Relacja: Wypad do Wrocławia

Fusic_Prezentacja_009 HiFi Philosophy   Głośniki Albedo grały jednak wczoraj przede wszystkim inną magią niż sceniczna, bo one są nade wszystko spójne. Brzmi to trywialnie i można powiedzieć: – E tam, też mi walor… Ale nie, to jest naprawdę ważne żeby koherentnie grało, bo wówczas bardzo zyskuje realizm a wraz z nim wszystko inne. I tu trzeba te Albedo mocno pochwalić, bo koherencję miały popisową. A w jej ramach nie tylko góra wiązała się ze średnicą a ta poniżej z basem, ale także sam ten bas był bardzo wysokiej jakości. Te głośniki nie wyglądają na basowego demona, tylko raczej na takie stawiane po obu stronach telewizora by pomiędzy nimi ulokować jeszcze subwoofer, ale to tylko pozór i mylne przypuszczenie. Bas mieszka w nich naprawdę dużego formatu i właśnie świetnie z resztą związany, a duża sala Fusica wcale nie okazała się dla nich za wielka. Puszczaliśmy wiele płyt (choć głównie jazz, rocka i bluesa) i brzmiało to za każdym razem znakomicie a poziomy głośności można było serwować ogłuszające bez żadnych zniekształceń. Świetną sprawą okazała się też możliwość regulacji dociążenia ramienia za pomocą zamontowanego na nim fabrycznie suwakowego ciężarka, bo jak szybko wyszło na jaw mniejsze obciążenie otwierało dźwięk na górze i wzmagało realizm, a żwawość i nośność były wprost proporcjonalne do lekkości nacisku igły. Istniała tu oczywiście nieprzekraczalna granica, dobrze określony punkt krytyczny, ale sama możliwość regulacji i dostrajania z każdą płytą bardzo były przydatne. Padła nawet sugestia, by każdą płytę opisywać dokładną miarą dociążenia, pozwalającą na optymalny odsłuch.

Fusic_Prezentacja_028 HiFi PhilosophyFusic_Prezentacja_006 HiFi Philosophy

Fusic_Prezentacja_016 HiFi Philosophy

 

 

Usiadłem w tylnym rzędzie, gdzie scena była najlepsza, i zatopiłem w słuchanie. Kilka znakomitych winyli przyniósł ze sobą znany organizator koncertów, pan Piotr Guzek, który okazał się wyśmienitym kompanem do rozmów i znawcą dobrego brzmienia, a sam poprosiłem o Led Zeppelin III i o Badlands Brucea Springsteena. O każdą z innego powodu, a obu dla mnie ważkich. Led Zeppelin to konglomerat wspomnień i kojarzył mi się z czasami licealnymi, bo wówczas tę płytę miałem. Puszczałem ją na Danielu, a teraz puszczał ją Daniel. Niewątpliwie obecnie zabrzmiała nieporównanie lepiej niż kiedyś z Altusami, a mnie nawiedziła fala nostalgii. Wspaniały był to spektakl, pełen żywiołowości i analogowości (bo jakże mogłoby być inaczej) oraz obecności w wirze muzycznych zdarzeń. Z kolei Brucea Springsteena wybrałem dlatego, że mam tą płytę na CD i znam jej brzmienie z nawet najznakomitszymi odtwarzaczami – i nawet z tymi naj, naj brzmiała zawsze okropnie. Chciałem więc sprawdzić bezpośrednie odniesienie CD do winylu i wypadło ono dla płyt kompaktowych kompromitująco. A przecież doskonale także pamiętam pierwszą transmisję radiową z wykorzystaniem płyty CD i wypowiedziane wówczas słowa Wojciecha Mana o wielkim jakościowym przełomie, końcu winylowej epoki i jej brzmieniowych zakłóceń oraz wspaniałym przeskoku jakościowym na wyższy poziom. Ta cisza w tle, bez tego wiecznego trzeszczenia, boska czerń i absolutny spokój na zawsze zamiast trzasków – to miała być brama do audiofilskiego nieba.

Fusic_Prezentacja_022 HiFi PhilosophyFaktycznie, płyta winylowa potrafi trzeszczeć, ale i tutaj dobra wiadomość. Okazuje się, że za dwieście parędziesiąt złotych można kupić ręczną myjkę polskiej produkcji, o której skuteczności działania mogłem się na miejscu przekonać. Doskonale działa i redukuje trzaski w bardzo dużym stopniu, a koszty użytkowania (woda destylowana plus detergent) są bardzo niskie. Poza tym nowe płyty winylowe, jak choćby te mało znanego polskiego wydawnictwa jazzowego Audio Cave zaprezentowane mi w gdańskim Premium Sound (40 zł sztuka), zupełnie nie trzeszczą i niczym pod tym względem nie odbiegają od srebrnych krążków.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Relacja: Wypad do Wrocławia

  1. Tomek pisze:

    Dzisiaj krótko napiszę: Brawo!

  2. miroslaw frackowiak pisze:

    Czy my sie Piotrze starzejemy ze tak samo myslimy,caly czas mysle o gramofonie i wzm lampowych,nawet jak czasami sa trzaski to tez jest smaczek,zainteresowany jestem uzywanym gramofonem Audio Note De-Lux(black-piano) i kolumnami AN/E SPE HE.

  3. Piotr Ryka pisze:

    Winyl gra bogatszym, prawdziwszym dźwiękiem. Nie musi usuwać jittera, nie musi konwertować, tylko sobie gra. I tego lepiej się słucha. A starość, jak to ona, po każdego przychodzi, chyba że śmierć ją uprzedzi.

  4. Marcin pisze:

    http://www.youtube.com/watch?v=WZHjRe-hm_s
    w trzech milionach byśmy się chyba zmieścili

    w przypadku płyt winylowych muzyka odtwarzana jest mechanicznie, a nie cyfrowo jak w płytach cd; i to jest chyba najważniejsza różnica.

    1. Piotr Ryka pisze:

      To pomieszczenie audiofilskie robi dość przygnębiające wrażenie. Sprzęt niewątpliwie ciekawy, ale przy takich środkach chociaż to okablowanie można by jakoś zasłonić, bo wygląda trochę upiornie. O gramofonie napędzanym pojedynczym paskiem ktoś zaraz by powiedział, że talerz mu ściąga. W sumie ważne jednak jak to wszystko gra, a tego na filmie nie da się zobaczyć.

  5. Marcin pisze:

    co do gramofonów to znajomy ojca przerabiał ten temat przez wiele lat, kiedy płyty winylowe były jeszcze popularne i powiedział, że nie zamieniłby tej prezentacji na cd, tak jak nie zamieniłby swojego Linn Sondeka na odtwarzacz za naprawdę duże pieniądze. Zresztą firma Linn ma bardzo ciekawy produkt, bazujący na niepodlegającej wątpliwościom bazie, uzupełnianej kolejnymi komponentami w zależności od zasobności portfela – kupujący wie, że kupił świetny produkt i może sobie go z czasem rozbudować, a nie sprzedawać za pół darmo i kupować nowy flagowiec, a firma też na tym zyskuje, bo trzyma klienta, żeby nie kupił przypadkiem flagowca z innej firmy.

    1. Piotr Ryka pisze:

      O Linnie Sondeku też we Wrocławiu rozmawialiśmy. Piotr pomstował, że jego brat, mieszkający od dawna w Austrii, mówił mu, iż kiedyś można było topowego, w pełni wyposażonego Sondeka kupić za taką przyzwoitą austriacką pensję, a teraz jest to niemożliwe, tak zdrożał. Brzmienie ma wybitne i jest nawet we Wrocławiu miłośnik potrafiący lepiej go regulować od firmowych serwisantów z Warszawy. Bo trzeba też wiedzieć, że ten gramofon wymaga szczególnie precyzyjnej regulacji, co wielu do niego zniechęca.

  6. Marcin pisze:

    w Polsce się go niestety nie kupi za przyzwoitą pensję, nawet gdyby kosztował połowę tej poprzedniej.
    Ale audiofilia ma więcej wspólnego z filozofią niż z ekonomią.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy