Recenzja: Ayon KRONOS Ultimate

Odsłuch

Kronosowy przełącznik wyboru wejścia sygnału.

    Przetwornik KRONOS Ultimate nie może już stanowić uzupełnienia firmowego napędu CD, Ayon przestał je produkować. Ale może zostać uzupełnieniem któregoś z czterech firmowych streamerów, lecz że tych na miejscu nie było, stał się partnerem streamera Silent Angel, alternatywnie komputera z konwerterem HiFace EVO Two oraz wzmacniaczy słuchawkowych Phasemation EPA-007 i Rogue Audio RH-5. Via kabel symetryczny Next Level Tech (NxLT) Flame XLR napędzał nimi pozostającą jeszcze na miejscu koronę najekskluzywniejszych współczesnych słuchawek, w jej ramach takie tuzy jak HiFiMAN Susvara, Final D8000, Meze ELITE, Focal Utopia. Odbyłem kilka sesji odsłuchowych z oboma wzmacniaczami, w każdej wypróbowując wszystkie wymienione w spisie sprzętowym pod recenzją słuchawki. – Co dało się usłyszeć? Część opisania tego znalazła się już w recenzji streamera Silent Angel, przy użyciu którego rodziło się brzmienie gęstsze, ciemniejsze, głębsze lecz to nie ten styl brzmieniowy wyznacza wiodące cechy samego przetwornika.

    Charakteryzowanie go zacznę  od uwagi, iż ryzykownym pociągnięciem był zamysł połączenia w nim niezwykle wyrazistych, coś jakby wręcz „antylampowych” lamp wyjściowych Electro-Harmonix 6H30Pi z przetwornikami Asahi Kasei. To znaczy ryzykowne było zrobienie tego bez wstępnych odsłuchowych analiz, a tak naprawdę ryzykowne w odniesieniu do kości przetwornikowych Asahi Kasei z serii wcześniejszych niż Velvet Sound. Ta bowiem (obejmująca już dwa pokolenia), jak sugeruje sama nazwa, różni się od poprzednich położeniem większego nacisku na analogowość efektu pracy, starając się pod jego względem nawiązać do najlepszych dawnych układów Crystal Semiconductor, Analog Devices, Pacific Microsonics i Burr-Brown. Ten nowy dla Asahi styl, całkiem odwrotny od dawniejszego, skupionego na wyraźności i precyzji, obrazował się dobrze w porównaniach wymiennych magazynków przetwornikowych w odtwarzaczu przenośnym Astell & Kern SE180. W którego recenzji zawarłem porównanie, które teraz przytoczę – porównanie szczytowego przetwornika od Sabre z takim od Asahi Kasei uwzględniającym już koncepcję Velvet Sound:

…. przetwornik ESS Sabre ES9038PRO głębiej drążył nagrania i bardziej spiętrzał soprany – zarówno dając mocniejsze szumy, jak i więcej dźwięczności, pogłosów, iskier i harmonicznych wzbudzeń. Wysmuklał brzmienie, przy okazji odchudzał, też bardziej kontrastował. Był „srebrno-czarny” pomiędzy sopranowymi wirami srebrnych iskier a czernią bardzo mocnego basu i czernią głębi dźwięków. Asahi Kasei AKM AK4497EQ nie dawał takich kontrastów, zmiękczając bas i ocieplając sopran. Jednym i drugim typom brzmień ze skrajów poprawiał wypełnienie i wzmagał ich wypukłość, na podobieństwo balonów wypełnianych czymś gęstszym i nadmuchanych mocniej. (Ułomna analogia, ale coś z takich rzeczy.)   

   Z siłą oczywistości nasuwa się pytanie, czy serie odsłuchowe Ayona KRONOS potwierdziły powyższy styl brzmieniowy AK Velvet Sound. Ano nie, tego powiedzieć nie mogę. Najwyraźniej przy lampach 6H30 w stopniu wyjściowym to one bardziej definiują brzmienie, o którym trzeba powiedzieć, że tak jak starsze kości przetwornikowe Asahi Kasei kładło nacisk przede wszystkim na wyraźność, przejrzystość, pełne rozwarcie i jednoczesne wyrównanie pasma oraz precyzję taktowania. Także na długie podtrzymania świetne wspomagane echami oraz rozbudowanym trzecim wymiarem, przy jednoczesnym braku analogowej łatwości muzycznej w stylu miękkości, falistości, ocieplania, łaszenia. Ogólnie biorąc był to klasyczny dźwięk Ayona z takich w najwyższym gatunku. Wprawdzie nie aż tak trójwymiarowy i mniej analogowy niż w pierwszej wersji CD-35 „High Fidelity”, ale o przejrzystości maksymalnej, takim samym rozwarciu pasma i punktualności co do sekundy.

Kronosowy potencjometr.

    Wszystkie te cechy to oczywiste atuty, bo choć przejrzystość całkowitą można zastępować medium zgęszczanym do tego stopnia, że je zaczyna być widać, to jednak całkowita transparentność aż po najdalszy horyzont zawsze wywiera duże wrażenie niecodziennością zjawiska i w jego ramach powiększaniem przestrzeni. Podobnie pełne rozwarcie pasma bez podkreślania średnicy to może nie jest ukłon w stronę najłatwiejszego słuchania, za to ładunek realizmu. A punktualność, zwana także grzecznością królów, to idealne czucie tempa – bez irytującego poganiania krótkością wybrzmień i bez zupełnie zabijającego przyjemność słuchania ślimaczącego się narastania dźwięków.

    Przenieśmy opis tych parametrów do formy bardziej obrazowej. Czystość medium najmniej wymaga uściśleń, była po prostu krystaliczna. Same zaś dźwięki średniej gęstości i wagi, na rzecz zainteresowania słuchacza sobą zdobione zaznaczającym się światłocieniem. (Co tonowało ewentualną jaskrawość, jaka mogła wynikać z niezwykłej intensywności sopranów.)

   Jako że pasmo faktycznie w pełni rozwarte, rozwarte nawet maksymalnie. Soprany o kosmicznym zasięgu, zupełnie nie jak te z cytowanego opisu porównującego kości DAC, gdzie pochodzące od Asahi Kasei uznałem za ocieplone, nadające wypukłość powierzchniom dźwięków i nie generujące mocnych kontrastów. A te tu były trójwymiarowe, ale zarazem maksymalnie strzeliste, zupełnie nieuwypuklone i pozbawione ocieplenia. Zatem w odtwarzaczu przenośnym tranzystorowy słuchawkowy wzmacniacz wzbudzał w nich tamte przymioty, a w przetworniku Kronos lampowy stopień wyjściowy na parze nielampowych stylem triod Electro-Harmonix 6H30Pi zamieniał przydomkowy „Velvet Sound” w styl „Technical Perfect Accurate” bez najmniejszego widocznego naśladownictwa lubieżnych brzmień lampowych. Dominowało to, co audiofile określają mianem neutralności stylistycznej, ale nie takiej szaro-nudnej, a dzięki dynamice, szybkości, przejrzystości i znakomitemu operowaniu wybrzmieniami – ekstatycznej. Tych ostatnich znakomita kompozycja przestrzenna i finezyjność samego brzmienia w połączeniu z niczym nie ograniczaną długością tworzyły magię tajemniczości środowiska i magię samej muzyki. To było granie dla tych, którzy nie lubią upiększeń lampowych, ale równocześnie nie tolerują tranzystorowych ciągot do uproszczeń, tym bardziej do ostrości. Ta ostrość niewątpliwie była, ale jedynie pod postacią nieprzycinanych sopranów i wyraźności obrysów z przełożeniem na perfekcyjną separację. Ci, którzy dobrze są obeznani z brzmieniami wysokich poziomów od razu będą wiedzieli o jakim stylu mowa, gdyż taki można znaleźć na przykład u wybitnych kolumn wstęgowych. Tempo, wyraźność ostrość rysunku i magia cech przestrzennych jako atuty wiodące, ale tu nie poprzez wstęgowe kolumny, zatem możliwość dobierania innych kolumn albo słuchawek. (Wstęgowe słuchawki też istnieją, dopiero co recenzowałem.)

Pilot

    Zachodzi w takim razie pytanie, czy lepiej ten styl umacniać, czy lepiej go kompensować? Moim zadaniem to drugie, choć pierwsze też niewykluczone. Ale jedynie w pewnym zakresie i w odniesieniu do pewnych nagrań. Arcy wyraziste słuchawki Audio-Technica ATH-L5000 – wyrazistsze i szczegółowsze nawet od wstęgowych RAAL, okazały się w ten styl za daleko wchodzące, przez co możliwe do użycia jedynie w przypadku samych naj, naj jakościowo nagrań. Każde inne to wizgi jak przy przeczesywaniu pasma w pradawnych radioodbiornikach niemających funkcji ściszania między stacjami. Dawało się to także trochę we znaki w przypadku Dan Clark Audio STEALTH, a wszystko z winy sopranów, bardzo obecnych i wystrzałowych. Za to te dwie pary słuchawek najlepiej potrafiły indywidualizować głosy; Audio-Technica wręcz fenomenalnie. Zaistniał zatem problem obecny dwie recenzje temu podczas opisu wstęgowych RAAL: wolimy poprzez podostrzenie indywidualizować, wykorzystując uformowane ewolucyjnie zwracanie uwagi na trzaśnięcia i wszelkie inne sopranowe ekscytacje (czyż wąż nie ostrzega sykiem, ssaki piszczeniem się nie skarżą, a ptaki skrzeczeniem nie straszą?), czy może bliższy naszym gustom będzie uspokojony naturalizm? Ten naturalizm prezentowały najdoskonalej słuchawki HiFiMAN Susvara, Final D8000, Focal Utopie oraz AudioQuest NightHawk, z tym że najosobliwiej planary Finala, jako jedyne potrafiące łączyć intensywność sopranów z ogólną łagodnością. Susvary zaś, Focale i AudioQuesty jako jedyne nadawały się do każdego repertuaru i każdej jakości nagraniowej, je zatem mogę polecać w ciemno niezależnie od typu wzmacniacza i pozostałych okoliczności.

   Na szczególną uwagę zasługują o rząd wielkości tańsze z nich, wypadłe już niestety z produkcji NightHawk. Te, zgodnie z towarzyszącymi ich powstaniu wytycznymi, miały powściągać soprany do poziomów towarzyszących nam w normalnym biegu życia; nie wrzasków, pisków czy posykiwania, a zwykłego dialogu. To się faktycznie firmie AudioQuest za sprawą biocelulozowych membran i specjalnych opraw z ciekłego drewna znakomicie udało – jest to doskonale słyszalne. A w słyszalności tej łączące taką właśnie postać sopranowego spektrum z imponującą potęgą basu i pięknym naturalizmem wokali. Takich nie rasowanych sopranowo-ostrzegawczą podnietą, o którą szczególnie łatwo od nowego przetwornika Ayona, tylko branych jak z życia, a równocześnie pięknych i monumentalnych. Chwila oswojenia z odejściem od sopranowych świergotów i lądujemy w naturalnej realizacji ludzkiego głosu, po oczyszczeniu z sopranowych kłujących chaszczy wcale nie mniej sycącego odnośnie jakości, a jednocześnie prawdziwszego. Fakt, mniej przyciągającego uwagę, mniej sypiącego sopranowej soli czujności i specyfiki brzmieniowej, ale przecież bliższego życiu, a dalszego od usztuczniających jazd suwakiem studyjnych equalizerów.

   Dobroć brzmieniowa przetwornika Ayon KRONOS Ultimate (tylko tę wersję poznałem) polega zaś na otwieraniu drogi do każdego z tych stylów. Nie otwierają jej wstęgowe głośniki ani słuchawki wstęgowe, które jako finalny efektor dźwięku stawiają kropkę nad i, zamykając kwestię stylu, natomiast za przetwornikiem Ayona możemy stawiać wzmacniacze i kolumny albo słuchawki, które otrzymany od niego na całe pasmo rozciągnięty i dynamiczny sygnał z pełną długością wybrzmień i nieprzesadzonym dociążeniu ani dociepleniem, mogą przeistaczać zarówno w szaleństwa sopranowe Audio-Techniki, jak w powściągnięcie do sopranowej życiowości NightHawk. Pomiędzy tymi skrajnościami masa stanów pośrednich, można do woli wybierać. KRONOS zatem to coś niczym gatunkowe muzyczne paliwo, które wlać można do każdego auta i w zależności od jego rodzaju pojechać w róży sposób.

Róg obfitości tylnego panelu.

   Pozostała jeszcze do omówią użyteczność konwersji PCM w DSD. Nic tu się nie zmieniło od czasu debiutu jej poprawionej wersji w odtwarzaczu Ayon CD-35 „High Fidelity”, tzn. po konwersji otrzymujemy sygnał staranniej skanujący muzyczne dane w poszukiwaniu detali i wzorów tekstur, skutkiem czego słabszy nacisk idzie na falowanie, a większy na poczucie niezwykłości w obliczu takiego zalewu informacji i połączonej z tym precyzji. Siłą rzeczy będzie to zatem krok w stronę realizmu dosadnego lub ewentualnie uczucia aż pewnej nadrealności, w miejsce poszukiwanie lampowej płynności i przyjazności brzmieniowej. Rzecz realizuje się jednym przyciskiem po uprzednim wyborze nadpróbkowania 128 lub 256, nie ma więc najmniejszego problemu ze sprawdzeniem co się woli i tego wyborem.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

25 komentarzy w “Recenzja: Ayon KRONOS Ultimate

  1. Pawcio pisze:

    Taki Ayon35 bez otworu na wierzchu i założonego transportu od stream unlimited. Wyprzedają stare części / zapasy. Przynajmniej sprawdzone rozwiązanie.

    1. Sławek pisze:

      Sprawdzone rozwiązania są najlepsze.

  2. Marek pisze:

    Panie Piotrze, stanowczo sprzeciwiam się „emerytom” w podsumowaniu…
    Przechodząc parę lat temu na emeryturę właśnie, nabyłem niezły DAC (u P. Fikusa) i jestem szczęśliwy!
    Kiedy bowiem pozwolić sobie na coś dobrego i kosztownego, jeśli nie w chwili, kiedy wchodzimy na ostatnią prostą naszego życia? Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za Pańskie testy i teksty. One też należą do tej kategorii uszczęśliwiaczy!

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Dziękując za miłe słowa pragnę jednocześnie podkreślić, że w tym wypadku emeryci są korzystnie wyróżnieni, jako ci nie zmuszeni do pracy przy komputerze, mogący sobie pozwolić na przebywanie cały czas w przestrzeni analogu, choć oczywiście (i tak zapewne najczęściej) korzystać mogą z dobrodziejstw muzycznych zasobów cyfrowych.

      PS
      Fikus to niezły psikus, miał mi dać DAC do zrecenzowania kilkanaście lat temu i jeszcze się nie wywiązał. Ale że świetnie prosperuje, to po co mu recenzje.

      1. Marcin pisze:

        Prawda. Też jestem posiadaczem Lampiego (B7) I bardzo interesowałoby mnie poczytać o nim jak ktoś inny go słyszy oraz z czym porówna. No ale jak Pan napisał – promocja w przypadku Lampizatora jest zbędna. Użytkownicy pieją z zachwytu, a producent nie nadąża z produkcją. A ten jego nowy wynalazek (Horizon) to podobno dzieło sztuki jest. Podobno. Możliwe.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Słuchałem kilkukrotnie Lampizatorów na AVS i zawsze świetnie grały.

  3. Fon pisze:

    Oczywiście to kwestia gustu ale te Ayony są paskudne stylistycznie…

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Wdziękiem wprawdzie nie grzeszą, ale trzeba im oddać, że te ich obudowy są całe aluminiowe i wyjątkowo masywne.

  4. Fon pisze:

    Czy wiadomo kiedy pojawią się w sprzedaży hd 660S2,czy będzie ich recenzja?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie wiem, muszę się dowiedzieć.

      1. Fon pisze:

        oby to było podkręcone brzmienie hd 650 bo na takie zapewne czekają tłumy ,660s kompletnie nie przypadło mi do gustu.

      2. Fon pisze:

        Z filmiku na Y..e można odsłuchując porównanie 660s do 660S2 wyłapać strojenie S2 w stronę 650 i dobrze.
        660s dosłownie się drą i takie miałem wrażenie słuchając ich.
        https://youtu.be/UrhHgjMzuJQ

        1. Piotr+Ryka pisze:

          To musiały być jakieś inne HD660S niż te, na podstawie których pisałem recenzję, bo te z recenzji sopran miały temperowany.

          1. Fon pisze:

            drą ale średnicą ,jakieś są specyficzne

          2. Piotr+Ryka pisze:

            Specyficzne to są raczej w tym wypadku wzmacniacze albo źródła.

    1. Marcin pisze:

      Nawet dzwoniłem do tego sklepu w tej sprawie. Pan sprzedawca nie wiedział o czym mówię i po sprawdzeniu faktycznie przyznał racje ze coś takiego maja, ale fizycznie mieć nie będą chyba ze na zamówienie ale to musiałbym wpłacić zadatek i kupić je jak już przyjdą. Podziękowałem zatem i już zainteresowany nie jestem. Zreszta słuchawki za prawie 30 tys zł. Ale pewnie Pan zaraz napisze ze to tak średnio drogo jak na dzisiejsze czasy, a także ze pralkę tez się kupuje bez jej wcześniejszego sprawdzenia.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Dlaczego miałbym napisać, że to tanio? Przecież ten sam dystrybutor rozprowadzał jeszcze kilka lat temu znakomite słuchawki NightHawk w cenie dziesięciokrotnie niższej. A nie jest jego winą, że tamte przestano produkować, za to zaczęto te. Też nigdy nie napiszę, że jakiekolwiek słuchawki można kupować bez wcześniejszego odsłuchu, o ile tylko jest możliwy. Aż taki głupi i wredny nie jestem.

    2. Alucard pisze:

      Następne piękne słuchawki z piękną ceną. Chyba o czymś w normalniejszych cenach możemy zapomnieć. Jest już tylko drożej i drożej. Ciekawe jaka to będzie konkurencja Abyss czy Final. Nad D8000 pracowali miedzy innymi inżynierowie Yamahy z tego co wyczytałem. Może jest szansa na wyższą jakość i jeszcze coś lepszego Final.

      1. Alucard pisze:

        Zjadłem „dla” i „niż” 😉

      2. Piotr+Ryka pisze:

        Tak, Final pracuje nad słuchawkami, które mają kosztować circa osiem tysięcy dolarów. I słabo mu to idzie, latami się ślimaczy.

  5. Sławomir S pisze:

    Główny konstruktor Gerhard Hirt, tak mówi prz okazji prezentacji Kronosa:
    „Wypróbowaliśmy wszystkie dostępne na rynku układy D/A i różnica w dźwięku między nimi była minimalna, czasem wręcz niesłyszalna. Wiem, to zupełnie coś innego niż to, co się zwykle mówi na forach i w pismach audio, ale taka jest prawda. To, co naprawdę istotne, to filtry dolnoprzepustowe i układ analogowy PO DAC-u.”
    Człowiek z gigantycznym doświadczeniem w tej branży uważa zatem, ze fora audio fetyszyzują bezpodstawnie układy D/A ?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      W tej samej rozmowie pada z ust Gerarda pogląd, że najlepszy DAC w historii to Burr-Brown 1704. Na jakiej w obliczu tego braku różnic podstawie? Filtr dolnoprzepustowy miał wbudowany najlepszy? Ech Gerard, Gerard…

      1. Sławomir S pisze:

        ’Najlepszy’ oznacza być może ujęcie całościowe, wieloaspektowe, nie wiem … Nie wyklucza to być może z automatu tezy o małej różnicy w dźwięku wśród układów D/A. Opinia wypowiedziana z pełna świadomością jaka jest kontrowersyjna. Druga ciekawa opinia w tym wywiadzie to teza o szalbierstwie MQA.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Teza o najlepszości 1704 ma tam charakter kategoryczny i nie może oznaczać niczego innego niż najbardziej analogowy dźwięk. Odnośnie MQA to sprawa jest zawikłana, co wyszło na jaw przy okazji recenzji przetwornika dCS LINA, opartego o najnowszą wersję autorskiego tej firmy układu RING DAC, rozróżniającego różne rodzaje tego masteringu. Wobec dużych różnic brzmieniowych pomiędzy nimi i samego faktu takiego rozróżniania byłbym ostrożny z tym „szalbierstwem”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy