentowe udziału wysokich częstotliwości, na rzecz odzyskania pełnej czystości dźwięku, lecz to prowadzi do zmęczenia po długim okresie słuchania. Aby uniknąć takich problemów, w pełni wykorzystaliśmy wolną przestrzeń akustyczną wewnątrz ZE3000 i naszą wiedzę z zakresu inżynierii płynów. Wprowadziliśmy nowo opracowany system tłumienia f-LINK, który optymalizuje ciśnienie w przestrzeni obudowy, tak aby powstał dźwięk równoważny przewodowym słuchawkom bez konieczności stosowania zewnętrznych otworów wentylacyjnych. System ten umożliwia osiągnięcie zarówno wodoodporności, jak i dobrze kontrolowanej produkcji dźwięku w zakresie częstotliwości niskich, umożliwiając reprodukcję brzmienia naturalnego, tak samo wzorcowego jak w przypadku przewodowych E3000, teraz w słuchawkach bezprzewodowych. 

   Nowego typu przetworniki dla słuchawek dokanałowych oferujących transfer bezprzewodowy otrzymały więc nazwę f-LINK i w stopniu wybitnym uwolniły od typowych zniekształceń. Nie tylko drastycznie redukując anomalie, zwłaszcza w rewirze basu, ale generując w maleńkich komorach tak naturalne brzmienie, że może ono posiłkować się bez obawy o denaturalizację ozdobnikami pogłosowymi. Wyposażone w f-LINK słuchawki uwalniają prócz tego od zewnętrznego hałasu, dają użytkownikom wygodę i są nowomodnie wodoodporne. Kolejne sprawy to czas podtrzymania, wynoszący aż 7 godzin, łatwość użycia i także inna jeszcze innowacyjność.

   Zawęźmy tematykę konstrukcyjną i użytkową do najważniejszych konkretów.

Etui ładujące oraz kunsztownie wyprofilowane wkładki zdobne znakami producenta.

   Membrana przetworników f-LINK nie ma typowej postaci pojedynczego silikonowego odlewu, tylko silikonowy kołnierz otacza centrum z twardej żywicy, łącząc się z nim bezklejowo. Co daje wzrost elastyczności i redukcję zniekształceń – w efekcie 6 mm średnicy mierząca membrana Final ZE3000 stanowi odpowiednik znacznie większych, niemożliwych do zastosowania w słuchawkach dokanałowych. Jednocześnie do minimum ograniczono cyfrową obróbkę dźwięku, w słuchawkach dokanałowych tradycyjnie odpowiedzialną za formowanie brzmienia. U ZE3000 jest ta korekta odpowiedzialna jedynie za kosmetykę, a zasadniczy proces wstępnego formowania odbywa się w regulowanej ciśnieniowo komorze akustycznej z tyłu za przetwornikiem, stanowiącej uzupełnienie komory przedniej, obejmującej kanał słuchowy. Całości dopełniają lekkie cewki CCAW i magnesy neodymowe.

    Zadbano przy tym o wygodę – ZE3000 mają, dzięki specjalnemu uformowaniu obudowy, ograniczony do trzech punktów podparcia kontakt z małżowiną uszną, dzięki czemu nie generują męczącego na długą metę wrażenia ucisku. Oferowana przez nie wygoda to także nowo opracowane tipsy o podwyższonej miękkości, gwarantujące dobre przyleganie, przekładające się na perfekcyjną izolację bez drażniącego rozpierania. W komplecie pięć rozmiarów, każdy odnajdzie swój. Wygoda to też dotykowy panel od przodu na pokrywie wierzchniej, umożliwiający natychmiastowe ściszanie. Nie inaczej w przypadku wspomnianych aż 7 godzin pracy, a bezprzewodowe etui pozwala na czterokrotne doładowanie, wydłużając ten czas do aż 35 godzin. Same słuchawki ładują się do pełna w zaledwie 1,5 godziny, a bank prądowy w etui potrzebuje niewiele więcej, bo dwóch. Ładuje się przez łącze USB typu C (stosowny kabel w komplecie); a etui, tak jak słuchawki, mamy w standardzie wodoszczelnym. Jedno i drugie ładne, zgrabne i miłe dotykowo, oferta obejmuje kolory biały i czarny.

Wszystko pasuje jak ulał.

   Etui i słuchawki wyposażono w znaczniki ledowe informujące o naładowaniu i stanie aktywności, na słuchawkach od strony wewnętrznej są oznaczenia L-R, od przodu loga firmy. W opakowaniu z masywnej tektury lakierowanej na biało tradycyjny japoński porządek doprawiony wysmakowaniem. Na komplet składa się książeczkowa instrukcja obsługi, same słuchawki w etui, pięć komplecików tipsów w foliowym, zaklejanym woreczku wielokrotnego użytku i kabel USB. Łączność w standardzie Bluetooth 5.2; słuchawki natychmiast wykrywają smartfony w swym pobliżu, podobnie jak komputery, DAP-y, tablety i laptopy. Wykrywają i bezproblemowo się dogadują poprzez obsługę kodeków SBC, AAC, Qualcomm aptX i aptX Adaptive – a co można usłyszeć?

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

6 komentarzy w “Recenzja: Final ZE3000

  1. Marcin pisze:

    Ależ pięknie wpasowała się recenzja w moje obecne poszukiwania sprzętu! Jestem właścicielem dużego systemu głośnikowego, mam też AKG K1000 i Edition XS od Hifiman’a, ale postanowiłem poszukać też jakichś tanich dokanałówek, aby posłuchać do snu.

    Poczytałem trochę i zakupiłem KZ ZAX oraz Final E3000. Te pierwsze już odesłałem – grały dość dobrze jak na te pieniądze, ale kompletnie bez duszy, muzyka była niby poprawna, ale mechaniczna. Nie spodziewałem się wiele po prawie dwukrotnie tańszych Finalach, gdy wkładałem je do uszu. Pierwsze co mnie zdumiało, to niesamowita wygoda. Mogłem w słuchawkach nawet położyć się na boku i nic w uszy się nie wbijało. Druga sprawa to dźwięk, który mnie oczarował – pięknie muzykalny i nasycony, do snu perfekcyjny, a biorąc pod uwagę ich cenę – rewelacja. Słuchawki na tyle mi się spodobały, że biorę niedługo na warsztat model wyższy – E5000 oraz do porównania również Final B3.

    Zakładałem kupno „pchełek” tylko jako dodatek, nie miałem większych oczekiwań, jednak strojenie Final Audio tak mi się spodobało, że wiele sobie po wyższych modelach obiecuję. No i jeszcze ta wygoda! Być może bawet sprzedam moje Hifimany, jeśli to Final przejmie pałeczkę słuchawek używanych na codzień 🙂

    P.S.: Słuchawkowy sprzęt towarzyszący powyższym wrażeniom to iFi iDSD Signature podpięte pod telefon z aplikacją USB Audio Player Pro.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Cieszę się, że tak to czasowo się spasowało. Mam nadzieję, że wrażenia brzmieniowe też do siebie pasują.

    2. Alucard pisze:

      Jak szkoła Final się podoba to nie ma innej możliwości, trzeba kupić D8000/D8000 PRO 😀

      1. Marcin pisze:

        Bardzo chętnie, jednak nie zrobię tego z wiadomego powodu 😉

        W związku z powyższym taką myśl: zacząłem czytać HiFiPHILOSOPHY w okolicach 2014 roku, wtedy też zacząłem się interesować dobrym sprzętem audio. Jeśli mnie pamięć nie myli, słuchawki flagowe były w przedziale 4-6 tys zł. Jeszcze w zeszłym dziesięcioleciu przecierałem oczy, gdy coraz częściej widziałem ceny powyżej 10 tys zł za flagowca. A dziś? Dziś ciężko jest się nie przewrócić, gdy widzi się ceny 20 czy 30 tys zł. Przypominam, za słuchawki…

  2. Mateusz pisze:

    Moje ZE3000 przegrały z Fiio FW5, jedyne w czym Finale są lepsze to izolacja pasywna, w tym względzie Fiio zachowują się jak półotwarte. Próbowałem też ZE8000 jednak ich sygnatura dźwięku jest przeciwna do ZE3000 więc nie polubiłem ich.

  3. Wojtek pisze:

    Posiadam ZE3000 i przyznam, że mam dużą satysfakcję „odkrycia” ich i kupienia jeszcze przed tą recenzją, właściwie w oparciu wyłącznie o własną opinię, kiedy testowałem kolejne modele i rosło we mnie wrażenie, że jakie to świetne słuchawki, o których mało kto mówi…

    Podstawowy atut – popisowa scena. Miałem dokładnie takie wrażenie jak w recenzji – w tej półce cenowej to wręcz za dobrze. Są umiejętnie ustawione na intersekcji słuchawek realistycznych i naturalnych, ale z jakimś tam już pierwiastkiem żywiołowości – są naturalne, ale nie są nudne. Lekkie podostrzenie faktycznie daje się wyczuć, ale ponieważ większość telefonów obecnie strojona jest na granie pt. ciepłe kluchy, w większości przypadków ta ich jasność jest równoważona. Metalheadom bym nie polecał, ale w gitarowym rocku już jest dobrze. Dałem im pianki z FiiO F9Pro i sporo zyskały.

    Funkcjonalnie mój egzemplarz nie jest idealny, czasami dalej nie wyczuwam komend, ale tutaj brałem to na klatę, że głównie wybieram jakość dźwięku. Zgadzam się również z komentującymi, że ZE8000 nie są lepszą wersją 3000, grają kompletnie inaczej (mi nie podeszły). Natomiast ZE3000 to jest rasowa słuchawkowa ukryta perełka dla kogoś, kto nie oczekuje wydziwiania w brzmieniu tylko chce, by mu ładnie, przyjemnie zagrało.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy