Recenzja: Struss® – kabel głośnikowy i interkonekt

Brzmienie: Interkonekt

Sam przewód elastyczny i mocny.

   Zacznijmy od interkonektu, wpiętego w pierwszym podejściu dokładnie w to samo miejsce, w którym produkował się Acoustic Revive, a wcześniej Acoustic Zen Absolute Cooper – interkonekty cztery i siedemnaście razy droższe. Odniesienia do droższych zostawmy sobie na potem, najpierw o sygnaturze brzmienia.

Gdy testujemy własności akustyczne, dobrze jest w miarę możności użyć metody Edmunda Husserla, twórcy szkoły filozoficznej zwanej fenomenologiczną. Postulował profesor Edmund (odnośnie innego kalibru zagadnień[1]) wzięcie w nawias całego dotychczasowego bagażu doświadczeń, aby móc w jak najbardziej niezapośredniczony sposób dotrzeć do danych wrażeniowych. Aż do pełnego husserlizmu nie miałem ochoty się posuwać, ponieważ wyuczone cechy dobrego brzmienia mogły przecież się przydać. Tym niemniej warto było w jakimś przynajmniej stopniu oczyścić świadomość z nastawień, by móc bez uprzedzeń wejrzeć w brzmienie interkonektu tak taniego, kiedy na co dzień same drogie. Ale właśnie to „tanie” należało usunąć, aby nie uprzedzało. Metodą wypracowaną na okoliczność niewidzenia reklam w internetowych serwisach, skupiłem świadomość wyłącznie na treści, o którą mi chodziło, długą chwilę intensywnie słuchając. Dobrą rzeczą jest po czymś takim zastanowić się, jakie skojarzenia pierwsze przychodzą do głowy. Mnie, poza ogólnym wrażeniem, że bardzo dobrze grało, nasunęły się określenia „obfity” i „wyważony”. Obfity w sensie dostatni – dźwięk pełny, dociążony, starannie obrobiony na skrajach zaokąglającą obróbką, taki z lekka wypukły. Bo wklęsły czasem też bywa, skutkiem nadmiaru pogłosu, i wówczas może mieć policzki zapadnięte jak Angelina Jolie bez botoksu. Taki daje inne wrażenia, które niektórzy bardzo cenią – są amatorzy kobiecej urody o zapadniętych policzkach. Dźwięk płynący z interkonektu Struss® RCA nie przesadzał z uwypuklaniem, ale nie był też chudy. W zależności od materiału szczuplejszy przy brzmieniu mocno sopranowym (zarazem całkiem nieprzyciętym), na średnich tonach i na dole ładnie się zaokrąglał; minimalnie, ale na tyle, że przyszło skojarzenie.

Druga cecha to wyważenie. Wszystkie składniki często sobie przeszkadzające odmierzone po równo: atak, podtrzymanie i finisz; tempo i melodyka; wypełnienia i rysunki obrysu; cienie i światła; dźwięk zasadniczy i pogłosy; brzmieniowa głębia i ekspozycja geometrycznej formy; szczegóły i linie melodyczne; żywość i zadumanie; radość i smutek – to wszystko po aptekarsku odważone równą miarą, po żadnej stronie przewaga. Tak jakby komuś szczególnie zależało, ażeby równo było – i właśnie zależało, ponieważ interkonekt jest chętnie używany przez studia nagraniowe, a tam ta równość mocno się liczy, bez niej wszystko zwichnięte.

Oznaczenie kolorystyczne nie mogłoby być lepsze.

Tylko żeby nie było, bo zaraz ktoś się wyrwie, że kabel neutralny. W sensie równości parametrów tak, ale nie w sensie zobojętnienia i nudy. Przepraszam, jeśli ktoś widzi neutralność właśnie w takiej równości, ale dosyć powszechnie utarło się, że neutralność to obojętność i nudna. Bywa też taka – niewątpliwie. Mnie przykładowo zawsze nudziły słuchawki AKG K701, u których też było równo, lecz nie na skrajach pasma. Po obu stronach przycięcie, a mimo to pisano, że są to słuchawki wyjątkowo wręcz neutralne, właśnie równo odmierzające. Jakże mogły być neutralne, skoro te skraje urżnięte? Tej wady interkonekt Struss® RCA nie przejawia, u niego wszystko jest wyrównane, a nic nie jest odjęte. W tej sytuacji pełna doza wrażeń nie tylko na środku pasma, ale też u dołu i w górze. Bardzo przyjemnie było słuchać, jak dobrze te skraje pracują naokół eleganckiego środka.

Inne cechy przychodzące szybko do głowy, to bliski plan pierwszy, duże źródła i minimalne ocieplenie. To ostatnie, udanie łącząc się z wypukłością i rozciągnięciem skrajów, mocno wpływało na brak negatywów odnośnie neutralności kiedy indziej znaczonej nudą. „Powiało nudą i obcością, także chłodem” – można powiedzieć o brzmieniu neutralnym z pogłosami powodującymi zapadanie policzków i temperaturą każącą się rozglądać za jakimś cieplejszym odzieniem. A brzmienie interkonektu Struss® RCA bardziej nasuwa skojarzenie z radością, ciepłem, obfitością. Dźwięki duże, uwypuklone i minimalnie ciepłe, a przede wszystkim prawdziwe, skutkiem wyważenia proporcji i całościowej obfitości. Jako że prawda biła z tego brzmienia, i jeśli już szukać dziury w całym, to można by mu zarzucać, że optymizmu dawał więcej niż nostalgii. Gęste, obłe oraz ciepławe nuty spod klawiszy fortepianowej wersji  Lara’s Theme from Doctor Zhivago były bardziej optymistyczne i nasycone witalnością niż sama fabuła i twarze bohaterów. Jakie to jednak mogło  mieć znaczenie wobec faktu, że system poprzez tani jak barszcz interkonekt grał jakby to był interkonekt drogi? Nie tylko zresztą drogi, także dobry. Żadnych ubytków harmonicznych, żadnego ujmowania szczegółów, żadnego przykrawania pasma. Tak, owszem, pewna sygnatura własna, a kiedy mocno się wsłuchać, słabszy także cokolwiek wgląd w najgłębsze warstwy brzmienia względem kabli referencyjnych. – Warstwy naprawdę głębokie, modelowane przez głębiej sięgający trzeci wymiar. Też może nieznacznie słabiej zaznaczająca się perspektywa obejmująca całą scenę oraz cokolwiek mniej tlenu względem dobrze natleniających, ale to naprawdę drobiazgi wymagające wypatrzenia, a pierwsze i (co ważniejsze) kolejne uderzenia dźwięku dające samą satysfakcję. Dodatkowo też ten krzepiący optymizm, a także rzecz kolejna – ucieczka od szarości. Dużo drogich interkonektów przy sygnale branym od komputera nawet poprzez rasowy przetwornik ma tendencję do poszarzenia barw. Struss® RCA nie ma wcale. To ważne, to naturalizm zachowania barwy nawet w trudnych warunkach. I najważniejsze z tego wszystkiego – za 390 złotych można mieć interkonekt, przy którym nikt nie pozna, iż nie kosztował tysięcy. Powtarzam – za 390 złotych!!!

Kabel głośnikowy jest dość masywny, ale gnie się bezproblemowo.

Podpięcie do odtwarzacza (równo sto razy droższego od kabla) potwierdziło powyższe spostrzeżenia. Względem czterdzieści sześć razy droższej referencji, Sulka 6×9, brzmienie wypadło równie żywo, odstając jedynie wypełnieniem, wyrafinowaniem melodyki i gorzej formowanymi pogłosami. Nie takie aż nasycenie i nie tak piękne linie melodyczne (zwłaszcza odnośnie kultury sopranów), ale rozwarcie pasma na górze zbliżone, na dole tylko trochę węższe. Do tego wspomniana żywość i jednoczesna świeżość – medium wzorcowo transparentne i pozbawione wrażenia martwoty. Zdumiewające brzmienie, jak za niecałe czterysta złotych, niewiele gorsze niż od opisywanego dopiero co interkonektu Acoustic Revive, przeszło cztery razy droższego.

[1] Husserlowi chodziło o to, by dotrzeć do realnego świata w sposób odrzucający wszystkie podmiotowe naleciałości: życiowe, nawykowe, językowe, edukacyjne i kulturowe naloty, wierzenia, uprzedzenia, schematy myślowe, rezultaty oczekiwane, brak skupienia na rzeczach uważanych za mniej ważne – itd. Nawet nazwy, nawet znaczenia miały zostać odjęte od fundamentalnie prostych doznań zmysłowych i myślowych – wzięte w narzucony sobie przemocą nawias, by można było chłonąć czysty strumień przepływu świadomości w najpierwotniejszej, nienazwanej formie. Rzecz w praktyce niewykonalna, ale wielu podążyło tym tropem; i jak było do przewidzenia, niewiele osiągnęli. Najciekawszy pomysł odnośnie tego miał chyba Roman Ingarden, lecz to nie nasza historia. 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

24 komentarzy w “Recenzja: Struss® – kabel głośnikowy i interkonekt

  1. Marek pisze:

    …”eksperymentów i badań wykonywanych przez Jacka Hrynkiewicz-Struss”. Wpaniale. Do pełni szczęścia byłoby dobrze prawidłowo po polsku odmienić: Jacka Hrynkiewicza – Strussa. Albo tak sformułować to zdanie, żeby odmiana nie była konieczna. Chętnie przekazałbym Panu Jackowi ten komentarz.
    Czytuję często w prasie audio – i tej papierowej i internetowej – niepolską odmianę słów. Np. DAC brzmi po naszemu – DAK i to brzmienie powinno nam sugerować odmianę: byłoby wówczas łatwiej posługiwać się „dakiem”, a nie – jak to niedawno gdzieś czytałem – „daciem”. A ta recenzja – to duża frajda!
    Pozdrawiam z Francji.

    1. Marcin pisze:

      Proszę zejść na ziemię. Blogi czy fora w internecie to nie wypracowanie doktoranckie promowane przez prof. Miodka.

      Nazywanie przetwornika C/A w języku polskim jako DAC i takie odmienianie go przez przypadki, a dodatkowo pisanie tych form z małej litery jest poprawne, gdyż jest to wyraz pochodzenia obcego – możemy używać wersję obcą (np. założyć jeansy) oraz wersję spolszczoną (np. założyć dzinsy).

      Pozdrawiam z Polski.

      1. Maniek CV pisze:

        panow polonistow zapraszamy na fora polonistyczne , tam mozna zablysnac stylistyka i ortografia. Tu istotna jest jakosc dzwieku oraz walory techniczne. to czy slowo odmienia sie poprawnie tak czy owak jest tu nieistotne.

  2. Adam pisze:

    Zresztą po naszemu to raczej powinniśmy pisać nie DAK, a PCA – przetwornik cyfrowo-analogowy.
    Tylko obawiam się, że mało kto by zrozumiał o co chodzi bez wyjaśnień.
    Zresztą w takim razie słów jak Facebook, Skype itp też nie powinniśmy odmieniać. Nie, korzystam z facebooka tylko korzystam z Facebook. Dla nas dziwnie to wygląda, ale w sumie słowo również nie jest polskie. Polski odpowiednik? Hmmm twarzowa książka? albo książkowa twarz? No raczej nie ma polskiego odpowiednika.
    Wygodniej dla nas jest mówić korzystam z PayPala, niż korzystam z PayPal, no ale w sumie nie do końca jest to poprawne. Angielskojęzyczne słowa podlegają ich odmianie, a polskie podlegają polskiej odmianie.

    Problem w tym, że Polak chce być światowy i zamiast mówić czy pisać zasoby ludzkie to woli być światowy i pisać HR. Przecież Zasoby ludzkie tak mało profesjonalnie brzmią.

    Polak zamiast znaleźć i korzystac z polskich zamienników słów angielskojęzycznych, woli po prostu należeć do tej „elity” która się posługuje zagranicznymi słowami, że jak przyjedzie zagraniczna osoba, to pokażemy jacy my światowi jesteśmy.

    Nazwy zawodów również w większości angielskojęzyczne wersje, a nie polskie.

    Więc z czym do ludzi. Czepiasz się o słowo DAC, kiedy tu pół „polskiego słownika” zajmują obce słowa, które spolszczamy, zamiast użyć przetłumaczonych słów.

    1. Marek pisze:

      Wiem, tłum obcych słów zamiast polskich irytuje ale ja nie o tym. Tu nie o DAC’a, czy dac’a chodzi, a o poprawną odmianę. Słowo po odmianie musi być do przeczytania. „Daci” nie są😁

  3. Sławek pisze:

    Panie Piotrze – czy chodzi o tą płytę:
    https://www.premiumsound.pl/manufacturer/harmonix/enacom-harmonix-zestaw-tuningowy-przewody.html
    Enacom Tuning Disc CSS-1 – płyta CD
    Jeśli tak – jest ostrzeżenie, by nie używać z aktywnymi kolumnami głośnikowymi. Takowych nie posiadam, ale na pewno moim Pylon Audio Ruby Monitor taka kuracja by się przydała. Tylko nie wiem czy można by ten sygnał przepuścić przez słuchawki HiFiMan HE-6, podpięte teraz do odczepów głośnikowych końcówki mocy Audio-gd A1 ?
    A co do kabli, dobrze, że takie jeszcze są, ciekawa byłaby konfrontacja z tanimi seriami Argentum, tyle Argentum robi tylko na zamówienie.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, to jest ta płyta. Słuchawkom też powinna pomóc.

      1. Sławek pisze:

        Dziękuję, Panie Piotrze!

        1. Piotr Ryka pisze:

          Mam nadzieję, że u innych ta płyta też coś dobrego zdziała, bo jak nie… Szkoda, że kosztuje aż prawie czterysta złotych, przykro byłoby aż tyle zmarnować. Ale u mnie raz po raz poprawiała i raczej daleko poza granicą błędu percepcji, toteż nieuczciwie byłoby utrzymywać to w tajemnicy. Pożyczałem ją też parę razy i komentarze pożyczających też były pozytywne. Ale jeżeli ktoś ją kupi i nic dobrego nie osiągnie, to nie chciałbym, aby przez wzgląd na moją reputację powstrzymał się od negatywnych komentarzy. O ewentualnych pejoratywnych doświadczeniach proszę pisać bez skrępowania, wszak tylko o prawdę nam chodzi.

          1. Sławek pisze:

            Płyta zamówiona i opłacona! Dam znać jak przyjdzie i popracuje – jaki będzie efekt.

          2. Piotr Ryka pisze:

            Z góry dziękuję.

          3. Sławek pisze:

            Płytka przyszła i popracowała. Wszystkie koty się zleciały i chciały mi słuchawki pogryźć, musiałem odpędzać, żona też protestowała, takie to są dźwięki.
            No ale wskutek zastosowania tej kakofonii dźwięk się otworzył, muzyka popłynęła swobodniej, zupełnie jakby bez wysiłku.
            W niedzielę zastosowałem tą kurację wobec toru głośnikowego, efekt podobny ale w mniejszej skali. W sumie jednak warto było.

          4. Piotr Ryka pisze:

            Na całe moje szczęście…

      2. MirekM pisze:

        Czyli płyta może pomóc, bez zalecanych razem z nią filtrów głośnikowych Enacom?

        1. Piotr Ryka pisze:

          U mnie pomogła.

          1. Piotr Ryka pisze:

            Poprosiłem dystrybutora o te filtry. Okazuje się, że już nie są produkowane. Została sama płyta.

          2. MirekM pisze:

            Skuszony, kupiłem i zadziałało. Zadziałało, niczym gimnastyka, pływanie, czy inne formy ruchowe na stare zastełe kości. Pomogło Nighthawkom, u których ostatnio bas zaczął mi się wydawać jakiś kluchowaty i bezbarwny. Teraz bardziej barwny, z większą ilością harmonicznych. Natomiast Audeze LCD2C, jakoś mniej. Może to kwestia typu przetworników? Co do kolumn, nie wiem. Mamy tylko jeden test do porównania i może dla mnie to trochę za mało.

          3. Piotr Ryka pisze:

            Zawsze coś. W porównaniu do pozostałych rodzajów ulepszeń, cena tej płyty nie jest wysoka. Z nią za to inny problem – proponowanych ulepszeń nie da się wziąć do ręki. Czar to, czy czyste szalbierstwo? Niby działa – ale dlaczego? Gimnastyka krzemowa i metalowa za pośrednictwem akustyki…

  4. qwertz pisze:

    Panie Piotrze, a jak Pan ocenia porównanie IC Strussa z droższymi Luną Gris i niedawno recenzowanymi Acoustic Revive oraz – jeżeli Pan zna też interkonekt, bo głośnikowy był opisywany – Luną Orange? Jeśli chodzi o dociążenie dźwięku, przestrzeń i szczegółowość, które Pana zdaniem będą najodpowiedniejsze, pomijając różnice cen?

    1. Piotr Ryka pisze:

      IC Luna Orange słyszałem tylko przelotnie, nie miałem okazji badać porównawczo. Luna Gris jest łagodniejsza od Acoustic Revive, poza tym prezentują zbliżony poziom. Fantastyczny jest też zrecenzowany kiedyś Oyaide AZ-910. A najbardziej realistyczny, ale najtrudniejszy dla otoczenia – Acoustic Zen Absolute Cooper. Łagodny high-end to z kolei Sulek Edia.

  5. Marek pisze:

    Wracam do płytki Enacom Tuning Disc. Nabyłem, puściłem i… warto było! Efekt jest podobny do wymiany kabli z bazowych na lepsze i to w całym torze, a ten mój tor jest całkiem dobry. Mam sprzed lat płytę z sygnałem rozmagnesowującym 1KHz, która daje całkiem niezłe, w każdym razie wyraźnie słyszalne efekty ale tu jestem zaskoczony. Jak to działa??? Kojarzy się z patentem Lavardina (memory distirtion) – też nie ujawniono jak to działa, a działa.
    Dziękuję za wspomnienie o niej!
    Dziwi mnie polska cena tej płyty, jak z resztą wiele polskich cen z dziedziny „drobiazgów audio”. Kupiona przez Internet w Anglii kosztowała mnie równe 50€ z transportem, czyli zaoszczędziłem prawie 30€, a nie była to cena najniższa.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Mogę tylko powiedzieć, że się cieszę. Całe szczęście, że nikt na tej płycie nie wyszedł jak Zabłocki na mydle. U mnie już wiele sprzętów poprawiła, żadnego nie zepsuła.

    2. Sławek pisze:

      A tutaj można sobie za free ściągnąć pliki do „wygrzewania” systemu:
      https://audioengineers.eu/burn-in-and-fine-tuning/
      ściągnąłem, ale jeszcze nie wypróbowałem…

      Tylko wkładki gramofonowej nie ma czym wygrzewać, ale i bez tego gra zajefajnie.

      1. Marek pisze:

        … I wkładki i przedwzmacniacza i może kabli ich łączących.
        Ciekaw jestem dlaczego nie ma na rynku płyty winylowej z takimi zabawkami. Bo rynek jest!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy