Recenzja: Cayin N8ii (Mk2)

Wygląd, budowa, cechy użytkowe

Zgrabne pudełko.

   Decydujący o klasyfikowaniu wielkości obrys odtwarzaczy nie jest w przypadku N8ii szczególnie duży, wymiary 147 x 78 x 25 mm poza o parę milimetrów większą grubością niemal dokładnie pokrywają się z tymi u Astell & Kern SE180, a więc nie największym dla swojej marki. Niemniej odnotować należy poważany rozrost względem pierwotnego N8, którego front okalały ramy 128 x 70 mm.

    Mimo prawie identycznych rozmiarów ze średnim Astellem nowy flagowiec Cayina sprawia wrażenie większego, powstające dzięki zastosowania przez koreańską markę designu w oparciu o wieloskośne płaszczyznowanie boków i wśród tych skosów minimalnie tylko wystającego, mniejszego pokrętła potencjometru. Tymczasem nowy Cayin pokrój posiadł beczułkowaty – jego boczne krawędzie mają profil łukowy z ledwie zaznaczającym się centralnym przełamaniem. Na domiar powiększenia dano mu większy potencjometr z lokalizacją górną i rzucającym się w oczy złotym wykończeniem.       

    Łukowość bocznych krawędzi winna w zamian poprawiać przyjemność brania i trzymania, ale tak się nie dzieje; Koreańczycy są na razie sprytniejsi, profile ich odtwarzaczy lepiej pasują do kształtu dłoni, mniej wgryzająco zaznaczając krawędzie przełamania boczków z blatem wierzchnim i spodnim. Decydujący jest jednak ciężar. Nowy Cayin nie waży aż pół kilograma, jak nowy flagowiec Astella (wyraźnie też odeń większy), ale jego  442 g przy 380 g pierwowzoru robi wyczuwalną różnicę, a już tamten był grubasiński.

Ze zmyślnym otwieraniem.

Nie wiem ile dokładnie wynosi waga graniczna, poniżej której po pewnym czasie przestajemy czuć ciężar trzymanego przedmiotu, ale czterdzieści cztery deko to jest na pewno więcej. Nie zapomnimy zatem o trzymaniu N8ii, mimo iż producent postarał się o to od strony temperaturowej. Pierwowzór miał we wnętrzu jedną miniaturową lampę KORG, ale po pewnym czasie ta jedna wystarczała do solidnego rozgrzania. N8ii ma dwie takie, lecz dłoń od ich ciepła separują grafitowe maty termiczne, a od strony ekranu dodatkowo rozprasza ciepło niklowo-srebrny radiator. W rezultacie odtwarzacz się wprawdzie rozgrzewa, ale wyraźnie słabiej. Zimową porą będzie to grzanie w sam raz, w lecie trochę za mocne, ale dostajemy z N8ii solidne etui z utwardzonej skóry, przez które ciepła prawie już nie czuć i łagodnieją krawędzie. Etui ma morski kolor i jest gładkie w dotyku, po stronie grzbietu zaopatrzone w wentylacyjne żebrowanie, by się odtwarzacz nie ugotował. A skoro już jesteśmy przy dodatkach, to oprócz etui w zestawie rozparcelowanym w fikuśnym, dwupoziomowym pudełku, towarzyszą odtwarzaczowi kabel USB typ C, osłona wyświetlacza, przejściówki 4,4/2,5 mm i 3,5/2,5 mm, papierowa instrukcja obsługi i dwie naklejki „Hi-Res”, aby inni mogli nam pozazdrościć, jacy jesteśmy nowocześni.  

    Odkładając do następnego rozdziału decydującą o klasie odtwarzaczy kwestię jakości dźwięku, poza obrysem, grubością i wagą najważniejszy jest ekran. Pod jego względem duże zmiany – urósł ten ekran do 5 cali i rozdzielczości 1280 x 720, oprócz tego jest to teraz nowoczesna matryca AMOLED, a nie odchodząca w przeszłość IPS (In-Plane Switching). Kolorystyka w tej sytuacji głębsza, a czcionki i obrazy wyraźniejsze, co nie jest bez znaczenia, bowiem odtwarzacz bez problemu wyświetli podsunięte mu na karcie pamięci lub wgrane zdjęcia, odtworzy też pliki filmowe.

Dwupoziomowe.

    Od strony wszelkiego typu użytkowości – łączności bezprzewodowej, filtrów cyfrowych, obsługi łącza USB, equalizacji, trybów pracy i bycia partnerem dla zewnętrznych urządzeń – wszystkie te parametry mają swoje warianty w gąszczu labiryntu ustawień, właściciel będzie musiał poświęcić niemało czasu na przewertowanie i ogarnięcie skomplikowanego aparatu funkcyjnego. Najważniejszych jest jednak kilka cech konstrukcyjnych i te wypunktuję.

– N8ii pracuje w oparciu o programowalny procesor Qualcomm Snapdragon 660 z 6G DDR4 RAM, taktowany częstotliwością 2200 MHz i wykonany w technologii 14 nm.

– Układ odtwarzacza jest symetryczny, zatem za procesorem podwojony.

– Składają się nań dwa femtosekundowe zegary (osobne dla potoków 44,1 i 48 kHz), dwa przetworniki japońskiego ROHM Semiconductor[2] z oznakowaniem BD34501 (32-bit/768 kHz, DSD512), cztery wzmacniacze operacyjne o niepodanej specyfikacji, całkowicie alternatywny wobec braku trybu hybrydowego wzmacniacz lampowy na dwóch lampach KORG i obsługujący oba te systemy wzmocnienia opcjonalnie uruchamiany układ podbicia mocy na tranzystorach JFET, którego aktywacja oznacza przejście z klasy A do AB.

    Płyta główna jest sześciowarstwowa, calem tłumienia drgań i pochłaniania prądów błądzących, lampy są podłączone poprzez tłumiące drgania łącza i osłonięte silikonowymi osłonami, ekran od elektroniki odseparowano osłoną antymagnetyczną, a chassis to pojedynczy blok aluminiowy wyfrezowany obrabiarką CNC.

Etui z wentylacją w komplecie.

    Na rzecz wszechstronności i wygody łączność bezprzewodowa WiFi 2,4G/5G i Bluetooth 5.0, wbudowana pamięć 128 GB z obsługą kart do 1TB, szybkoładowalna bateria 10 000 Ah, pełne wsparcie streamingu, gniazda słuchawkowe 4,4 mm i 3,5 mm, złącza cyfrowe USB C, I2S i Coaxial oraz analogowe RCA.

    Wszystkie gniazda ulokowano na spodzie, potencjometr u góry, na prawym boku u góry większy przycisk ON/OFF i pod nim obsługowe: Prev, Pause, Next, a na lewym podłużna witryna z pleksiglasu, w której łagodnie mogą świecić cztery zielone kreski, informujące o aktywacji wzmacniacza lampowego. Oprócz tego na froncie pod ekranem małe świecące kółeczko, informujące sześcioma kolorami o typie odtwarzanego pliku albo białym świeceniem o ładowaniu baterii. Z ważnych rzeczy to jeszcze, że alternatywny potencjometr wyświetla się na ekranie, ale nie działa przeciągnięciem palca, tylko poprzez przyciski „+” i „–”.

   Opanowanie menu ekranowego nie jest intuicyjnie proste, jego organizację znamionuje lekki zakładkowy chaosik, ale to nic poważnego, trochę wprawy wystarczy. W zamian zabawy z ustawieniami będziemy mieli na pół nocy, a płynne nimi operowanie wymagać będzie kilku dni wprawy. Ważne też to, że ekran oferuje miłe światło kolorów, cokolwiek zaś irytujące, że w obsługę odtwarzanego pliku musimy wchodzić przeciągnięciem palca, kiedy u innych jest od razu. Niby to zabezpiecza przed przypadkową ingerencją w odtwarzanie, ale ekran w try miga gaśnie (chyba, że ustawimy inaczej), nie ma tam wiele do popsucia.

    Z  punktu widzenia obsługi najważniejsze jest jednak to, że urządzenie ma pojemną baterię gwarantującą 8-10 godzin pracy. Też to, że ta baterii się dość prędko ładuje do 80% pojemności i dopiero ostatnie dwadzieścia wlecze się dużo wolniej.

Nazwa nowego odtwarzacza jest myląca.

   Ale jeszcze ważniejsza moc. Wzmacniacze tranzystorowy i lampowy w trybie normalnym (klasa A) oferują z gniazda symetrycznego aż 760 mW/16 Ω, a 1200 mW/16 Ω dla trybu podbitego (klasa AB). W przypadku niesymetrycznego gniazda 3,5 mm będzie to odpowiednio 420 mW/16 Ω i 720 mW/16 Ω, która to moc byłaby zdecydowanie za duża dla słuchawek dokanałowych, dlatego jest wstępna regulacja Low, Mid i High. Dla tej ostatniej, czyli pełnej, nawet piekielnie trudne do wysterowania słuchawki HiFiMAN Susvara grały z pełnym rozmachem z gniazda symetrycznego bez potrzeby podbicia, czego naprawę trudno po urządzeniu przenośnym się spodziewać. Imponująca towarzyszy temu dynamika: dla wyjścia symetrycznego aż 125 dB ze wzmacniaczem tranzystorowym i 120 dB z lampowym.

[2] Jednego z największych japońskich producentów układów scalonych, mającego siedzibę w Kyoto.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

19 komentarzy w “Recenzja: Cayin N8ii (Mk2)

  1. Paweł pisze:

    Czy HD800 przenośnie zagrały lepiej z tego Cayina, czy też z recenzowanego niedawno SP3000?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Z jednego i drugiego bardzo dobrze, ale w charakterystycznej dla każdego stylistyce. Tylko proszę pamiętać, że moje opisy odnoszą się do takich z lepszym od sprzedażowego kablem.

  2. Paweł pisze:

    Oczywiście, pamiętam o kablu 🙂 A jak na tle tych dwóch odtwarzaczy wypadł SP2000T? Jego recenzja była entuzjastyczna. Wciąż pytam o połączenie z HD800.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Mnie się SP2000T podobał ogromnie, i to się nie zmieniło. Stylistycznie jest oczywiście podobniejszy do N8ii ustawionego na tryb lampowy, ale nawet przy tranzystorowym to ten flagowiec, a nie z własnej rodziny, jest podobniejszy. Nie miałem okazji porównywać bezpośrednio, ale względem obu droższych SP2000T jest tylko nieznacznie słabszy brzmieniowo, chyba że ktoś ceni stylistykę szkoły dCS, to wówczas SP3000 będzie mu odpowiadał o wiele bardziej. Nieznaczne różnice są też odnośnie mocy wbudowanego wzmacniacza, czyli dynamika – jeden z parametrów kluczowych – też nie odstaje. Słyszałem głosy oburzenia taką moją opinią, ale nadal uważam, że SP2000T stanowił bardzo poważne zagrożenie dla SP3000, więc siłą rzeczy także dla N8ii. Czynnik cena/jakość na pewno miał korzystniejszy. I pewnie dlatego z rynku zniknął – już go nie produkują i produkcji wznawiać nie zamierzają. Przynajmniej tak mi powiedziano.

  3. Fon pisze:

    Piotrze zauważyłeś,że etui wpłynęło na zmianę brzmienia,podobnie jak ja słyszę różnicę gdy kabel słuchawkowy leży na podłodze a wisi z gniazda słuchawkowego w powietrzu nie dotykając podłoża :).Zdaję się, że jeszcze nikt nie robi podstawek pod kable słuchawkowe…:)Czekamy na odważnego 🙂
    Wszystko ma wpływ taka prawda, raz większy raz mniejszy.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Sądzę, że jeśli już, to odtwarzacz może lepiej grać w etui, bo ma wówczas wyższą temperaturę pracy. Ale ktoś mógłby powiedzieć, że równie dobrze w wyższej mógłby pracować gorzej. Nie wiem jaka jest optymalna temperatura pracy takich urządzeń i czy to szeroki przedział. Uwagę rzuciłem na marginesie, nie skupiałem się na tym, może mi się tylko zdawało. Tak czy tak różnica była najwyżej minimalna.

      1. Fon pisze:

        To ma w zasadzie dość proste wytłumaczenie ,etui tłumi wibracje ,jak się pewnie większość orientuje mające wpływ na brzmienie i tyle w temacie.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          To może również. Odtwarzacze grają na ogół lepiej położone na miękkich podkładkach, a nie wprost na twardej powierzchni.

          1. Fon pisze:

            Tak to prawda ,efekt jest słyszalny a szczególnie ma to znaczenie w sprzęcie z lampkami.

  4. Pogromca Audiofoliarzy pisze:

    Mój borze zielony, większego audiofoliarskiego bełkotu nie czytałem od dawna. Grające etui… No hit.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Mój ty bobrze brązowy, ale jesteś mądrutki.

      1. Jakub pisze:

        Odrzucając formę poprzedniego komentarza p. Piotrze i skupiając się na meritum. Czy jest Pan w stanie, bądź ktokolwiek z szacownych przedmówców stwierdzających wpływ etui na dźwięk, potwierdzić w wymierny i niepodważalny sposób, że faktycznie dźwięk płynący z Cayina uległ zmianie?

        Umówmy się, że pomijamy temat mikrofonowania lamp, który jest czymś innym. Temat temperatury żarników również można skreślić – lampy pracują cały czas w granicach specyfikacji, choć to akurat wykazałaby sonda termiczna w środku urządzenia. Tak samo omijamy rzeczy poboczne jak zawieszanie kabla w powietrzu, aczkolwiek tu również miło byłoby poczytać jakieś naukowe opracowania na ten temat.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          To nie jest temat godny takiego zainteresowania. Rzuciłem to jako radę w sensie sugestii do samodzielnego przez kogoś sprawdzenia, czy też nie wydaje mu się, że z założonym etui gra ciutkę lepiej. Bo jeśli tak, to warto przecież z tego korzystać. To jest zupełnie inna waga zagadnienia niż porównywanie dzisiaj przeze mnie Susvar grających z własnym kablem i przez Tonalium, gdzie zjawia się różnica zasadnicza, bezdyskusyjna.

  5. Marek S. pisze:

    Witam Panie Piotrze,

    Może udałoby się przetestować coś tańszego, a mianowicie nowego Toppinga G5. Patrząc na to co ma w środku, wygląda jak sprzęt z wyższej półki. Pytanie tylko czy implementacja jest równie dobra.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Może. Zapytam. Dystrybutor na pewno chętnie by sobie poczytał o tym, że jego Topping G5 jest równie dobry jak jego Cayin N8ii 🙂

      1. Marek S. pisze:

        Równie dobry, raczej nie. Ale niech gra na 70%, przy piętnastokrotnie niższej cenie. To może być ciekawie.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Takie przebicia nie są niemożliwe. Słuchałem wczoraj NightHawk (kabel FAW) na wzmacniacz Fulianty Audio i wcale nie były gorsze od takich ekstra drogich.

          1. Fon pisze:

            dlatego moich NH nigdy nie sprzedam:)To wybitne słuchawki do ceny.

  6. DAREK pisze:

    NIE CHCE PAN POMINĄĆ SŁUCHANIA CAINA Z GRAGO BO TO ISTOTNE HEURYSTYCZNIE… A PROŚCIEJ NAPISAĆ , ŻE TAK PAN CHCE ZROBIĆ ?. PRZECIEŻ RECENZJA JEST I TKA B. MĄDRA , POZDRAWIAM -DAREK MELOMAN FILOZOF

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy