Recenzja: Auris HA-2SF

    Półrocze przeszło mija odkąd ostatni raz recenzowałem stacjonarny wzmacniacz słuchawkowy, niewybaczalnie długa przerwa. Bierzmy się czym prędzej za taki, łatajmy czasową dziurę. Jak na zawołanie duży Auris przyjechał – nie ten największy w ofercie, na lampach 2A3, bo ten już zrecenzowałem, ale też duży, a moc czerpiący z czterech podwójnych triod ECC99 w konfiguracji zbalansowanej.

    Wzmacniacze słuchawkowe o dużych mocach i gabarytach to kiedyś była wielka rzadkość, a przed 1980 rokiem w ogóle specjalnych słuchawkowych wzmacniaczy nie było, jedynie wbudowane w przedwzmacniacze bądź integry, jeśli nie liczyć przeznaczonych wyłącznie do napędzania elektrostatów, które wraz z tymi słuchawkami zjawiły się w 1959. Ale elektrostaty to inna bajka, aczkolwiek rynek udostępnia dziś kilka wzmacniaczy zdolnych napędzać wszystkie słuchawki włącznie z tymi, jedynym wyjątkiem czyniąc mające drajwery wstęgowe, które też, ale wyłącznie poprzez adapter. Można więc takim uniwersalnym wzmacniaczem napędzać wszelkie słuchawki, ale my teraz nie o Audiovalve Luminare czy Mal Valve Three MK4, tylko o wzmacniaczu mogącym oddać 2 W mocy rzadkim słuchawkom AMT[1], popularniejszym planarnym lub najpopularniejszym dynamicznym.

    Auris HA-2SF to udoskonalona wersja pierwowzoru HA–2SE, oferująca wg materiałów firmowych zwiększoną (podwojoną nawet) moc, większą wraz z tym dynamikę i na okrasę tego wyższą naturalność brzmienia. Poprzedni Auris HA-2SE trzymał się na rynku trzy lata, sam będąc udoskonaleniem pierwotnej formy wcześniejszej, a ile czasu to najnowsze udoskonalenie się utrzyma, tym nie musimy się przejmować, wystarczy nam samo skupienie się na jego cechach i możliwościach.

   Dorzućmy wzmiankę o Auris Audio, tytułem przypomnienia. W Kruševacu, dawnej stolicy Serbii, mieście z którego serbska armia ruszała w 1389 pod Kosowe Pole, lokuje się od 2013 siedziba Auris Audio, firmy założonej przez inżyniera Milomira Trosica. Firmy dużej i znanej, od lat bywającej na AVS, gdzie jej obecność zauważono i stała się nawet sensacją. Firmy specjalizującej się w technice lampowej i na niej opartych przetwornikach oraz wzmacniaczach, w tym też wzmacniaczach słuchawkowych, od których zaczynała. Tych ostatnich w ofercie ma aż pięć, z na szczycie potężnym Auris Headonia 2A3, tym już zrecenzowanym. Mottem firmy cytat z Thomasa Carlyle’a, XIX-wiecznego szkockiego filozofa, który w charakterystycznych dla siebie wzniosłych słowach pisał: „Znaczenie pieśni jest głębokie. Kto posługując się logiką może wyjaśnić wpływ muzyki na nas? Tej mowy niezgłębionej, nie wyrażanej w słowach, prowadzącej na skraj bezkresu, pozwalającej weń zaglądać.”

    Milomir Trosic dorzuca od siebie, że jego celem jest pełne zadowolenie użytkownika na skrzyżowaniu dawnej techniki lampowej z najnowszymi osiągnięciami. Inżynieria także stać ma się wzniosła, wynosić na wyżyny najbardziej wyrafinowanych doznań. Nad czym pracuje sztab konstruktorów i grono realizatorów – grupy o dużym doświadczeniu, gotowe nie spoczywać na laurach; cały czas doskonalące swe rzemiosło, proponujące nowe rozwiązania. Co przyniosło owoce – Auris Audio ma teraz dystrybutorów rozsianych po całym świecie, w samym USA i Kanadzie aż sześciu.

    Dorzućmy jeszcze coś o technice. Lampy w urządzeniach Aurisa są selekcjonowane i na życzenie konsumenta mogą to być jedne z pakietu magazynowego NOS, zawierającego dawne RCA, RFT, EI, TUNGSRAM i SIEMENS. Odnośnie innych podzespołów, Auris szczyci się stosowaniem najlepszych kondensatorów Mundorfa, Rubicona, Siemensa, Epcos, Audiophiler i Wimy, a także „double C-core” transformatorami własnymi i od  Trafomatic. Również wysokiej klasy złączami produkcji własnej i WBT oraz najwyższej klasy pancernymi z najlepszych materiałów obudowami. Na finalnym etapie dochodzi do tego restrykcyjna kontrola techniczna, a każdy etap poprzedzający to oczywiście też realizacja z zachowaniem najwyższych standardów produkcyjnych.

[1] Air Motion Transducers, czyli z harmonijkową membraną.

Budowa

    Auris HA-2SF to wzmacniacz nie tylko stacjonarny, ale i duży. Na powiększający dodatek uzupełniony zewnętrznym zasilaczem, łączonym poprzez długi na półtora metra, gruby, srebrzysty przewód z wielopinowym wtykiem i zabezpieczającą zakrętką. Zasilacz ma wymiary 144 x 204 x 74 mm, na czerń anodyzowaną aluminiową obudowę i wagę trzech kilogramów, a typu jest liniowego i identycznej konstrukcji dla wszystkich wyższych modeli wzmacniaczy Aurisa. Obsługę zapewnia mu zapadkowy włącznik główny i gniazdo przyłącza sieciowego, dla którego o dobry kabel tradycyjnie będziemy musieli postarać się sami.

    Szeroki na 30 centymetrów i na 35 głęboki korpus wzmacniacza właściwego uformowano w spłaszczony prostokąt o typowej dla urządzeń firmy z Kruševacu wierzchniej pokrywie z drzewa. Z typowym też dla niej drewnianym dolnym rantem, między którymi metalowy obwód korpusu bocznego, oprawiony ozdobnie naturalną skórą, która może być brązowa lub czarna. (Z białej już zrezygnowano.) Boki są całkiem gładkie, a front obfituje różnościami, wśród których „rządzą” po obu stronach okrągłe wskaźniki wychyłowe wysterowania kanałów, flankujące włącznik główny i gniazda słuchawkowe na duży jack i czteropin. Pozostała część obsługowa to trzy pokrętła na wierzchu: kolejno regulacji impedancji (LOW, MID i HIGH), potencjometru i wyboru wejść. Wejścia z tyłu są trzy: 2 x RCA i 1 x XLR, plus pojedyncza para wyjściowych gniazd RCA, dająca funkcję przedwzmacniacza, gniazdo przyłącza prądowego i skobelkowy przełącznik mocy wyjściowej LOW/HIGH.

    Wracając na powierzchnię trafiamy za trzema pokrętłami na zdejmowalną pleksiglasową barierkę osłony lamp, z wytrawionym u góry po prawej białym napisem AURIS. Za nią wpadamy w płytką wanienkę z pięcioma gniazdami lampowymi, których obsadą solowa trioda sterująca ECC82 i cztery podwójne triody małej do średniej mocy ECC99. Oryginalnie wszystkie te lampy pochodzą od słowackiego JJ, lecz można nagabywać producenta o lepsze zamienniki za dopłatą. Sam, nie dysponując kwadrą dziewięćdziesiątek dziewiątek, zostawiłem lampy w spokoju, stosując wyłącznie dostarczone. Dokoła lamp małe szczelinowe wywietrzniki, za nimi pojedynczy metalowy tubus okrywający transformator, jako najmocniejszy obok drewnianej pokrywy akcent wierzchu.   

    Odnośnie gabarytów i wyglądu – te pierwsze nie są kłopotliwie duże, a drugi efektowny. Wzmacniacz jest średnio rozmiarowy, da się postawić na czymś innym; przy komputerze postawiłem go na przetworniku Phasemation, od którego obrys ma większy, lecz nóżki całe zmieściły się w jego obrysie. Te nóżki to średniego kalibru metalowe walce ze srebrnymi bokami i gumowanymi podkładkami, coś więc zasadniczo innego niż te w pierwowzorze, gdzie podstawkami były długie, wysoko wypiętrzające konstrukcję metalowe kolce, poza innym typem redukcji drgań dające też lepszą wentylację spodnią. A to w tym wypadku niebłaha sprawa, gdyż ta wanienka z lampami potężnie się rozgrzewa. Dzieje się tak, bo mimo iż jej nie osłonięto (nie licząc tarczki od przodu), lampy są w jej obrębie bardzo ciasno skupione, a szczelinowe wywietrzniki oddolne małe. Z czego się bierze temperatura aż 60⁰ C, jak pokazał elektroniczny termometr do pomiarów punktowych przyłożony do dna wanienki. I owszem, procesory w kartach graficznych potrafią rozgrzewać się dużo mocniej, ale w następnej wersji wzmacniacza bym to skupisko lamp na wszelki wypadek rozgęścił. (Co już się stało w tańszym modelu Auris HA-2SE+.) Tym bardziej tak stać się powinno, że bijące od niego ciepło mocno rozgrzewa ulokowaną przed nim metalową gałkę potencjometru – pierwszy raz miałem do czynienia z potencjometrem prawie parzącym palce. Od innej strony patrząc, znawcy lamp powiadają, że te dzisiejsze, jakościowo słabsze poprzez gorsze surowce, lepsze brzmienie oddają w wyższych temperaturach, czyli takie rozogniające się skupisko ma jednak pewien sens.

    Na koniec zauważę, że wygląd wzmacniacza jest efektowny, a nie stawianie go na innym urządzeniu na pewno się mu przysłuży. Cena przy tym wyglądzie i takich gabarytach wydaje się rozsądna, aczkolwiek za podobną możemy dostać od Lucarto Audio dużo większą maszynę. Tej jednak już łatwo nie upchniemy na skrawku wygospodarowanego miejsca i z pewnością nie postawimy jej na innym urządzeniu, poza tym w jej wypadku wymiana lamp na gatunkowe będzie znacznie droższą imprezą.

    Wiedząc już, jak tytułowy Auris wygląda i czego chce za siebie, posłuchajmy jak gra.

Brzmienie: Przy komputerze

    Zdawało mi się, że lampowy wzmacniacz będzie łatwy do zadowolenia sygnałem i słuchawkami. Lampy wszak bardziej są wybaczające, czarem swym niedociągnięcia reszty toru przykrywają. Ale nie, akurat Auris łatwy nie jest, stawia wysokie wymagania. Zapewne głównie poprzez to, że w podstawowej wersji dają mu te współczesne JJ, które zbytnią kulturą brzmieniową nie grzeszą. Owszem, są bardzo szczegółowe, dynamiczne i czysto brzmiące (inaczej określając są transparentne i wyraźne), ale ich ego jest twardawe, trochę przez co dudniące; też falujące w trochę kanciastym, nie całkiem analogowym stylu. Z czego natychmiast biorą się wysokie wymagania odnośnie przetwornika, kabli oraz słuchawek, a na dodatek się okazało, że te wymagania czasem są oczywiste, a czasem wcale nie. Bo okazało się, że gatunkowy kabel ViVo, dawany przez Dana Clarka jego flagowym STEALTH i EXPANSE, mimo swej brzmieniowej miękkości i ochrony przed pogłosami nie pasuje, stając się udziwnieniem. Działo się więc przy Auris HA-2SF z nausznikami Dana Clarka odwrotnie niż przy wzmacniaczu Phasemation, gdzie udziwniaczem był nieproducencki kabel Tonalium. Z Auris natomiast to on normalizował – to z nim pogłosy okazały się naturalniejsze, płynność lepsza, ludzka mowa prawdziwsza. Ku memu zaskoczeniu okazał się bardziej melodyjny i substancjalnie miększy, podczas kiedy najczęściej jego efektowność bierze się z dodawania uwodzicielskich pogłosów i wzrostu złożoności brzmienia, a nie z tego. Złożoność i tu większa była, łącząc się z tamtymi cechami, czego wpadkowa okazywała się raz po raz jednocześnie prawdziwsza i ciekawsza.

    Ale tego wszystkiego wzmacniaczowi Aurisa było za mało, on jeszcze jedną rzecz odwrócił. Czym już mnie nie zaskoczył, ponieważ to normalne, że otwarte EXPANSE biorą górę pod względem naturalności i spójności nad zamkniętymi STEALTH. Wzmacniacz słuchawkowy od Phasemation stawiał tę sprawę inaczej, synergię wykazywał odwrotną, Auris to tylko znormalizował. Przy czym okazało się, że różnice odnośnie tego mogą być bardzo znaczne, podobnie jak znacznymi były te między kablami ViVo a Tonalium. Dan Clark Audio EXPANCE słuchało się z Aurisem dużo lepiej od STEALTH, i dużo lepiej się ich używało z kablem Tonalium niż własnym ViVo.

 

 

 

 

    Pomimo tych ustaleń i wzięcia poprawek na to, z brzmienia od toru złożonego z przetwornika Phasemation, wzmacniacza Auris HA-2SF i słuchawek EXPANCE wyposażonych w kabel Tonalium nie byłem w pełni zadowolony. Brzmienie to było bardzo szczegółowe, krystalicznie czyste i znakomicie rozdzielcze, lecz jego melodyjność i prezentacja tekstur zostawiało coś do życzenia. Spójność wynikająca z międzybrzmieniowej kooperacji na pewno była gorsza niż u wzmacniacza Phasemation przy STEALTH z własnym kablem, a podobnie słabsza faktura dźwięków; ich dotyk mniej zadowalał. Brakowało meszku i układności – brzmienie było za sztywne i zbyt banalnymi teksturami okryte. Gdybym miał kwadrę zamienników JJ ECC99, w postaci optymalnych E182CC Mullarda bądź Ampereksa, zapewne działo by się inaczej, no ale jej nie miałem. Miałem za to inne słuchawki – znane ze szczytowej melodyjności i szczytowego wyrafinowania królewskie w dziale planarów HiFiMAN Susvara wyposażone w kabel Tonalium, ponieważ oryginalny jest straszny. Używszy ich stwierdziłem, że pasują zdecydowanie lepiej – źródła dźwięku się rozsunęły, poprawiając już wcześniej dobrą separację, a same dźwięki wyładniały, stając głębsze, cieplejsze, opisane jeszcze dokładniej i z bogatszymi teksturami.

   Dwóch innych dokonałem sprawdzeń, każde skończyło się inaczej. Sprawdzanie Ultrasone Tribute 7 skończyło się może nie katastrofą, ale niekontrolowanym poślizgiem. Dźwięk napędzanych przez Aurisa był przesadnie basowy, a przede wszystkim obniżony i zdenaturalizowany na obszarze średnicy do poziomu łoskotu. Zero przyjemności słuchania tego, kompletny brak synergii. Diametralnie odmienne efekty przyniosło sprawdzanie AudioQuest NightHawk (z kablem FAW), tu pojawiły się owacje. Naprawdę uważnie trzeba było się wsłuchiwać, by poza oczywistym u tych AudioQuest przybliżeniem pierwszego planu wyłapać nieznacznie większe wyrafinowanie brzmieniowe kilkanaście aż razy droższych Susvar. Odwrotnie niż w przypadku drogich Ultrasone, niedrogie AudioQuest spasowały się idealnie – słuchanie ich napędzanych Aurisem było wyłącznie przyjemnością.

   Precyzja w rysowaniu dźwięków, staranna separacja oraz wysoka szczegółowość, oto atuty stojące za wzmacniaczem słuchawkowym Auris HA-2SF. Dźwięki nim modelowane cyzelowane są niezwykle starannie, a ich doskonała separacja pozwala doszukiwać się takich, które przy innych podobnej klasy wzmacniaczach gubią się w ogólnym natłoku. Tymczasem przy Auris, nie – na jego dźwiękowym obrazie pozostają oddzielne, i nawet gdy pojawiają się daleko w tle, można je odszukiwać, a najczęściej przychodzą same. Z czego bierze się szczegółowszy obraz, odnosimy słuszne wrażenie, że informacja o szczegółach i obrysach dźwięków jest aż niespotykanie czytelna. Gorzej wygląda natomiast sprawa odnośnie gatunku faktur oraz dawki melodyjności, ale to „gorzej” tylko do czasu.

Brzmienie: Przy odtwarzaczu

   To, co zmuszony jestem teraz napisać, mnie samego podczas odsłuchu zdziwiło, ale z rzeczywistością nie należy jałowo się spierać, tylko uczyć się od niej i wyciągać z pobranej nauki praktyczne dla siebie wnioski. A wniosek z tej porcji odsłuchów (czyli nauka otrzymana od toru łącznie za grubo ponad sto tysięcy) to stwierdzenie, że najlepsza muzyka płynęła nie ze słuchawek za tysięcy dziesięć, dwadzieścia czy trzydzieści, tylko takich za dwa. Nieprodukowanych już i uzbrojonych w niedrogi, ale brzmieniowo radykalnie od sprzedażowego lepszy kabel FAW (Forca Audio Works); okazujących się najlepiej pasować do Auris HA-2SF niezwykłych AudioQuest NightHawk.

   Ale najpierw napiszę, że recenzowany wzmacniacz Aurisa okazał się bardzo łasy na poprawę jakości sygnału – lepiej nasycony brzmieniowymi esencjami, a przede wszystkim bardziej analogowy od przetwornika PrimaLuny obsadzonego najlepszymi lampami z epoki (Amperex, Siemens i Westinghouse) wybitnie mu pasował. Do tego stopnia, że niemożliwe poprzednio do słuchania Ultrasone teraz zagrały lepiej od obu flagowców Dana Clarka, które przy komputerze je pobiły. Z tych dwóch zaś lepiej te zamknięte, ale najlepiej Susvary, ciągle utrzymujące czołową pozycję dzięki najgłębszemu dźwiękowi, wyrafinowaniu najwyższej miary i najlepszej melodyjności. Ale liderem NightHawk, które tak samo nasycenie i melodyjność pokazały szczytową, a przy tym miały dodatkowy atut – taki nie do przebicia – dzięki któremu wyraźnie wygrały. Atutem tym dysponowały także Ultrasone, ale melodyjności takiej nie miały; dźwięk ich ciągle był twardszy i na pogłosowych otoczkach mniej melodycznie układny, wciąż nieznacznie dudniący. Ani śladu tego nie było u NightHawk, za to cieplejsze i pełniejsze brzmienie o znakomitej też transparentności i monstrualnym, ale dobrze kontrolowanym basie. Takiego basu od słuchawek prawie w ogóle się nie słyszy, moc wydobywana z bębnów biła jak z dużych wooferów. Nie była wprawdzie większa od generowanej przez Ultrasone, ale przyjemniejsza w odbiorze – całościową formą ogólnie, brakiem zniekształceń w szczególe. To był jeden z najlepszych basów, jakie od słuchawek słyszałem, zdumienie me nie miało granic, że się pompatycznie wyrażę. Ale piszę o wszystkim innym, a nie o najważniejszym. To najważniejsze coś, dzięki czemu skromne NightHawk wyprzedziły arcydrogie Susvary, nazywa się energetyczność i nazywa się dynamika.

  Auris HA-2SF oddaje 2 W mocy niezależnie od impedancji, czyli jest stosunkowo mocny. Wyraźnie mocniejszy od większości konkurentów (chociaż słabszy od Phasemation), lecz jego pech polegał na tym, że STEALTH, EXPANSE i Susvary to słuchawki potrzebujące wzmacniaczy kilkunastowatowych. Owszem, mogące grać bardzo dobrze z tymi poniżej pięciu, ale ich pełnia życia zaczyna się wraz z lampami 300B i ich ośmioma watami. Poniżej tego mogą mieć wszystko, lecz nie piorunującą dynamikę i nie energię przesycającą dźwięki. A kiedy nie ma tego i tego, to nie ma też bezpośredniości. Nie ma, bo żywa muzyka i żywa mowa to też wysokie energie nawet w odniesieniu do zwykłej rozmowy i przeciętnego brzdąkania. Energetyczny skok przy dwuwatowym tle energetycznym z nie sycących się takim Susvar na do pełna załadowane NightHawk dawał piorunujący wystrzał realności, i na nic wszystkie owe techniczne cuda w przetwornikach najdroższych planarów – celulozowa membrana niedrogich dynamicznych efektownością je grążyła. A grały te NightHawk z Auris HA-2SF bez przesady fenomenalnie – na płytach koncertowych, gdzie nie ma wygaszania energii medium, zdawało się, że samo ciśnienie stojącego powietrza spowoduje eksplozję. Muzyczny obraz żył energetycznym tętnieniem, a autentyczność ludzkich głosów stawała się przemożna. I cóż, to był inny poziom muzykowania, niż ten tylko rysowany przez nienaładowane energetycznie pod korek słuchawki planarne. Gdybym użył własnego wzmacniacza, podpiął Susvary i Dany Clarki do 25-watowej końcówki mocy, one też chciałyby wybuchać i pokazały swe nieznaczne nad NightHawk przewagi wyrafinowania. Nie mając tego gasły w porównaniach, nie było o czym mówić; różnica jakościowa i jej przełożenie na przyjemność w moim odczuciu były drastyczne. Dlatego zmuszony jestem napisać, że Auris HA-2SF to wzmacniacz aż wybitny, ale wybitność swą zdolny pokazać jedynie pod warunkiem, że sygnał otrzyma najwyższej jakości i będzie go słał na słuchawki zdolne jego dwoma watami wypełnić się energią po brzegi. Więc że nie będą to trudne planary typu flagowce Dana Clarka, Susvary albo Abyss, ani równie trudne do energetycznego zaspokojenia HEDDphone z przetwornikami AMT czy wieloprzetwornikowe Crosszone CZ1. To muszą być słuchawki energetycznie łatwe lub co najwyżej średnie, pozostałe przygasną. Te natomiast rozbłysną, daję na to rękojmię. Koncerty rockowe, produkcje orkiestrowe i organowe, a tak samo kameralistyka, muzyka rozrywkowa, ballady i poezja śpiewana – wszystko to życiem tętniło i sprzedawało się w high-endowej jakości nawet przy tych przeciętnych lampach JJ. A bas? Bas był tektoniczny, zgoła niesamowity. Niebo potrafił przykrywać grzmotem i Ziemią pod nim wstrząsać. 

    Nie, nie przesadzam: AudioQuest NightHawk to słuchawki drugie po Ultrasone z linii E7, E9, T7 mające najpotężniejszy bas w historii, który przy wzmacniaczu Auris HA-2SF okazał się lepiej kontrolowany, zarazem właśnie niesamowity. Okropnie szkoda tych słuchawek, zwłaszcza że na dodatek były lekkie i dzięki dobrze dobranemu kształtowi wyjątkowo wygodne. Przy niektórych wzmacniaczach trochę za misiowate, przy tym tryskały energią i dźwięk miały krystalicznie czysty.

    Powyższe nie oznacza, że do Aurisa HA-2SF trzeba koniecznie mieć NightHawk. Każde dobre i łatwe w napędzeniu się sprawdzą, by przykładowo wymienić Final D8000 z przydomkiem PRO lub bez, Meze Empyrean i Elite, także skromniejsze Meze 99 Classic. Tak samo Fostex TH900 i Fostex T60RP, liczne z rodziny Focal, Grado, Sennheiser, AKG i Beyerdynamic. Każde zabrzmią inaczej, lecz każde czysto, z werwą i maksymalnym dla siebie basem. Przy oryginalnych lampach JJ najlepiej wypadną te mające wysoką melodyjność własną, jak choćby Focal Utopie czy Grado PS2000.

Podsumowanie

  To byłby jeden z wielu dobrych słuchawkowych wzmacniaczy, gdyby nie to, że został sprawdzony z tymi niezwykłymi NightHawk. Z nimi okazał się wybitny i tak trzeba go ocenić. Nie polecam go do słuchawek trudnych, mimo iż daje sobie z nimi radę, ale tak tylko na pół gwizdka. To trafne określenie, tak właśnie sobie daje. Ale na szczęście tak nie musi, może rozwinąć skrzydła. A wówczas z jego 2 W mocy wyjściowej wyskakuje potęga zdolna przenosić góry. Słuchawki o przeciętnych wymaganiach prądowych dostają potężnego kopa, przeskakując na energetyczny poziom prawdziwego muzykowania. Dostają dynamiki, szybkości i wypełnienia, dostają też pełne spektrum akustyczne z popisowym basem, stając się czymś zupełnie innym niż one same napędzane słabszymi wzmacniaczami. Skok jakościowy jest drastyczny, nawet piorunujący. Trzeba jedynie zadbać o sygnał, nie może być byle jaki. Ale kiedy zadbany i trafia via Auris HA-2SF w popędliwe elektrycznie słuchawki, pełna moja rekomendacja.

   Tym samym zjawia się kolejna opinia na bazie następnego przykładu, w niekończącej się, od zarania audiofilizmu toczonej dyskusji:  Co ważniejsze – źródło, wzmacniacz czy głośnik? – Wszystko jest ważne, a Auris HA-2SF pokazał, że wzmacniacz słuchawkowy wysokiej klasy wcale nie musi być bardzo drogi, musi natomiast mieć dobrane idealnie pasujące słuchawki. Co mi się przypadkowo udało, a kiedy już udało, słuchałem jak zaczarowany. Albowiem wszystko znakomite, a to się bardzo rzadko zdarza. „Znakomite” to zresztą nie jest dobre słowo, to określenie zbyt zdawkowe. Wszystko było porywające, tak należy to ująć. (Ja to napisałem? Porywające? O tak relatywnie tanim wzmacniaczu i takich tanich słuchawkach? Sam się sobie nie mogę nadziwić, ale inaczej się tego określić nie da.)

 

W punktach

Zalety

  • Zapewnia wyjątkowo ekscytujące przeżycia już ze sprzedażowym zestawem lamp.
  • Pod warunkiem wzięcia do współpracy słuchawek nie potrzebujących ponadprzeciętnej mocy i korzystania z dobrego, wysoce melodyjnego źródła.
  • W takich warunkach sygnał nasyca się maksymalnie energią i będzie w stanie porwać słuchacza autentycznością przekazu.
  • I to nie na zasadzie rzucania słów na wiatr przez zbyt skorego do pochwał recenzenta, tylko rodzi się wielki spektakl.
  • Cztery nieduże lampy mocy aż buchają energią, medium ożywa dzięki nim maksymalnie.
  • Bas i ciśnienia stają się ekstatycznie potężne.
  • Muzykalność im towarzysząca przeradza się w autentyzm.
  • Nie towarzyszą temu żadne wady – soprany zostają w pełni rozwinięte, przejrzystość jest całkowita, walory przestrzenne kompletne.
  • Nie ma także zniekształceń.
  • I nie brakuje wypełnienia – muzyczna materia okazuje się gęsta, realizm na jej bazie ucieleśnia się w pełni.
  • Wzmacniacz dobitnie pokazuje cechy i stylistykę danych słuchawek, niestety także to, że niektóre z nich potrzebują o wiele większej mocy niż on może dostarczyć.
  • Efektowny wygląd.
  • Symetryczna konstrukcja.
  • Trzyzakresowy regulator impedancji.
  • Dwuzakresowy regulator mocy.
  • Funkcja przedwzmacniacza.
  • Opcjonalny pilot.
  • Wychyłowe wskaźniki wysterowania przywołują klimaty ze złotych czasów audiofilizmu.
  • Dwa wejścia RCA i jedno XLR.
  • Zewnętrzny zasilacz gwarantuje nie wprowadzanie zakłóceń.
  • Znany i ceniony producent o światowym zasięgu.
  • Polska dystrybucja.
  • Korzystny stosunek jakości do ceny.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Za gęsto upakowane lampy tworzą małe piekiełko.
  • Rozgrzewają też nieprzyjemnie gałkę potencjometru.
  • Gałka ta jest za mała.
  • Sprzedażowe lampy JJ ograniczają wybór słuchawek do takich z melodyjnością własną. (Skąd jednak brać lepsze lampy w ilościach hurtowych, skoro dziś ich nie produkują?)
  • Jego 2 W mocy to za mało dla słuchawek o najwyższych wymaganiach mocowych.

 

Dane techniczne

  • Typ urządzenia: wzmacniacz słuchawkowy z funkcją przedwzmacniacza.
  • Konfiguracja obwodu: Single Ended
  • Lampy: ECC82 x 1, ECC 99 x 4
  • Czułość wejściowa: 1 Vrms
  • Moc wyjściowa: max 2 W
  • Impedancja wyjściowa: 32 – 600 Ω
  • Wejścia analogowe: 3 x linie (2 x RCA / 1 x XLR)
  • Wyjścia analogowe: 1 x XLR 4-pin; 1 x 6,3 mm Phono Jack
  • Wyjście PRE: 1 x RCA
  • Wymiary: 300 x 350 x 210 mm
  • Masa: 9 kg
  • Wymiary zasilacza: 144 x 204 x 74 mm
  • Masa zasilacza: 3 kg
  • Pilot: opcja

Cena: 12 495 PLN

 

System

  • Źródła: PC, Cairn Soft Fog V2 (solo i z przetwornikiem PrimaLuna EVO 100).
  • Wzmacniacze słuchawkowe: Auris HA-2SF, ASL Twin-Head Mark III, Phasemation EPA-007.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Słuchawki: Audio-Technica ATH-L5000, AudioQuest NightHawk (kabel FAW), Dan Clark Audio STEALTH i EXPANSE (kable VIVO Cables i Tonalium), HiFiMAN Susvara (kabel Tonalium – Metrum Lab), Ultrasone Tribute 7 (kabel Tonalium – Metrum Lab).
  • Interkonekty: Next Level Tech (NxLT) Flame, Sulek 6×9, Tara Labs Air 1, Tellurium Q Black Diamond XLR.
  • Listwa: Sulek Edia.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjonery masy: Entreq Minimus, Entreq Olympus, QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Divine Acoustics KEPLER, Solid Tech „Disc of Silence”
Pokaż artykuł z podziałem na strony

13 komentarzy w “Recenzja: Auris HA-2SF

  1. Wlodek pisze:

    Panie Piotrze, jak zwykle kolejna ciekawa i wyczerpująca recenzja. Rzeczywiście szkoda ze nie mógł Pan testować z dobrymi lampami NOS. Jeśli mogę, to spytałbym o Pana doświadczenia z nowymi lampami typu NOS. Czy one wymagają wygrzewania i jak opisałby Pan różnice w dźwięku takich lamp pomiędzy początkiem a kolejnymi np. 50cioma godzinami. Są to duże różnice i nie warto oceniać jakości lamp NOS od razu, warto poczekać? Rożne widzę są opinie w sieci na ten temat, a mam nadzieję, ze wiele osób będzie mocno Pana zdaniem zainteresowanych.

  2. Sławek pisze:

    2 waty – ciekawe jak ten wzmacniacz zagrałby ze słuchawkami HiFiMan He-1000 se. Słuchawek tych używam od maja i uważam za rewelacyjne, przy ich skuteczności 96 dB i impedancji 35 Ohm nie powinno być problemu. Tak nawiasem mówiąc- jak już mówimy o słuchawkach niedrogich a dobrych (jak wymienione w teście AQ Nighthawk) to w tym stylu grają także Quad ERA-1. Tylko że nie mają takiej rozdzielczości i wyrafinowania jak HE-1000 se, ale te Quady to jak za swoją cenę (około 3200 zł) to bardzo dobre słuchawki.
    Obecnie leżą odłogiem, proponowałem swego czasu Panie Piotrze wypożyczenie ich do testu i propozycję ponawiam.
    Pozdrawiam

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Proszę w sprawie wypożyczenia napisać na adres: ryka1p@gmail.com

  3. Alucard pisze:

    Cały czas wychodzą jakieś wzmacniacze ale wygląda na to że słuchawki trochę zwolniły tempo. Parę lat temu był peak. Dzisiaj Meze wypuszcza droższą wersję Empyrean, Focal poprawione Utopie, HiFiMan gra w swoją starą gierke odgrzewanych kotletów… Brak takiego tąpnięcia i zawodników kalibru D8000 na horyzoncie. Nowa Yamaha miała miażdżyć a z pierwszych doniesień wygląda na to że miażdży jedynie portfel. Żadnego skoku ponad to co było 5 lat temu nie widać. Brak game changer’ów wśród planarów. Solitaire dalej na szczycie? Dynamiki w ogóle nawiązują jeszcze jakąś walkę z topowymi planarami?

    1. Bobby pisze:

      Zdecydowanie dynamiki nawiązują walkę, oczywiście zależy kto na co zwraca uwagę. Planary mają problemy ze zniekształceniami oraz wiele nawet drogich modeli ma spłaszczoną dynamikę, gdzie wspomniane NH w tych dwóch aspektach wypadają bardzo dobrze.
      Nie każdy też lubi sposób grania przetworników planarnych, które są szybsze, ale przez to mogą wydawać się nieco zbyt sterylne i mało analogowe. Oczywiście niektóre grają mniej organicznie inne bardziej, ale wprawne ucho od razu wychwyci czy siedzi planar czy dynamik.
      Myślę, że to kwestia gustu, a to jakie słuchawki są uważane za najlepsze lub w tym gronie, to w dużym stopniu kwestia popularności, hajpu i ceny, jaką trzeba wyłożyć. Ja też uważam, że NH na dobrze spasowanym torze, może bić się z najlepszymi, bo nawet jeśli w niektórych aspektach przegra, to ich analogowa natura, której ciężko się pozbyć, nawet na wyżyłowanych technicznie torze, może dać mieszankę wybuchową, nie kując w uszy cyfrowym czy „sztucznym” brzmieniem.
      Jak ktoś szuka dobrych dynamików aktualnie produkowanych, to można sprawdzić chociażby markę ZMF.

    2. Piotr+Ryka pisze:

      Nie ma zmartwienia o dynamiki, żadne planary nie są Lepsze od Spirit Tornino Valkyria.

  4. Jacek pisze:

    witam Panie Piotrze jestem posiadaczem NH i jak zapewne Pan wie jakość padów tzn skóra eko.nie jest najlepsza a raczej ich trwałość .Właśnie wymieniłem pady na nowe z miękiej skóry owczej co wydaje mi się ważne ponieważ jest bardzo podobna do oryginalnych padów,jest jednak róż nica w wielkości są te nowe większe. No i właśnie wrażeniejakby większego bardziej namacalnego dźwięku wystąpiło. Nie pisałbym o tym gdyby to była mała różnica ale jest duża Bardzo mnie to cieszy ponieważ używam ich z kablem Faw hybrid noire w systemie zastępczym,któryzagrał o wiele lepiej

    1. Bobby pisze:

      Czy to te nowe pady od Dekoni?

      1. Jacek pisze:

        Pady kupione na eBayu od manufakturowego producenta nie od Dekoni

    2. Piotr+Ryka pisze:

      Cieszę się z poprawy. Ale nie zawsze jest tak dobrze – pady zamienne dla Audio-Techniki ATH-L5000 okazały się katastrofą.

  5. Piotr pisze:

    Czy recenzowany Auris dobrze się zgra z Utopiami 2022 jesli zalezy mi na przejrzystości, przestrzeni i błysku wysokich tonów w dzwięku ?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Zagra.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy