Recenzja: GRACE DESIGN m902

Porównanie z ASL Twin-Head

Sennhaiser_HD600   Nadchodzi teraz nieubłagalnie pora porównania ze wzmacniaczem, którego słucham na co dzień. Użycie go w roli porównawczego zwornika względem wcześniejszych wzmacniaczowych gości nie może być jednak wiarygodne, bo jak już mówiłem gra on obecnie inaczej niż naonczas i w tym sensie porównanie to nie może stanowić punktu odniesienia. Niestety. Różnica jest i jest od razu słyszalna, trudniej jednak ubrać ją w słowa. Grace ma bardzo zbliżoną szczegółowość i dynamikę, i tylko bas nie schodzi aż tak nisko, a szum tła jest na nim trochę bardziej dokuczliwy. Niemniej nie to staje na pierwszym planie. Różnicy pomiędzy nimi na imię powab i potęga. Nie umiem nazwać tego lepiej: dźwięk wydobyty z Twin-Heada jest przy tej samej głośności jakiś większy, dostojniejszy i bardziej szlachetny. Bardziej się go chce. Lokuje się przy tym nieco dalej i na rozleglejszej scenie, a naturę ma bogatszą i mniej jednorodną. Coś jakby skrywa w zanadrzu, jakąś muzyczną magię i tajemnicę, czego w bardziej prostodusznym graniu tranzystorowca nie ma. Chodzi prawdopodobnie w głównej mierze o większą ilość muzycznych planów i o większą plastyczność dźwięku. O klasę. Wybrzmienia są na Twin-Head głębsze i bardziej dystyngowane, a wrażenie uczestnictwa w żywym spektaklu znacznie bardziej przekonujące, zwłaszcza kiedy lampy są już porządnie rozgrzane. No ale my mamy nie o nim.

Wracając do Grace. To na pewno bardzo solidny wzmacniacz, niemniej za równie solidne pieniądze. Tysiąc siedemset dolarów to przecież w chwili obecnej jakieś cztery tysiące osiemset złotych. Nie da się zatem uniknąć próby odpowiedzi na pytanie, czy jest aż tyle warty? Odpowiedzi tego rodzaju przy głębszym namyśle zawsze okazują się względne, o ile sprzęt nie ma jawnych wad albo w oczywisty sposób absurdalnej wyceny, a w tym przypadku z pewnością nie mamy z tym do czynienia. Fakt, dużo trzeba wydać, ale potem już nic nie kosztuje, a na przykład moje lampy to w porównaniu worek bez dna. W dodatku wszystko jest w stanie ten Grace wysterować, nawet AKG K-1000. Wiem, w Polsce ich prawie nie ma, ale przyjemnie mieć takie zabezpieczenie, a inne słuchawki często też chcą masę prądu i ten problem mamy tu z głowy. W każdym razie by móc udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o rzetelność kalkulacji, musiałbym mieć pierwej możność bezpośredniego porównania z rzeczywistą konkurencją, bo Twin-Head ustawia poprzeczkę jednak za wysoko. Ale ani Grahama Slee, ani Naima, ani Ragtimea, ani też Cordy Prehead nie słyszałem.GRADO-RS1 Nie słyszałem też najbardziej chyba bezpośredniego konkurenta – symetrycznego RudiStora za 1000 euro i jego nieco kosztowniejszych braci. (Co ja w ogóle słyszałem? Nic prawie. I po co Wy to czytacie?) W tej sytuacji, błądząc nieco we mgle domysłów powiem, że cena jest chyba jednak nieco za wysoka względem jakości brzmieniowej, ale wydaje się z grubsza odpowiadać walorom użytkowym.

Kwestia krzyżowania kanałów

Na koniec zostawiłem sobie kwestię bardzo ciekawą, mianowicie krzyżowanie kanałów. Nie myślcie, że o tym zapomniałem, a gdzieżby. To przecież pierwsze urządzenie dysponujące tą funkcją jakiego mogłem posłuchać. Zaimplementowane rozwiązanie nie jest własnym patentem Grace, tylko licencyjnym nabytkiem od Meier-Audio (ma je jego wyrobu Corda Prehead za prawie pięć tysięcy złotych, przy czym w niej procesor krzyżujący ma zakres trzystopniowy, a w Grace jest tylko on/off). Ogólnie rzecz biorąc – rozczarowanie. Nie wyobrażajcie sobie, że po włączeniu dzieje się cokolwiek dramatycznego; nie dzieje się prawie nic. Nie wydaje mi się też, by było lepiej. Jest chyba nawet gorzej. Dźwięk odrobinę mięknie i trochę się zamazuje, a lokalizacja źródeł staje się trudniejsza (co jest paradoksalne, bo miało być właśnie na odwrót). Na niektórych utworach nie słychać właściwie żadnej różnicy poza sceną, która zawsze się zwęża. Być może są płyty, źródła albo słuchawki, z którymi po skrosowaniu brzmienie staje się lepsze, ale ja ich nie napotkałem. Być może są też podatniejsi na ten wynalazek słuchacze. Nie wykluczam również, że przy podłączeniu kablem cyfrowym wypada to całkiem inaczej, ale sam nie sprawdzałem. Recenzent „Stereophila” napisał, że po skrosowaniu dźwięk staje się cieplejszy. Rzeczywiście, odrobinę. Ale chyba nie o to chodziło? Ja w każdym razie oczekiwałem czegoś całkiem innego.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

1 komentarz w “Recenzja: GRACE DESIGN m902

  1. Jarek pisze:

    Jakieś starocie tu opisują 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy