Spośród aż pięciu oferowanych przedwzmacniaczy i czterech końcówek mocy w klasie AB ten zestaw jest najtańszy. Sumarycznie jednak to i tak prawie osiemdziesiąt tysięcy, prócz tego to Accuphase Laboratory, Inc.. A firmy tak dokładnie i złociście zrośniętej z audiofilizmem szczytowym drugiej takiej nie ma. W każdym razie nie u nas, nie w areale naszego rynku.
To się nie wzięło znikąd, ale też i nie z czasów PEWEX-u, ponieważ Accuphase od zawsze należało do firm zbyt drogich jak na cieniuchne dolarowo kieszenie obywateli PRL-u. Toteż redaktor Wojciech Mann, jeden z najpopularniejszych w tamtych czasach prezenterów muzycznych, pokpiwał z posiadaczy peweksowskich Pioneerów, JVC czy Sony, wskazując na nieznanych u nas wówczas bardziej markowych producentów, w tym Accuphase i Marantza. Można się wprawdzie spierać, czy elektronika audio od Sony to coś rzeczywiście gorszego – i osobiście tak nie sądzę, zwłaszcza po usłyszeniu ich inaugurującego standard SACD odtwarzacza[1] – niemniej nie budzi wątpliwości, że Accuphase nigdy nie działało w sektorze rynku masowego, powstając z myślą o ekskluzywnym wyłącznie. Tym samym także ich najtańszy wzmacniacz dzielony – wcale nie tani i na dodatek właśnie dzielony – zaliczyć musimy do działu elektroniki ekskluzywnej, na potwierdzenie czego wygląd. O nim jednak za moment, dokończmy rzeczy wstępnych. Przypomnę wpierw, że wyroby od Accuphase mogły stawać na peweksowskich półkach, jako że firma powstała w 1972 (ale przez pierwsze dziesięć lat znana była pod nazwą Kensonic Laboratory, Inc.), wyłaniając się jako dział ekskluzywny, a potem już niezależny byt gospodarczy, z działającego w szerszym spektrum rynkowym Kenwooda. Tak się złożyło, że Pewex też powstał w tamtym roku[2], ale firmy się nie spotkały. Sam nie pamiętam, kiedy pierwszy raz usłyszałem wzmacniacz sygnowany przez Accuphase, ale na pewno dużo wcześniej, gdy chodzi o elektronikę ekskluzywną, miałem do czynienia z dzielonym wzmacniaczem Luxmana.
Z ciekawostek można dorzucić, że firma Accuphase wyjątkowo poważnie podchodzi do klientów, na potwierdzenie czego oferując możliwość serwisowania w oparciu o oryginalne części nawet najstarszych swoich urządzeń, w tym najstarszego wzmacniacza dzielonego C-200/P300 z 1973 roku. Miarą jakości natomiast fakt, że serwisu wymagają niemal wyłącznie urządzenia użytkowane intensywnie dłużej niż dziesięć lat, a i to sporadycznie.
Złocisty horyzont luksusu z krainy u stóp góry Fudżi[3] długo pozostawał poza zasięgiem zakupowych eskapad obywateli spod Giewontu, ale nadeszły znane zmiany – zjawiły się pieniądze i zjawił polski dystrybutor. A teraz znowu zmiany, tym razem niestety na gorsze. Posypały się łańcuchy dostaw oraz produkcja podzespołów, z nabyciem produktów Accuphase oraz większości innych marek znów zaczynają bywać problemy. Jakieś okresy oczekiwania, jakieś nieokreślone terminy, skaczące w górę ceny, komunikaty typu: „towar chwilowo niedostępny”. A ostrzegałem głosem wuja-truja wiele, wiele lat temu, że świat nie zmierza w dobrą stronę i prędzej czy później, tak albo inaczej, wyjdzie to wszystkim bokiem. Ogólnie biorąc tak to bywa, gdy z jednej strony zysk doraźny jedyną wytyczną poczynań, a z drugiej bzdury całkiem jawne w wymiarze społeczno-kulturowym zyskują szeroki poklask. (Generalnie rzecz biorąc kultura niska, także w wymiarze etycznym, wypiera wszędzie wysoką, często się pod nią też podszywając.) Ale tę tematykę odkładamy na kiedy indziej, przed nami dzielony wzmacniacz Accuphase, który na szczęście jeszcze jest i pod nic się nie podszywa.
[1] Drugiego bodaj jaki się pojawił – dzisiejsze przy nim, nawet te bardzo drogie, to w większości niziołki. (Mówię o odtwarzaniu płyt CD, przy SACD jeszcze gorzej.)
[2] Jako rozwinięcie w osobne przedsiębiorstwo sieci sklepów dewizowych należących do Banku Pekao.
[3] Accuphase jest z Jokohamy, z sąsiednim Tokio tworzącej megapolis, co oznacza dystans od góry Fudżi w linii prostej stu kilometrów i w dni pogodne jej dobrą widoczność z górnych pięter wieżowców.