Budowa
Wzmacniacze cyfrowe – wszystko jedno czy będziemy je nazywali cyfrowymi, czy impulsowymi – są niewielkie, tanie i oszczędne. Nasz NuForce DDA-100 oczywiście też jest taki. Zajmuje niewiele miejsca, jest płaski, bez trudu można go podnieść jedną ręką, kosztuje niewiele i podobnie niewiele konsumuje prądu. Ile dokładnie, tego wytwórca nie podaje, bo nie jest to zapewne aż tak malutko, skoro się trochę rozgrzewa, a oddać może 2 x 50 W przy 8 Ohm. Jednak od normalnego podobnej mocy wzmacniacza w klasie A/B na pewno dużo mniej, o czystej klasie A nawet nie wspominając. Pięćdziesiąt watów w czystej klasie A waży tyle co spory worek kartofli, niewiele mniej miejsca zajmuje i można tym dogrzewać mieszkanie.
Niewielkie rozmiary i mała waga mają swoje niezaprzeczalne zalety, ale mogą być także postrzegane w mniej pozytywnym świetle. Audiofile nawykli do tego, że porządna aparatura audio powinna być duża i solidnie ważyć. Firmy o high-endowych aspiracjach wręcz chwalą się wysoką wagą swoich urządzeń, niby bokser wagi ciężkiej mających nokautować konkurencję. W miejsce tych przechwałek wzmacniacz NuForce chwali się nowoczesną koncepcją techniczną, praktycznością użytkową i uwodzi wyglądem.
Zacznijmy od wyglądu. NuForce DDA-100 prezentuje się naprawdę uwodzicielsko. Minimalistycznie, ale gustownie i elegancko.
Całościowo może być srebrzysty lub czarny. Sam dysponuję czarnym, co mnie cieszy, bo jak wiele razy wspominałem, preferuję audiofilizm w kolorze „black”, przydającym spokoju i topiącym w sobie spojrzenia. Dobrze się słucha czarnych urządzeń, mnie przynajmniej najlepiej. Muzyka lubi ciemności, pod których obecność staje się bardziej dominująca. Ale jak ktoś woli bardziej optymistyczne barwy i jaśniejszą oprawę, to jest wersja srebrna, bardzo proszę.
Na niewielkim czarnym pudełku króluje tylko jeden samotny manipulator w postaci pokrętła. Bezproblemowo i błyskawicznie pozwala osiągać wszelkie żądane ustawienia, czyniąc obsługę bajecznie prostą. Kiedy go lekko przycisnąć, urządzenie się włącza. Kolejnymi lekkimi przyciśnięciami wybieramy żądane wejścia sygnału, a kiedy kończymy odsłuch, przyciśnięcie na trzy sekundy spowoduje wyłączenie. Jeszcze kręcąc gałką zmieniamy siłę głosu, która jest regulowana cyfrowo, a nie analogowym potencjometrem – i wszystko mamy ustawione i obsłużone. A przy tym wszystko to działa bezbłędnie i jest dodatkowo wspierane niewielkim pilotem, też pozwalającym wybierać wejścia i ustawiać siłę głosu.
Odnośnie wyglądu, poza barwą i kształtem najważniejsze jest podświetlenie. Opisując różne urządzenia bardzo często zmuszony jestem krytykować przesadną luminację i kolorystyczną pstrokaciznę. Ale nie w tym wypadku. Wzmacniacz podświetla się na czerwono, jednak bardzo delikatnie. Symbole są duże, jednakże wypisane czcionką o cienkim kroju, sporządzonym z malutkich czerwonych pikseli, świecących wyjątkowo łagodnie. Bardzo to podświetlenie co do stylu i siły świecenia mi się podobało. Czytelne, a jednoczenie nie męczące i kolorystycznie dopasowane. Nie lubię czerwonych podświetleń, ale to jest w porządku.
Wracając do wygody i wyposażenia. Przejście przez wszystkie wejścia wymaga czterech przyciśnięć, bo mamy dwa wejścia optyczne, jedno koaksjalne i jedno USB (2.0). Uzupełnia je pojedynczy komplet wyjść głośnikowych oraz gniazdo sieciowe i położony obok niego włącznik główny. Całość stoi na metalowych nóżkach zaopatrzonych w gumowe podkładki i zmieściłaby się w kieszeni frontowej spodni ogrodniczek. Wyjątkowo zgrabnie i praktycznie się to prezentuje. A jednocześnie moc, jak mówiłem, całkiem okazała się z tego dobywa, 75 watów przy czterech ohmach i 50 przy ośmiu wynosząca. Wzmacniacz ma niewielkie zniekształcenia THD, na poziomie poniżej 0,07%, może obsługiwać 16 lub 24 bitowy strumień danych i przyjmuje próbkowanie o nominałach 44.1, 48, 88.2, 96, 176.4 kHz.
Podepnijmy, włączmy i grajmy.
Witam,
Przeczytałem z zainteresowaniem recenzję DDA 100 i znalazłem:
„Wpiąłem w jego wyjścia głośnikowe inne kable Entreqa, te od słuchawek AKG K1000.”
Tak bezpośrednio słuchawki do wyjścia głośnikowego?
swnw
Tak, bezpośrednio. Tylko że AKG K1000 to nie są zwykłe słuchawki, tylko monitory na głowę, mogące przyjąć kilkanaście Watów mocy. Podobnie wytrzymałe są HiFiMAN HE-6 i ich też zapewne dałoby się tak słuchać.