Recenzja: PS Audio Power Plant Premier

Wartość użytkowa

  PS_Audio_Power_Plant_Premier_3Tak naprawdę ważne jest jednak, czy coś z tego wszystkiego będziemy mieli w sensie zawartości brzmieniowej własnego systemu. Okazje się, że jak najbardziej. Odpalenie aparatury za pośrednictwem Power Plant skutkuje nieodmiennie dwiema istotnymi sprawami – dźwięk klaruje się po stronie wyrazistości, a scena powiększa. Jednocześnie, o ile używacie urządzeń lampowych a wasze napięcie sieciowe jest więcej niż o kilka woltów niższe od dwustu trzydziestu, dźwięk staje się też jaśniejszy, co wraz ze wzrostem wyrazistości podnosi szczegółowość. Poza tym możemy się w brzmieniu doszukać większej elegancji, stopień przejawiania się której zależy już jednak od konkretnego zestawu, toteż nie można powiedzieć, że w każdym przypadku wespniemy się aż o cały szczebel jakościowy.

PS_Audio_Power_Plant_Premier_9Wszystkie te czynniki składają się na fakt, że więcej zyskają systemy, którym brakuje w jakimś stopniu wyrazistości i czytelności szczegółów, a te cierpiące na nadmierną ostrość mogą stać się niestety jeszcze bardziej męczące. Nie znaczy to wcale, że wpływ Power Plant cechuje się jakąś dwuznacznością. Po prostu ma on swój kierunek działania i jedne wady potrafi korygować, a inne tylko uwypukli. Nie jest wszak jego winą, że ktoś ma systemową brzytwę, której należy zaradzić całkiem w innym miejscu niż poprzez oczyszczanie i stabilizowanie prądu. Gdyby jednak można było przy pomocy Power Planta skalować napięcie wyjściowe według uznania użytkownika, zadając na przykład nie 230 tylko 215 woltów, wówczas niewątpliwie łatwiej byłoby o uzyskanie poprawy w każdym przypadku, gdyż nie wszystkie urządzenia uzyskują optymalne brzmienie właśnie przy 230 woltach. Wynika to choćby z faktu, że te starsze były skalowane dla obowiązujących jeszcze nie tak dawno 220-tu. Takiej możliwości jednak nie ma. Trzeba się z tym pogodzić, choć jako stały użytkownik wzmacniacza lampowego wiem, że różne lampy różnie reagują na podawany im woltaż i na przykład Emission Labs są mało wrażliwe na spadki napięcia, a najładniejsze brzmienie uzyskują w przedziale pomiędzy 215 a 220V, podczas gdy lampy Full Music bardzo lubią napięcia wysokie, do 250V włącznie. Tego wszystkiego Power Plant nie jest jednak w stanie uwzględnić, nieodmiennie produkując optymalne teoretycznie 230V, które może się sprawdzić albo nie. Pozostaje zatem jedynie podbicie lub odjęcie prądów żarzenia w samym wzmacniaczu, co oczywiście nie zawsze jest możliwe, na przykład z uwagi na warunki gwarancji, i na co nie każdy użytkownik musi mieć ochotę.

PS_Audio_Power_Plant_Premier_5Generalnie zazwyczaj jest jednak lepiej i to lepiej wyraźnie. Zaiste, niewiele jest systemów którym poprawa ostrości widzenia nie służy, a takich dla których większa scena nie jest atutem nie ma wcale. Dochodzą do tego rzecz jasna przewagi związane z zabezpieczeniem przed przepięciami, skokami napięcia i wszelkimi zakłóceniami wywołanymi podłączeniem do sieci urządzeń przemysłowych oraz sprzętu AGD. Wszystkie te uciążliwości Power Plant rozwiązuje bez zająknienia, a w każdym razie u mnie nie miał z tym najmniejszych kłopotów, przy czym zapewniam, że musiał się z nimi wszystkimi zmierzyć i to w bardzo pokaźnych ilościach.

Użyteczna jest też demagnetyzacja (dagausacja, CleanWave, czy jak tam to zwał, wszystko jedno). To zabieg znany z telewizorów i monitorów kineskopowych, gdzie poprawia konwergencję, a w przypadku aparatury audio stosowany do oczyszczania ze zbędnych ładunków elektrostatycznych samych płyt oraz napędów w czytnikach laserowych. Power Plant teoretycznie czyści ze zbędnego magnetyzmu wszystko, a najpewniej przede wszystkim samego siebie, co skutkuje – tak samo jak w innych przypadkach demagnetyzacji – poprawą ostrości, tu akurat ostrości muzycznego obrazu oraz oczyszczeniem tła z szarego nalotu i uczynieniem go znamienicie czarniejszym. Przy pierwszym naciśnięciu przycisku na pilocie sygnał demagnetyzujący uruchamia się na około dziesięć, a przy ponownym około trzydzieści sekund. Przypominam raz jeszcze – nie wolno tego robić w trakcie odsłuchu!

PS_Audio_Power_Plant_Premier_7Wisienką na elektrycznym torcie jest funkcja MultiWave, generująca przebieg sinusoidalny wyjściowego prądu zmiennego odbiegający od laboratoryjnego optimum, co paradoksalnie służyć ma wzbogaceniu muzycznego przekazu. Czy rzeczywiście mu służy, to już sprawa problematyczna. Ja niczego takiego nie zaobserwowałem, ponieważ jedyną zauważalną zmianą było zapalenie się wskaźnika „Multi” na wyświetlaczu.

Trzeba jeszcze na koniec zwrócić uwagę na lokalizację urządzenia. Oczywiście w każdej instrukcji aparatury audio i video znajdziemy passus o konieczności zapewnienia jej odpowiedniej wentylacji, czym zazwyczaj mało kto się przejmuje. Ale dla Power Plant nie jest to obojętne, bo siedzi w nim wentylator, który w razie przegrzania natychmiast boleśnie przejawi swoją obecność, tak więc nie warto z nim zadzierać. Gdy jednak urządzenie stoi na szczycie sprzętowej piramidy albo osobno, pracuje zazwyczaj bezszelestnie. Jedynie gdy napięcie sieciowe bardzo odbiega od normy, tak o dwadzieścia woltów lub więcej, można usłyszeć ciche buczenie transformatora wejściowego.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy