Recenzja: Acoustic Revive Air Floating Board RAF-48H

   Pamiętacie frajera-pompkę? Pewnie nie pamiętacie, to przedwojenne przezwisko. Po wojnie jeszcze się pałętało, ale teraz już nawet określenie „po wojnie” traci sens, bo wojny nikt nie pamięta, nawet najstarsi w rodzinie. (I co to za rodziny teraz w porównaniu do tych dawniejszych, kiedy na babci imieninach bawiło się pół dzielnicy…) Jak wojna, panie bracie, to już prędzej audiofili z antyaudiofilami, a jeszcze prędzej szczepionkowców z antyszczepionkowcami. Jak zaś chodzi o wojny uliczne, to przede wszystkim aborcjonistów z antyaborcjonistami i tęczowych z nietęczowymi.

Jakoś nie bardzo nam się ta recenzja zaczyna – od wojen, zapamiętałości, bijatyk. A przecież tyczy rzeczy statecznej i zrobionej porządnie, no ale jednak z pompką. Ten przedwojenny „frajer-pompka” to był epitet pod adresem ciamajdy i strachajły; ogólnie życiowego patałacha, którego byle bujdą da się pompować, ewentualnie straszyć. Zwłaszcza, że sam się pompuje najlepiej – trochę mu picu w wentylek i zaraz się nakręca. Takim frajerem-pompką dla antyaudiofila jest oczywiście audiofil, który łyka z branżowej prasy wszystkie wymysły odnośnie pompowania dźwięku. A tu – proszę bardzo, panie anty, mamy poprawę od razu z pompką… Zrywanie boków więc gwarantowane, niejako już w pakiecie.

Pakietu dostarcza japońskie Acoustic Revive i pakiet zwie się Air Floating Board RAF-48H; a zatem ładnie się nazywa, bo w tłumaczeniu z ichniego znaczy: „w powietrzu fruwająca platforma RAF-48H”. Odnośnie tego latania i tego RAF-u, to zaraz się nasuwa skojarzenie z brytyjskim Royal Air Force i znowu II wojną, ale tutaj nie o to chodzi. Popisowego latania nie będzie – żadnych korkociągów i beczek; jak chodzi o powiązania z lotnictwem, to poza oczywiście powietrzem jako czynnikiem nośnym i tym nasuwającym skojarzenia skrótem, jednym punktem wspólnym jest wierzch naszej lewitującej platformy – w jej poprawionej wersji z hikory (orzesznika), a tego drewna używano kiedyś za surowiec do śmigieł dwupłatów. Pompka natomiast raczej jak do piłki, a całość jak boisko płaska. (Lotniska wprawdzie także płaskie, ale bardziej podługowate.)

Tradycji aby zadość, przed przejściem do konkretów krótka wzmianka o producencie. Jak chodzi o starcie audiofili ze sceptykami, to trudno o boisko lepsze od oferty Acoustic Revive. Ta marka to bez przesady jakowejś laboratorium alchemika, w tajnych procesach transmutacji wytwarzającego swe audiofilskie czary. Czego tutaj nie mamy: jest generator fal Schumanna, najprzeróżniejsze wtyczki i podstawki, demagnetyzery oraz ekrany elektromagnetycznych pól, kable wszelakich zastosowań, pochłaniacze wibracji, filtry…Sypie się niczym z rogu obfitości, pozycji aż kilkadziesiąt.

Czego dowiadujemy się od nich samych, od panów alchemików? Paru istotnych rzeczy. Firma powstała w 1994 i za jej powołaniem stało podobno paru inżynierów, na czele z założycielem i właścicielem Kenem Ishiguro. Oficjalna nazwa to Sekiguchi Machinery Sales Co., Ltd. z lokalizacją w mieście Isesaki, położonym sto trzynaście kilometrów w głąb wyspy Honsiu od Tokio. Acoustic Revive to zaś marka handlowa tam powstających wyrobów, tworzonych przez obecne zatrudnionych sześciu zaledwie pracowników. Na poczet swojej chwały marka mająca liczne nagrody – nie tylko te od branży audiofilskiej, ale także profesjonalno-nagraniowej. Ideą zaś uczynienie dźwięku jak najczystszym i jak najwierniejszym oryginałowi, ze szczególnym naciskiem na piękne obrazowanie sceny.

Jak to wygląda i czemu służy

Orzechowe drewno na wierzchu.

   Że pompka jest w komplecie, to już parę razy mówiłem; mówiłem też, że rzecz jest płaska i ma pokrywę wierzchnią z hikory. W pierwotnym projekcie miała z brzozowej sklejki, ale Acoustic Revive rozsmakowało się w hikorze – z niej robią różne rzeczy, między innymi podstawki pod sprzęt w kształcie klocków i do pogrubionych wręg podobne pod kable. Czy słusznie postępują, trudno to bez porównań orzec, ale zapewne tak, bo co by im szkodziło sięgać po inne drewno? Skąd ich hikora pochodzi, nie informują o tym, a może być z bardzo wielu miejsc, bo różne gatunki orzeszników występują na całym globie. Nie przeciągajmy jednak sprawy i rzecz podsumujmy passusem, który samo Acoustic Revive proponuje: „Zmieniając górną płytę ze sklejki brzozowej na płytę orzesznikową jakość dźwięku została poprawiona, dzięki lepiej dociążonemu i ogólnie żywszemu brzmieniu.” Dlaczego zaś w ogóle zaszła poprawa, to wyjaśniają (w wolnym tłumaczeniu) tak: Nawet jeśli wibracje zewnętrzne są blokowane przez unoszenie na poduszce powietrznej lub magnetycznej, materiał części stykającej się bezpośrednio ze sprzętem i tak zawsze wpływa na odtwarzany dźwięk. Spowodowane jest to wibracjami silnika odtwarzacza CD, odtwarzacza analogowego lub wibracjami powodowanymi przez prąd płynący we wzmacniaczu, które nie zostają w całości przez lewitujące podłoże wchłonięte, tylko częściowo odbite wracają do sprzętu. Oto przyczyna, dla której płyty wykonane ze szkła, akrylu lub sklejki, jako mocniej odbijające, prowokują zaburzony wibracjami i przez to cieńszy dźwięk, co się szczególnie odnosi do niskich zakresów pasma. RAF-48H wykorzystuje zamiast nich doskonalszą akustycznie, czyli lepiej pochłaniającą drgania hikorę, i to zarówno na płycie górnej jak na całej obudowie, dzięki czemu dźwięk staje się bardziej organiczny i naturalniejszy brzmieniowo.”

Orzechowe drewno pod spodem.

Dobrze, będziemy się tym poprawom przysłuchiwać za moment, ale najpierw sobie popatrzmy. Platforma ma wymiary 486 x 436 x 55 mm, a sama górna płyta nośna 447 x 397 x 20 mm. Stawiać ją można w dwojaki sposób – wentylem do przodu lub do tyłu; do tyłu dla ładności, do przodu dla wygody pompowania. Clou całego tego platformerstwa to bowiem pompka i pompowanie – a pompka jest niebieska, graniasta i z wężykiem. Wężyk łączymy z wyraźnie wystającym, gwintowanym zaworem poprzez nakręcanie końcówki i pompujemy do oporu, ale też bez przesady, ażeby nośnej dętki nie rozerwać. Na dołączonym do platformy opisie użytkowania, opatrzonym zdjęciami, uwidoczniono bowiem wnętrze, którego nie da się zobaczyć w naturze, bo płyta górna jest niezdejmowalna, a przynajmniej nie do ściągania ot tak. Na załączonym zdjęciu widać, że pneumatyczny element nośny to właśnie rodzaj dętki – cienki okrąg z przeźroczystego tworzywa ułożony na niebieskim podkładzie. Pompować można przed postawieniem sprzętu albo po, to wg instrukcji bez różnicy. Czego natomiast nie wolno robić, to jak już mówiłem pompować ponad miarę, skakać po płycie nośnej i stawiać na niej coś ważącego ponad 60 kilogramów. Nie należy także majstrować przy wentylu oraz próbować ściągać pokrywę, bo można uszkodzić jej zabezpieczenia, czego przecież nie chcemy. I lepiej też nie suwać już postawionym sprzętem, bo naturalne drzewo można łatwo zrysować – a tego też nie chcemy. Nie warto także próbować suwać samą platformą, zwłaszcza gdy coś już na niej stoi, bo jej osadzenie to cztery gumowe ssawki, podobne do tych z ramion ośmiornicy, mające zapobiegać suwaniu. Na upartego przesuwać wprawdzie da się, lecz przełamując wyraźny opór i raczej nie o zakładaną wartość. Łatwo jest tylko trochę unieść i postawić od nowa, co da się też wykonywać stronami.

Wentyl istotą zagadnienia.

Odnośnie samego sposobu pracy, to jak się należy domyślać, wewnętrzna dętka nośna jest dość sztywna, bo jak zaznacza producent, płyta górna nie dźwiga się w widoczny sposób podczas czynności pompowania. Tego więc nie należy oczekiwać i nie ma co pompować przesadnie w oczekiwaniu na to, bo tylko będzie bum! – i niepotrzebna strata. Z rzeczy praktycznych jeszcze jedno: wężyk od pompki można w nią chować, a wypycha się go pompnięciem. Aha – i co jest jeszcze ważne – to w zależności od ciężaru postawionego urządzenia, ciśnienie spada poniżej poziomu roboczego w czasie od kilkunastu godzin do kilkunastu tygodni, tak więc od czasu do czasu trzeba sobie przypomnieć o parokrotnym machnięciu pompką.

Cała konstrukcja waży pięć i pół kilograma i jak podkreśla producent, bezproblemowo zmieści się w stelażu, bo jest szeroka na mniej niż pół metra. Samo Acoustic Revive nie wspomina o tym, ale polski dystrybutor od siebie dodaje, że dobrze jest dodatkowo pod nóżki rzeczy postawionej podłożyć krążki kwarcowe tego samego producenta, co dodatkowo wzmocni efekt.

Odnośnie opłacalności, to o tej sprawie w dalszych słowach. Na razie bowiem z proporcji cena/jakość mamy jedynie pierwszą wartość, plus jakość wykonania. Ta jest zaś bez zarzutu, platforma prezentuje się korzystnie. Kolorystyką, kształtem i rozmiarami nie napiera optycznie, a perfekcyjna obróbka naturalnego drzewa zarówno przy rzucaniu okiem, jak i przy uważniejszej obserwacji, pozwala odczuć satysfakcję.

A pompka jego duszą.

Rzecz dostajemy w pudle z niemalowanej, pogrubionej tektury, rzecz jasna razem z pompką. Rzecz kosztuje 6990 PLN, czyli staniała o dwa tysiące, jako że wersja poprzednia – dwa centymetry szersza (konflikt z wąskimi stelażami), wyposażona w gorszą dętkę, z brzozowym wierzchem oraz mniej imponującą pompką kosztowała prawie dziewięć tysięcy.

 

 

 

Brzmieniowe rezultaty  

Na spodzie są przyssawki, żeby się nie suwało.

   Coś mogę wam obiecać: jeżeli kiedykolwiek wpadnie mi w ręce, a potem w uszy, jakiś poprawiacz dźwięku, który nie będzie nic poprawiał, a może nawet będzie psuł, to obiecuję o tym poinformować. Już mogę nawet zakomunikować, że nie odczułem nigdy, pomimo wielu prób, jakiegokolwiek pozytywnego wpływu generatora fal Schumanna. Do rzeczy teraz recenzowanej to jednak się nie odnosi, bezużyteczność jej nie tyczy. W tej kwestii nie było zresztą zaskoczenia, ponieważ zarówno sam pomysł urządzenia, jak i zastosowane rozwiązanie, to nie działo autorskie Acoustic Revive, tylko coś podpatrzonego u osprzętu mikroskopów elektronowych. Odnośnie takiego osprzętu, to prym teraz wiodą rozwiązania aktywne, spotykane też przy obsłudze luster ogromnych teleskopów. W ich przypadku nazywa się to „optyką aktywną” i polega na zespoleniu z lustrem szeregu sterowanych przez komputer aktywnych tłoczków, które z mikrosekundową szybkością reagują na odkształcenia obrazu powodowane zawirowaniami atmosfery. (Kształt lustra dopasowując do zmian lokalnych w ośrodku.) Rzecz jasna ta technika zbędna jest teleskopom kosmicznym, egzystującym poza atmosferą, natomiast w prostszej wersji sprawdza się pod mikroskopami elektronowymi, znosząc aktywnie wibracje podłoża powodowane najprzeróżniejszą aktywnością wokół i pracą samego urządzenia. Najprostsza tego typu aktywna platforma to koszt przeszło pięciu tysięcy dolarów, dlatego nośnik pneumatyczny okazuje się znacznie tańszy i na dokładkę nie wymaga skomplikowanej obsługi. Sam fakt zaś, że pod mikroskopami się ta redukująca wibracje pneumatyka sprawdziła, daje rękojmię sukcesu. Wiedząc to nie oczekiwałem porażki; ciekaw byłem jedynie samego stopnia poprawy. Tego zaś sobie a priori nie szacowałem, dlatego trudno mówić o zaskoczeniu. Niemniej pewne zaskoczenie odczułem. Lecz po kolei.

Najlepszym kandydatem do postawienia na, wydał mi się odtwarzacz CD, w którym płyta faktycznie szybko się kręcąc generuje wibracje. Do czego dołączają transformatory, także do całkiem biernych ruchowo nie należące, a akurat w przypadku użytego Ayona też lampy, których elektrody są negatywnie wyczulone na minimalne nawet drgania. Odtwarzacz połączyłem interkonektem symetrycznym Tellurium Q Black Diamond ze wzmacniaczem słuchawkowym dual-mono od Phasemation, z którego sygnał czerpały słuchawki typu AMT – HEDDphone – a więc wyjątkowo wrażliwe na sygnałową jakość, tym samym zdolne obrazować wszelkie odnośne zmiany. Pierwsza próba, ma się rozumieć, tyczyła brzmienia bez platformy, które mi się nie spodobało. Rozkapryszony poziomem jakościowym wzmacniacza EAR Yoshino, pobierającego przy komputerze sygnał od przetwornika PrimaLuny, z przykrością konstatowałem nadmierną pogłosowość i powodowaną nią dziwność. To brzmienie w porównaniu z tamtym było mniej naturalne – chłodniejsze i wyobcowane.

Prawdą jest, że trochę za mało rozbiegowego czasu dałem odtwarzaczowi i wzmacniaczowi, bo powinienem był dać z godzinę, może dźwięk mniej by rozczarował. Nie ma jednakże tego złego, jak mądrzy powiadają, tym łatwiej było wychwytywać ewentualną poprawę. A ta bezdyskusyjnie zaistniała i w zaskakującym właśnie stopniu. Przesadny pogłos wygaszony został bez mała do zera, a brzmienie stało się cieplejsze, bezpośredniejsze, żywsze – niemal stuprocentowo naturalne. Zdawszy sobie sprawę, że wzmacniacz dostał za mało czasu na rozgrzewkę, zwłaszcza że przed tą próbą przez dłuższy okres nie był w użyciu, wróciłem do tego brzmienia (czyli tego z platformą) po godzinie i wtedy mogłem już zakosztować całkowicie naturalnego brzmienia, lepszego niż przy komputerze. Więcej nawet aniżeli takiego w potocznym sensie naturalnego – brzmienia naprawdę świetnej jakości. Długą chwilę stałem nad odtwarzaczem ze słuchawkami na uszach, przysłuchując się tej jakości. Wszystkie parametry wyskalowane były wysoko, a szczególne wrażenie robiły precyzja i żywiołowość. Różnica między tą bez platformy wcześniejszą pogłosowością, a tym teraz słyszanym, była zupełnie zasadnicza. Ale należało dochować staranności i po należytym rozgrzaniu powrócić do sytuacji bez niej. Ponownie pojawiła się pogłosowość i wraz z nią lekka obcość (o co u tych HEDDphone jest wyjątkowo łatwo), zdecydowanie jednak mniejsze niż to było za pierwszym razem. Sensowność postawienia na platformie nie ulegała zatem wątpliwości, co tylko potwierdziło ponowne postawienie. Nie ulegała, pomimo że odtwarzacz i dzielony wzmacniacz stały na stoliku Rogoza, którego rolą też tłumienie. Ale już lata temu platforma samego Rogoz Audio zdążyła udowodnić, że podkładana pod odtwarzacz potrafi dużo zdziałać, mimo iż tylko w roli podwajacza własnej marki systemu BSS, albo innego reduktora drgań w stoliku.

Nośność 60 kilogramów.

No dobrze, ale to było stosunkowo łatwe, bo jak mówiłem, słuchawki HEDDphone są szczególnie wrażliwe na sygnałową jakość– naturalność brzmieniową sprzedając dość niechętnie, jedynie w pasującym im otoczeniu sprzętowym. A wzmacniacz tranzystorowy to nie umilacz brzmienia, że wszystko zaraz bardzo ładne. Odnośnie niego niejednokrotnie miewałem odczucia sprzeczne – czasami na tle wysokiej klasy lampowych wypadał świetnie, czasami tak nie wypadał. O wiele trudniej miała platforma (wciąż pozostająca pod odtwarzaczem) gdy chodzi o potwierdzenie zalet, w przypadku mojego wzmacniacza lampowego, który piękno sprzedaje zawsze, niezależnie od otoczenia, byleby było choć znośne. I trudniej ze słuchawkami Focal Utopia, które także są łatwe, bo same z siebie muzykalne.  W trakcie tej próby porównawczej także zjawiły się duże zmiany, lecz nie tak duże i o cokolwiek innym charakterze. Aspekt rugowania pogłosów w ogóle nie zaistniał, bo bez platformy ich nie było, i w bardzo nikłym także stopniu zmiana odniosła się do muzykalności. I bez platformy pod odtwarzaczem muzyka bez sztucznego pogłosu, ciepła, gładka i swojsko brzmiąca, a zatem naturalnie przyjazna, zwłaszcza w przypadku na przykład bossa novy. Po postawieniu odtwarzacza na H48 zjawiło się natomiast coś innego – wyraźnie podskoczyła żywość i poprawiło się też czucie obecności przestrzeni, a także wzmogła się wyraźność, zwłaszcza odnośnie scenicznej głębi. Relacje dystansowe na obszarze dalekich planów stały się dużo konkretniejsze, co było oczywistym następstwem lepszego ogniskowania źródeł oraz mocniejszej ich brzmieniowej ekspresji. Mniej zawile się wyrażając – muzyka się po prostu uwyraźniła i zaznaczyła swą wyraźniejszą obecność na większym obszarze. Dalekie plany złapały fotograficzną ostrość, a medium mocniej dotykało i rozproszyło przymglenia. Nie zrobiło się natomiast ani odrobinę cieplej i ani trochę bardziej swojsko, co w pierwszej próbie dla poprawy było kluczem. Żywszy i wyraźniejszy teraz muzyczny obraz, posiłkujący się bardziej transparentnym i jednocześnie bardziej wyczuwalnym medium, ani o włos nie stał się cieplejszy – był tylko wyraźniejszy i więcej dawał energii kinetycznej, ale nie więcej cieplnej. Szczegółowszy, dynamiczniejszy, wyraźniej kreślący kontur i z bardziej wyczuwalną obecnością bardziej dotykowego medium, nie zmienił temperatury ani gładkości, przynajmniej nie makroskopowo.

Na ostatnim etapie udałem się po naukę do kolumn. I dla odmiany teraz na odwrót – najpierw z platformą pod odtwarzaczem, potem jeszcze i dodatkowo z czarnymi krążkami kwarcowymi samego Acoustic Revive pod nóżkami, potem dopiero na surowo, czyli bez żadnych poza audiofilskim stolikiem ulepszeń. Odnośnie reszty toru dodam, że obie części przedwzmacniacza stały na trzech w trójkącie receptorach Avatar Audio i dociążone były (jedna dwoma, a druga pojedynczym) dociążnikami tej firmy; natomiast końcówka mocy stała na sprężynowych (z podwójnym sprężynowaniem) podstawkach  Solid Techa. To tak dla opisowego porządku – przydatność tamtych dodatków sprawdzałem na własny użytek kiedyś poza jakąkolwiek recenzją i w tej konfiguracji funkcjonują u mnie na stałe.

Odnośnie clou programu: kolumny Boenicke W11 pokazały, że pewne cech użytkowo-brzmieniowe platformy tytułowej okazują się inwariantne, inne nie. Inwariantem, przynajmniej u mnie, była redukcja pogłosu i wraz z nią oswajanie brzmienia. Wyciąganie go z sytuacji akustycznego udziwnienia (gdy bez platformy to ma miejsce), wpływającego negatywnie zarówno na bezpośredniość odbioru, jak i ogólną jakość. Pozbawiony dodatkowego oparcia w platformie odtwarzacz grał z kolumnami ewidentnie mocniejszym pogłosem, i to nie w sensie upiększającego, jaki potrafią na przykład generować głośniki tubowe, ale takiego psującego – zszarzająco ściemniającego brzmienie, ochładzającego je i niepotrzebnie otaczającego obcą brzmieniową przymieszką, nie stanowiącą naturalnego przedłużenia tylko wtręt. Efektem dźwięk jak z pudła, chociaż rozmiar tej degradacji można było ocenić dopiero w porównaniu. W tym porównaniu, gdy do akcji weszła (wciąż na leżąco) platforma, pokazało się brzmienie bez pogłosowej sztuczności (całkiem bez), również nieco cieplejsze, odrobinę jaśniejsze (skutkiem lepszego doświetlenia), jak również nieco żywsze. Tym doświetleniem wyraźniejsze, cokolwiek bardziej dynamiczne i na dodatek w przyjemny sposób bardziej chropawe. Z ożywieniem nie dotyczącym jedynie samych wokali i instrumentów, ale też stopnia czucia przestrzeni, która mocniej zaistniała w spektaklu. A w takim razie inwariantem to znoszenie pogłosu i inwariantem żywość plus wyraźność, natomiast ocieplenie czasami tak (jak w przypadku Boenicke i HEDDphone), a czasem nie (jak z Focal Utopia).

Wniesie poprawę także stojąc na audiofilskim stoliku.

Na koniec (nie w sensie chronologicznym, tylko mnożenia poprawiaczy) podłożyłem te czarne krążki – i stało się dokładnie to, czego się spodziewałem, ponieważ znam ich działanie i ono zawsze jest takie samo. Dźwięk się obniża i uspokaja – staje gładszy i mniej wyrywny. Czasami to się dobrze sprawdza, lecz w tym wypadku oznaczało regres, przynajmniej moim zdaniem. Oczywista, że mona woleć spokojniejszy przekaz o gładszej, mniej chropawej postaci, ale mnie to nie odpowiadało, popychało w kierunku nudy. Te krążki dobrze działają, kiedy przekaz jest za nerwowy, a tu ewentualnie mogłyby się sprawdzić alternatywne kwarce przeźroczyste, działające w kierunku odwrotnym. Ale tych przeźroczystych nie miałem.

 

Podsumowując

   Ktoś czytający recenzje najróżniejszych podstawek (tych było ostatnio trochę – Harmonix, Synergistic Research, teraz Acoustic Revive), mógłby kąśliwie zauważyć, że najlepiej użyć ich wszystkich naraz i jeszcze dołożyć inne. Pod każdy sprzęt podłożyć pneumatyczną platformę i na niej dodatkowo usypać piramidę podstawek, tak żeby sprzęt położony na wierzchu nawet nie drgną choćby i w razie trzęsienia ziemi. Ciężko z tym polemizować, skoro samemu się napisało, że platforma Acoustic Revive, a wcześniej tamte podkładki i także samo platforma od Rogoz Audio – wszystkie te pochłaniacze drgań robiły dobrą robotę stawiane na też pochłaniających drgania audiofilskich stelażach. Skłonny byłbym nawet to sprawdzić tym razem na zasadzie takiego wyższego wypiętrzenia, ale szczególnie silnie działające podstawki Synergistic Research MiG SX ode mnie już wybyły. Zakładam jednak, że faktycznie dołożone do pneumatycznej lewitacji mogłyby jeszcze coś poprawić, tak samo jak zmieniły przekaz czarne krążki kwarcowe. Gdzieś jednak trzeba postawić tamę szaleństwom antywibracji, choćby ze względów estetycznych. Kto chce tu sięgać po szczyt szczytów, może się wyposażyć w bardzo kosztowny stelaż pneumatyczny od Artesania Audio i doposażyć go półkami pochłaniającymi magnetyczne pola od Synergistic Research. Taka kombinacja naprawdę działa (u siebie miałem), przenosi postawione urządzenia na dużo wyższe poziomy. Tyle że stelaż to kilkadziesiąt tysięcy, a jedna półka dziesięć. Być może te aktywne podstawy pod mikroskopy elektronowe zaoferować mogą jeszcze więcej, kto jednak nie ma ochoty grzęznąć w takich kosztach, a chciałby swoje klocki doposażyć antywibracyjnym osprzętem, na pewno nie popełni błędu kupując pneumatyczną platformę od Acoustic Revive. Która nie tylko na tle oferty całego rynku przedstawia dobry stosunek siły działania na jednostkę pieniądza, ale i dobrze się prezentuje. Urządzenia stawiane na niej wyglądają stateczniej niż postawione na podstawkach i nawet względem tych najlepszych spośród nich nie dostaną szczuplejszych możliwości brzmieniowego awansu. Co nie oznacza, że wybór jest tylko jeden, bo różne pochłaniacze działają w różny sposób – jedne, jak te na przykład od Divine Acoustics, brzmienie czynią agresywniejszym; inne, jak te tu czarne kwarcowe krążki, przeciwnie – łagodniejszym. Czego brakuje waszym urządzeniom, to sami wiecie najlepiej, ja tylko tu przedkładam możliwości i pozycjonuję je względem cen.

 

Informacje techniczne:

  • Materiał: drzewo hikory.
  • Nośnik: pneumatyczny.
  • Wypełniacz (czynnik roboczy): powietrze.
  • Wymiary: 486 x 436 x 55 mm (bez wentyla).
  • Rozmiar płyty nośnej: 447 x 397 x 20 mm.
  • Waga: 5,5 kg.
  • Maksymalne obciążenie: 60 kg.
  • W komplecie pompka z wężykiem.
  • Cena: 6990 PLN

 

System:

  • Źródło: Ayon CD-35 II.
  • Przedwzmacniacz/wzmacniacz słuchawkowy: ASL Twin-Head Mark III.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Kolumny: Boenicke W11 Standard + Swing Base.
  • Słuchawki Focal Utopia, HEDDphone.
  • Wzmacniacz słuchawkowy: Phasemation EPA-007
  • Kabel głośnikowy: Sulek 6×9.
  • Interkonekty: Acoustic Zen Absolute Cooper, Sulek Edia & Sulek 6×9.
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua II, Harmonix X-DC350M2R, Illuminati Power Reference One, Sulek 9×9 Power.
  • Listwa: Sulek.
  • Kondycjoner masy: QAR-S15.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Ustroje akustyczne: Audioform.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Solid Tech „Disc of Silence”, Synergistic Research MiG SX
Pokaż artykuł z podziałem na strony

2 komentarzy w “Recenzja: Acoustic Revive Air Floating Board RAF-48H

  1. Fon pisze:

    Kiedy można się spodziewać testu Bayerdynamic T1v3

    1. Piotr Ryka pisze:

      Kilka dni temu dzwoniłem w tej sprawie do dystrybutora – słuchawek nie ma i nie wiadomo kiedy będą. Ale jak będą, to mam dostać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy