Recenzja: Cayin C9

Brzmienie cd.: Z Astell & Ker AK380

Dedykowany odtwarzacz przenośny tego samego producenta.

   Ponieważ życie nie jest tak proste, jak dyszel czy patyk po lodach, w przypadku AK380 podziało się inaczej. Nie miałem niestety przejściówki z jego symetrycznego wyjścia 2,5 mm na 4,4 mm wejście do wzmacniacza, musiałem zadowolić się połączeniem niesymetrycznym. Szkoda, może przy innej okazji.

Odnośnie mocy sprawa prosta i oczywista do przewidzenia – bezdyskusyjnie korzystny przyrost w przypadku słuchawek trudniejszych do napędzenia choć trochę od skaranie łatwych, tutaj w postaci Final D8000 Pro, HEDDphone i Sennheiser HD 800. Dynamika, szybkość, wypełnienie i zwyczajna głośność zyskały właściwą dla high-endu postać, lecz odnośnie przeobrażeń brzmieniowych towarzyszących tym zmianom podziało się inaczej niż w poprzednim przypadku. O ile przy wspieraniu Cayina mieliśmy do czynienia z opisanym powyżej odejściem od dźwięku świetnego jakościowo, ale o charakterze w części relaksacyjnym i całościowo jawnie swojskim, na rzecz wytężonego akustycznie i tym samym zmuszającego do uwagi prowokowanym niepokojem, o tyle u Astella rzecz poszła w drugą stronę.

Który do tanich nie należy.

Sam ten odtwarzacz oferuje brzmienie bliższe temu od tandemu Cayinów, czyli wzmożone akustycznie. Nie w jakiś szczególnie mocny sposób, niemniej cienką kreską uwyraźniają się kontury, podkreślająco cieniowane echami, a co przy tym istotne, najbardziej budujące charakter – dźwięk zjawia się naprężony. Struny zostają mocno naciągnięte – to brzmienie nie jest miękkie, jest sprężyste. Odnośnie tego – nawet bardzo. Tym bardziej grubo mnie zaskoczyło, że po podłączeniu wzmacniacza C9 (jak mówiłem, łączem niesymetrycznym) pojawiło się brzmienie miękkie – o cały poziom mniej naprężone i na dobitkę cieplejsze. Przez co bardziej analogowe i stwarzające na płaszczyźnie ogólnej nie samą brzmieniową podnietę, też dozę ukojenia. Nie tak dobitnie eksponujące soprany, bardziej skupione na wypełnieniu i środku pasma, odnośnie sposobu konturowania kreślenie grubszą kreską i bez cieniujących pogłosów. Wszystko to razem tworzyło odwrót od sytuacji podniety wywoływanej obcością otoczenia – tak samo jak w przypadku solo grającego odtwarzacza N8 pojawił się dźwięk świetny jakościowo, ale o charakterze swojskim.

Przenośny, ale nie kieszonkowy.

Zadziwiająca zatem układanka stylistyczna, zaskakujące zwroty akcji, rzecz nie do przewidzenia. Tym bardziej szkoda, że nie mogłem przebadać pracy AK380 z C9 po łączu symetrycznym – i nic się o tym nie da powiedzieć, w obliczu spraw tak nieprzewidywalnych.  Powiedzieć mogę jedynie, że w odniesieniu do połączeń przebadanych – zarówno tych z N8, jak tych z AK380 – nie było żadnych różnic stylistycznych powodowanych przez słuchawki. Jak swojsko grało, to z wszystkimi, jak w stylu wyobcowującej podniety – też. Przynajmniej tyle uproszczenia poza tym całkiem zasadniczym i w sumie najważniejszym – technicznym, że mianowicie przy wsparciu od wzmacniacza C9 żadne słuchawki nie będą już przenośnym źródłom straszne, żadnym nie uda się przewyższyć bateryjnego systemu wymaganiami odnośnie mocy. (Pomijając rzecz jasna RAAL, K1000 i Susvary – słuchawki do kolumnowych wzmacniaczy.) 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

2 komentarzy w “Recenzja: Cayin C9

  1. Szapierion pisze:

    Wzmacniacz za 9K? Od firmy, która od lat klepie to samo kiepskie oprogramowanie w swoich odtwarzaczach i nie reaguje na krytykę od użytkowników? Raczej nie.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Chiny mają wystarczająco wielki i wystarczająco zwyżkujący rynek wewnętrzny, by się nie musieć oglądać na cudze dąsy. Tak to niestety zaczyna wyglądać. Sam wzmacniacz jest w porządku, choć większy gabarytowo ale tylko nieznacznie droższy przenośny od Woo Audio brzmieniowo jest lepszy. Inne przykłady z chińskiego obszaru przemysłowego są równocześnie dowodem umiejętności robienia rzeczy konkurencyjnych cenowo. Bardzo nawet. Nie ma co jednak na Cayinie wieszać psów – ich odtwarzacz przenośny jest naprawdę dobry, a wcale nie droższy od podobnych konkurencyjnych. Na dniach będzie recenzja.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy