Recenzja: GRACE DESIGN m902

Wygląd i technologia

m902_rear_large   Rozmiar ma podobno kluczowe znaczenie, ale w innej bajce. W audiofilskiej bywa inaczej; Grado RS-1 czy wyroby Nagry też są małe, a bardzo dużo potrafią. W każdym razie zwierzaczek m902 mały jest, niemniej prądem obfity, a wygląda jak profesjonał. Tu brak żadnych ukłonów w stronę audiofilskich rozmarzeń – wytyki, pokrętła, wskaźniki, gniazda, czyli skomasowana ergonomia i praktyczność. A że to czysty tranzystor, w dodatku od czysto profesjonalnego wytwórcy a nie jakichś audiofilskich kombinatorów, przeto wyszło rozmiarowo skromnie, wszakże użytecznie.

Skoro już jesteśmy przy użyteczności. Gniazd na panelu tylnym tego pudełeczka mnogość niespotykana gdzie indziej, a to w postaci pary wejść symetrycznych, dwóch par (we i wy) RCA, a także USB, SPDIF, AES3 i jeszcze TOSLINK, jakby komuś było mało. Pudełko skrywa też funkcję przedwzmacniacza. Na froncie są dwa wyjścia niesymetryczne na słuchawki (oba duże jacki), cyfrowy potencjometr, odnośny doń cyfrowy wskaźnik aktualnej potencji (mogący także służyć po przełączeniu jako wskaźnik wysterowania balansu), selektor wejść, duży, zielono podświetlony »power«, lampka trybu pracy »headphone/line«, lampka trybu  »normal/cross« oraz wskaźniki trybu próbkowania dla źródeł cyfrowych.

No, jest tego trochę.

Co do wyglądu, to ścianki są srebrne a grzbiet i spód czarne. Całość sporo waży i sprawia solidne wrażenie. Zawodowiec. Dostajemy do niego, ale jedynie za dopłatą, zgrabnego, solidnego pilota, obsługującego wszystkie ważne funkcje. Interesującym wyróżnikiem jest fakt, że wpięcie słuchawek w oba gniazda jednocześnie nie ma żadnego wpływu na jakość dźwięku ani poziom głośności. Na użytek porównywania jest to zatem ideał. Kolejna sprawa, to funkcja „crosowania” kanałów. Rzadka umiejętność w słuchawkowych wzmacniaczach, znana z topowych konstrukcji Meier-Audio i HeadRooma.

Kiedym go już wypakował z trzech pudeł, co to go przed okrucieństwami świata miały ochronić, podłączyłem przybysza do staruszka Sony, by sprawdzić czy działa. Nie chciało mi się bowiem odpinać Twin-Heada, a kabla symetrycznego nie miałem. CD Sony 222 ES to oczywiście jak na dzisiejsze standardy przeszłość, niemniej niezły głos z siebie dobywa. Przybysz zagrał z nim przyzwoitym, ale całkowicie wypranym z czaru dźwiękiem. Przy okazji raz jeszcze wyszło na jaw, że w takich retro-budżetowych kombinacjach Grado RS-1 łoją Sennheiserom skórę wręcz niemiłosiernie, pyszniąc się swoją wyrazistością brzmieniową. Co jednak Gracek potrafi naprawdę mógł pokazać dopiero porządny odtwarzacz spięty z nim porządnym symetrycznym kablem. Nie robiłem wprawdzie nigdy porównań takich samych kabli w wersji symetrycznej i niesymetrycznej z tymi samymi klockami, bo nigdy sposobność po temu się nie nadarzyła, niemniej audiofilski zabobon powiada, że po symetrycznych zawsze jest lepiej. No to niech i tak będzie. Mnie akurat jest to na rękę, bo do Cairna wepnę dzięki temu Gracka z Dwugłowcem naraz.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

1 komentarz w “Recenzja: GRACE DESIGN m902

  1. Jarek pisze:

    Jakieś starocie tu opisują 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy