Opublikowano 2008
No i przyjechał. Bujał mi się najpierw przed nosem, bo pan kurier jakoś nie mógł utrafić i tylko śmigał przed bramą raz z prawej, raz z lewej (a u mnie w obie strony pod górę, takie ciężkie życie). W końcu jednak zahamował gdzie trzeba i mogłem go odebrać. Tym sposobem obietnica dystrybutora złożona jakiś rok temu przybrała kształt realny, co wypada skwitować wyrazami uszanowania, bo jak uczy doświadczenie bardzo często kończy się na samych... czytaj więcej...
1 Komentarz