Recenzja: ZETA ZERO Venus Satelitte

   Zeta_Zero_Venus_Satelitte_014_HiFi Philosophy   Firma Zeta Zero przedstawiła się nam już onegdaj swoimi głośnikami Venus Piccola i wówczas sporo na jej temat pisałem, tak więc kto chce się o niej czegoś bliższego dowiedzieć, może tam zajrzeć. Nie napisałem tam jednak, że łączy w nazwie dwa przeciwieństwa: Tytułową zetę zero, będącą nawiązaniem do największej z tajemnic matematyki – sławnej hipotezy Riemanna, na której bezowocnym udowadnianiu wielu matematyków, nieraz tak wybitnych jak Paul Cohen czy John Nash, spędziło większość życia, oraz imię bogini Venus, symbolu kobiecości, która to kobiecość lokuje się względem matematyki w dużej mierze jako przeciwieństwo właśnie, zarówno pod względem powierzchowności jak i przymiotów umysłu. Tego rodzaju zestawienie jest zatem zabiegiem przewrotnym, ale zarazem uzasadnionym, albowiem same głośniki Zeta Zero Venus też łączą w sobie te przeciwieństwa pod postacią kobiecych kształtów i matematycznej precyzji. Budowę mają giętkoliniową, gibką i zarazem pełną, a pośród tego na poły kobiecego wdzięku ponad obniżoną talią lokuje się potężna, trzysekcyjna wstęga, rodem z matematyczno-fizycznych krain wielkiej precyzji i laboratoryjnych badań. Potrafi ona krzyczeć, zupełnie jak kobieta, ale zarazem pięknie, bo jak powiada Woody Allen, kobiety są jedyną na ziemi pozostałością raju.

O tych wstęgach też już pisałem, przypomnę zatem tylko, że to jedyny taki głośnik wstęgowy na świecie, nikomu nie sprzedany, występujący wyłącznie w głośnikach Zeta. Posiada membrany kompozytowe o wyjątkowej cienkości i odporności na uszkodzenia, potrafiące generować dźwięki z ogromną szybkością i precyzją. Poniżej trójsekcyjnych wstęg rozpościera się niczym biodra neolitycznej Venus wielki dysk głośnika niskotonowego, a jedyna tak naprawdę różnica pomiędzy modelami Piccola i Satelitte znajduje się jeszcze niżej, w postaci nogi czy też podstawki. Model Piccola zgodnie z nazwą faktycznie bowiem jest mniejszy, jako że u niego ta noga występuje jedynie w szczątkowej postaci, o formie jakiegoś niskiego pieńka przechodzącego niemal natychmiast w szeroko rozlaną płaszczyznę podstawy, a model Satelitte ma już zgrabną nóżkę, może nie aż kobiecego formatu tylko raczej meblowego, ale widoczną. Cała reszta jest identyczna, tak więc od razu ciśnie się pytanie, jaki sens pisania osobnej recenzji? Pytanie jak najbardziej zasadne, a odpowiedź dwuskładnikowa. Po pierwsze ta wyższa noga oddala głośnik niskotonowy od podłoża, które jest dla wytwarzanej przezeń fali dźwiękowej płaszczyzną odbicia, powodującą w przypadku dużej bliskości efekt wzmocnienia, dzięki któremu Venus Piccola operuje mocniejszym basem. Testowana Satelitte to odbicie ma słabsze, a więc i basu mniej nieco, a co za tym idzie inne cokolwiek brzmienie. Poza tym posłużymy się innym torem, czyli przede wszystkim innym odtwarzaczem, takim lepszego gatunku, a także dla odmiany zwyklejszym, a w każdym razie tańszym sposobem łączenia głośników ze wzmacniaczami za pośrednictwem dużo tańszego kabla. Odtwarzacz ma już swoją recenzję, system wzmocnienia ją kiedyś posiędzie, a głośniki recenzujemy teraz. Do dzieła.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

12 komentarzy w “Recenzja: ZETA ZERO Venus Satelitte

  1. Mariusz pisze:

    Panie Piotrze czy bedzie recenzja AKG k3003.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, będzie.

  2. Maciej pisze:

    Cisza pod tym wątkiem a mnie trochę korci napisanie pewnej rzeczy. Otóż absolutnie doceniam postać Pana Tomasza. Jestem dumny że w Polsce produkuje się kolumny o tak wspaniałym brzmieniu i w takim asortymencie. To wielka sprawa i niekwestionowany sukces.
    Niemniej jako esteta i projektant (tak właśnie w tej kolejności) nie mogę się oprzeć wyrażeniu swojej opinii o wyglądzie tych kolumn. Z przykrością stwierdzam że choć wykończenie technologiczne stoi na bardzo wysokim poziomie to proporcje i rozwiązania detali są mało urodziwe. Patrzyłem i patrzyłem i pytałem przyjaciół projektantów no i kurcze nijak nie możemy się dopatrzeć harmonii, konsekwencji, uroków geometrii przestrzennej jako takiej zmaterializowanej w tych kształtach. Nie ma ani spokoju ani dynamiki. Jest to raczej hybryda geometrii ortogonalnej i form bionicznych, ale jakaś daleka od wysublimowania… Przepraszam za brutalność jeśli ktoś to tak odczyta. Ale ja jestem bezsilny wobec swojej prawdomówności w tym obszarze. Nie mogę stłumić głosu wewnętrznego który alarmuje o dysonansie pięknej funkcji (brzmienia) z obudową. Tak samo jak cierpię nad tym, że EarStream nie ma firmowych obudów a Hegel ma obudowy niczym mydelniczka.

    1. Piotr Ryka pisze:

      O kształcie kolumn Zeta decydują te bardzo wydłużone wstęgi, ale w moim odczuciu jako elementy wyposażenia mieszkania zarówno model Piccola jak i Satelitte spisywały się bardzo dobrze, o wiele lepiej niż zazwyczaj spotykane skrzynie o różnych proporcjach frontalnego prostokąta.

      A jakie obudowy postawiłbyś za wzór?

  3. Maciej pisze:

    Chyba na ideał wizualny jeszcze nie trafiłem. Ale najbliższe: Sonus Faber, Zingali, Acoustic Avantgarde, Trenner and Friedl model Pharoah… Chodzi o wyczucie proporcji.
    Nieskromnie powiem, że moje odgrody DIY też bardzo mi się podobają. I wielu naszym gościom również ale bynajmniej nie uzurpuję sobie konkurowania do powyższych marek 🙂

  4. Piotr Ryka pisze:

    Sonus Faber jeszcze u mnie nie stał, ale Zingali i Avantgarde zajmują masę miejsca, a ładnie wyglądają tylko od frontu, natomiast Zety są bryłami dopracowanymi całościowo, eleganckimi z każdej strony. Przypominają muzyczne instrumenty, choć z konieczności figury mają masywne. Ale kontrabas to też kawał chłopa. Najnowszy flagowy Sonus Faber też jest całościowo dopieszczony, tylko gra niestety nie tak jak by się chciało.

  5. maciek pisze:

    mnie akurat desing sie już podoba choć musiałem sie nieco przyzwyczaić i „przeprosić”jak je pierwszy raz ujrzalem, bo to była istna chyba rewolucja myślowa dla nas starych audiofilów jak cała ta linia Zet sie pojawiła, ale sto razy wazniejsze jest brzmienie a tu ZETY nie mają chyba konkurencji.Znakomite zbalansowanie w całym paśmie,no i oszałamiająca wrecz dynamika a to dla mnie najwazniejsze. I tyle w tym temacie, wiec lepiej by nic nie zepsuli na 10 daję 10. te wstegi to polskie niemal „Stradivariusy”. Brawo. Mac.

  6. Eric pisze:

    O kurcze! Zobaczylem wczoraj z ma rodzina na Audio Show w Anglii w Northamptonshire ich tj ZetaZero nowe ich kolumny Orbital360. Zupelny odlot dzwiekiem pobili wszystkich angoli na total. Nie mieli competition. 3 razy wracalismy do ich roomu .Czy cos wiecie o tym kosmos modelu? Bo gralo fenomelnanie w taki sposb ze nie znalem takiego sound. ale na ich stronie nie ma zadnych info… Ale jak to u was mowia , zmiazdrzyli konkurencje.cos niesamowitego.Brawo Polska !Brawo wam. Cool portal wasz.

    1. AAAFNRAA pisze:

      Na razie mało informacji. To są kolumny dookólne lub jak pisze ich twórca wszechkierunkowe, szerokopasmowe z głośnikiem wstęgowym. Podobno pierwszy taki model na świecie 🙂
      http://audio-high-end.com/9/home.htm

    2. Piotr Ryka pisze:

      To bardzo dawny pomysł pana Roguli – głośnik wirujący. Rozmawialiśmy o nim sporo. W bardzo dawnych czasach miał zastąpić stereofonię dzięki jednej dookólnej kolumnie. Teraz to wyewoluowało. Przyjemnie usłyszeć, że w tak spektakularny sposób.

  7. AAAFNRAA pisze:

    Taka ciekawostka „biologiczna”. Wróciłem przed chwilą do domu z pracy, włączam TV i leci właśnie jeden z polskich seriali tasiemców. W pewnej scenie w pokoju bohatera stoją i rzucają się w oczy kolumny Zeta Zero (chyba właśnie) Venus Satelitte. Czyżby lokowanie produktu? Wątpię, to nie są kolumny dla każdego, a to serial dla osób, które nie dadzą 60 tys. za kolumny.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Tomasz ma studio nagraniowe, poznaje ludzi, działa…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy