Recenzja: Acoustic Revive Air Floating Board RAF-48H

Brzmieniowe rezultaty  

Na spodzie są przyssawki, żeby się nie suwało.

   Coś mogę wam obiecać: jeżeli kiedykolwiek wpadnie mi w ręce, a potem w uszy, jakiś poprawiacz dźwięku, który nie będzie nic poprawiał, a może nawet będzie psuł, to obiecuję o tym poinformować. Już mogę nawet zakomunikować, że nie odczułem nigdy, pomimo wielu prób, jakiegokolwiek pozytywnego wpływu generatora fal Schumanna. Do rzeczy teraz recenzowanej to jednak się nie odnosi, bezużyteczność jej nie tyczy. W tej kwestii nie było zresztą zaskoczenia, ponieważ zarówno sam pomysł urządzenia, jak i zastosowane rozwiązanie, to nie działo autorskie Acoustic Revive, tylko coś podpatrzonego u osprzętu mikroskopów elektronowych. Odnośnie takiego osprzętu, to prym teraz wiodą rozwiązania aktywne, spotykane też przy obsłudze luster ogromnych teleskopów. W ich przypadku nazywa się to „optyką aktywną” i polega na zespoleniu z lustrem szeregu sterowanych przez komputer aktywnych tłoczków, które z mikrosekundową szybkością reagują na odkształcenia obrazu powodowane zawirowaniami atmosfery. (Kształt lustra dopasowując do zmian lokalnych w ośrodku.) Rzecz jasna ta technika zbędna jest teleskopom kosmicznym, egzystującym poza atmosferą, natomiast w prostszej wersji sprawdza się pod mikroskopami elektronowymi, znosząc aktywnie wibracje podłoża powodowane najprzeróżniejszą aktywnością wokół i pracą samego urządzenia. Najprostsza tego typu aktywna platforma to koszt przeszło pięciu tysięcy dolarów, dlatego nośnik pneumatyczny okazuje się znacznie tańszy i na dokładkę nie wymaga skomplikowanej obsługi. Sam fakt zaś, że pod mikroskopami się ta redukująca wibracje pneumatyka sprawdziła, daje rękojmię sukcesu. Wiedząc to nie oczekiwałem porażki; ciekaw byłem jedynie samego stopnia poprawy. Tego zaś sobie a priori nie szacowałem, dlatego trudno mówić o zaskoczeniu. Niemniej pewne zaskoczenie odczułem. Lecz po kolei.

Najlepszym kandydatem do postawienia na, wydał mi się odtwarzacz CD, w którym płyta faktycznie szybko się kręcąc generuje wibracje. Do czego dołączają transformatory, także do całkiem biernych ruchowo nie należące, a akurat w przypadku użytego Ayona też lampy, których elektrody są negatywnie wyczulone na minimalne nawet drgania. Odtwarzacz połączyłem interkonektem symetrycznym Tellurium Q Black Diamond ze wzmacniaczem słuchawkowym dual-mono od Phasemation, z którego sygnał czerpały słuchawki typu AMT – HEDDphone – a więc wyjątkowo wrażliwe na sygnałową jakość, tym samym zdolne obrazować wszelkie odnośne zmiany. Pierwsza próba, ma się rozumieć, tyczyła brzmienia bez platformy, które mi się nie spodobało. Rozkapryszony poziomem jakościowym wzmacniacza EAR Yoshino, pobierającego przy komputerze sygnał od przetwornika PrimaLuny, z przykrością konstatowałem nadmierną pogłosowość i powodowaną nią dziwność. To brzmienie w porównaniu z tamtym było mniej naturalne – chłodniejsze i wyobcowane.

Prawdą jest, że trochę za mało rozbiegowego czasu dałem odtwarzaczowi i wzmacniaczowi, bo powinienem był dać z godzinę, może dźwięk mniej by rozczarował. Nie ma jednakże tego złego, jak mądrzy powiadają, tym łatwiej było wychwytywać ewentualną poprawę. A ta bezdyskusyjnie zaistniała i w zaskakującym właśnie stopniu. Przesadny pogłos wygaszony został bez mała do zera, a brzmienie stało się cieplejsze, bezpośredniejsze, żywsze – niemal stuprocentowo naturalne. Zdawszy sobie sprawę, że wzmacniacz dostał za mało czasu na rozgrzewkę, zwłaszcza że przed tą próbą przez dłuższy okres nie był w użyciu, wróciłem do tego brzmienia (czyli tego z platformą) po godzinie i wtedy mogłem już zakosztować całkowicie naturalnego brzmienia, lepszego niż przy komputerze. Więcej nawet aniżeli takiego w potocznym sensie naturalnego – brzmienia naprawdę świetnej jakości. Długą chwilę stałem nad odtwarzaczem ze słuchawkami na uszach, przysłuchując się tej jakości. Wszystkie parametry wyskalowane były wysoko, a szczególne wrażenie robiły precyzja i żywiołowość. Różnica między tą bez platformy wcześniejszą pogłosowością, a tym teraz słyszanym, była zupełnie zasadnicza. Ale należało dochować staranności i po należytym rozgrzaniu powrócić do sytuacji bez niej. Ponownie pojawiła się pogłosowość i wraz z nią lekka obcość (o co u tych HEDDphone jest wyjątkowo łatwo), zdecydowanie jednak mniejsze niż to było za pierwszym razem. Sensowność postawienia na platformie nie ulegała zatem wątpliwości, co tylko potwierdziło ponowne postawienie. Nie ulegała, pomimo że odtwarzacz i dzielony wzmacniacz stały na stoliku Rogoza, którego rolą też tłumienie. Ale już lata temu platforma samego Rogoz Audio zdążyła udowodnić, że podkładana pod odtwarzacz potrafi dużo zdziałać, mimo iż tylko w roli podwajacza własnej marki systemu BSS, albo innego reduktora drgań w stoliku.

Nośność 60 kilogramów.

No dobrze, ale to było stosunkowo łatwe, bo jak mówiłem, słuchawki HEDDphone są szczególnie wrażliwe na sygnałową jakość– naturalność brzmieniową sprzedając dość niechętnie, jedynie w pasującym im otoczeniu sprzętowym. A wzmacniacz tranzystorowy to nie umilacz brzmienia, że wszystko zaraz bardzo ładne. Odnośnie niego niejednokrotnie miewałem odczucia sprzeczne – czasami na tle wysokiej klasy lampowych wypadał świetnie, czasami tak nie wypadał. O wiele trudniej miała platforma (wciąż pozostająca pod odtwarzaczem) gdy chodzi o potwierdzenie zalet, w przypadku mojego wzmacniacza lampowego, który piękno sprzedaje zawsze, niezależnie od otoczenia, byleby było choć znośne. I trudniej ze słuchawkami Focal Utopia, które także są łatwe, bo same z siebie muzykalne.  W trakcie tej próby porównawczej także zjawiły się duże zmiany, lecz nie tak duże i o cokolwiek innym charakterze. Aspekt rugowania pogłosów w ogóle nie zaistniał, bo bez platformy ich nie było, i w bardzo nikłym także stopniu zmiana odniosła się do muzykalności. I bez platformy pod odtwarzaczem muzyka bez sztucznego pogłosu, ciepła, gładka i swojsko brzmiąca, a zatem naturalnie przyjazna, zwłaszcza w przypadku na przykład bossa novy. Po postawieniu odtwarzacza na H48 zjawiło się natomiast coś innego – wyraźnie podskoczyła żywość i poprawiło się też czucie obecności przestrzeni, a także wzmogła się wyraźność, zwłaszcza odnośnie scenicznej głębi. Relacje dystansowe na obszarze dalekich planów stały się dużo konkretniejsze, co było oczywistym następstwem lepszego ogniskowania źródeł oraz mocniejszej ich brzmieniowej ekspresji. Mniej zawile się wyrażając – muzyka się po prostu uwyraźniła i zaznaczyła swą wyraźniejszą obecność na większym obszarze. Dalekie plany złapały fotograficzną ostrość, a medium mocniej dotykało i rozproszyło przymglenia. Nie zrobiło się natomiast ani odrobinę cieplej i ani trochę bardziej swojsko, co w pierwszej próbie dla poprawy było kluczem. Żywszy i wyraźniejszy teraz muzyczny obraz, posiłkujący się bardziej transparentnym i jednocześnie bardziej wyczuwalnym medium, ani o włos nie stał się cieplejszy – był tylko wyraźniejszy i więcej dawał energii kinetycznej, ale nie więcej cieplnej. Szczegółowszy, dynamiczniejszy, wyraźniej kreślący kontur i z bardziej wyczuwalną obecnością bardziej dotykowego medium, nie zmienił temperatury ani gładkości, przynajmniej nie makroskopowo.

Na ostatnim etapie udałem się po naukę do kolumn. I dla odmiany teraz na odwrót – najpierw z platformą pod odtwarzaczem, potem jeszcze i dodatkowo z czarnymi krążkami kwarcowymi samego Acoustic Revive pod nóżkami, potem dopiero na surowo, czyli bez żadnych poza audiofilskim stolikiem ulepszeń. Odnośnie reszty toru dodam, że obie części przedwzmacniacza stały na trzech w trójkącie receptorach Avatar Audio i dociążone były (jedna dwoma, a druga pojedynczym) dociążnikami tej firmy; natomiast końcówka mocy stała na sprężynowych (z podwójnym sprężynowaniem) podstawkach  Solid Techa. To tak dla opisowego porządku – przydatność tamtych dodatków sprawdzałem na własny użytek kiedyś poza jakąkolwiek recenzją i w tej konfiguracji funkcjonują u mnie na stałe.

Odnośnie clou programu: kolumny Boenicke W11 pokazały, że pewne cech użytkowo-brzmieniowe platformy tytułowej okazują się inwariantne, inne nie. Inwariantem, przynajmniej u mnie, była redukcja pogłosu i wraz z nią oswajanie brzmienia. Wyciąganie go z sytuacji akustycznego udziwnienia (gdy bez platformy to ma miejsce), wpływającego negatywnie zarówno na bezpośredniość odbioru, jak i ogólną jakość. Pozbawiony dodatkowego oparcia w platformie odtwarzacz grał z kolumnami ewidentnie mocniejszym pogłosem, i to nie w sensie upiększającego, jaki potrafią na przykład generować głośniki tubowe, ale takiego psującego – zszarzająco ściemniającego brzmienie, ochładzającego je i niepotrzebnie otaczającego obcą brzmieniową przymieszką, nie stanowiącą naturalnego przedłużenia tylko wtręt. Efektem dźwięk jak z pudła, chociaż rozmiar tej degradacji można było ocenić dopiero w porównaniu. W tym porównaniu, gdy do akcji weszła (wciąż na leżąco) platforma, pokazało się brzmienie bez pogłosowej sztuczności (całkiem bez), również nieco cieplejsze, odrobinę jaśniejsze (skutkiem lepszego doświetlenia), jak również nieco żywsze. Tym doświetleniem wyraźniejsze, cokolwiek bardziej dynamiczne i na dodatek w przyjemny sposób bardziej chropawe. Z ożywieniem nie dotyczącym jedynie samych wokali i instrumentów, ale też stopnia czucia przestrzeni, która mocniej zaistniała w spektaklu. A w takim razie inwariantem to znoszenie pogłosu i inwariantem żywość plus wyraźność, natomiast ocieplenie czasami tak (jak w przypadku Boenicke i HEDDphone), a czasem nie (jak z Focal Utopia).

Wniesie poprawę także stojąc na audiofilskim stoliku.

Na koniec (nie w sensie chronologicznym, tylko mnożenia poprawiaczy) podłożyłem te czarne krążki – i stało się dokładnie to, czego się spodziewałem, ponieważ znam ich działanie i ono zawsze jest takie samo. Dźwięk się obniża i uspokaja – staje gładszy i mniej wyrywny. Czasami to się dobrze sprawdza, lecz w tym wypadku oznaczało regres, przynajmniej moim zdaniem. Oczywista, że mona woleć spokojniejszy przekaz o gładszej, mniej chropawej postaci, ale mnie to nie odpowiadało, popychało w kierunku nudy. Te krążki dobrze działają, kiedy przekaz jest za nerwowy, a tu ewentualnie mogłyby się sprawdzić alternatywne kwarce przeźroczyste, działające w kierunku odwrotnym. Ale tych przeźroczystych nie miałem.

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

2 komentarzy w “Recenzja: Acoustic Revive Air Floating Board RAF-48H

  1. Fon pisze:

    Kiedy można się spodziewać testu Bayerdynamic T1v3

    1. Piotr Ryka pisze:

      Kilka dni temu dzwoniłem w tej sprawie do dystrybutora – słuchawek nie ma i nie wiadomo kiedy będą. Ale jak będą, to mam dostać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy