Recenzja: Ultrasone Edition 5

Odsłuch

Ultrasone_Edition_5_012 HiFi Philosophy

Słuchawki z serii Edition zawsze wyglądały świetnie, ale przy tym projekcie Panowie z Ultrsone przeszli samych siebie.

   W mierze odsłuchu winienem czytelnikom na początek mało budującą historię. Słuchawki przywiozłem od dystrybutora w stanie dziewiczym i nie bez przyjemności sam z folii zabezpieczających je wydobyłem. Tyle dobrego w tej mierze, bo poza tym przybyły tylko na okres jednego tygodnia, a to stanowczo za krótko by móc się cieszyć ostatecznym dźwiękiem. Za krótko aż o co najmniej kilka tygodni. Słuchawki Ultrasona, podobnie jak na przykład Grado, są bowiem bardzo powolne pod względem wygrzewania i moje pierwsze E9 (których nie wygrzewałem cięgiem tylko po prostu słuchałem), dochodziły do ostatecznego brzmienia aż przez pół roku. Ktoś wtrąci, że to idiotyzm i na pewno tak się nie dzieje, ale pozwolę sobie zauważyć, że przeciętny fortepian też dochodzi do ostatecznej formy brzmieniowej dość długo, bo aż trzy lata. Tak więc nie są to żadne sensacje ani wymysły, tylko tak się po prostu dzieje i żadne przemądrzałe racjonalizacje co większych mędrków, którym się zdaje, że świat jest prosty jak gra w kółko i krzyżyk, tego nie zmienią. Pomimo że podczas tego tygodnia obecności słuchawki pracowały niemal nieustająco, daleko niewątpliwie na koniec im było do brzmieniowej postaci ostatecznej, co konstatuję z żalem, zwłaszcza że ostatniego dnia zaczęły grać wyraźnie inaczej i to w kierunku o jaki mi właśnie chodziło. Mogę zatem tylko napisać, że całe to rozpoznawanie brzmienia miało jedynie charakter wstępny, tak samo jak miało to miejsce za pierwszym razem z Sennheiserami HD 800. Ale nie ma co jęczeć, tylko trzeba pisać jak było i jakie z tego można wyciągać wnioski, mając nadzieję, że kiedyś przytrafi się jeszcze okazja opisywać takie bardziej wygrzane.

Ultrasone_Edition_5_020 HiFi Philosophy

Jeszcze tylko krótki rzut okiem na cały zestaw (nie wliczając standu, który najwyraźniej poszedł na spacer)…

Sam proces wygrzewania stanowi tu jednak sposobność by coś o nim napisać, bo raz jeszcze okazało się, że ma wpływ zasadniczy i nawet na tak niepełnym dystansie potrafi czynić cuda. Jak zapewne się domyślacie, pierwszą rzeczą jaką zrobiłem po wyjęciu słuchawek i rzuceniu na nie okiem, było założenie i posłuchanie. No i się wtedy zaczęło. – Zum Donnerwetter noch einmal! – trzeba było zawrzasnąć. – Znowu? Czy oni powariowali? Ile razy im się jeszcze będzie pisało o tej sybilacji, a oni swoje?

No bo faktycznie strasznie technicznie to zagrało, a tradycyjna audiofilska „krew z uszu” pasowałoby jak ulał. No, może nie aż krew, bo soprany takie znów krwawe nie były, ale cały ten dźwięk był jakby go ktoś wystrugał scyzorykiem z lipowego drzewa, albo jeszcze lepiej laserem wyrzeźbił, takie to było wyraźne i wycyzelowane. Tak wyrazistego brzmienia o tak wyostrzonych krawędziach to jeszcze nie słyszałem i Wy też nie, no chyba że któryś tam te Edition 5 już sobie sprawił. Rad nierad podpiąłem słuchawki do Phasemation, ustawiłem w odtwarzaczu Repeat i na trzy dni zarzuciłem słuchanie. Raz dziennie tylko rzucałem uchem i się to brzmienie niewątpliwie zmieniało, ale powoli. Na wszelki tylko wypadek podpinałem je też zamiennie do wzmacniacza Questyle albo do Lebena, by stwarzać różnorodność brzmieniową, ale generalnie słuchanie odpuściłem. Po trzech dniach lekko to się wszystko wyklarowało i przestało być tak niemiłosierne, a po pięciu dało się już spokojnie słuchać z niemałą satysfakcją. I wówczas nastał wieczór wielkich porównań przy Twin-Head na okoliczność pisania recenzji słuchawek Audeze LCD-3, a wraz z nim zyskały nowe flagowe Ultrasone sposobność zmierzenia się z najlepszymi.

Ultrasone_Edition_5_007 HiFi Philosophy

…i już można sprawdzić, co Niemieccy inżynierowie przygotowali nam z okazji swojej okrągłej rocznicy.

Mimo tak silnej konkurencji pod trzema względami okazały się być najlepsze, przy czym pod jednym to tak problematycznie, ale pod dwoma rzecz była oczywista. Te dwie bezsporne przewagi to sposób obrazowania sceny i całościowy na niej porządek wraz z wyrazistością.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

27 komentarzy w “Recenzja: Ultrasone Edition 5

  1. Maciej pisze:

    Piotrze widzę że w recenzjach 'pędzisz’ słuchawki o różnorakich impedancjach. Powiedz tak niezobowiązująco – jaki wzmacniacz z tych które znasz jest najbardziej uniwersalny w tym aspekcie?
    A druga część pytania który w tej uniwersalności najbardziej muzykalny – najmniej ziarnisty i suchy.

  2. Piotr Ryka pisze:

    Najbardziej uniwersalny jest niewątpliwie Phasemation, bo ma czteropozycyjne dostrojenie impedancyjne. Takie samo ma Cayin HA-1A, którego słuchałem dawno temu i bardzo mi się podobał. Najbardziej natomiast całościowo muzykalny jest mój ASL Twin-Head, który żadnego dostrojenia nie ma, ale mu to nie przeszkadza. Muzykalność to ogólnie domena lamp. Cayin jest tak nawiasem lampowy, więc dobrze spełnia oba kryteria. Ale wzmacniaczy jest taka masa, że nie potrafię się odnosić do ich ogółu. Na pewno nikt nawet tylko tych co lepszych wszystkich nie słuchał.

  3. Piotr Ryka pisze:

    No proszę, dopiero teraz, przeglądając zdjęcia, zauważyłem ten poglądowy schemat z tyłu opakowania. Zupełnie mi umknął. Nie wygląda na nim by membrana skierowana była do dołu.

  4. miroslaw frackowiak pisze:

    Dziwie sie ze jeszcze czasami mozna kupic uzywane K-1000!tyle nowych sluchawek wyprodukowano,tyle nowych firm skuchawkowych powstalo,tyle astronomicznych cen na te nowosci wymyslono ,a tu moje K-1000 dalej najlepsze z moim Carym 300B, rewelacja nie do pokonania.Zobaczcie koledzy za ile i jakie pieniadze to kupione,uzywany Cary 300B-2200eur i K-1000 -800eur, calosc =3000eur i gra to najlepiej na swiecie,czy trzeba wydawac krocie aby byc szczesliwym?

  5. Maciej pisze:

    nie podzielam zdania co to tego aby cary i k1000 byl najlepszym sytemem sluchawkowym, kiedys mialem mozliwosc posluchac takowego zestawienia i nie wywarlo jakiegosc spacialnego wrazenia na mnie…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ale może napiszesz, jaki system słuchawkowy grał lepiej? Chętnie się dowiem.

  6. Maciej pisze:

    To teraz Maciej z Warszawy pisze 🙂

    Ja nie słuchałem takiego zestawienia, i przy pełnym szacunku dla osłuchania Piotra to na prawdę gusta są różne…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Też nie słuchałem takiego zestawienia, bo Cary 300B SEI odsłuchiwałem tylko z głośnikami na Audio Show. Jest to natomiast referencyjny zestaw Mirka.

  7. miroslaw frackowiak pisze:

    Wszystko w torze sluchawkowym musi byc idealne spasowane i odpowiednio dobrane,sluchawki musza byc sprawne i wzm rowniez,kiedys kolega z forum pisal ze Cary mu brumil,sprzet musi byc sprawny,lampy tez,w moim torze jest krysztal ,nic nie brumi, tylko wspaniale gra,gdyby bylo inaczej to sprzedalbym to co posiadam i kupil co innego!jak narazie nic lepiej nie zagralo a sluchalem wszystko co na rynku do tej pory bylo wyprodukowane.

  8. Tomek pisze:

    No to grubo! Że pozwolę sobie zwrotem kolokwialnym wyrazić uznanie i zdumienie 😀

  9. gelo29 pisze:

    miroslaw:
    chapeau bas.
    Nie znam nikogo, a i o takim nigdy nie słyszałem, kto by ” wszystko co na rynku do tej pory bylo wyprodukowane” przesłuchał.
    Gratulacje!

  10. kabak1991 pisze:

    „jak narazie nic lepiej nie zagralo a sluchalem wszystko co na rynku do tej pory bylo wyprodukowane.”

    Mirku w prezencie dla Ciebie filmik do oglądnięcia film na Youtube. Tylko trzeba oglądać do końca bo końcówka jest gigantyczna 🙂

    https://www.youtube.com/watch?v=cS2DqJj_HDQ

  11. Marecki pisze:

    No końcówa jest faktycznie wielka!
    Tak jak te 10 godzin śmiechu! 😀

  12. Marecki pisze:

    Szkoda że się te słuchawy nie wygrzały!
    Być może, że mógłby być to nowy faworyt po wielu latach..
    Kto wie..
    Stwierdziłeś, że scena wyjątkowa, a zatem lepsza od orfeuszy z którymi miałeś okazję obcować?
    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      W pewnym sensie tak, bo bardziej zorganizowana.

    2. Piotr Ryka pisze:

      Też bardzo żałuję, że się nie wygrzały, bo całkiem w sumie nie wiadomo dokąd to wygrzewanie zmierzało i jaki byłby ostateczny rezultat.

  13. Marecki pisze:

    Pardon za dublowanie komentarzy.

    Tak to jest jak się piszę z telefonu wątpliwej jakości. : D

    1. Piotr Ryka pisze:

      Już naprawiłem. Nie ma sprawy.

  14. Marecki pisze:

    W następnej kolejności Astell?

    Ciekawy jestem czy mógłby zastąpić stacjonarny odtwarzacz za podobną kwotę, jak to niektórzy głoszą.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, właśnie piszę recenzję.

    2. Maciej pisze:

      Wątpię.
      Ale życzę producentowi sukcesów.

      1. Piotr Ryka pisze:

        To nie jest bezpodstawna sugestia, ale producent czegoś zaniedbał. Będzie o tym w recenzji. Rzecz do naprawienia, ale i tak szkoda.

  15. Soundman pisze:

    Mirku, jak tam….odsłuchałeś wreszcie te LCD3? Tak zapowiadałeś ten odsłuch na początku roku, w jakimś salonie w Irlandii czy też Anglii?…

  16. miroslaw frackowiak pisze:

    Musze odpowiedziec dokladnie kolegom ze sluchalem „wszystko” majac na mysli to co jest w 15-stce czolowej na swiecie z elektrostatami wlacznie i ich wzm,sluchawki LCD3 sluchalem jak tylko sie pokazaly to juz troche czasu uplynelo,chcialem przeprowadzic odsluchy wszystkich modeli nowych LCD w wspalnialym miejscu pod Londynem o ktorym juz pisalem,ale termin musialem przesunac ze wzgledu na stan zdrowia.

  17. Jarek pisze:

    Piotrze,
    chyba należałoby zmienić tytuł recenzji na „Ultrasone Edition 5 Limited”, jako że producent wypuścił ten model w wersji „Unlimited” różniącym się jedynie (?) materiałami użytymi do wykończenia muszli 🙂 (nawiasem mówiąc wygląda to szpetnie), zdecydowanie też tańszymi – jedyne 1999 ojro 😉
    Co do oferowanego brzmienia, różnic podobno nie ma żadnych.

    Mój egzemplarz (Ltd) ma już za sobą ponad 400 godzin i gra wybornie, do tego stopnia, że pozbyłem się HD800 i podjąłem decyzję o sprzedaży moich ukochanych K812…
    Ale co zrobić kiedy po odsłuchu Edition 5 innych słuchawek niemal nie daje się słuchać 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Od razu w recenzji napisałem, że wkrótce pojawi się tańszy model z tą najnowszą wersją S-Logic, ale nie przypuszczałem, że będą to dokładnie te same słuchawki z inną pokrywą komory rezonansowej. Tego jednak można się było domyślić, bo różnica pomiędzy modelami E12 i E10 jest właśnie taka, plus jakieś poprawki redukujące sybilanty.
      Bardzo się cieszę, że słuchawki spisują się tak znakomicie, choć oczywiście zarazem ich posiadania zazdroszczę. Teraz pozostaje jeszcze ewentualna zabawa z kablami, które już są w postaci rzekomo lepszych zamienników oferowane, no i próby ze wzmacniaczami – który okaże się tym best of the best.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy