Recenzja: Ayon KRONOS Ultimate

    Austriacki Ayon w dobie pandemii czasu nie tracił, i nie zatrzymała go też tocząca się opodal wojna, aczkolwiek jedno i drugie złego losu zrządzenie wywarło pewien wpływ. Pandemia spowodowała ogólnoświatowy kryzys połączony ze wzrostem cen i spadkiem dostaw, do czego wojna od siebie dołożyła, drastycznie pogłębiając spadek wymiany towarowej. Nie dość na tym – Ayon od dawna korzystał z produkowanych w Rosji lamp, których teraz nie mógł już kupić, na szczęście miał ich pewien zapas.
    Ten wystarczająco straszny sam z siebie duet globalnych nieszczęść rozwijał skrzydła na tle wcześniejszej katastrofy ogólnoświatowego deficytu układów scalonych, ciągnącego się od czterech lat i zwolna dopiero ustępującego. Mizerii tej apogeum to wybuch 20 października 2020 pożaru w japońskim Nobeoka, w którym spłonęła fabryka układów scalonych światowego potentata Asahi Kasei – jedyna tego producenta w której powstawały te na użytek branży audio. Efektem dziesięciokrotny skok cenowy sztuk ocalałych w magazynach – no nic, tylko się cieszyć, zwłaszcza w przypadku konstruktora recenzowanego przetwornika, w którym przewidziano zastąpienie układów Sabre chipami Asahi Kasei.

    Najwyraźniej powstawaniu przetwornika KRONOS towarzyszyły duże trudności, by nie powiedzieć, że kłody ogólnoświatowych kataklizmów padały mu pod nogi. Mimo to stoi obok mnie i czeka na recenzję, a ciężkie przejścia z powstaniem możemy złożyć na karb fatum związanego z losami dawcy imienia, mitologicznego Kronosa, który po dramatycznych zmaganiach najpierw z ojcem, a potem własnymi dziećmi, wylądował na koniec jako władca Elizjum, krainy wiecznej szczęśliwości. Co dużo nam obiecuje i tłumaczy wybór imienia, a został nim obdarzony przetwornik mający stać się nowym flagowym, zastępujący debiutującego dekadę wcześniej STRATOSA. Nie całą aż dekadę, bo STRATOS to rok 2013, a KRONOS połowa 2022, lecz dużo nie zabrakło. Ma przy tym KRONOS stanowić nowy rozdział w technicznych dziejach marki Ayon, rozpoczynając erę urządzeń modułowych, w jego przypadku poprzez moduły trzech wersji jakościowych: XS (7 995 €), Signature (10 995 €) i Ultimate (13 995 €). Czym one między sobą się różnią i czym KRONOS różni od poprzednika, do tego przechodzimy.

Budowa

KRONOS

   Przetworniki D/A to tak naprawdę obudowane układy scalone – obudowane zasilaniem, taktowaniem, stopniami wejściowym i wyjściowym oraz pancerzem i obsługą. Ilu to dotyczy i jakich układów przemieniających ciągi cyfr w analogowe falowanie, plus to, z towarzyszeniem czego się dokonuje – ot, całe zagadnienie.

    Już napisałem, że układy Kronosa pochodzą od AKM i są to najprawdopodobniej któreś ze szczytowej serii AK5572, AK5574, AK5578, wyróżnianej przez dynamikę powyżej 120 dB w ramach najnowszej generacji procesorów z oznakowaniem VELVET SOUND. Ale czy to na pewno któryś z tych (bo może to wciąż AKM 4497EQ, pracujący w Ayonach z linii CD-35), też ile ich tam się znalazło oraz w jakiej konfiguracji, tego producent nie zdradza. Mówi jedynie o pełnym zbalansowaniu, tak więc kości minimum dwie (inaczej sobie nie wyobrażam w przypadku flagowego urządzenia); mówi także o braku buforów i sprzężenia zwrotnego oraz o wyjściu lampowym w klasie A na triodach.

    Od strony fundamentalnego w tym wypadku przetwarzania cyfrowego dostajemy informacyjne uściślenie odnośnie obsługi plików PCM do gęstości 384 kHz/32-bit włącznie, jak również o natywnym odczycie sygnału DSD pobieranego przez gniazdo USB lub profesjonalne łącze 3 x BNC; przy czym pliki rodzaju PCM zostają automatycznie upsamplowane do 768 kHz/32-bit, a unikalną umiejętnością Stratosa jest odziedziczona po odtwarzaczu Ayon CD-35 zdolność przemiany ich w format DSD 128 lub DSD 256, którą użytkownik może wymuszać naciśnięciem jednego przycisku. Sztuczka ta oparta została o bardzo zaawansowany obwód konwertujący stworzony na zamówienie samego Ayona; obwód tak nawiasem udoskonalony, którego pierwsza wersja rodziła pewne zastrzeżenia odnośnie efektów pracy, natomiast poprawiona nie budzi już najmniejszych, dając pełnowartościową alternatywę, której dokładnym opisem zajmiemy się w części odsłuchowej. 

    Odnośnie dokładności wzorcowego zegara, czyli drugiego obok samego procesora kluczowego czynnika decydującego o jakości przemiany cyfrowych danych w analogowy sygnał, dowiadujemy się od producenta tylko tyle, że wbudowany w Kronosa redukuje jitter do bardzo niskiego poziomu, a komu to nie wystarczy, może podłączyć zegar zewnętrzny jednym z wejść profesjonalnego złącza 3 x BNC.
    Cóż…. moim zdaniem lepiej by było, gdyby dokładna specyfikacja zegara w danych technicznych się znalazła, bo tak, to co – mamy zgadywać?… Niepodawanie specyfikacji zegara to tak nawiasem utrwalona praktyka, ale jakże niesłuszna. Specyfikacją zegarów chwalą się jedynie ci, którzy postarali się o naprawdę szybko taktujące, co bardzo rzadko się zdarza.

Też KRONOS.

    Wchodzić możemy do Kronosa mnogimi wejściami cyfrowymi; zależnie od formatu to dla PCM gniazda USB-24/384kHz, SPDIF, I2S (wtyk Ethernet), AES/EBU i BNC; a dla alternatywnego DSD to USB i 3 x BNC (DSD-L, DSD-R & WCK). Możemy także wchodzić z sygnałem analogowym przez łącza RCA, bo Kronos ma wbudowany przedwzmacniacz, pozwalający regulować głośność w domenie analogowej. Wyjściem po parze RCA i XLR, z którymi tradycyjnie dla Ayona sprzęgnięty został skobelkowy przełącznik na tylnej ściance, pozwalający wybierać pomiędzy wychodzeniem tylko przez XLR, tylko przez RCA, albo obniżającym minimalnie jakość sygnału stanem równoczesnego przez obydwa. Temu przełącznikowi towarzyszą dwa inne; jeden pozwala wybierać pomiędzy większą a mniejszą mocą sygnału, drugi przy ustawieniu „Direct” zamiast „Normal” skraca do minimum obwód, co jednak łączy się z ostrzeżeniem o mocniej słyszalnym szumie lamp. (U mnie w praktyce tak nie było.)

    Skoro o lampach. Dla obu kanałów jest wspólna prostownicza GZ30T, za którą następuje rozdzielenie i każdą ścieżkę obsługuje osobny transformator R-Core oraz po jednej lampie 5687 SE (podwójna trioda sterująca) i 6H30 (trioda mocy). Obsługuje nieustająco – nie ma spotykanego czasami przełącznika trybów „transistor/tube” – przetwornik może pracować wyłącznie w trybie lampowym. Na rzecz tych niewyłączalnych lamp cztery w wierzchniej pokrywie kratki wentylacyjne; a sama obudowa to ayonowy klasyk – potężny plaster na czerń anodyzowanego aluminium z mocno zaokrąglonymi narożami i długim, wąskim wyświetlaczem. Też tradycyjnie czerwonym i możliwym do przygaszenia lub całkowitego ściemnienia, wyświetlającego wybór przyłącza oraz głośność, regulowaną z pilota albo srebrnym pokrętłem po prawej. Na rzecz symetryczności wyglądu po lewej identyczne pokrętło wyboru wejść, a całą pozostałą obsługę zapewnia czarny, aluminiowy pilot.  

   Urządzenie jest zatem nowej generacji w sensie modułowości wewnętrznej, natomiast tradycyjne w mierze wyglądu i obsługi. Korzystający z wyrobów Ayona poczują się jak w domu i nie będą musieli nerwowo szukać włącznika głównego, który też tradycyjnie jest pod spodem.

    Przed testem odsłuchowym pozostaje do napisania, czym różnią się od siebie trzy jakość wyznaczające moduły, stanowiące o wersji Kronosa. Najskromniejszy, z oznaczeniem XS, ma mniej gatunkowe lampy i mniej markowe kondensatory, nie posiada też funkcji przetwarzania PCM w DSD. O stopień wyższy Signature te lampy ma już lepsze i wyższe gatunkowo kondensatory, a przede wszystkim jest wyposażony w powód do dumy producenta – konwerter PCM w DSD. Recenzowany Ultimate to triody mocy 6H30 w miejsce  6N6P plus wszystkie kondensatory najwyższej klasy – głównie produkcji Mundorfa.

I jeszcze raz KRONOS.

    Waży mająca go szczytowa wersja aż 17 kg, odstęp pomiędzy szumem a sygnałem zapewnia minimum 120 dB i jeszcze lepszą dynamikę, pasmem akustycznym ogarnia przedział 20 Hz – 50 kHz, a zniekształcenia harmoniczne (THD) spycha poniżej 0,002%. Dysponuje też miękkim startem z rozruchem circa 30 sekund, a maksymalny poziom sygnału to dla wyjść RCA współczynnik 2,6 V, a dla alternatywnych XLR aż 5,2 V.

    Co z tego w mierze brzmienia?

Odsłuch

Kronosowy przełącznik wyboru wejścia sygnału.

    Przetwornik KRONOS Ultimate nie może już stanowić uzupełnienia firmowego napędu CD, Ayon przestał je produkować. Ale może zostać uzupełnieniem któregoś z czterech firmowych streamerów, lecz że tych na miejscu nie było, stał się partnerem streamera Silent Angel, alternatywnie komputera z konwerterem HiFace EVO Two oraz wzmacniaczy słuchawkowych Phasemation EPA-007 i Rogue Audio RH-5. Via kabel symetryczny Next Level Tech (NxLT) Flame XLR napędzał nimi pozostającą jeszcze na miejscu koronę najekskluzywniejszych współczesnych słuchawek, w jej ramach takie tuzy jak HiFiMAN Susvara, Final D8000, Meze ELITE, Focal Utopia. Odbyłem kilka sesji odsłuchowych z oboma wzmacniaczami, w każdej wypróbowując wszystkie wymienione w spisie sprzętowym pod recenzją słuchawki. – Co dało się usłyszeć? Część opisania tego znalazła się już w recenzji streamera Silent Angel, przy użyciu którego rodziło się brzmienie gęstsze, ciemniejsze, głębsze lecz to nie ten styl brzmieniowy wyznacza wiodące cechy samego przetwornika.

    Charakteryzowanie go zacznę  od uwagi, iż ryzykownym pociągnięciem był zamysł połączenia w nim niezwykle wyrazistych, coś jakby wręcz „antylampowych” lamp wyjściowych Electro-Harmonix 6H30Pi z przetwornikami Asahi Kasei. To znaczy ryzykowne było zrobienie tego bez wstępnych odsłuchowych analiz, a tak naprawdę ryzykowne w odniesieniu do kości przetwornikowych Asahi Kasei z serii wcześniejszych niż Velvet Sound. Ta bowiem (obejmująca już dwa pokolenia), jak sugeruje sama nazwa, różni się od poprzednich położeniem większego nacisku na analogowość efektu pracy, starając się pod jego względem nawiązać do najlepszych dawnych układów Crystal Semiconductor, Analog Devices, Pacific Microsonics i Burr-Brown. Ten nowy dla Asahi styl, całkiem odwrotny od dawniejszego, skupionego na wyraźności i precyzji, obrazował się dobrze w porównaniach wymiennych magazynków przetwornikowych w odtwarzaczu przenośnym Astell & Kern SE180. W którego recenzji zawarłem porównanie, które teraz przytoczę – porównanie szczytowego przetwornika od Sabre z takim od Asahi Kasei uwzględniającym już koncepcję Velvet Sound:

…. przetwornik ESS Sabre ES9038PRO głębiej drążył nagrania i bardziej spiętrzał soprany – zarówno dając mocniejsze szumy, jak i więcej dźwięczności, pogłosów, iskier i harmonicznych wzbudzeń. Wysmuklał brzmienie, przy okazji odchudzał, też bardziej kontrastował. Był „srebrno-czarny” pomiędzy sopranowymi wirami srebrnych iskier a czernią bardzo mocnego basu i czernią głębi dźwięków. Asahi Kasei AKM AK4497EQ nie dawał takich kontrastów, zmiękczając bas i ocieplając sopran. Jednym i drugim typom brzmień ze skrajów poprawiał wypełnienie i wzmagał ich wypukłość, na podobieństwo balonów wypełnianych czymś gęstszym i nadmuchanych mocniej. (Ułomna analogia, ale coś z takich rzeczy.)   

   Z siłą oczywistości nasuwa się pytanie, czy serie odsłuchowe Ayona KRONOS potwierdziły powyższy styl brzmieniowy AK Velvet Sound. Ano nie, tego powiedzieć nie mogę. Najwyraźniej przy lampach 6H30 w stopniu wyjściowym to one bardziej definiują brzmienie, o którym trzeba powiedzieć, że tak jak starsze kości przetwornikowe Asahi Kasei kładło nacisk przede wszystkim na wyraźność, przejrzystość, pełne rozwarcie i jednoczesne wyrównanie pasma oraz precyzję taktowania. Także na długie podtrzymania świetne wspomagane echami oraz rozbudowanym trzecim wymiarem, przy jednoczesnym braku analogowej łatwości muzycznej w stylu miękkości, falistości, ocieplania, łaszenia. Ogólnie biorąc był to klasyczny dźwięk Ayona z takich w najwyższym gatunku. Wprawdzie nie aż tak trójwymiarowy i mniej analogowy niż w pierwszej wersji CD-35 „High Fidelity”, ale o przejrzystości maksymalnej, takim samym rozwarciu pasma i punktualności co do sekundy.

Kronosowy potencjometr.

    Wszystkie te cechy to oczywiste atuty, bo choć przejrzystość całkowitą można zastępować medium zgęszczanym do tego stopnia, że je zaczyna być widać, to jednak całkowita transparentność aż po najdalszy horyzont zawsze wywiera duże wrażenie niecodziennością zjawiska i w jego ramach powiększaniem przestrzeni. Podobnie pełne rozwarcie pasma bez podkreślania średnicy to może nie jest ukłon w stronę najłatwiejszego słuchania, za to ładunek realizmu. A punktualność, zwana także grzecznością królów, to idealne czucie tempa – bez irytującego poganiania krótkością wybrzmień i bez zupełnie zabijającego przyjemność słuchania ślimaczącego się narastania dźwięków.

    Przenieśmy opis tych parametrów do formy bardziej obrazowej. Czystość medium najmniej wymaga uściśleń, była po prostu krystaliczna. Same zaś dźwięki średniej gęstości i wagi, na rzecz zainteresowania słuchacza sobą zdobione zaznaczającym się światłocieniem. (Co tonowało ewentualną jaskrawość, jaka mogła wynikać z niezwykłej intensywności sopranów.)

   Jako że pasmo faktycznie w pełni rozwarte, rozwarte nawet maksymalnie. Soprany o kosmicznym zasięgu, zupełnie nie jak te z cytowanego opisu porównującego kości DAC, gdzie pochodzące od Asahi Kasei uznałem za ocieplone, nadające wypukłość powierzchniom dźwięków i nie generujące mocnych kontrastów. A te tu były trójwymiarowe, ale zarazem maksymalnie strzeliste, zupełnie nieuwypuklone i pozbawione ocieplenia. Zatem w odtwarzaczu przenośnym tranzystorowy słuchawkowy wzmacniacz wzbudzał w nich tamte przymioty, a w przetworniku Kronos lampowy stopień wyjściowy na parze nielampowych stylem triod Electro-Harmonix 6H30Pi zamieniał przydomkowy „Velvet Sound” w styl „Technical Perfect Accurate” bez najmniejszego widocznego naśladownictwa lubieżnych brzmień lampowych. Dominowało to, co audiofile określają mianem neutralności stylistycznej, ale nie takiej szaro-nudnej, a dzięki dynamice, szybkości, przejrzystości i znakomitemu operowaniu wybrzmieniami – ekstatycznej. Tych ostatnich znakomita kompozycja przestrzenna i finezyjność samego brzmienia w połączeniu z niczym nie ograniczaną długością tworzyły magię tajemniczości środowiska i magię samej muzyki. To było granie dla tych, którzy nie lubią upiększeń lampowych, ale równocześnie nie tolerują tranzystorowych ciągot do uproszczeń, tym bardziej do ostrości. Ta ostrość niewątpliwie była, ale jedynie pod postacią nieprzycinanych sopranów i wyraźności obrysów z przełożeniem na perfekcyjną separację. Ci, którzy dobrze są obeznani z brzmieniami wysokich poziomów od razu będą wiedzieli o jakim stylu mowa, gdyż taki można znaleźć na przykład u wybitnych kolumn wstęgowych. Tempo, wyraźność ostrość rysunku i magia cech przestrzennych jako atuty wiodące, ale tu nie poprzez wstęgowe kolumny, zatem możliwość dobierania innych kolumn albo słuchawek. (Wstęgowe słuchawki też istnieją, dopiero co recenzowałem.)

Pilot

    Zachodzi w takim razie pytanie, czy lepiej ten styl umacniać, czy lepiej go kompensować? Moim zadaniem to drugie, choć pierwsze też niewykluczone. Ale jedynie w pewnym zakresie i w odniesieniu do pewnych nagrań. Arcy wyraziste słuchawki Audio-Technica ATH-L5000 – wyrazistsze i szczegółowsze nawet od wstęgowych RAAL, okazały się w ten styl za daleko wchodzące, przez co możliwe do użycia jedynie w przypadku samych naj, naj jakościowo nagrań. Każde inne to wizgi jak przy przeczesywaniu pasma w pradawnych radioodbiornikach niemających funkcji ściszania między stacjami. Dawało się to także trochę we znaki w przypadku Dan Clark Audio STEALTH, a wszystko z winy sopranów, bardzo obecnych i wystrzałowych. Za to te dwie pary słuchawek najlepiej potrafiły indywidualizować głosy; Audio-Technica wręcz fenomenalnie. Zaistniał zatem problem obecny dwie recenzje temu podczas opisu wstęgowych RAAL: wolimy poprzez podostrzenie indywidualizować, wykorzystując uformowane ewolucyjnie zwracanie uwagi na trzaśnięcia i wszelkie inne sopranowe ekscytacje (czyż wąż nie ostrzega sykiem, ssaki piszczeniem się nie skarżą, a ptaki skrzeczeniem nie straszą?), czy może bliższy naszym gustom będzie uspokojony naturalizm? Ten naturalizm prezentowały najdoskonalej słuchawki HiFiMAN Susvara, Final D8000, Focal Utopie oraz AudioQuest NightHawk, z tym że najosobliwiej planary Finala, jako jedyne potrafiące łączyć intensywność sopranów z ogólną łagodnością. Susvary zaś, Focale i AudioQuesty jako jedyne nadawały się do każdego repertuaru i każdej jakości nagraniowej, je zatem mogę polecać w ciemno niezależnie od typu wzmacniacza i pozostałych okoliczności.

   Na szczególną uwagę zasługują o rząd wielkości tańsze z nich, wypadłe już niestety z produkcji NightHawk. Te, zgodnie z towarzyszącymi ich powstaniu wytycznymi, miały powściągać soprany do poziomów towarzyszących nam w normalnym biegu życia; nie wrzasków, pisków czy posykiwania, a zwykłego dialogu. To się faktycznie firmie AudioQuest za sprawą biocelulozowych membran i specjalnych opraw z ciekłego drewna znakomicie udało – jest to doskonale słyszalne. A w słyszalności tej łączące taką właśnie postać sopranowego spektrum z imponującą potęgą basu i pięknym naturalizmem wokali. Takich nie rasowanych sopranowo-ostrzegawczą podnietą, o którą szczególnie łatwo od nowego przetwornika Ayona, tylko branych jak z życia, a równocześnie pięknych i monumentalnych. Chwila oswojenia z odejściem od sopranowych świergotów i lądujemy w naturalnej realizacji ludzkiego głosu, po oczyszczeniu z sopranowych kłujących chaszczy wcale nie mniej sycącego odnośnie jakości, a jednocześnie prawdziwszego. Fakt, mniej przyciągającego uwagę, mniej sypiącego sopranowej soli czujności i specyfiki brzmieniowej, ale przecież bliższego życiu, a dalszego od usztuczniających jazd suwakiem studyjnych equalizerów.

   Dobroć brzmieniowa przetwornika Ayon KRONOS Ultimate (tylko tę wersję poznałem) polega zaś na otwieraniu drogi do każdego z tych stylów. Nie otwierają jej wstęgowe głośniki ani słuchawki wstęgowe, które jako finalny efektor dźwięku stawiają kropkę nad i, zamykając kwestię stylu, natomiast za przetwornikiem Ayona możemy stawiać wzmacniacze i kolumny albo słuchawki, które otrzymany od niego na całe pasmo rozciągnięty i dynamiczny sygnał z pełną długością wybrzmień i nieprzesadzonym dociążeniu ani dociepleniem, mogą przeistaczać zarówno w szaleństwa sopranowe Audio-Techniki, jak w powściągnięcie do sopranowej życiowości NightHawk. Pomiędzy tymi skrajnościami masa stanów pośrednich, można do woli wybierać. KRONOS zatem to coś niczym gatunkowe muzyczne paliwo, które wlać można do każdego auta i w zależności od jego rodzaju pojechać w róży sposób.

Róg obfitości tylnego panelu.

   Pozostała jeszcze do omówią użyteczność konwersji PCM w DSD. Nic tu się nie zmieniło od czasu debiutu jej poprawionej wersji w odtwarzaczu Ayon CD-35 „High Fidelity”, tzn. po konwersji otrzymujemy sygnał staranniej skanujący muzyczne dane w poszukiwaniu detali i wzorów tekstur, skutkiem czego słabszy nacisk idzie na falowanie, a większy na poczucie niezwykłości w obliczu takiego zalewu informacji i połączonej z tym precyzji. Siłą rzeczy będzie to zatem krok w stronę realizmu dosadnego lub ewentualnie uczucia aż pewnej nadrealności, w miejsce poszukiwanie lampowej płynności i przyjazności brzmieniowej. Rzecz realizuje się jednym przyciskiem po uprzednim wyborze nadpróbkowania 128 lub 256, nie ma więc najmniejszego problemu ze sprawdzeniem co się woli i tego wyborem.

Podsumowanie

    Przetwornik cyfrowo-analogowy to obecnie najsilniejszy atraktor na całym obszarze przyciągania audiofilskich urządzeń, bo choćby mieć już gramofon z kolekcją ulubionych płyt, i tak sporą część życia musimy spędzać przy mobilnych lub stacjonarnych komputerach, gdzie on się raczej nie przyda; ulokowany nawet tuż obok zbyt by odciągał uwagę. Poza tym, a nawet przede wszystkim, kolekcje nagrań na winylowych płytach nie mogą się równać łatwością użycia i ilościowym zakresem ze światem internetowych czy dyskowych plików. Nie mieć dziś przetwornika D/A może zatem emeryt albo skrajny konserwatysta, pozostali spośród lubiących towarzystwo muzyki muszą go mieć przynajmniej w smartfonie. To jednak nie jest wyrafinowane źródło dźwięku; dla kochających muzykę w ekskluzywnej jakości minimum to porządny DAP. Dla chcących iść jeszcze dalej są przetworniki stacjonarne w stratyfikacji jakościowej, na której chlubnym szczycie są takie jak ten Ayon KRONOS. I w ich przypadku bardziej już będzie chodzić nie o samo wyrafinowanie, jako że wszystkie je oferują, tylko o tego wyrafinowania formę, a tych jest najmniej kilka.

    Powrócę w takim razie do swojego podziału na typy prezentacji audio; podziału na typ realistyczny, upiększający i udziwniający. Kronosa, jako węzeł przetwarzający materiał cyfrowy w analogowy, możemy odnaleźć w zależności od pozostałych składników toru w każdym z tych typów, lecz niewątpliwie jego naturalne preferencje to realizm lub udziwnianie. Komuś nieznającemu firmy Ayon wyda się to dziwaczne – wszak to przetwornik lampowy, zatem z natury rzeczy potencjalnie powinien być upiększająco-umilający. Taki gorący, namiętny, z biologicznością i lubieżnością. Ale to nie przy lampach 6H30, te są od tego dalekie. Nawet procesory Asahi Kasei z najnowszej serii Velvet Sound nie potrafią tego odmienić – te triody trzymają się trzeźwości mocno. Kronosa łatwo zatem wstawić na tory realizmu, i też nie będzie trudno przy jego długich wybrzmieniach z zaznaczającymi się echami umieścić go na torach wiodących do odrealniania (z pomocą repertuaru typu Tangerine Dream, Pink Floyd, przedstawicieli elektroniki w dżezie  czy Vangelisa). Natomiast na lampowe upiększanie, paradoksalnie, przestawić jest Kronosa najtrudniej. Ale to też da się zrobić – słuchawki HiFiMAN Susvara i AudioQuest NightHawk nie miały z tym problemu przy klubowym albo popowym repertuarze. Uniwersalny zatem? Tak, generalnie uniwersalny. A czy coś w nim można poprawić? Można, SACD Ayon CD-35 „High Fidelity” pokazuje, że można. Ale może to ten sam albo prawie ten sam obwód, tylko brakuje Kronosowi podstawek Franc Audio Accessories Ceramic Disc Classic? Nie wiem, nie miałem okazji sprawdzić, ale pamiętam, że te podkładki dużo tamtemu odtwarzaczowi dały. Zapewne przy czerpaniu sygnału za pośrednictwem któregoś gatunkowego streamera (sam Ayon oferuje cztery) jakość też sama z siebie bez żadnych dodatkowych zabiegów wyraźnie jeszcze się dźwignie, tak więc otwarte pole dalszej poprawy, też oczywiście przy użyciu nieobarczonego wadami transferu USB czytnika płyt CD/SACD.

 

W punktach

Zalety

  • Trzeźwy realizm.
  • W jego ramach szczytowej klasy przejrzystość.
  • Wyraźność.
  • Detaliczność.
  • Precyzja obrysów brzmieniowych.
  • Separacja dźwięków i źródeł.
  • Przy odpowiednim repertuarze uwidaczniający się magiczny ogrom przestrzeni.
  • Pełne rozwarcie pasma: od przenikliwie wibrujących sopranów, po wyjątkowo rozdzielczy i trójwymiarowy, bardzo nisko schodzący  bas.
  • Równy tego pasma przebieg: bez uwypuklania, ale też bez cofania środkowego zakresu.
  • Trójwymiarowość, uporządkowanie i holograficzność sceny.
  • Naturalna temperatura i gęstość dźwięku.
  • Dzienne oświetlenie, ale z dodatkiem uplastyczniającego i wzbogacającego klimat światłocienia.
  • Żywe tempo muzycznej akcji, ale nie bez poetyckich akcentów, jak efekt złączenia błyskawicznego czasu narastania i bardzo wolnego gaśnięcia dźwięków.
  • Ogólna neutralność stylistyczna – doborem reszty toru można uzyskać dowolną stylistykę brzmieniową.
  • Modułowa konstrukcja.
  • Tor symetryczny w układzie dual-mono.
  • Wyjście triodowe w klasie A.
  • Kości przetwarzające Asahi Kasei z najnowszej serii Velvet Sound.
  • Unikalny układ konwersji PCM w DSD.
  • Szybki zegar.
  • Kondensatory Mundorfa.
  • Pancerna obudowa.
  • Funkcja przedwzmacniacza.
  • Pełny zasób przyłączy cyfrowych.
  • Wyjścia XLR i RCA oraz wyjście cyfrowe.
  • Krótkie ścieżki, które można ustawieniami skracać jeszcze bardziej.
  • Wygaszany wyświetlacz.
  • Wielofunkcyjny pilot.
  • Nowy flagowiec.
  • Uznany producent.
  • Made in Austria.
  • Polska dystrybucja.

 

Wady i zastrzelenia

  • Utajniona specyfikacja odnośnie ilości i serii mikroprocesorów DAC oraz parametrów zegara.
  • Na podstawkach Franc Audio pewnie zagrałoby jeszcze lepiej.
  • Lampy 6H30 mają własny brzmieniowy sznyt, który nie wszystkim odpowiada.
  • Cena dla wielu chętnych będzie stanowić barierę.

 

Dane techniczne:

  • Typ urządzenia: przetwornik D/A
  • Obwód: lampowy, zbalansowany, bez sprzężenia zwrotnego, z wyjściami w klasie A.
  • Moduły przetwornika: Asahi Kasei Microdevices AK4452 (?) Velvet Sound
  • Konwerter sygnału PCM do 768 kHz/32-bit.
  • Konwerter sygnału PCM do DSD128 lub DSD256
  • Zegar o bardzo niskim jitterze.
  • Funkcja miękkiego startu.
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 50 kHz (+/- 0,3 dB)
  • Dynamika: > 125 dB
  • THD: < 0,002%
  • S/N: > 120 dB
  • Impedancja wyjściowa RCA: 300 Ω
  • Impedancja wyjściowa XLR: 300 Ω
  • Sygnał wyjściowy XLR: 5,2 V stałe lub 0 – 5,0 V zmienne.
  • Sygnał wyjściowy RCA: 2,6 V stałe lub 0 – 2,5 V zmienne.
  • Wejścia cyfrowe PCM: USB-24/384kHz, SPDIF, I2S, AES/EBU, BNC
  • Wejście cyfrowe DSD: USB i 3 x BNC (DSD-L, DSD-R & WCK)
  • Wyjście cyfrowe: S/PDIF (RCA)
  • Wyjścia analogowe: 2 × RCA; 1 × XLR
  • Transformatory zasilające: 2 × R-Core
  • Lampa prostownicza: 1 × GZ30T
  • Lampy obsługi kanałów: 2 × 6H30, 2 × 5687 SE
  • Najwyższej klasy kondensatory Mundorfa (również w sekcji zasilającej)
  • Pilot zdalnego sterowania.
  • Wymiary: 480 x 390 x 130 mm
  • Waga: 17,0 kg

Cena: 13 995 €

 

System:

  • Źródło: PC.
  • Przetworniki: Ayon KRONOS Ultimate, PrimaLuna EVO 100.
  • Kable USB: iFi Gemini, Fidata HFU2 Series USB.
  • Kabel koaksjalny: Tellurium Q Black Diamond.
  • Konwerter: M2Tech EVO TWO z zewnętrznym zasilaczem.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: Phasemation EPA-007 Rogue Audio RH-5.
  • Słuchawki: AudioQuest NightHawk (kabel FAW Hybrid), Audio-Technica ATH-L5000, Dan Clark Audio STEALTH (kabel VIVO), Final D8000, Focal Utopia 2022 (kabel Luna Cables Gris), HiFiMAN Susvara (kabel Tonalium – Metrum Lab), Meze ELITE (kabel Tonalium – Metrum Lab), Sennheiser HD 800 (kabel Tonalium – Metrum Lab), Ultrasone Tribute 7 (kabel Tonalium – Metrum Lab).
  • Interkonekty: Next Level Tech (NxLT) Flame XLR, Sulek Edia RCA, Tellurium Q Black Diamond XLR.
  • Listwa: Sulek Edia.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjonery masy: Entreq Minimus, QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Divine Acoustics KEPLER, Solid Tech „Disc of Silence”.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

25 komentarzy w “Recenzja: Ayon KRONOS Ultimate

  1. Pawcio pisze:

    Taki Ayon35 bez otworu na wierzchu i założonego transportu od stream unlimited. Wyprzedają stare części / zapasy. Przynajmniej sprawdzone rozwiązanie.

    1. Sławek pisze:

      Sprawdzone rozwiązania są najlepsze.

  2. Marek pisze:

    Panie Piotrze, stanowczo sprzeciwiam się „emerytom” w podsumowaniu…
    Przechodząc parę lat temu na emeryturę właśnie, nabyłem niezły DAC (u P. Fikusa) i jestem szczęśliwy!
    Kiedy bowiem pozwolić sobie na coś dobrego i kosztownego, jeśli nie w chwili, kiedy wchodzimy na ostatnią prostą naszego życia? Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za Pańskie testy i teksty. One też należą do tej kategorii uszczęśliwiaczy!

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Dziękując za miłe słowa pragnę jednocześnie podkreślić, że w tym wypadku emeryci są korzystnie wyróżnieni, jako ci nie zmuszeni do pracy przy komputerze, mogący sobie pozwolić na przebywanie cały czas w przestrzeni analogu, choć oczywiście (i tak zapewne najczęściej) korzystać mogą z dobrodziejstw muzycznych zasobów cyfrowych.

      PS
      Fikus to niezły psikus, miał mi dać DAC do zrecenzowania kilkanaście lat temu i jeszcze się nie wywiązał. Ale że świetnie prosperuje, to po co mu recenzje.

      1. Marcin pisze:

        Prawda. Też jestem posiadaczem Lampiego (B7) I bardzo interesowałoby mnie poczytać o nim jak ktoś inny go słyszy oraz z czym porówna. No ale jak Pan napisał – promocja w przypadku Lampizatora jest zbędna. Użytkownicy pieją z zachwytu, a producent nie nadąża z produkcją. A ten jego nowy wynalazek (Horizon) to podobno dzieło sztuki jest. Podobno. Możliwe.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Słuchałem kilkukrotnie Lampizatorów na AVS i zawsze świetnie grały.

  3. Fon pisze:

    Oczywiście to kwestia gustu ale te Ayony są paskudne stylistycznie…

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Wdziękiem wprawdzie nie grzeszą, ale trzeba im oddać, że te ich obudowy są całe aluminiowe i wyjątkowo masywne.

  4. Fon pisze:

    Czy wiadomo kiedy pojawią się w sprzedaży hd 660S2,czy będzie ich recenzja?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie wiem, muszę się dowiedzieć.

      1. Fon pisze:

        oby to było podkręcone brzmienie hd 650 bo na takie zapewne czekają tłumy ,660s kompletnie nie przypadło mi do gustu.

      2. Fon pisze:

        Z filmiku na Y..e można odsłuchując porównanie 660s do 660S2 wyłapać strojenie S2 w stronę 650 i dobrze.
        660s dosłownie się drą i takie miałem wrażenie słuchając ich.
        https://youtu.be/UrhHgjMzuJQ

        1. Piotr+Ryka pisze:

          To musiały być jakieś inne HD660S niż te, na podstawie których pisałem recenzję, bo te z recenzji sopran miały temperowany.

          1. Fon pisze:

            drą ale średnicą ,jakieś są specyficzne

          2. Piotr+Ryka pisze:

            Specyficzne to są raczej w tym wypadku wzmacniacze albo źródła.

    1. Marcin pisze:

      Nawet dzwoniłem do tego sklepu w tej sprawie. Pan sprzedawca nie wiedział o czym mówię i po sprawdzeniu faktycznie przyznał racje ze coś takiego maja, ale fizycznie mieć nie będą chyba ze na zamówienie ale to musiałbym wpłacić zadatek i kupić je jak już przyjdą. Podziękowałem zatem i już zainteresowany nie jestem. Zreszta słuchawki za prawie 30 tys zł. Ale pewnie Pan zaraz napisze ze to tak średnio drogo jak na dzisiejsze czasy, a także ze pralkę tez się kupuje bez jej wcześniejszego sprawdzenia.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Dlaczego miałbym napisać, że to tanio? Przecież ten sam dystrybutor rozprowadzał jeszcze kilka lat temu znakomite słuchawki NightHawk w cenie dziesięciokrotnie niższej. A nie jest jego winą, że tamte przestano produkować, za to zaczęto te. Też nigdy nie napiszę, że jakiekolwiek słuchawki można kupować bez wcześniejszego odsłuchu, o ile tylko jest możliwy. Aż taki głupi i wredny nie jestem.

    2. Alucard pisze:

      Następne piękne słuchawki z piękną ceną. Chyba o czymś w normalniejszych cenach możemy zapomnieć. Jest już tylko drożej i drożej. Ciekawe jaka to będzie konkurencja Abyss czy Final. Nad D8000 pracowali miedzy innymi inżynierowie Yamahy z tego co wyczytałem. Może jest szansa na wyższą jakość i jeszcze coś lepszego Final.

      1. Alucard pisze:

        Zjadłem „dla” i „niż” 😉

      2. Piotr+Ryka pisze:

        Tak, Final pracuje nad słuchawkami, które mają kosztować circa osiem tysięcy dolarów. I słabo mu to idzie, latami się ślimaczy.

  5. Sławomir S pisze:

    Główny konstruktor Gerhard Hirt, tak mówi prz okazji prezentacji Kronosa:
    „Wypróbowaliśmy wszystkie dostępne na rynku układy D/A i różnica w dźwięku między nimi była minimalna, czasem wręcz niesłyszalna. Wiem, to zupełnie coś innego niż to, co się zwykle mówi na forach i w pismach audio, ale taka jest prawda. To, co naprawdę istotne, to filtry dolnoprzepustowe i układ analogowy PO DAC-u.”
    Człowiek z gigantycznym doświadczeniem w tej branży uważa zatem, ze fora audio fetyszyzują bezpodstawnie układy D/A ?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      W tej samej rozmowie pada z ust Gerarda pogląd, że najlepszy DAC w historii to Burr-Brown 1704. Na jakiej w obliczu tego braku różnic podstawie? Filtr dolnoprzepustowy miał wbudowany najlepszy? Ech Gerard, Gerard…

      1. Sławomir S pisze:

        ’Najlepszy’ oznacza być może ujęcie całościowe, wieloaspektowe, nie wiem … Nie wyklucza to być może z automatu tezy o małej różnicy w dźwięku wśród układów D/A. Opinia wypowiedziana z pełna świadomością jaka jest kontrowersyjna. Druga ciekawa opinia w tym wywiadzie to teza o szalbierstwie MQA.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Teza o najlepszości 1704 ma tam charakter kategoryczny i nie może oznaczać niczego innego niż najbardziej analogowy dźwięk. Odnośnie MQA to sprawa jest zawikłana, co wyszło na jaw przy okazji recenzji przetwornika dCS LINA, opartego o najnowszą wersję autorskiego tej firmy układu RING DAC, rozróżniającego różne rodzaje tego masteringu. Wobec dużych różnic brzmieniowych pomiędzy nimi i samego faktu takiego rozróżniania byłbym ostrożny z tym „szalbierstwem”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy