Recenzja: EMM Labs XDS1 SE V2

EMM_Labs_XDS1_V2_12 HiFiPhilosophy  Ed Meitner to jedna z wiodących postaci świata hi-fi – osoba „odpowiedzialna” za jitter, udoskonalanie konwersji analogowo cyfrowej, stworzenie formatu kodowania DSD i opartego na nim formatu SACD oraz budowanie urządzeń audiofilskich a także profesjonalnych. To właśnie Ed stoi za upowszechnieniem w świadomości społecznej jak również fizycznymi pomiarami oraz identyfikowaniem tych pomiarów z odsłuchową treścią całego szeregu zjawisk podpadających pod klasyczne już dziś określenie „jitter”, to on opracowywał nowatorskie metody przechodzenia z domeny analogowej w cyfrową i na powrót, i to do niego zwróciła się firma Sony, kiedy postanowiła przekuć w czyn swoją koncepcję formatu SACD. Krótko mówiąc – Ed Meitner to człowiek instytucja. Wspominając dzieciństwo w powojennej Austrii Ed zaznacza, że nie było wtedy żadnych zabawek, tak więc wszystko trzeba było zrobić sobie samemu. Nic dziwnego, że na takiej zabawkowej pustyni od najmłodszych lat przykuwały jego uwagę radioodbiorniki, jedna z bardzo nielicznych atrakcji, a że miał wokół siebie osoby związane zarówno z fizyką teoretyczną jak i praktyczną, w tym z serwisowaniem radioodbiorników, świat elektroniki użytkowej szybko opanował jego dziecięcą wyobraźnię. Zauważmy w tym miejscu, że jeden z pierwiastków układu okresowego także nazywa się meitner, upamiętniając nazwisko austriackiej fizyk jądrowy, Lise Meitner, zwanej niegdyś matką bomby atomowej, jako że prowadziła badania nad rozszczepianiem jądra atomowego. Nie wiem czy była ona krewną Eda, lecz niewątpliwie słowo „meitner” łączy się z odkrywczością i wynalazczością na wiele sposobów.

Już jako dwunastolatek zatrudnił się nasz bohater podczas wakacyjnej przerwy u Simensa i jak wspomina, były to całkiem inne czasy, bo mimo tak młodego wieku oczekiwano od niego innowacyjności, inicjatywy i samokształcenia, a nie tylko mechanicznego wykonywania poleconych czynności. Czuć w słowach Eda opisujących tą sytuację nostalgię za tamtym światem i rozczarowanie teraźniejszością, która pod szczytnymi hasłami postępu, solidaryzmu i wartości humanistycznych zamieniła się w bezduszną maszynę wyzysku. Rozmawiamy jednak o czym innym, o tym jak Ed wyrósł na jednego z najsławniejszych konstruktorów aparatury audio. Na tym polu zaczynał jeszcze na początku lat 70-tych od urządzeń profesjonalnych – konsol dla studiów nagraniowych, analizatorów zniekształceń harmonicznych i opracowywania ulepszonych technologii zapisu. Potem przyszły lata 80-te, a wraz z nimi era techniki cyfrowej i świat audio się przeistoczył. Jeden fakt jest tutaj szczególnie istotny i dla naszego wywodu ważny: Nikt początkowo nie przykładał wagi do ewentualnych trudności związanych z zamianą muzyki na cyfrowy zbiór bitów, ponieważ głęboko wierzono, że ewentualne występujące podczas takiego procesu zakłócenia leżą daleko poza obszarem słyszalności. To się jednak okazało nieprawdą, a pojawiający się w domenie cyfrowej jitter, między innymi dzięki sporządzonemu przez Eda Meitnera urządzeniu do jego dokładnego i wielopłaszczyznowego pomiaru, trafił z czasem na usta wszystkich i na stronice prasy branżowej.

ed-meitner

Ed Meitner

A jitter to paskudnik. Swoje z nim doświadczenia charakteryzuje Ed jako dodatkowy szum podkładu, zaburzanie i pomniejszanie sceny dźwiękowej, spłycanie dźwięku oraz przede wszystkim odbiór muzyki powodujący uczucie zmęczenia, czego zupełnie nie było w przypadku analogowych płyt.

Kiedy – drogi nasz słuchaczu i czytelniku – muzyka cię męczy miast relaksować, stoi za tym prawdopodobnie właśnie jitter, którego z twojego toru audio nie udało się w dostatecznym stopniu wyeliminować, bo to on odbiera muzyce przyrodzone piękno i naturalną płynność. Jest niczym jazda po wyboistej drodze i to jeszcze z ciągłymi szarpnięciami. Sam Ed Meitner posuwa się nawet na tej kanwie do ogólniejszych konstatacji. Jego zdaniem poprzez tego rodzaju reprodukcję muzyki, która pojawiła się wraz z zastępowaniem płyt analogowych krążkami CD, cała rzeczywistość muzyczna uległa zasadniczemu przeobrażeniu, bo z dawcy piękna, relaksu i łagodności zaczęła przynosić w niemałym stopniu irytację. Zdaniem Eda rzeczywistość muzyczna z lat 60-tych i 70-tych była zupełnie inna niż z późniejszych. Ludzie sięgali po muzykę by odetchnąć, poprawić sobie humor, zaczerpnąć świeżego oddechu, podczas gdy teraz bardziej znajdują w niej stymulację do postaw napastliwych i gniewnych; czasami bardziej jawną, a czasem tylko podskórną. Niezależnie jednak od tego jak silną, będącą zawsze po drugiej stronie muzyki; nie po tej pięknej i łagodnej, tylko pobudzonej, napastliwej i agresywnej, a w efekcie na koniec męczącej. To może nawet z tej właśnie przyczyny rynek nagrań muzycznych nie rozwija się teraz tak ekspansywnie, a wręcz zaczyna się zwijać, sugeruje Ed.

Jasna rzecz, że w tej sytuacji wyeliminowanie negatywnych zjawisk związanych z cyfryzacją zapisu muzycznego musi być sprawą priorytetową i temu celowi poświęcony został zarówno sporządzony przez Eda LIM Detector, służący pomiarom jittera, jak i C-Lock – obwód służący jego eliminacji. Wielką zaletą LIM Detectora była możliwość pokazania w jakiej części pasma ten złowrogi jitter występuje, co nie było wcześniej możliwe, a co ma znaczenie kluczowe, jako że na obszarze megahercowym jest on nieistotny, w przeciwieństwie do tego usadowionego w paśmie setek czy tysięcy Hertzów, a więc na obszarze słyszalnym. (Tak nawiasem według badań firmy AKG obszar słyszalny rozciąga się do zakresu dwóch megahertzów, ale w tej dyskusji możemy to pominąć.) Nikt niestety jak dotąd nie skonstruował mechanizmu pozwalającego ten jitter eliminować całkowicie i nie jest nim także C-Lock, ani późniejsze jego wersje i nowsze tego typu układy; pozwalają one jednak na znaczną poprawę, dzięki czemu odtwarzacze SACD wychodzące z laboratorium Eda Meitnera postrzegane są jako jedne z najlepszych i należą do arystokracji rynkowej. Nie są niestety tanie, przez co stały się obiektem tęsknych westchnień osób nie mogących sobie na nie pozwolić, na co odpowiedzią było powołanie nowej marki, czerpiącej nazwę prosto od nazwiska Meitner, oferującej nieco uproszczone ale za to zdecydowanie tańsze wersje wyrobów Eda, łatwiej dostępne niż te opuszczające jego prestiżową manufakturę – EMM Labs.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

1 komentarz w “Recenzja: EMM Labs XDS1 SE V2

  1. Tomek pisze:

    Przeczytałem z przyjemnością. Jak zwykle ciekawie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy