Recenzja: Ultrasone Edition 5

Nadchodzi nowe

Ultrasone_Edition_5_030 HiFi Philosophy

Dopiero co witaliśmy się z Edition 12, a tu już w kolejce stoi kolejny, topowy reprezentant marki Ultrasone.

   Jakież było moje zdumienie, kiedy po całkiem niedawnym udanym debiucie modelu E12 przeczytałem komunikat, że oto z okazji jubileuszu dziesięciolecie powołania do życia serii flagowej „Edition” firma Ultrasone postanowiła wypuścić limitowany, rocznicowy model w postaci 555 egzemplarzy ekskluzywnego w najwyższym stopniu modelu Edition 5. Doprawdy, nieczęsto się zdarza, by jakaś firma sypała nowymi najwyższymi modelami w takim tempie, za co działowi techniki rozwojowej Ultrasona należą się szczególne słowa podziękowania i pochwały. Znów przy tym chronologia została zachwiana i kto by się teraz pragnął kierować numerami modeli flagowych Ultrasona, kiepsko na tym wyjdzie, ale nie cyfry są przecież w tym wypadku najważniejsze. Odnośnie modelu E5 jest jednak parę cyfr bardzo ważnych i robiących wrażenie. Po pierwsze cena. Początkowo miało to być 5 tysięcy euro (no bo jak pięć, to pięć), ale ostatecznie skończyło się na 14 990 PLN. I tak brzmi to strasznie, co mam nadzieję jest przeciwieństwem brzmienia samych słuchawek. Jednak mimo wszystko daleko tej kwocie do ośmiu tysięcy dolarów, jakie zażyczyła sobie za swoje flagowe Muramasa VIII japońska Final Audio Design. Te Muramasa także okazują się tak nawiasem wykazywać powinowactwo z liczbą 5, bowiem powstało ich łącznie pięć sztuk. Za to obecnie dostępne flagowe Final Audio Design kosztują analogicznie do Edition 5, bo model Pandora Hope X wyceniony jest na pięć tysięcy dolarów. Mają zatem nasze E5 tu i ówdzie cenowych odpowiedników, bo także flagowe Stax SR-009, jak również flagowe Abyss AB-1266 kosztują bardzo podobnie. Nie jest zatem ta cena jednorazowym wyskokiem dotąd nie notowanym, nie mówiąc o tym, że za dobrze utrzymany egzemplarz Sennheisera Orpheusa (same słuchawki) trzeba zapłacić na rynku wtórnym około trzydzieści tysięcy, a za Sony MDR-R10 jakieś dwadzieścia pięć. Cena nowych Edition 5 i tak robi jednak wrażenie i oznacza daleko posuniętą ekskluzję wycelowaną jedynie w wybranych. Dlatego sam do posiadania nie aspiruję, aczkolwiek w darze chętnie przyjmę, bo taki znowu skromny nie jestem.

Dość żartów i cenowych szaleństw, wracajmy do realiów. Obok niebotycznej ceny i bardzo ograniczonej ilości 555 egzemplarzy trzecią godną odnotowania miarą liczbową jest w odniesieniu do E5 pasmo przenoszenia. Obejmuje ono przedział 5 Hz – 46 kHz i ktoś mógłby powiedzieć, że to nic takiego znów nie jest, bo można wskazać słuchawki chwalące się szerszym, ale wybiegając przed orkiestrę powiem już tutaj, że liczby liczbami, a u tych Ultrasonów nie jest to papierowy smok, którego później w brzmieniu nie można się doszukać, tylko to słychać – zwyczajnie słychać. Nim zagłębimy się w inne dane liczbowe oraz wygląd i ergonomię, chciałem jeszcze wspomnień o dwóch walorach tego nowego flagowca, z których jeden jest całkiem debiutancki.

Ultrasone_Edition_5_004 HiFi Philosophy

No ale jubileusz zacny, więc wypada go uczcić godnie.

Ów technologiczny debiutant to udoskonalona podobno w stopniu bardzo wydatnym, związana od początku ze słuchawkami Ultrasona (a firma powstała w 1991 roku) technologia S-Logic. Początkowo zwała się ona inaczej i była dużo skromniejsza, a tę oficjalną nazwę wprowadzono wraz z pierwszymi słuchawkami z serii Edition, oznaczonymi sygnaturą E7. Jego to właśnie rocznica powołania do życia, datowana na 2003 rok, jest okazją do świętowania i celebry w postaci modelu E5, a pełna oficjalna nazwa wspomnianej technologii brzmiała: The Natural Surround System S-Logic™. W modelach późniejszych, czyli E8, E10 i E12 mieliśmy już do czynienia z doskonalszym S-Logic Plus, a wraz z modelem Edition 5 wkracza do akcji wersja jeszcze doskonalsza, S-Logic EX.

O samej technologii S-Logic wiadomo ze zdjęć, że jest metalową grodzią z wieloma różnej wielkości otworami, dzięki którym dźwięk jest kierowany na małżowiny uszne słuchającego w bardzo określony sposób, pozwalający imitować naturalne procesy związane ze słyszeniem, zwące się fachowo Interaural Time Delay (ITD) oraz Head Related Transfer Function (HRTF). Pierwszy polega na wyciąganiu przez mózg konsekwencji z faktu słyszenia przez każde ucho tego samego dźwięku w odrobinę innym układzie czasowym, uwarunkowanym różną odległością źródła od każdego ucha (te kilkadziesiąt centymetrów okazuje się wystarczać), a drugi z minimalnych różnic częstotliwościowych, powodowanych innymi odbiciami od głowy i małżowiny usznej. W połączeniu z zawartymi w samym nagraniu informacjami o Interaural Level Distance (ILD), czyli różnym natężeniu słyszanych w danym momencie dźwięków, związanym z ich różnym całościowo dystansem do słuchacza, tworzy to audialny obraz sferyczny, który zwykliśmy w audiofilskiej gwarze nazywać sceną. By wszystko to usłyszeć w normalnych słuchawkach, potrzebne są nagrania binauralne, a słuchawki Ultrasona zaopatrzone w technologię S-Logic potrafią to do pewnego stopnia imitować w przypadku dowolnych nagrań. (Można sobie obejrzeć filmik poglądowy ze strony Ultrasona, zatytułowany „S-Logic™ Natural Surround Sound”.)

Trzeba przyznać, że ewolucja tego S-Logic przebiega bardzo sprawnie, jako że S-Logic Plus okazał się wyraźnie lepszy od samego S-Logic, a S-Logic EX okazuje się jeszcze o wiele lepszy. Do tych przewag dojdziemy jednak dopiero w rozdziale o odsłuchu, a w tym miejscu pozostaje napisać z przykrością, że o dokładnym wyglądzie tego S-Logic EX niewiele wiemy poza ogólnikowym stwierdzeniem producenta, że ma on „kształt tunelowy”. Nie jest to zatem jak poprzednio płaska gródź, tylko coś bardziej sferycznego, czego działanie jest doskonale słyszalne i wielce intrygujące. Nie może to być przy tym nic dużego, bo muszle nie są jakieś szczególnie wielkie ani tym bardziej głębokie, ale to jak widać, a zwłaszcza słychać, wystarcza.

Ultrasone_Edition_5_013 HiFi Philosophy

Już z zewnątrz wygląda to świetnie. A to dopiero początek.

Jeszcze dziwniejszą informację możemy odnaleźć na polskiej stronie Ultrasona, gdzie napisano, że działanie systemu EX „polega na wymodelowaniu skierowanej do dołu membrany w kształcie tunelu”. To już brzmi naprawdę tajemniczo i dość trudno to sobie wyobrazić. Ale pożyjemy i może się doczekamy jakichś szczegółów oraz widoków na zdjęciach. Na razie musi wystarczyć nie do końca czytelny schemat zamieszczony na tekturowej obwolucie pudła słuchawek, na którym czegoś takiego jak skierowana do dołu membrana w kształcie tunelu się nie dopatrzyłem.

Drugi ważny system innowacyjny, właściwy tylko dla słuchawek Ultrasone, to także znany od dawna ULE, czyli Ultra Low Emission Technology, pozwalająca powstające nieuchronnie podczas pracy słuchawek pole elektromagnetyczne kierować nie do wnętrza ale odginać poza głowę słuchacza, co ma znaczenie prozdrowotne, bo takie pola niczym neutralnym dla zdrowia nie są, a ich wpływ na organizm jest wielopłaszczyznowy i trudny do jednoznacznego określenia, ale na pewno nie jest pozytywny. Warto tu nadmienić, że wspomniana redukcja wynosi według danych producenta aż 98 procent.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

27 komentarzy w “Recenzja: Ultrasone Edition 5

  1. Maciej pisze:

    Piotrze widzę że w recenzjach 'pędzisz’ słuchawki o różnorakich impedancjach. Powiedz tak niezobowiązująco – jaki wzmacniacz z tych które znasz jest najbardziej uniwersalny w tym aspekcie?
    A druga część pytania który w tej uniwersalności najbardziej muzykalny – najmniej ziarnisty i suchy.

  2. Piotr Ryka pisze:

    Najbardziej uniwersalny jest niewątpliwie Phasemation, bo ma czteropozycyjne dostrojenie impedancyjne. Takie samo ma Cayin HA-1A, którego słuchałem dawno temu i bardzo mi się podobał. Najbardziej natomiast całościowo muzykalny jest mój ASL Twin-Head, który żadnego dostrojenia nie ma, ale mu to nie przeszkadza. Muzykalność to ogólnie domena lamp. Cayin jest tak nawiasem lampowy, więc dobrze spełnia oba kryteria. Ale wzmacniaczy jest taka masa, że nie potrafię się odnosić do ich ogółu. Na pewno nikt nawet tylko tych co lepszych wszystkich nie słuchał.

  3. Piotr Ryka pisze:

    No proszę, dopiero teraz, przeglądając zdjęcia, zauważyłem ten poglądowy schemat z tyłu opakowania. Zupełnie mi umknął. Nie wygląda na nim by membrana skierowana była do dołu.

  4. miroslaw frackowiak pisze:

    Dziwie sie ze jeszcze czasami mozna kupic uzywane K-1000!tyle nowych sluchawek wyprodukowano,tyle nowych firm skuchawkowych powstalo,tyle astronomicznych cen na te nowosci wymyslono ,a tu moje K-1000 dalej najlepsze z moim Carym 300B, rewelacja nie do pokonania.Zobaczcie koledzy za ile i jakie pieniadze to kupione,uzywany Cary 300B-2200eur i K-1000 -800eur, calosc =3000eur i gra to najlepiej na swiecie,czy trzeba wydawac krocie aby byc szczesliwym?

  5. Maciej pisze:

    nie podzielam zdania co to tego aby cary i k1000 byl najlepszym sytemem sluchawkowym, kiedys mialem mozliwosc posluchac takowego zestawienia i nie wywarlo jakiegosc spacialnego wrazenia na mnie…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ale może napiszesz, jaki system słuchawkowy grał lepiej? Chętnie się dowiem.

  6. Maciej pisze:

    To teraz Maciej z Warszawy pisze 🙂

    Ja nie słuchałem takiego zestawienia, i przy pełnym szacunku dla osłuchania Piotra to na prawdę gusta są różne…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Też nie słuchałem takiego zestawienia, bo Cary 300B SEI odsłuchiwałem tylko z głośnikami na Audio Show. Jest to natomiast referencyjny zestaw Mirka.

  7. miroslaw frackowiak pisze:

    Wszystko w torze sluchawkowym musi byc idealne spasowane i odpowiednio dobrane,sluchawki musza byc sprawne i wzm rowniez,kiedys kolega z forum pisal ze Cary mu brumil,sprzet musi byc sprawny,lampy tez,w moim torze jest krysztal ,nic nie brumi, tylko wspaniale gra,gdyby bylo inaczej to sprzedalbym to co posiadam i kupil co innego!jak narazie nic lepiej nie zagralo a sluchalem wszystko co na rynku do tej pory bylo wyprodukowane.

  8. Tomek pisze:

    No to grubo! Że pozwolę sobie zwrotem kolokwialnym wyrazić uznanie i zdumienie 😀

  9. gelo29 pisze:

    miroslaw:
    chapeau bas.
    Nie znam nikogo, a i o takim nigdy nie słyszałem, kto by ” wszystko co na rynku do tej pory bylo wyprodukowane” przesłuchał.
    Gratulacje!

  10. kabak1991 pisze:

    „jak narazie nic lepiej nie zagralo a sluchalem wszystko co na rynku do tej pory bylo wyprodukowane.”

    Mirku w prezencie dla Ciebie filmik do oglądnięcia film na Youtube. Tylko trzeba oglądać do końca bo końcówka jest gigantyczna 🙂

    https://www.youtube.com/watch?v=cS2DqJj_HDQ

  11. Marecki pisze:

    No końcówa jest faktycznie wielka!
    Tak jak te 10 godzin śmiechu! 😀

  12. Marecki pisze:

    Szkoda że się te słuchawy nie wygrzały!
    Być może, że mógłby być to nowy faworyt po wielu latach..
    Kto wie..
    Stwierdziłeś, że scena wyjątkowa, a zatem lepsza od orfeuszy z którymi miałeś okazję obcować?
    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      W pewnym sensie tak, bo bardziej zorganizowana.

    2. Piotr Ryka pisze:

      Też bardzo żałuję, że się nie wygrzały, bo całkiem w sumie nie wiadomo dokąd to wygrzewanie zmierzało i jaki byłby ostateczny rezultat.

  13. Marecki pisze:

    Pardon za dublowanie komentarzy.

    Tak to jest jak się piszę z telefonu wątpliwej jakości. : D

    1. Piotr Ryka pisze:

      Już naprawiłem. Nie ma sprawy.

  14. Marecki pisze:

    W następnej kolejności Astell?

    Ciekawy jestem czy mógłby zastąpić stacjonarny odtwarzacz za podobną kwotę, jak to niektórzy głoszą.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, właśnie piszę recenzję.

    2. Maciej pisze:

      Wątpię.
      Ale życzę producentowi sukcesów.

      1. Piotr Ryka pisze:

        To nie jest bezpodstawna sugestia, ale producent czegoś zaniedbał. Będzie o tym w recenzji. Rzecz do naprawienia, ale i tak szkoda.

  15. Soundman pisze:

    Mirku, jak tam….odsłuchałeś wreszcie te LCD3? Tak zapowiadałeś ten odsłuch na początku roku, w jakimś salonie w Irlandii czy też Anglii?…

  16. miroslaw frackowiak pisze:

    Musze odpowiedziec dokladnie kolegom ze sluchalem „wszystko” majac na mysli to co jest w 15-stce czolowej na swiecie z elektrostatami wlacznie i ich wzm,sluchawki LCD3 sluchalem jak tylko sie pokazaly to juz troche czasu uplynelo,chcialem przeprowadzic odsluchy wszystkich modeli nowych LCD w wspalnialym miejscu pod Londynem o ktorym juz pisalem,ale termin musialem przesunac ze wzgledu na stan zdrowia.

  17. Jarek pisze:

    Piotrze,
    chyba należałoby zmienić tytuł recenzji na „Ultrasone Edition 5 Limited”, jako że producent wypuścił ten model w wersji „Unlimited” różniącym się jedynie (?) materiałami użytymi do wykończenia muszli 🙂 (nawiasem mówiąc wygląda to szpetnie), zdecydowanie też tańszymi – jedyne 1999 ojro 😉
    Co do oferowanego brzmienia, różnic podobno nie ma żadnych.

    Mój egzemplarz (Ltd) ma już za sobą ponad 400 godzin i gra wybornie, do tego stopnia, że pozbyłem się HD800 i podjąłem decyzję o sprzedaży moich ukochanych K812…
    Ale co zrobić kiedy po odsłuchu Edition 5 innych słuchawek niemal nie daje się słuchać 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Od razu w recenzji napisałem, że wkrótce pojawi się tańszy model z tą najnowszą wersją S-Logic, ale nie przypuszczałem, że będą to dokładnie te same słuchawki z inną pokrywą komory rezonansowej. Tego jednak można się było domyślić, bo różnica pomiędzy modelami E12 i E10 jest właśnie taka, plus jakieś poprawki redukujące sybilanty.
      Bardzo się cieszę, że słuchawki spisują się tak znakomicie, choć oczywiście zarazem ich posiadania zazdroszczę. Teraz pozostaje jeszcze ewentualna zabawa z kablami, które już są w postaci rzekomo lepszych zamienników oferowane, no i próby ze wzmacniaczami – który okaże się tym best of the best.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy