Recenzja: NuForce DDA-100

Dźwięk cd.

NuForce_DDA_100_07

Potencjał DDA-100 jest niezwykły

   Tak chwalę i chwalę, bo rzeczywiście ta analogowość i delikatność wymieszane z szybkością i swobodą dały bardzo dobry efekt, toteż metoda konwersji stosowana przez wzmacniacze impulsowe zasługuje na pochwałę. Trzeba też jednak trochę przyganić, wskazując to coś, co sprawia, że nowy NuForce, jak sam przyznaje, nie ma aspiracji bycia najlepszym na świecie i dokopania tym wszystkim, którzy się tam na samym szczycie w walce o pozycję absolutnego lidera kotłują. Tym co sprawia, że takich aspiracji NuForce mieć nie może, jest pewne uproszczenie dźwięku. Jego gładka analogowość odbywa się kosztem lekkiego zubożenia. Złożoność brzmień jest niższa niż u tandemu Twin-Head/Croft i tego ukryć się nie da. Ludzkie głosy wydają się wprawdzie tylko gładsze i sympatyczniejsze, ale w przypadku instrumentów struny i komory rezonansowe pokazują trochę mniej złożoności i buzujących wewnątrz harmonik. Ich życie wewnętrzne jest uboższe i to niewątpliwie przenika na zewnątrz. Czyni przekaz całościowo łatwostrawnym i relaksującym, ale dla wytrawnego audiofila poszukującego ekstremum to może być za mało. No ale z drugiej strony – wzmacniacz jest tani i oszczędny, a dźwięk produkuje w odpowiednim towarzystwie naprawdę wysokiej klasy. By jego lekkie uproszczenie wychwycić, trzeba znać te same nagrania z bardzo wysokiej klasy aparaturą, a i tak nic się od tego znania złego nie będzie działo, bo całościowy poziom NuForce jest bardzo wysoki i sprawia naprawdę dużą satysfakcję. Może być zatem wystarczającą ofertą dla kogoś lubiącego żeby było przyjemnie i melodyjnie, a niekoniecznie super, ekstra i naj, tak za milion złotych i jeszcze trochę. Może też być przejściowym kompromisem w sytuacji gdy na cały system bardzo wysokiej klasy za jednym zamachem nas nie stać i może być także elementem systemu uzupełniającego, takiego na piętro albo dla młodszego pokolenia. Może wreszcie, i chyba do tego w pierwszym rzędzie go stworzono, być wzmacniaczem podpiętym do komputera. Podepnijmy go przeto w komputer.

NuForce_DDA_100_08

A tak tenże potencjał został uwolniony

Zabrałem prześwietny kabel Entreq-USB Bursonowi i wpiąłem do NuForca. Zatańczyła na pasku narzędzi zielona ikonka, po czym zostałem poinformowany, że urządzenie NuForce jest gotowe do użycia. Wpiąłem w jego wyjścia głośnikowe inne kable Entreqa, te od słuchawek AKG K1000, odszukałem coś na YouTube i popłynęła muzyka. Pierwszy to raz odkąd posiadam te K1000 tak po prostu grały one sobie z komputerem, jak jakieś najzwyklejsze słuchawki. Bez DAC-a, bez karty dźwiękowej, nawet bez słuchawkowego wzmacniacza, po samym tylko USB i impulsie. Ekstra sprawa. Prostota, niewielki rozmiar, świetny wygląd i duża moc małego wzmacniacza budziły sympatię. I jaki dźwięk! Proszę, proszę! Syn przyszedł posłuchać i powiada: – No tak, jak zwykle K1000 wszystko rozwalają. Owszem – rozwalają. A jeszcze takie z kablem Entreqa… Mniam, jak się tego słuchało. A przy tym ani trochę nie było za głośno, bo słuchawki mają impedancję 120 Ω, co sprawia że na połowie mocy wzmacniacza jest przeciętnie co do głośności.

Brzmienie było pod względem stylistycznym w znacznym stopniu analogiczne do tego z monitorów Reference 3A, pieszcząc uszy analogowością i urodą. Nie ma co udawać, że jest inaczej: AKG K1000 pokazały z plikami z YouTube co znaczy umiejętnie potraktować kiepski plikowy materiał. Karykaturalność słabszych do tej roli aspirantów natychmiast się przejawiła. A z plikami wysokiej gęstości z Foobara czy JPlay było to już brzmienie high-endowe w czystej postaci.  Audiofilska moc z nim była i słuchało się tego w niejakim uniesieniu, jak zawsze kiedy z rzeczy małych robią się wielkie. Mały wzmacniacz, małe pieniądze, a grało znakomicie.

Przy okazji wziąłem się za porównywanie kabli USB, mając do wyboru zwykłą Hamę, Entreqa i dwa Ear Stream – Optimal i Extreme. Różnice w prezentacji okazały się wyraźne. Wszystkie kable gatunkowe pobiły zwykły, przy czym Entreq był najspokojniejszy, Optimal silnie podekscytowany i trochę za nerwowy, a Extreme najbardziej popisowy i spektakularny. Porównawszy, kartkę z wypisanym hasłem „Kable USB nie grają” zmiąłem i wyrzuciłem do kosza. Kolejna kwestia została rozstrzygnięta i kolejny przesąd upadł. Nie chcę przy tym wyśmiewać tych, którzy to hasło podtrzymują i głoszą, ponieważ sam miałem okazję się przekonać, że tani kabel USB może być nie gorszy od drogiego. Różnice pojawiają się tylko w pewnych sytuacjach, ale NuForce DDA-100 napędzający słuchawki AKG K1000 był właśnie tego rodzaju sytuacją i w tym przypadku różnice były ewidentne. Wraz ze mną słuchały dwie inne osoby i nikt nie miał co do tego cienia wątpliwości.

NuForce_DDA_100_01

I jeszcze zjednał K1000 z komputerem, tak po prostu

Odnośnie cech samego brzmienia NuForce DDA-100 z AKG K1000 w odniesieniu do wysokiej jakości materiału plikowego i płyt z komputerowego napędu Asus Blu-Ray, to było ono pozbawione tego śladowego ocieplenia i kremowej poświaty, będących niewątpliwie następstwem przenikania do dźwięku atrybutów brzmieniowych szkoły Accuphase za sprawą odtwarzacza DP-510. Było analogowo, ale zarazem wyraziście, dynamicznie, a czasami wręcz dramatycznie, gdy sama muzyka taki dramatyzm w sobie niosła. Realistyczne brzmienie o naturalnej tonacji i starannie wykrojonych konturach, przynosiło wielką satysfakcję komuś takiemu jak ja, wychowanemu wprawdzie na analogu, ale znającemu wyrazistą postać żywej muzyki. Ze słuchawkami AKG K1000 nie zaobserwowałem przy tym nawet cienia tego lekkiego zubożenia w życiu wewnętrznym. Pogłosy i rozwarstwienie zaznaczały się wyraźnie, nie było żadnego relaksu czy uspokojenia. Przekaz miał charakter nasycony emocjami, pełen niepokoju i poruszenia, o ile sama muzyka miała taki zaangażowany i emocjonalny charakter.

Tak więc NuForce DDA-100 w zależności od sprzętu towarzyszącego potrafi przybierać odmienne oblicza, co dobrze świadczy o jego nuetralności i plastyczności. Równie dobrze może być gładki, spokojny i słodkawy, co emocjonalnie rozedrgany i realistycznie uderzający. To jedynie kwestia podpiętych mu głośników i podłączonego źródła. Potrafi przy tym grać na naprawdę wysokim poziomie, sumiennie wywiązując się z obietnicy bycia tańszym a nie gorszym.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

2 komentarzy w “Recenzja: NuForce DDA-100

  1. swnw pisze:

    Witam,

    Przeczytałem z zainteresowaniem recenzję DDA 100 i znalazłem:
    „Wpiąłem w jego wyjścia głośnikowe inne kable Entreqa, te od słuchawek AKG K1000.”
    Tak bezpośrednio słuchawki do wyjścia głośnikowego?

    swnw

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, bezpośrednio. Tylko że AKG K1000 to nie są zwykłe słuchawki, tylko monitory na głowę, mogące przyjąć kilkanaście Watów mocy. Podobnie wytrzymałe są HiFiMAN HE-6 i ich też zapewne dałoby się tak słuchać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy