Odsłuch cd.: Z odtwarzaczem CD
Przeniosłem się pod odtwarzacz SACD, a więc źródło do niedawna jeszcze dominujące, które lat temu parę zdawało się być przyszłością niczym nie zagrożoną. A teraz format SACD poległ już całkowicie, a płyty CD coraz bardziej przegrywają z plikami i winylami. Ale się jeszcze trzymają i trzymać jakiś czas będą, a zatem teraz o nich.
W sumie, to na podstawie odbytego odsłuchu ze słuchawkami elektrostatycznymi należałoby przyjąć, że płyty CD nigdy z powodu plików wymrzeć nie mają prawa, bo to by była obraza boska i audiofilska herezja. Oczywiście Accuphase DP-700 to nie jakiś zwykły sobie odtwarzacz, a reszta toru także nie była taka sobie. Niemniej różnica pokazała się zasadnicza i jak łatwo po tym co już zdążyłem napisać zgadnąć, na korzyść odtwarzacza. Przede wszystkim zanikło to granie chmurą migotek, na której miejsce pojawił się dźwięk normalny, solidny, mający powierzchnię. Nie taki do rozgonienia poprzez machanie rękami (wygłupiam się, ale nie całkiem), tylko mający postać zasadniczą, niezniszczalną. Przybyło też oczywiście masy, basu i dociążenia, aczkolwiek dźwięk nie został obniżony tonalnie, tylko jak poprzednio pozostawał dość prawidłowy; z minimalną tylko odchyłką do góry, zupełnie nie przeszkadzającą i łatwą do skorygowania, na przykład poprzez wymianę lamp sterujących wzmacniacza. No ale… Ale siedziałem, słuchałem i nie wiedziałem co sam do siebie powiedzieć, żując słowa mało parlamentarne. Bo niby już wszystko masz rozgryzione i wiadomo jak Lamby te grają, a tutaj figę z makiem, bo potrafią całkiem inaczej. No może nie aż zupełnie, jako że na pozycję ortodynamików z tą swoją konkretną twardością się na pewno nie przetoczyły, niemniej to z pewnością były brzmienia konkretne a nie migotliwe obłoki. Też magiczne, także niezwykłe, ale o innej budowie. Bo już z powierzchniowym konkretem, ale dalej z wyjątkową przenikliwością, pulsacją, szczegółowością, przestrzeni ożywianiem.
Taką misterną przenikliwością, zdolną uchwycić każdy niuans i go otoczyć pieszczotą najmniejszych muśnięć, ale już na bazie konkretu – mocnego podścieliska, bytu jak najbardziej trwałego. Że można go walnąć i on w ciebie wali, czyli mówiąc mniej zawadiacko – jest namacalny. A zatem jak najbardziej obecność a nie ezoteria, ale obecność specjalna, szczególnie czule dotykająca. Bo jest w tych elektrostatach inny duch sprawczy muzyki: bardziej delikatny, o drobniejszych paluszkach, a także bardziej buszujący. Cały czas czuć jak się wije i jak wszystko przenika, chociaż z tym wielkim Accuphase stał się mocniejszy, twardszy i dużo bardziej energiczny. Tak więc bas też stał się normalny, solidnie naprawdę grzmocący, a przy tym akustycznie oczywiście mistrzowski, dający masę satysfakcji. Głosy również zmężniały i nie były już pozbawione męskości, nie odbiegając pod tym względem od stylu słuchawek dynamicznych. Tak więc owa misterność i przenikliwość teraz były już dodatkami a nie naczelnym daniem. I w tej roli działały dwojako: jako urozmaicenie, ale zarazem pewne odciągnięcie od głównego muzyki nurtu. A zatem do postrzegania jako urozmaicenie, ale trochę jednak zakłócające jednoznaczność odbioru.
Co jeszcze ze spraw ważnych. Nowe Lambdy okazały się blisko lokować plan pierwszy i w odróżnieniu od Omeg nie wykazywać szczególnej dbałości o całościowy spektakl sceniczny. Akustyka pomieszczeń słabo się w nich zaznaczała, aczkolwiek sam dźwięk nienagannie był akustyczny. Nie było odczucia wielkiego obszaru ani przenikania na wielką głębię, mimo że medium idealnie było przejrzyste i doskonale wraz z tym ożywianiem przestrzeni odczute. Sama zaś sygnatura brzmienia wyraźnie nawiązuje do modelu flagowego SR-009, tyle że właśnie bez takiej bardzo dalekiej obszarowo przenikliwości. Natomiast szczegółowość, misterność, wyraźność rysunku na pierwszym planie i poczucie naturalności były tutaj analogiczne. Bez ocieplenia z dawnych Omeg i bez pewnego chłodu tych najnowszych. No i bez tej ich holograficznej przestrzeni. Ale ogólnie biorąc, z uwagi na misterność, naturalność, przejrzystość i precyzję są nowe Lambda SR-L700 groźnym konkurentem wszystkich własnej firmy słuchawek uplasowanych wyżej. Bo do SR-009 bardzo podobne i nieznacznie tylko słabsze, a od SR-007 Omega II ani trochę mniej naturalne, a tylko przestrzennie skromniejsze.
A jak jesteśmy przy porównaniach, to porównałem też oczywiście Kingsound KS-H3 i było to porównanie pouczające. Słuchawki z Hong-Kongu mają swoje zalety, ponieważ są także konkretne, a bas mają nawet twardszy i niżej schodzący. Do tego dalej lokowały plan pierwszy, o wiele mocniejsze miały pogłosy i większe wraz z tym czucie akustyki pomieszczenia. Ale nie mogły te wszystkie atuty przyćmić faktu, że Lambda SR-L700 jest o wiele bardziej misterna, lepszego gatunku dźwięki tworząca. Gdy mamy do czynienia z takimi masywnymi, budującymi duże konstrukcje, w typie muzyki elektronicznej albo symfoniki, ta różnica aż tak się nie narzuca, ale gdy tylko przechodzimy do repertuaru bardziej uwidaczniającego pojedyncze brzmienia, a już zwłaszcza te mniejsze, jak ludzki głos, trącenie struny czy jakąś wibracje trąbki, wówczas wyższość słuchawek Staxa okazuje się zasadnicza. To dużo wyższy poziom przekazania zarówno niuansu, jak i konstruowania całościowej dźwiękowej formy odzwierciedlającej pierwowzór. Tu nie ma żadnej dyskusji – Stax bardzo jest górą.
Z gramofonem
Na koniec uciąłem sobie mały miting na kanwie gramofonu i muszę stwierdzić, że winylowa muzyka jest dla elektrostatycznych słuchawek czymś najbardziej pożądanym. Bowiem najwięcej ma tego, na czym tym słuchawkom zależy, to znaczy masy, wypełnienia, energii oraz piękna. To ostatnie pozwala uwypuklić ich maestrię odtwórczą, a te pierwsze uzupełniać pewne niedociągnięcia. Już high-endowy odtwarzacz radykalnie poprawił sytuację spod komputera, ale niewątpliwie z płyt winylowych grały elektrostaty najlepiej. Jeszcze pełniej, jeszcze konkretniej, z jeszcze mocniejszym basem i lepszą obróbką sopranów. Tych ostatnich, tak nawiasem, z odtwarzaczem wciąż słuchaczowi nie żałowały, zdecydowanie więcej ich oferując niż basu, ale z basem już wyraźnie mocniejszym. Natomiast w przypadku płyt winylowych pojawił się nie tylko jeszcze lepszy bas i sopran, ale jeszcze czynnik o wiele większej energii.

Jak zawsze zjawiskowe brzmienie, które w tym wypadku nie ustępuje wiele najdroższym 009. Pomimo wszystkich trudności, SR-L700 to zjawiskowe słuchawki, po które warto sięgnąć!
Jak zwykle sprawdzałem to między innymi za pośrednictwem Immigrant Song Led Zeppelin i nie bez satysfakcji stwierdziłem, że obecna w tym nagraniu wyraźna ściana energii, której z pliku ani płyty CD ani trochę nie słychać, pokazała się może nie aż w całej krasie, ale pokazała niewątpliwie. Czuć i widać było tę ścianę, co jakże było dalekie od chmury dźwiękowych drobin spod komputera. Tak więc tym razem nowe zdecydowanie przegrało ze starym i pliki wylądowały na szarym końcu a winyle dumnie na czele. Bez złudzeń – winyl wciąż pozostaje królem.
Witam czy jest cień szansy na przetestowanie przez Pana Sennheiser Momentum M2 ? Genialny następca pierwszych Momentum z większymi przeprojektowanymi padami. Podobno różnica w dźwięku jest znacząca. Pozdrawiam.
Już o nie prosiłem, ale w pierwszej kolejności testowane będą nowe HD 800S, za które się właśnie zabieram. Tak więc Momentum gdzieś w okolicy kwietnia. Oczywiście jak przyślą.
HD800 S? Nie mogę się doczekać 🙂 Kiedy tak mniej więcej można się spodziewać recenzji?
Za cztery dni.
Mam nadzieje ze bedziesz Piotrze na tym wspanialym pokazie i porownaniu dwoch najdrozszych i najlepszych ORFEUSZY ,ciekawy jestem twojej opini ?
„ORPHEUS 2 na żywo – prezentacja wyłącznie dla userów Audiohobby”
Tak będę, mam zaproszenie. Co do tego „tylko dla userów Audiohobby”, to rzecz polega na tym, że Wiktor udostępni swojego starszego Orfeusza jedynie 17 marca, właśnie kiedy będzie słuchało Audiohobby. Trochę to małostkowe, tak więc Wiktor przede mną się kajał a ja go ofukałem. Ale starego Orfeusza znam, to mi to niespecjalnie przeszkadza.
Piotrze z Twojej recenzji wywnioskowałem ,że L-700 to postęp w stosunku do SR-507 i „zagrożenie serii „007” ? 🙂
Tak, dokładnie.
Witam mam pytanie takie nie na temat ale moglbys Piotr/Kuba powiedziec jakie wedlug ciebie sa najlepsze sluchawki nausze,zamkniete do do uzytku z telefonem( muzyka elektroniczna,filmy) w granicy cenowej 500 zl.
Nauszne czy wokółuszne?
Wokoluszne
takstar ml-750
No i stare Creative Aurvana Live! Te nowe są mniej interesujące, ale stare były rewelacyjne.
Gdybys mogl jeszcze powiedziec jakie sluchawki do 200 zl bo kolega szuka i cos nie powadza mu sie poszukiwania.Przepraszam wogole ze tak mecze.
wokółuszne
Juz niektualne napsalem ten komentarz przed zobaczeniem ile te kosztuja ktore mi zaproponowales.Dziekuje
Czekamy oczywiscie na test HD800-S. Jeszcze 3 dni? Jestem bardzo ciekaw, jak pan Piotr odbierze nowe sluchawki, ktore uwazam za naprawde ulepszona wersje tych pierwszych. Testy czytam z zamilowaniem.
Dziekuje.
Patryk.
Pisze się, pisze. Na czwartek powinien być.
gąbka mogłaby być faktycznie grubsza, ale i tak jest lepiej. W starych modelach kontakt z membraną mi trochę przeszkadzał (zwłaszcza, gdy pianka się zbiła), ale i tak było dużo lepiej niż w grado (na małych padach, a także na dużych w nowej serii, gdzie ta siateczka jest bliżej ucha). Bardzo dobre słuchawki, nie mniej cena bardzo wysoka, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, że staxy (tak wynika z mojego doświadczenia z nimi) wymagają wyższej klasy źródła, którego cena podwyższa wysokość ceny za cały tor.
Tak, niewątpliwie – tor dla Staxa nie może być byle jaki.
Może to i dobre słuchawki, ale … stylistyka a’la telegrafista wojskowy u schyłku II WŚ nie przemawia do mnie.
Za takie pieniądze należy oczekiwać (i domagać się) produktu oferującego przynajmniej dyskretne oznaki luksusu.
Pozwoliłem sobie wyrazić moje zdanie.
To nie telewizor czy akwarium nie oglądasz tego tylko słuchasz no chyba ,że słuchasz przed lustrem 🙂
Witam Panie Piotrze.Pytanie moje czy warto dopłacać prawie jeszcze raz do 007 mk2? Czy lepiej kupić l-700?Chodzi mi jack duża jest różnica?Dziękuje.
To jest właściwie tylko różnica inności. SR-007 mają lepszą, bardziej holograficzną scenę i potrafią grać cieplej. Natomiast sama jakość dźwięku w podstawowych aspektach jest analogiczna. Nie porównywałem bezpośrednio, ale na pewno bardzo bliska.
A mając wcześniejsze 507 warto na nie zamienić?
To jest trudne pytanie, bo 507 bardzo mi się podobały, a słuchałem ich z innym wzmacniaczem i żadnego bezpośredniego porównania nie przeprowadzałem. Stylistycznie są to słuchawki podobne, ale L700 na pewno prezentują wyższy poziom; taki już naprawdę bliski temu z SR-009. Czy więc warto dokładać? Jak dla kogoś to łatwy do łyknięcia wydatek, to warto. Ale jak miałby o to strasznie walczyć i od ust sobie odejmować, to nie warto.
Witam
Jaki przetwornik polecałby Pan do tych STAX-ów i któregoś z 2-óch ich flagowych wzmacniaczy, nie licząc tego za kosmiczną cenę, większą niż ich flagowe słuchawki.
Cytując: „Najtrudniej będzie przy komputerze, ale na pewno i tu da się wyszukać przetwornik dysponujący odpowiednio gęstym, masywnym brzmieniem …”, jaki tutaj Pan poleci przetwornik mający gęste i masywne brzmienie, oraz czy taki przetwornik da się znaleźć w cenie do 5k czy trzeba szykować się na poważniejsze wydatki?
Pozdrawiam
Adam Rzetelski
Do napędzania moim zdaniem najlepszy będzie zestaw iCan PRO + iESL, który nie tylko będzie świetny brzmieniowo, ale także napędzi dowolne, a nie tylko elektrostatyczne słuchawki. (Brzmienie Staksów oferuje lepsze niż ich flagowy wzmacniacz SRM-T8000. Serio!)
Gęstym przetwornikiem jest Hegel HD30, ale może starczyłby Audiobyte Black Dragon. ifi na dniach zaoferuje swój z serii PRO, ale kosztować ma też ponad dziesięć tysięcy. Prawdopodobnie bardzo dobry jest przetwornik PhaSt, ale go jeszcze nie testowałem. Dostępny tutaj:
https://tubes-store.eu/pl/content/8-opinie-i-rekomendacje