Brzmienie
Kto kupuje Asgarda, nie robi tego by używać słuchawek za pięć i więcej tysięcy, bo wówczas sięgnąłby po droższy wzmacniacz. Czy jest to słuszne i uzasadnione, zastanowimy się za chwilę, kiedy takich słuchawek wbrew własnym sugestiom użyjemy, a teraz relacja z brzmienia tych cokolwiek tańszych.
Zaczniemy od tańszych prawie dziesięciokrotnie od takich za ponad pięć tysięcy Beyerdynamiców DT 990 PRO, do których mam słabość, a tak naprawdę, to po prostu mi imponują. To jedne z najlepszych słuchawek za te pieniądze, o ile nie najlepsze. Wybiegnę nieco do przodu i nie będę udawał, że tych za ponad pięć jeszcze z Asgardem nie słuchałem. Z tej perspektywy, wzbogaconej o kąt widzenia z audiofilskich tarasów także wielokrotnie droższego od Asgarda wzmacniacza słuchawkowego Phasemation, to co usłyszałem z pewnością stanowiło materiał dowodowy dla tezy, że w audiofilizmie wielokrotnie większe pieniądze nie produkują wielokrotnie lepszego dźwięku. Lepszy na pewno; to znaczy jak poszukać, to na pewno się znajdzie, ale lepszy nie o jakieś łany lepszości tylko tak z umiarem. W pewnych sytuacjach całe łany też są wprawdzie możliwe, ale nie w przypadku Asgarda i DT 990 PRO. O brzmieniu tej pary trzeba powiedzieć, że było rozdzielcze, wyraziste i naznaczone realizmem całkiem już konkretnym, popartym silną wizualizacją. Nie było tej elegancji, tak niepospolitej faktury i takiej głębi brzmieniowej jak u pary Phasemation + Fostex TH-900, ale było konkretnie, naturalnie i rzekłbym – mocno. To był mocny, wyrazisty obraz z solidnym basem i solidnym wejściem w realizm przy jednoczesnym braku czegokolwiek pejoratywnego, do czego można by się przyczepić. Obraz dźwiękowy analogiczny był do tego z Myteka, a więc charakterystyczny dla wysokiej klasy wzmacniaczy tranzystorowych, kładących nacisk na kontrastowość, rozdzielczość i dynamikę.
By spojrzeć na to po trosze od drugiej strony, sięgnąłem po słuchawki jeszcze skromniejsze niż DT 990 PRO, czyli przeznaczone do obsługi iPhone zamknięte JBL. Brzmienie stało się mniej transparentne i całe podbite basem. Ogólnie przyjemne i masujące uszy wszechobecnym pomrukiem, ale na pewno nie mające cech high-endowego zaciągu. Sięgnąłem też po znacznie szczuplejszego cenowo od samego Asgarda własnego Pro-Ject Headbox pierwszej generacji, który jest naprawdę zacnym urządzeniem. Okazał się on do słuchawek JBL’a pasować nawet lepiej, łagodząc ich basowe podbicie i czyniąc cały dźwięk łagodniejszym, jednak powrót do DT 990 PRO z miejsca ukazał wyższość Asgarda gdy chodzi o precyzję i dynamikę obrazowania. Lepsze słuchawki zagrały z nim niewątpliwie bardziej precyzyjnie i interesująco.
Leżące obok mnie Grado SR-60 obraziły się z pewnością, że nazwałem DT 990 PRO najlepszymi z okolic sześciuset złotych i trochę w tym miały racji, bo są bardziej gładkie i muzykalne. Nie mają jednak takiej szczegółowości i precyzji rysowania dźwięków ani separowania ich źródeł. Do Asgarda pasowały jednak wybornie i kto wie czy do słuchania samych plików internetowych nie na nie bym się zdecydował, bo DT 990 PRO wolałyby pewnie jakąś lampę albo Black Pearl.
Zróbmy teraz krok w górę w ramach szkoły brzmieniowej samego Beyerdynamica i porównajmy na Asgardzie modele oznaczone w obu przypadkach cyfrą 990, ale raz z dopiskiem PRO a raz bez. Debaty nad odmiennością brzmienia tych powiązanych nazwowo modeli nie należą do rzadkości, a dywagacje nad nimi budzą zapał uczestników. Co nam o tych różnicach opowiedział Asgard? Mówił przede wszystkim, że różnice są duże. Dźwięk modelu PRO nie miał pogłosowości i naprężenia modelu audiofilskiego. Nie miał też ocieplenia i słodyczy modelu DT 880, ale z pewnością bliższy był jego sposobowi grania. Grania bardziej powściągliwego i naturalnego, pozbawionego audiofilskich ozdobników w postaci pogłębionego brzmienia i czynienia dźwięku nadmiernie prężnym. Tego rodzaju ozdobniki nie są niczym złym i podczas słuchania dla przyjemności mogą tę przyjemność potęgować, ale w analizie treści nagrania na pewno nie będą pomocne.
DT 990 są z pewnością bardziej popisowe i spektakularne, ale równie na pewno mniej prawdziwe. Model PRO jest bardziej prozaiczny i skromny, lecz równocześnie bardziej właśnie profesjonalny. Zgodnie ze swą nazwą rzetelnie i bez upiększeń prezentuje muzyczną treść, w szczególności uciekając od pogłębiania, podścielania basem i nadmiernego prężenia muzycznej piersi. Jest mniej efektowny i efekciarski, a za to uczciwszy. Skromnie lecz schludnie ubrany do pracy a nie na muzycznych obcasach i z basowym makijażem. W pierwszych chwilach trudno mi było powiedzieć, które brzmienie bardziej na długim dystansie bym wolał, a to z DT 990 wydawało się w pierwszych sekundach brać górę, ale z upływem czasu naturalniejszy dźwięk zyskiwał a efekciarski tracił i po kilku chwilach i paru muzycznych fragmentach wiedziałem z całą pewnością, że wersja PRO bardziej by mi odpowiadała. Nikomu oczywiście nie zalecam wyborów w ciemno czy na podstawie moich preferencji, a jedynie zalecam uważne przysłuchanie się obu modelom a nie wyrokowanie od pierwszego strzału, którym niektórzy audiofile zwykli się popisywać. Sam natomiast stawiam na wersję PRO zdecydowanie i bez żadnego „ale”. Dorzucę tylko, że w porównaniu uczestniczyły DT 990 o impedancji 250 Ohm, którą to wersję uważam za słabszą od 32 ohmowej, toteż tej drugiej, nie porównywanej, powyższa uwaga nie dotyczy.
Miałem okazję posłuchać chwilę w Earmanii/Audiomagic. I o ile pierwszy Asgard był dla mnie wyczuwalnie tranzystorowy, taki dość surowy i nie miał charyzmy. O tyle Asgard Drugi brzmi w sposób delikatnie pełniejszy i gładszy. Tylko tyle mogę o nim napisać w oparciu o swoje krótkie doświadczenia.
Nie miałem okazji słuchać pierwszego Asgarda. Drugi jest na pewno w porządku i wart polecenia.
Do zalet pokusiłbym się o dopisanie wyjścia PRE. W I-ce tego nie było a to wielki plus.
Piotrze nie dał byś rady posłuchać kompletu Schiita czyli wzmacniacza z DACiem,powiedzmy Bifrosta z Lyrem lub Asgardem ?
Nie wiem. Zapytam. Ostatnio DAC-ów nie mieli, ale może już są.
A tak z innej beczki.. Kiedy możemy się spodziewać recenzji TH900?
Właśnie kończę artykuł o płytach binauralnych, potem muszę napisać o głośnikach Bipolara, a potem Fosteksy albo HD 800.
Chętnie poczytam o binauralnych nagraniach. Na razie słuchałem tylko kilku demonstracyjnych realizacji od Chesky Records. Ale nie będę wybiegać przed szereg z wrażeniami.
Nadawałby się ten wzmacniacz do Beyerdynamic DT-150? Czy może lepszy Black Pearl?
Myślę, że nadawałby się znakomicie. Schiit ma więcej energii i drajwu, a Sonic Pearl elegancji brzmieniowej. Tak więc co kto woli.
Ok, dziękuję. W prawdzie nie wiem co to jest ta elegancja brzmieniowa, ale energia, drajw i brzmienie instrumentów to jest to co lubię. Czyli wychodzi na to, że Shiit.
Ja mogę dopowiedzieć, że Asgard 2 jest podatny na stosowanie dobrych kabli zasilających gdzie można znacząco ukształtować jego brzmienie. Ja testowałem z kablami Furutecha i szczególnie
FP3TS20 wyszedł mu na dobre porządkując scenę i wydobywając więcej wyrafinowania a także dodając mu nieco analogowości.