Relacja: Wypad do Wrocławia

Fusic_Prezentacja_010 HiFi Philosophy    W efekcie zainicjowałem własny powrót do winylu. Może z nienajlepszej trony, ale od którejś trzeba zacząć. Kupiłem lekko trzeszczący Led Zeppelin i całkiem cichego Brucea Sprinsteena. Oba albumy ze starych tłoczeń, można powiedzieć, z epoki. Teraz już tylko gramofon, ramię, wkładka, przedwzmacniacz, myjka i dalsze płyty. Nowy rozdział w starym audiofilskim życiu zaczyna się otwierać. Ten sam co niegdyś, ale na innym poziomie, wyznaczanym bieżącą techniką. I w tym miejscu jedna refleksja. Nie bawiłbym się w to wszystko, gdyby nie ceny. Chociaż, kto wie, może i tak. Tak czy siak faktem jest, że gramofon The Funk Firm LSD (i to z ramieniem) kosztuje niecałe osiem tysięcy. Przyzwoita wkładka to dalsze trzy i pół. Na początek można sprawić sobie przedwzmacniacz gramofonowy Naima i zewnętrzne do niego zasilanie (bez niego nie działa) za łącznie trzy tysiące oraz myjkę za trzy stówy. Razem wyjdzie w zaokrągleniu piętnaście tysięcy. A dźwiękowo osiąga to bez problemu poziom Audio Research CD-9 albo Accuphase DP-720. Pod niektórymi względami będzie nawet o wiele lepsze. No to nad czym się zastanawiać? Z kolei gdybym miał więcej pieniędzy, można by kupić jakiegoś SME, Transrotora, Avida czy innego diabła. Piotr przedkładał mi nawet (a jest znawcą winylu), że za dwadzieścia parę tysięcy to jest już dostępny jakiś gramofon jak stacja kosmiczna, ale zapomniałem nazwy. Jednak już nawet tania Rega to też kupa radości. Do tego za kilkanaście tysięcy pre od Phasemation (sam go słuchałem i jest fenomenalne), jakaś porządna wkładka za dychę i jedziemy na całego. Kosmos i szybkość światła. Chyba już kiedyś pisałem, że słuchałem u Nautilusa Transrotora za pięćdziesiąt tysięcy z tym Phasemation i monitorami Dynaudio, no i tak to żaden CD ani SACD nie gra, choćby dać za niego cały wór złota.

Fusic_Prezentacja_032 HiFi PhilosophyFusic_Prezentacja_031 HiFi PhilosophyFusic_Prezentacja_002 HiFi Philosophy

 

 

 

 

Na kanwie najwyższej klasy brzmienia jedna tylko uwaga odnośnie tego, czego słuchałem. Najtańsze klocki Naima z gramofonem The Funk Firm i głośnikami Albedo spisały się fantastycznie i słowo to jest w tym miejscu pozbawione jakiejkolwiek przesady. Jednakże dało się wyczuć, że trochę brakuje w tym mocy. Wzmacniacz powinien być potężniejszy, jak choćby końcówka Hegla, monobloki Zeta czy cokolwiek wysokiej klasy w tym rodzaju, a wówczas dźwięk zyskałby coś, co jest naprawdę trudno opisać, a co jest łatwo usłyszeć. Odwołując się do porównań można powiedzieć, że taki goniony potężnym wzmacniaczem dźwięk (słabsze lampy też to potrafią) staje się niczym duże zwierzę. Takie zwierzę nie musi dawać dowodów swojej siły. Lew czy goryl górski nie muszą atakować by budzić lęk. Wystarczy rzut oka. A podobnie dźwięk. Sprawiany potężnym wzmacniaczem wcale nie musi być głośny, by cały czas odczuwać jego siłę. Może grać cicho i może grać wolne utwory, ale mimo to słychać jego wewnętrzną moc i zdolność do straszliwego ciosu. Jest cały naładowany energią, która w dowolnym momencie może się przejawić, ale już sama ta jego skumulowana potęga i potencja bez żadnego ataku dają inny poziom satysfakcji. To jest inne granie a jego lepszość jest oczywista. Tego niewielki wzmacniacz Naima nie mógł rzecz jasna wyczarować, ale i tak grało to zjawiskowo i bardzo chciało się słuchać. Audio Center może się cieszyć, że ma pod sobą Naima, a Moje Audio, że ma The Funk Firm i Albedo. Fusic cieszy się, że to wszystko sprzedaje, a ja, że mogłem posłuchać.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Relacja: Wypad do Wrocławia

  1. Tomek pisze:

    Dzisiaj krótko napiszę: Brawo!

  2. miroslaw frackowiak pisze:

    Czy my sie Piotrze starzejemy ze tak samo myslimy,caly czas mysle o gramofonie i wzm lampowych,nawet jak czasami sa trzaski to tez jest smaczek,zainteresowany jestem uzywanym gramofonem Audio Note De-Lux(black-piano) i kolumnami AN/E SPE HE.

  3. Piotr Ryka pisze:

    Winyl gra bogatszym, prawdziwszym dźwiękiem. Nie musi usuwać jittera, nie musi konwertować, tylko sobie gra. I tego lepiej się słucha. A starość, jak to ona, po każdego przychodzi, chyba że śmierć ją uprzedzi.

  4. Marcin pisze:

    http://www.youtube.com/watch?v=WZHjRe-hm_s
    w trzech milionach byśmy się chyba zmieścili

    w przypadku płyt winylowych muzyka odtwarzana jest mechanicznie, a nie cyfrowo jak w płytach cd; i to jest chyba najważniejsza różnica.

    1. Piotr Ryka pisze:

      To pomieszczenie audiofilskie robi dość przygnębiające wrażenie. Sprzęt niewątpliwie ciekawy, ale przy takich środkach chociaż to okablowanie można by jakoś zasłonić, bo wygląda trochę upiornie. O gramofonie napędzanym pojedynczym paskiem ktoś zaraz by powiedział, że talerz mu ściąga. W sumie ważne jednak jak to wszystko gra, a tego na filmie nie da się zobaczyć.

  5. Marcin pisze:

    co do gramofonów to znajomy ojca przerabiał ten temat przez wiele lat, kiedy płyty winylowe były jeszcze popularne i powiedział, że nie zamieniłby tej prezentacji na cd, tak jak nie zamieniłby swojego Linn Sondeka na odtwarzacz za naprawdę duże pieniądze. Zresztą firma Linn ma bardzo ciekawy produkt, bazujący na niepodlegającej wątpliwościom bazie, uzupełnianej kolejnymi komponentami w zależności od zasobności portfela – kupujący wie, że kupił świetny produkt i może sobie go z czasem rozbudować, a nie sprzedawać za pół darmo i kupować nowy flagowiec, a firma też na tym zyskuje, bo trzyma klienta, żeby nie kupił przypadkiem flagowca z innej firmy.

    1. Piotr Ryka pisze:

      O Linnie Sondeku też we Wrocławiu rozmawialiśmy. Piotr pomstował, że jego brat, mieszkający od dawna w Austrii, mówił mu, iż kiedyś można było topowego, w pełni wyposażonego Sondeka kupić za taką przyzwoitą austriacką pensję, a teraz jest to niemożliwe, tak zdrożał. Brzmienie ma wybitne i jest nawet we Wrocławiu miłośnik potrafiący lepiej go regulować od firmowych serwisantów z Warszawy. Bo trzeba też wiedzieć, że ten gramofon wymaga szczególnie precyzyjnej regulacji, co wielu do niego zniechęca.

  6. Marcin pisze:

    w Polsce się go niestety nie kupi za przyzwoitą pensję, nawet gdyby kosztował połowę tej poprzedniej.
    Ale audiofilia ma więcej wspólnego z filozofią niż z ekonomią.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy