Recenzja: Final Sonorous X

Brzmienie

Już pierwszy kontakt z tym słuchawkami daje jasno do zrozumienia, że to wyjątkowy produkt.

Już pierwszy kontakt z tym słuchawkami daje jasno do zrozumienia, że to wyjątkowy produkt.

   Tak sobie wymyśliłem, że porównam te Sonorous X do trzech tylko słuchawek. Do jednych grających szkołą śpiewną, jednych w stylu crisp oraz własnej firmy modelu wiceflagowego. Za to porównam starannie.

Aby taka staranność doszła do skutku, musiałem najpierw zyskać pewność, że wszyscy są odpowiednio wygrzani, a już zwłaszcza przedmiot recenzji. Ten przybył z deklarowanym przebiegiem około dwustu godzin, ale natychmiast zrodził brzmieniowe wątpliwości, a poza tym membrany z tytanu to jakby inny temat, wymagający szczególnej pieczołowitości i czasu docierania. Tak więc dołożyłem od siebie dwa tygodnie kolejne pracy niemal ciągłej, czyli jakieś trzysta godzin następnych. Nie powiem, by w tym czasie za wiele się działo poza samym finałem, ale coś na pewno zmieniło. Nie na tyle jednak, bym mógł zyskać pewność, iż wszystko już zostało dopięte i można ferować ostateczne wyroki. Główny problem polegał na rzeczy dobrze znanej, która często pojawia się w różnego typu sprzęcie na etapie wygrzewania, mianowicie na braku precyzyjnego wyostrzenia obrazu. Lekkie rozmycie i podwojenia były mocno irytujące, a że nie ulegam złudzeniu, to natychmiast potwierdzały czynione na bieżąco porównania. Cierpliwie zatem czekałem, zakładając że słuchawki od firmy tak doświadczonej, i to jeszcze flagowe, muszą się wreszcie wyostrzyć, co faktycznie po tych pięciuset godzinach nastąpiło. Wątpię jednak, by było to ostatnie słowo tych Sonorous, ale ja zawsze kiedy coś nie jest własne, pora się śpieszyć z recenzją, bo dostarczyciel domaga się zwrotu. Bierzmy zatem co dają.

Przed przenikaniem w konkrety trzeba jednak nadmienić rzecz z kolei pozytywną. Otóż od razu  dało się też zauważyć, że grają te Sonorous X szczególnie złożonym dźwiękiem.; takim z dodatkową dźwiękową pianą, niewątpliwie wzbogacającym przekaz.

Z Accuphase DC-37 i Leben CS-300F

Zacznę też trochę inaczej, bo od sprzętu stacjonarnego, tyle że karmionego plikami. A z plików weźmy na początek coś specjalnie użytecznego, na przykład francuski klasyk: Mort et convoi de l’invincible Malbrough w wykonaniu Le Poème Harmonique. (Do natychmiastowego posłuchania na YouTube.) Utwór wyjątkowo dobrze obrazujący różnice, czasami aż boleśnie różnicujący.

Grado GS1000e

Materiały wykorzystane do produkcji oraz jakość ich obrobienia jasno dają do zrozumienia, że to jedne z najdroższych słuchawek na świecie.

Materiały wykorzystane do produkcji oraz jakość ich obrobienia jasno dają do zrozumienia, że to jedne z najdroższych słuchawek na świecie.

Zacznijmy od Grado, tych najnowszych, w wersji „e”. Niezależnie od odmienności względem obu wersji starszych, opisanych w ich recenzji, są to słuchawki szczególnie przejrzyste i wciąż operujące wielką sceną. Co innego jednak w porównaniach okazało się najważniejsze, mianowicie ich spójność i otwartość brzmienia. Co do spójności, to można ją też nazywać koherencją albo jednorodnością, ale zwał jak zwał, a chodzi o to, że głosy wykonawców najmniej się u nich wyodrębniały i różnicowały, tworząc najbardziej jednopostaciowy spektakl. Wszystko podporządkowane w nich było formie naczelnej, tak jakby wiatr jakiś rządził podawaną muzyką, a w efekcie każde brzmienie było do innych podobne, jakby z jednego brzmieniowego pnia wyrastające i przez ten wiatr potem niesione. Ta jednolitość formy z jednej strony przechodziła w ogrom sceniczny, na którym poszczególni wykonawcy stawali się mniejsi i mniej ważni; z drugiej uczestniczyła w tym czymś, co nazwałem otwartością.  Pisałem o tym już wielokrotnie, ale przypomnę, że dźwięk może być na dwa sposoby domknięty – niczym brzmieniowy bąbel o wyczuwalnej powłoce, albo na większym dystansie, poprzez umieszczenie w zamkniętym pomieszczeniu.  O Grado GS1000e trzeba zaś wyraźnie napisać, że żadne z tych domknięć ich nie tyczyło. Dźwięki produkują otwarte i wiatrem niesione, a żadne pomieszczenie ich nie ogranicza. To daje brzmieniu swoiście przyrodniczy, plenerowy charakter, za którym przepadam. Zarazem są to słuchawki w stylu crisp, chociaż nie tak do końca. Muzyka niewątpliwie w nich płynie, ale soprany ciągnięte są w górę maksymalnie, a cykanie i szum podkładu zaznaczone wyjątkowo mocno.

AudioQuest NightHawk

Na przeciwległym pod pewnymi względami biegunie śpiewały AudioQuest NightHawk. Grają ciemniej, głębiej i tak jakby z namysłem oraz bardziej różnicując. Jednolita u Grado scena u nich bardziej rozpadła się na prawą i lewą stronę, a głosy śpiewaków różniły mocniej i dobitniej zaznaczały swą personalizację. Były większe i ustawione na wyżej ulokowanej płaszczyźnie sceny, a ich indywidualizm oraz słabsza korelacja czasowa i tonalna oczywiste. To był chór dużo bardziej wielogłosowy i wielopostaciowy – rozbity na głosy śpiewające w dużej mierze osobno – a więc nie tak jednoznaczny w całościowej wymowie i spójny jak u Grado. Na pewno bez takiej jedności czasowej, a więc śpiewający mniej równo, co mnie zaskoczyło i zmusiło do przemyśleń. Zarazem chór umieszczony ewidentnie w pomieszczeniu zamkniętym, dającym wyraźne odbicia od ścian.  Pomieszczeniu dość mrocznym i głosy porywającym ku górze, gdzie światło nie sięga.

Final_Sonorous_X_018_HiFi Philosophy

A tak dokładnie to 20 tysięcy złotych…

W efekcie atmosfera nie tyle była kameralna, jako że pomieszczenie bardzo było obszerne, natomiast była teatralna a nie plenerowa. W miejsce wszystko porywającego wiatru od Grado pojawiało się melodyjne płynięcie – takie bardziej naturalne, a jednocześnie zwyczajniejsze. Wrażenie bycia na miejscu zdarzeń u AudioQuest było silniejsze, a wrażenie jedności formy i otwartości słabsze. W efekcie dwa różne koncerty o całkiem odmiennych walorach. A więc niby wszystko się zgadza, skoro z rozmysłem sięgnęliśmy po słuchawki o dwóch szkołach grania, tyle że najważniejsze różnice okazały się inne od zakładanych.

A że oba te koncerty stały na niezwykle wysokim poziomie, to i zadanie przed wkraczającymi do akcji Final Sonorous X stawało nie lada. Bo czym i jak uzasadnić swą wielokrotnie wyższą cenę? Na pewno nie wygodą, bo ta lepsza nie była, ani też w sumie wyglądem, chociaż ten bardziej był popisowy i w oczy się rzucający. No więc co ? Japonia jako kraj pochodzenia?  To by było stanowczo zbyt mało. A zatem?

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

57 komentarzy w “Recenzja: Final Sonorous X

  1. Marecki pisze:

    Co w przygotowaniu?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Stirling Broadcast SB-88

      1. Marecki pisze:

        Zacne kolumny. Mam taką sugestie – Może by tak kiedyś zrobić recenzje mniej zacnych monitorów, ale za to z bardzo dobrym stosunkiem cena/jakość. Np. Indiana Line Diva 255 i może jakiś Pylon audio? Wiem że dużo sprzętów czeka,(markowych, legendarnych=ciekawszych)ale od czasu do czasu warto by sprawdzić co ciekawego słychać w budżetowym hi-fi. Oczywiście wszystko w ramach możliwości! 😉

        1. Piotr Ryka pisze:

          Na pewno warto pisać także o rzeczach z łatwo przystępnego budżetu. Pomyślimy.

  2. Patryk pisze:

    Ile procent od 1-100 przysluguje Pandorze Hope VI , a ile tym wlasnie przetestowanych przez pana ,jezeli chodzi o ogolny dzwiek?
    Patryk.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tego się w ten sposób nie da wycenić. Jeden powie 60, inny 85. Ale Pandora jest na tyle dobra, że to nie jest szokująca różnica. Nie ma takiej akustyki i takiej dynamiki, paletę barw ma trochę skromniejszą i mniej wypełnienia, no i nie tyle szczegółów. Ale o jakiejś deklasacji mowy nie ma. Żadne słuchawki na świecie nie są tak dobre, żeby rozwałkować Pandorę Hope VI.

      1. Patryk pisze:

        To brzmi bardzo dobrze.Potwierdza to tylko moja „dobra” decyzje zakupu Pandory VI.
        Roznica w cenie jest niesamowita,a pozwole sobie to przetlumaczyc na swoje procenty:
        Pandorka:85% (+-)
        Sonorous: 92%(+-)
        Patryk.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Pandora Hope VI i AudioQuest NughtHawk to słuchawki spośród high-endowych o najlepszym na rynku stosunku jakości do ceny.

          1. Marecki pisze:

            No jeszcze zostały te nieszczęsne Hifimany HE 400i do sprawdzenia 🙂

          2. Piotr Ryka pisze:

            Istotnie. Coś jeszcze pewnie by się znalazło.

          3. Maciej pisze:

            Hifimany HE400i bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Bardzo dobrze mi się ich słuchało, bardzo wygodne, bardzo fajne. Nie powalają przestrzenią, ale weź Pan doświadcz przestrzeni w chińskich orto 🙂

        2. Piotr Michalak pisze:

          Podobnie jak niżej piszę o Edition 5, nie można porównywać Sonorous 6 i X. Szóstka reprezentuje w moim odczuciu właśnie bardziej niemiecką szkołę grania, idzie w kierunku przestrzenności i analizy jak Edition 5 czy Beyerdynamic T1, może w nieco mniejszym stopniu. Sonorous X to zupełnie inna szkoła grania, są spokojniejsze, majestatyczne, wypełnione, muzykalne, mięsiste, przebogate brzmieniowo… Totalnie dwie różne słuchawki. To również hi-fi versus hi-end: X’y są oczywiście o wiele lepsze, jednak z jakiegoś powodu zakupiłem obie słuchawki. 6 mniej zobowiązują, są lekkie, nie męczą. X’y są ciężkie, ściskają czaszkę, mogą grzać, trzeba robić sobie od nich przerwy. Ale – dla takiego bogactwa brzmienia – naprawdę warto. 6 takiego bogactwa zdecydowanie nie mają, są to po prostu świetne słuchawki, jednak również charakterne. A, i mają pazur na wysokiej średnicy, jak mawia mój kolega, i więcej powietrza. Brak pazura i mało powietrza może w X’ach przeszkadzać i wymagać przyzwyczajenia, jeśli ktoś, tak jak ja, wychował się na Beyerdynamicach. Ale – ponownie – warto było.

          1. PIotr Ryka pisze:

            Dobrze byłoby móc zebrać całe to słuchawkowe towarzystwo na jakimś spotkaniu, wzbogaconym najlepiej o jeszcze inne elementy i dobrze zorganizowanym. Taki ogólnopolski słuchawkowy meeting. Może ktoś się podejmie od strony organizacyjnej?

          2. Piotr Michalak pisze:

            Ja zapraszam Pana Piotra do siebie nie po raz pierwszy, natomiast większe mityngi… lepiej skupić się na zarabianiu na kolejne słuchawki do kolekcji 🙂

  3. Piotr Ryka pisze:

    Coś może jeszcze wyjaśnię. Łatwo spostrzec, że nie zgadzają się opisy brzmienia Grado GS1000e napędzanych Lebenem CS300F z recenzji Sonorous VIII i X. Recenzje dzieli nieco czasu, a przez czas ów słuchawki nieustannie się wygrzewały i faktycznie sporo wygrzał. Poza tym inne były w obu przypadkach interkonekty. W recenzji Sonorous VIII użyto Sulka, a w Sonorous X Crystal Cable Absolute Dream.

  4. Maciej pisze:

    Za dużo tych Pandor, pogubiłem się która to która i która ma najlepszy stosunek jakość cena 🙂 Raz IV raz VI raz Final, raz Sonorous… Nic już nie wiem

    1. Piotr Ryka pisze:

      Najlepszy stosunek ma Final Audio Pandora Hope VI. I nie udawaj, że się zgubiłeś 🙂

      1. Maciej pisze:

        OK czyli jednak VI a nie IV – no to w VI będę celować odsłuchowo. Dzięki Piotr. Ale słuchawek multum i im młodszy producent tym więcej modeli wypuszcza.

        Słuchałem trochę EL8 otwartych, oj jak mnie rozczarowały… Jak mało co. Nie wiem po co Audeze zrobiło ten krok. Już mogli dobre dynamiki portable zrobić.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Pełna zgoda. Te słuchawki rozczarowują. Ale sama idea EL8 nie jest bez sensu, bo model zamknięty ze smartfonem Sony Xperia (tym najlepszym) gra fantastycznie i lepiej niż każde inne słuchawki. Prosto z telefonu brzmienie naprawdę wysokiej klasy.

  5. Soundman pisze:

    Zabrakło mi jednak w teście porównania Ultrasone 5 z tymi Sonorusami, w końcu obecnie najdroższe chyba słuchawki zamknięte. Które lepsze?
    Ciekaw jestem czy ergonomia poprawiona już w tych najdroższych modelach Final Audio, miałem Pandorę IV na odsłuch i wspominam je strasznie.
    Dźwiękowo jeszcze może być choć sposób prezencji sceny dosyć dziwny, ale ergonomia na ocenę 1.
    Uczucie jakbym miał na głowie imadło, pady mało głębokie, uszy dotykają ścianki przetwornika, twarde pady i pocące się uszy…
    Nie dla ludzi z dużymi głowami, mogą być używane jako maszyna tortur.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Niestety, Ultrasonami Edition5 nie dysponuję. Mógłbym je pozyskać w zamian za AKG K1000, ale to byłby krok wstecz. Porównanie może się jednak odbędzie, bo są do niego przymiarki.

      Wygoda w wyższych modelach nie jest lepsza niż w Pandora Hope VI, które mnie pod względem wygody zupełnie wystarczały, ale wiele osób narzeka. Co do imadła, to wystarczy trochę rozgiąć pałąk. Prawdziwe imadło było w Ultrasone Edition9, ale także do rozgięcia.

      1. hechlok pisze:

        Miałem okazję krótko porównać je dzisiaj. Co prawda tylko na jednym utworze, ale wrażenia są takie, że Sonorusy mają lepszą od Edition5 scenę, szczególnie w zakresie głębi, cieplejsze brzmienie, przy pierwszym spotkaniu są atrakcyjniejsze. Edition5 są jednak klarowniejsze, mają lepszą separację i są bardziej analityczne. Ich nadzwyczajna holografia sprawia, że scena przestaje mieć znaczenie, bo dźwięki wiszą w powietrzu, jak w systemie głośnikowym – tu Pandory mają tradycyjnie większą, ale jednocześnie bardziej zamkniętą przestrzeń. Jeśli chodzi o ergonomię, to Ultrasone są dużo lżejsze. Podsumowując, były to jedyne słuchawki, z zestawu słyszanych dzisiaj (wszystkie Audeze, Oppo, HD800 i kilka innych), na które zamieniłbym Ed5 bez większego bólu, ale z drugiej strony, nie mam ochoty pozbywać się Ultrasone, żeby je koniecznie zdobyć.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Ciekawe spostrzeżenia. Na mnie głębia sceny u Sonorous X nie zrobiła wrażenia, choć się faktycznie zaznaczała, jednak w porównaniu do Grado GS1000 czy Sony MDR-R10 jest zdecydowanie mniejsza. Ale słuchawki całościowo są niezwykłe i z najwyższej półki – nie ma wątpliwości.

          A co je napędzało?

          1. hechlok pisze:

            Napędzał je CD Pathos i wzmacniacz Pathos – to było właśnie na tym słuchawkowym meetingu, także odsłuch w warunkach ciężkich – krótki i po przesłuchania 30 różnych sprzętów. Natomiast pierwsze wrażenie bardzo dobre – porównanie A/B z Edition 5 wypadło właśnie tak, że pojawiło się więcej głębi i ciepła, ale było mniej klarownie i jednak scena była kreowana tak bardziej tradycyjnie.

    2. Piotr Michalak pisze:

      Podobno pady w tańszych Sonorousach są twarde, NOWE pady w Sonorous 6 (Pandora to to samo) są mięciutkie i wygodne. Może na tamtym egzemplarzu były zużyte (już chyba czwarty komentarz piszę o zużytych padach, proszę o wybaczenie). Także warto powrócić do testów i upewnić się co do padów…

      Nie można porównywać Sonorous X do Edition 5. Posiadam obie słuchawki. Totalnie różne szkoły grania. Edition 5 można porównać do Beyerów T1 i innych analitycznych słuchawek. Nie ma wypełnienia średnicy. Są bardzo szybkie. X’y są majestatyczne, powolne, płyną muzykalnie, leją miód na uszy. Mają największe wypełnienie średnicy, jakie dotychczas w życiu słyszałem. Te słuchawki są swoją odwrotnością, jak ogień i woda.

  6. KonradObravo pisze:

    Jak one mają się w odniesieniu do obravo hamt-1 ? Jakby pan ocenił?
    Może za 2-3 lata będę się przymierzał do czegoś wyżej a bardzo podobały mi się pandory IV w odsłuchu z ibasso dx90 ?

    1. Patryk pisze:

      Kup sobie Fiio X5 z dodadkowym FiioE12 , a do tego Pandore HopeVI i bedziesz szczesliwy?
      To wlasnie moj zestaw odsluchowy poza moim glownym.
      Patryk.

    2. Piotr Ryka pisze:

      oBravo to przede wszystkim potężny bas i masa problemów z jego ustawieniem. Z kolei Sonorous VIII i X z basem nie przesadzają i go nie eksponują. Eksponują akustykę i wielką złożoność brzmienia. Bez odsłuchu najbezpieczniejsze są do kupienia Ultrasone Edition5, ale komuś oBravo albo Sonorous mogą podobać sie bardziej. Z tym, że one są takie bardziej dla smakoszy, zwłaszcza oBravo. A tak w ogóle, to mam poczucie, że ani Ultrasone E5, ani Sonorous X nie poznałem do końca.

  7. Piotr Ryka pisze:

    I jak tam, był ktoś na tym słuchawkowym mitingu? Podobało się?

  8. kwiatek i szambo pisze:

    ja nie bylem .

  9. Piotr Ryka pisze:

    Sonorous X powróciły, tak więc gdyby ktoś z Ultrasone Edition5 wpadł, byłoby porównanie.

  10. Stefan pisze:

    No niestety trochę się pokomplikowało i nie dało rady mieć czas w Krakowie.
    Może w przyszłym tygodniu, ale to jeszcze nic pewnego.

    1. Piotr Ryka pisze:

      W przyszłym na pewno jeszcze będą.

  11. Piotr Michalak pisze:

    Zaskoczyła mnie ta recenzja, bo podchodziłem do słuchawek i grały dla mnie intymnie, przestrzenią zamkniętą, maleńką, były za mało szczegółowe i w zasadzie tragiczne – jakby model za tysiaka, nie za 20… może były nierozegrane, albo źródło nie to. Chciałbym mieć do nich drugie podejście, widząc Pańskie wnioski, po zapewne dłuższym odsłuchu.

    1. Piotr Michalak pisze:

      Update komentarza: oferowane w dystrybucji i na AVS 2016 dema Sonorous X miały zajechane, spłaszczone pady i przez to grały tragicznie. Obecnie dystrybutorzy już pady łaskawie wymienili i dobrze by było odsłuchać je ponownie. Różnica jest potężna, bo przestrzeni i góry nie było, a po zmianie padów jest, grały jak 100 zł, teraz grają… na poziomie swojej ceny. Tak 🙂

      1. Patryk pisze:

        Czesc Piotrze M: Sluchawki Final X sa dla mnie wspanialymi i wymarzonymi sluchawkami. Jedna rzecz jednak jest do wymiany po zakupie: PADY!
        Po zakupie Sonorous VI wymienilem odrazu na pady Shure 1540, ktore byly o wiele, wiele wygodniejsze,a malutki przetwornik nie ocieraj juz o uszy od srodka.
        Final X pady nie sa za wygodne na dluzszy czas i wiem, ze jezeli zdecyduje sie kiedys na Final X to wymienie w nich odrazu pady Final na pady Shure 1540. Polecam bardzo!

        Mysle, ze po wymianie nie beda graly inaczej.

        Magia Sonorousow VI tez sie nie zmienila po wymianie i czaruja nadal swoim dzwiekiem, ale X to inny styl grania (mimo to, ze maja podobny styl grania w pewnych kwestjach). Jak juz napisales Piotrze: „są majestatyczne, powolne, płyną muzykalnie, leją miód na uszy”. Widze to tak samo jak ty!!

        Patryk.

        1. Piotr Michalak pisze:

          Dziękuję Patryku za zainspirowanie mnie padami. Zamówiłem te od Shure 1540, dostałem też od Nobumasy z firmy Fonnex oryginalne, stare (nieprodukowane) pady od Pandora 6 (Sonorus 6).

          Ewidentnie jakość i charakter brzmienia tych wszystkich Sonorusów ogromnie się zmienia w zależności od użytych padów, toteż naprawdę warto dać tym słuchawkom drugą i trzecią szansę.

          W teście wzięły też udział T1 🙂

          Wnioski:

          – Pady Shure 1540 dają radę na Sonorusach X, ale jednak wyglądają trochę śmiesznie, nie pasują wizualnie. Na pewno są dużo wygodniejsze, miękkie, odsuwają słuchawkę od głowy i amortyzują ten półkilowy ciężar. Brzmią dobrze, jednak trochę gubią mi się w nich źródła dźwięków, nie wiem skąd dochodzą poszczególne instrumenty. Następuje więc lekkie zaburzenie przestrzeni. Pady zostały zdjęte i…

          – Przełożone na Sonorus 6 (Pandora 6), gdzie grają super! Nie mogę nic zarzucić. Wyglądają też dobrze, pasują wizualnie do słuchawki, nawet bardzo – fajnie ją (patrząc od przodu) pogrubiają. Nic dodać nic ująć, można brać zamiast padów fabrycznych i bawić się!

          Tu zaznaczam, że obecnie pady fabryczne Sonorus 6 NIE SĄ płytkie, jest miejsce na ucho.

          – Pady oryginalne (już nieprodukowane, ale które zapewne większość osób zna) od Pandory 6 na Sonorus 6 sprawiły, że usiadłem i zatopiłem się w muzyce. W sklepie dawno temu musiały być zajechane, bo dziwiłem się, co to za chłam. Nówki natomiast mnie powaliły.
          Okazuje się, że pady NOWEGO typu odsuwają słuchawki od głowy, robią miejsce na ucho, ale przez to odsuwają też średnicę niestety i Sonorus 6 gra na planie V, stąd porównywałem je do Edition 5 i T1.
          Natomiast na starych padach ucho faktycznie dotyka klatki przetwornika, za to słuchawka zaczęła grać intymnie, blisko, przyjemnie, pojawiło się wypełnienie i nasycenie. Zniknęła lekka sztuczność i płaskość góry związana z przetwornikiem armaturowym.
          Mówiąc kolokwialnie, 6tki zaczęły fikać do Xek, choć w bezpośrednim porównaniu wciąż są ewidentnie słabsze, to jakby piękna modelka versus jedna z najpiękniejszych kobiet wszechczasów – różnica już nie jest w urodzie per se, co „w tym czymś”, w duszy. Założone Xtki jednak mają swoją majestatyczność i magię, a co do jakości technicznej grania, też będą lepsze.

          – A założyłem X’tki na padach od Sonorusów 6 (tych nowych padach), które świetnie je wyrównały. Zdjęły delikatnie średnicy, dodały mega kontrolę basu, dodały subbass wręcz masujący czaszkę i wyostrzyły górę. Także jeśli ktoś chciałby nadać równość pasma Sonorusom X, warto naprawdę przetestować nowe pady od Sonorusów 6. Poza tym są bardzo wygodne. Jednak pod tym względem warto zaznaczyć, że zarówno nowe pady od 6 jak i od X nie są już płytkie i na razie trudno mi ocenić, czy któreś z nich będą wygodniejsze przy dłuższych odsłuchach. Bo zdaje się, że gąbka je wypełniająca jest innego typu, to jest jeszcze do sprawdzenia.

          – Przy okazji upewniłem się, że oryginalne (STARE) pady od Sonorusów X (które może znać większość osób niestety), grają co najmniej o ligę gorzej od NOWYCH padów Sonorus X oraz tych wyżej opisanych, nowych padów od Sonorus 6.

          – Odkrycie Ameryki: Bayerdynamic T1 ma pady o podobnym rozmiarze, co Sonorusy. Zatem można się jeszcze długofalowo bawić z padami od Beyerów. Niestety, nie mają materiału osłaniającego przetwornik. Założone na Sonorusy 6 okrutnie wyostrzają górę, nie nadają się zupełnie. Zdjęte.

          – Natomiast pady Shure 1540 założone na Beyery T1 grają świetnie! Nieco zbliżyła się średnica, zaokrągliły się, złagodziła się ostra góra. Na pewno kierunek warty przetestowania!

          To są wnioski z bardzo szybkich testów i odsłuchów. Na pewno przy dłuższym testowaniu coś tu może się pozmieniać i ewentualnie będę update’ował. Natomiast gorąco polecam zabawę z padami z tymi wszystkimi słuchawkami, bo zmieniają ogromnie wiele. W szczególności warto nabyć i pozmieniać sobie pady nowego typu do Sonorusów, zarówno 6 jak i X, oraz owe Shure 1540. Tymczasem Sonorusy 6 warto sprawdzić na padach starego typu, o ile uda się komuś je nabyć. Do szuflady w moim przypadku powędrowały na ten moment pady od T1 oraz stare od Xek.

          Pozdrawiam wszystkich audiomaniaków 🙂

          1. Update. Sonorus X najlepiej brzmi na swoich własnych padach – ale tych nowego typu. Chociaż te od 6 brzmią efekciarsko, to jednak coś jest na dłuższą metę nie tak. Chociaż są bardzo wygodne, gąbki są chyba dość twarde i wyraźnie podnoszą słuchawkę, odsuwając od ucha… Wypełnienie brzmieniowe jest jednak w jakimś sensie niepełne i schodzący nisko subbass, ani wyostrzona góra – nie ratują sytuacji. Po zmianie pady z 6 na nowego typu „type C” od Xek, muzyka przysuwa się do słuchacza, wypełnienie gęstnieje, jest dużo naturalniej i od razu lepiej. Poprawia się też ogromnie lokalizacja instrumentów.

          2. Patryk pisze:

            Czesc Piotr. Ciekawe co piszesz ,a przede wszystkim o tych duzych zmianach w dzwieku. Zebym to teraz wiedzial jakie pady mial moj testowany prze mnie model FinalAudio „X”. Hmmm….Byl to DEMO czyli mial evtl.stare pady, a jak piszesz przy padach C jest lepiej. Zapytam sie w nastepnym tygodniu sprzedawcy czy wie. Dla mnie pady w X byly troche za male i za blisko ucha. Final X pozostanie nadal moim wymarzonym modelem, a pady Shure 1540 wymienilbym z gory, nawet jezeli pady byly „C” te, ktore mialem w domu. Dzieki za opis roznic po wymianie padow.
            Marze o tych sluchawkach, ale cena jest istnym szalenstwem jak dla mnie. Mimo to wybralbym wlasnie te Final X przed SR009. (w X muzyka sie leje, plynie, jest bogata i trafia bardziej do serca)

            P.S: Za 3 tygodnie testuje wzmacniacz Naim Headline podlaczonego pod Teddy Headline PSU 🙂

            Pozdrawiam.

            Patryk.

  12. Patryk. pisze:

    A gdyby miec tylko jedne z tych 3 to ktore?:

    Stax 009?
    Utopia?
    Final X?

    ?

    1. Patryk pisze:

      Mob wybor z tych 3 wymienionych sluchawek u gory to: „Final X (z padami Shure 1540)”
      Utopie daja wiekszy SHOW, szeroka scene i maja duzo wiekszy „WOW-Efekt”. Final X to istna muzykalnosc, istne czerpanie magii plynacej z muzyki. Final X to jakby plynac lodka po bardzo spokojnym jeziorze krotko przed zachodem slonca, ktore grzeje nam prosto w twarz swoimi ostatnimi promieniami, a z boku widzimy ludzi siedzacych przy ognisku na brzegu jeziora.

      Patryk.

      1. Piotr Michalak pisze:

        Potwierdzam ten poetycki opis Sonorousów X. Również w bezpośrednim porównaniu 6 i X… Tych drugich nie chce się zdejmować z uszu, jakby trafić do innego świata. Nie testowałem z padami Shure 1540, dzięki za podpowiedź, sprawdzę je. Utopii chętnie posłucham, ale przeszkadza mi fakt, że są strasznie brzydkie (jak obcy z filmu Alien) i otwarte – ja z tymi złotymi sonorusami jeźdżę samochodem, pociągiem itd. dość odważnie może 😉

  13. Patryk pisze:

    To tylko dzieki Shure 1540 kupilem te sonorousy ponownie.(przy Final X wymielibym tak samo z gory na Shure 1540) Utopie podobaja mi sie bardzo, ale nie maja tej pieknej muzykalnosci jak w przypadku Final X.
    Jazda samochodem i pociagiem z X to istne szalenstwo 🙂
    To sluchawki na fotel i dobry kieliszek wina w reku 🙂

    Ten dzwiek jest po prostu piekny!

  14. Patryk pisze:

    Najlepsze pady jakie mialem zalozone do Final Audio: „LAWTONE”.
    (takze ich wyglad pasuje perfekcyjnie do Final Audio)

    Wystarczy Email do pana Marka Lawtona o pady , ktore pasuja do Final Audio.
    BARDZO POLECAM.
    Dzwiek: Perfekcyjny!

    Zdjecie:

    [img]http://up.picr.de/33077451vo.jpg[/img]

  15. tomasz pisze:

    Jakie zrodla (dap, odtwarzacz cd, wzmak sluchawkowy) szukac aby poczuc radosc ze sluchania Final Sonorous X?

    1. Bafia pisze:

      DAP: n.p:Cowon PM2
      CDP: n.p: NAIM CD5XS
      Wzmak sluchawkowy: Burson Virtuoso V2.

      Pozdrawiam.

    2. Piotr Ryka pisze:

      Będę pisał recenzję DAP-a na dniach, to sprawdzę. Z moim Astell&Kern AK380 grają znakomicie.

  16. Jacek pisze:

    Pytanie czy odtwarzacz Naim CD5XS lub Marantz SA KI Ruby będzie dobrym źródłem DLA FINAL SONOROUS X?

    1. Patryk pisze:

      Kazdy NAIM jest wspanialym zrodlem dla X. Marantza nie sluchalem.
      NAIM HEADLINE i Final X to wspanialy Team. (u mnie gra na 100%)

  17. tomasz pisze:

    witam,
    wg Pana, czy zrodlo Accuphase dp 430(albo Marantz SA 11s3) w polaczeniu z wzmacniaczem sluchawkowym Ifi Can se + ifi itube 2 beda dobrym polaczeniem dla sluchawek Final Sonorus X aby uzyskac piekno muzyki z tych sluchawek?

  18. tomasz pisze:

    p.s. no chyba, ze juz Naim cd5xs bedzie dobrym partnerem dla Final X?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Naim będzie w porządku. Także Norma Audio REVO DS-1. Najlepszy w pieniądzach podobnych do Accuphase będzie Atoll CD400SE.

  19. Tomek pisze:

    Dzień dobry,
    Potrzebuję porady w kwestii kabla do słuchawek Final Sonorous X , źródłem jest Astell & Kern 380 copper z dedykowanym wzmacniaczem Ak380 copper. Fabryczny kabel z wtykiem 3,5mm jest dla mnie zbyt jasny, drażniący, a nawet męczący w odsłuchu. Polecono mi ( nie wiem czy słusznie ) poszukać poprawy dźwięku w zmianie kabla na inny materiałowo kabel z wtykiem 2.5m. Proszę o pomoc kogoś kto miał do czynienia, zna z odsłuchu Final Sonorous X i Ak380cu/Ak380cu amp. Pozdrawiam wszystkich.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie wiem czy to aktualne, ale Final Audio współpracowało kiedyś z Tonalium, dostarczając bardzo trudne do zdobycia oryginalne wtyki przy muszlach. Musiałbym się skontaktować z polskim dystrybutorem, który wyjechał do Japonii i nie wiem, czy już wrócił. Jak się czegoś dowiem, dam znać.

      1. Tomek pisze:

        Panie Piotrze, będę wdzięczny za każdą pomoc w kwestii kabla do Sonorous X dla synergii z Ak380cu/Ak380cu amp. Będę czekał na wieści. Pozdrawiam

      2. Tomek pisze:

        I tak aktualne 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy