Recenzja: Struss® – kabel głośnikowy i interkonekt

   Spotkaliśmy się już ze Struss® przed samym Bożym Narodzeniem AD2020, w okolicznościach testu kolumn podstawkowych Classic. Pisałem wówczas o zawirowaniach związanych z istnieniem dwóch marek z nazwiskiem Struss – ojcowskiej Struss Audio i synowskiej Struss®. Pierwsza oferuje wzmacniacze i zwraca się głównie ku klienteli zamożnej, druga kolumny i okablowanie w ujęciu maksymalizacji jakości do ceny. Opisywane kolumny wycenione były na 6 tys., okablowanie jest jeszcze przystępniejsze.

Oferta obejmuje kable zasilające, interkonekty, głośnikowe i złącza cyfrowe prócz USB. Wszystko w bardzo przystępnych cenach – recenzowany interkonekt to zaledwie 390 złotych za 2 x 1,0 m; recenzowany kabel głośnikowy 1000 złotych za 2 x 2,5 m. Dodawanie lub ujmowanie półmetrowych odcinków skutkuje zmianą o 150 złotych, zatem okablowanie systemu przewodami Strussa wypadnie wręcz groszowo w porównaniu do innych marek.

Czy watro wspominać przy tej okazji, jakie to dobre dla rynku? Może nie warto – wszyscy wiedzą; tym niemniej godne jakiejś wzmianki. Dobrze, naprawdę dobrze, że jest konkretna kontra względem okablowania popadłego od latu już długich w zwyżkowy szał. Jakże to wartościowe użytkowo i jakie cenne poznawczo, że tanio okablować jeszcze da się nie narażając na wytykanie palcami, i można przy okazji porównać kable tanie z dziko drogimi. Dla weryfikującego porządku i jakościowego sprawdzenia, ażeby zyskać rozeznanie, na czym ta drożyzna polega. –  A może nie polega? Co się za chwilę stanie, ale niedawno już stało; dopiero co recenzowałem niedrogie okablowanie Acoustic Revive, które wypadło świetnie, lecz było jednak droższe. Tam interkonekt z okolic dwóch tysięcy i głośnikowy dwa siedemset, tu wielokrotnie taniej.

O samym Struss® tylko krótko: siedzibę ma w Parzniewie pod Warszawą i jest obecne produktowo między innymi w warszawskiej „Atmosferze Dźwięku” oraz krakowskim „Audio Trendzie”. A przede wszystkim w Internecie, na stronach https://struss.eu/ i  https://struss.olx.pl/#items  Tam można dobić targu, w salonach wcześniej posłuchać; prócz tego firma przyjmuje zwroty, czyli można posłuchać w domu. I jeszcze jedna wiedza się przyda potencjalnemu nabywcy – Struss® ma duże obroty, sprzedaje naprawdę dużo. O czym to świadczy, jasna sprawa – to najlepsza rekomendacja.

Techniczna strona zagadnienia

Interkonekt Struss® RCA

Kable prezentują się bardzo elegancko.

Interkonekt wygląda ładnie. Wygląda wręcz elegancko. Oplot, stosowany też przez Tonalium, jest czarny w jasny rzucik; w dotyku gruzełkowy, ale finalnie śliski i z lekka połyskliwy. Na obu końcach porządne wtyki z funkcją zakręcanego mocowania i bardzo ułatwiającego życie rozróżnienia na czarne i czerwone. Kabel jest lekki, lecz trochę jednak waży, czyli nie jest wydmuszką, a gnie się bez problemu – jest całkowicie układny. Opakowanie minimalistyczne: celofanowy woreczek zapinany na strunę i kartonowe pudełko; w pudełku oprócz kabla ulotka producenta.

Na stronie domowej piszą o nim:

Jest owocem wieloletnich eksperymentów i badań wykonywanych przez Jacka Hrynkiewicz-Struss.

Jego pomiary i testy miały na celu znalezienie przewodu, który zachowuje maksymalną neutralność, czyli przekazuje sygnał bez strat i bez jakichkolwiek zmian w sygnale.

Podstawowym parametrem wyznaczającym jakość przewodu w systemie audio są jego rezystancja, pojemność i indukcyjność.

Nasz interconnect cechuje się niskimi wartościami powyższych parametrów. Posiada unikalną budowę – jest przewodem koncentrycznym, w którym zarówno linka i ekran wykonane są z wysokogatunkowej miedzi OFC. Podwójna izolacja pomiędzy linką, a ekranem to bardzo wysokiej jakości polietylen i polipropylen. Dodatkowo ekran owinięty jest bawełną i zabezpieczony izolatorem. Firmia STRUSS zabezpiecza przewód oplotem oraz zakańcza bardzo dobrymi wtykami RCA.

Przewód dzięki temu przenosi całe pasmo akustyczne w sposób równomierny – jest przewodem liniowym (neutralnym).

Nie faworyzuje żadnej z części pasma. Jest przewodem o bardzo dużej szczegółowości (rozdzielczości). Przekazuje bezstratnie,

z najdrobniejszymi detalami wszystko to, co otrzymuje ze źródła.

Przewód jest przeznaczony do każdej konfiguracji sprzętowej. Niezależnie czy będzie to zestaw za kilka czy kilkanaście tysięcy złotych na pewno Cię mile zaskoczy. Przygotuj się na Więcej !

Poczułem się gotowy, ale zanim sprawdzenie, coś jeszcze o głośnikowym

Kabel głośnikowy Struss® CS-1

Ta powierzchowność wręcz nie koresponduje z tak niskimi cenami.

Ten pakowany jest tak samo, ale o wiele pokaźniejszy. Nie tylko skutkiem większej długości, też wielokrotnie większego przekroju. Także prezentuje się bardzo dobrze – gruby, z lekka połyskujący oplot w kolorze pociemniałego ołowiu i walcowate końcówki na obu końcach, z których wychodzą osobne kable do przyłączy. Także starannie zaizolowane czarnymi oplotami z ochronną serpentynką wokół i zakończone świetnie sprawdzającymi się w praktyce wtykami rurkowymi Bfa. Gruby i w miarę giętki, choć sprężysty odcinek między rozwidleniami jest niepodatny na ściskanie, tak więc kabla nie będzie można niechcący rozjechać kółkami fotela ani nadepnięciem rozplaskać. Układa się mimo grubości bezproblemowo, a z zastosowanych ewentualnie podkładek antywibracyjnych zwisał będzie umiarkowanie, nie wymuszając dużej ich ilości.

I interkonekt, i głośnikowy prezentują się tak, jakby kosztowały po parę tysięcy – nie żadna samoróbka czy oplot węża ogrodowego. O swym głośnikowym Struss® pisze:

Podstawowym parametrem wyznaczającym jakość przewodu w systemie audio są jego rezystancja, pojemność i indukcyjność.

Przewody wysokiej jakości zazwyczaj cechują się niskimi wartościami powyższych parametrów. Dlatego firma STRUSS

projektując przewód głośnikowy (rys.) dołożyła wszelkich starań aby utrzymać te parametry na bardzo niskim poziomie.

Niską rezystancję naszego przewodu uzyskaliśmy dzięki zastosowaniu wiązki odizolowanych dwunastu przewodów wykonanych z wysokogatunkowej miedzi OFC. Dwanaście przewodów o sumarycznym przekroju 9,00 mm2 jest przeznaczonych dla bieguna dodatniego i bieguna ujemnego (4,50 mm2 dla każdego z nich). Każdy z przewodów ma przekrój 0,75 mm2 , dzięki czemu zminimalizowano zjawisko naskórkowości, które negatywnie wpływa na rezystancję. Wiązka ułożona jest w unikalny sposób – przewody biegną naprzemiennie dla bieguna dodatniego i bieguna ujemnego, następnie są skręcone na końcowym odcinku przewodu. To rozwiązanie zapewnia jednorodne rozłożenie pojemności oraz minimalizuje indukcyjność przewodów. Dodatkowo zredukowaliśmy pojemność dzięki zastosowaniu bardzo wysokiej jakości izolacji poszczególnych przewodów wiązki. Wymienione rozwiązania spowodowały, że przewód głośnikowy STRUSS – S1 zaprojektowany przez Jacka Hrynkiewicz-Struss przenosi całe pasmo akustyczne w sposób równomierny – jest przewodem liniowym (neutralnym).

Nie faworyzuje żadnej z części pasma. Posiada bardzo dobrą separację kanałów. Jest przewodem o bardzo dużej szczegółowości (rozdzielczość).

Przewód jest przeznaczony do każdej konfiguracji sprzętowej. Niezależnie czy będzie to zestaw za kilka czy kilkanaście tysięcy złotych na pewno mile Cię zaskoczy. Przygotuj się na Więcej!

Wtyki interkonektu są zakręcane.

W ofercie jest też dwa i pół raza droższy kabel głośnikowy CS-2, ale, jak sam producent zaznacza, że nie jest tak uniwersalny. Opisywany teraz ma być brzmieniowo przeźroczysty, a jego droższa wersja ma już swą sygnaturę, która w tej chwili nas nie obchodzi.

 

 

 

Brzmienie: Interkonekt

Sam przewód elastyczny i mocny.

   Zacznijmy od interkonektu, wpiętego w pierwszym podejściu dokładnie w to samo miejsce, w którym produkował się Acoustic Revive, a wcześniej Acoustic Zen Absolute Cooper – interkonekty cztery i siedemnaście razy droższe. Odniesienia do droższych zostawmy sobie na potem, najpierw o sygnaturze brzmienia.

Gdy testujemy własności akustyczne, dobrze jest w miarę możności użyć metody Edmunda Husserla, twórcy szkoły filozoficznej zwanej fenomenologiczną. Postulował profesor Edmund (odnośnie innego kalibru zagadnień[1]) wzięcie w nawias całego dotychczasowego bagażu doświadczeń, aby móc w jak najbardziej niezapośredniczony sposób dotrzeć do danych wrażeniowych. Aż do pełnego husserlizmu nie miałem ochoty się posuwać, ponieważ wyuczone cechy dobrego brzmienia mogły przecież się przydać. Tym niemniej warto było w jakimś przynajmniej stopniu oczyścić świadomość z nastawień, by móc bez uprzedzeń wejrzeć w brzmienie interkonektu tak taniego, kiedy na co dzień same drogie. Ale właśnie to „tanie” należało usunąć, aby nie uprzedzało. Metodą wypracowaną na okoliczność niewidzenia reklam w internetowych serwisach, skupiłem świadomość wyłącznie na treści, o którą mi chodziło, długą chwilę intensywnie słuchając. Dobrą rzeczą jest po czymś takim zastanowić się, jakie skojarzenia pierwsze przychodzą do głowy. Mnie, poza ogólnym wrażeniem, że bardzo dobrze grało, nasunęły się określenia „obfity” i „wyważony”. Obfity w sensie dostatni – dźwięk pełny, dociążony, starannie obrobiony na skrajach zaokąglającą obróbką, taki z lekka wypukły. Bo wklęsły czasem też bywa, skutkiem nadmiaru pogłosu, i wówczas może mieć policzki zapadnięte jak Angelina Jolie bez botoksu. Taki daje inne wrażenia, które niektórzy bardzo cenią – są amatorzy kobiecej urody o zapadniętych policzkach. Dźwięk płynący z interkonektu Struss® RCA nie przesadzał z uwypuklaniem, ale nie był też chudy. W zależności od materiału szczuplejszy przy brzmieniu mocno sopranowym (zarazem całkiem nieprzyciętym), na średnich tonach i na dole ładnie się zaokrąglał; minimalnie, ale na tyle, że przyszło skojarzenie.

Druga cecha to wyważenie. Wszystkie składniki często sobie przeszkadzające odmierzone po równo: atak, podtrzymanie i finisz; tempo i melodyka; wypełnienia i rysunki obrysu; cienie i światła; dźwięk zasadniczy i pogłosy; brzmieniowa głębia i ekspozycja geometrycznej formy; szczegóły i linie melodyczne; żywość i zadumanie; radość i smutek – to wszystko po aptekarsku odważone równą miarą, po żadnej stronie przewaga. Tak jakby komuś szczególnie zależało, ażeby równo było – i właśnie zależało, ponieważ interkonekt jest chętnie używany przez studia nagraniowe, a tam ta równość mocno się liczy, bez niej wszystko zwichnięte.

Oznaczenie kolorystyczne nie mogłoby być lepsze.

Tylko żeby nie było, bo zaraz ktoś się wyrwie, że kabel neutralny. W sensie równości parametrów tak, ale nie w sensie zobojętnienia i nudy. Przepraszam, jeśli ktoś widzi neutralność właśnie w takiej równości, ale dosyć powszechnie utarło się, że neutralność to obojętność i nudna. Bywa też taka – niewątpliwie. Mnie przykładowo zawsze nudziły słuchawki AKG K701, u których też było równo, lecz nie na skrajach pasma. Po obu stronach przycięcie, a mimo to pisano, że są to słuchawki wyjątkowo wręcz neutralne, właśnie równo odmierzające. Jakże mogły być neutralne, skoro te skraje urżnięte? Tej wady interkonekt Struss® RCA nie przejawia, u niego wszystko jest wyrównane, a nic nie jest odjęte. W tej sytuacji pełna doza wrażeń nie tylko na środku pasma, ale też u dołu i w górze. Bardzo przyjemnie było słuchać, jak dobrze te skraje pracują naokół eleganckiego środka.

Inne cechy przychodzące szybko do głowy, to bliski plan pierwszy, duże źródła i minimalne ocieplenie. To ostatnie, udanie łącząc się z wypukłością i rozciągnięciem skrajów, mocno wpływało na brak negatywów odnośnie neutralności kiedy indziej znaczonej nudą. „Powiało nudą i obcością, także chłodem” – można powiedzieć o brzmieniu neutralnym z pogłosami powodującymi zapadanie policzków i temperaturą każącą się rozglądać za jakimś cieplejszym odzieniem. A brzmienie interkonektu Struss® RCA bardziej nasuwa skojarzenie z radością, ciepłem, obfitością. Dźwięki duże, uwypuklone i minimalnie ciepłe, a przede wszystkim prawdziwe, skutkiem wyważenia proporcji i całościowej obfitości. Jako że prawda biła z tego brzmienia, i jeśli już szukać dziury w całym, to można by mu zarzucać, że optymizmu dawał więcej niż nostalgii. Gęste, obłe oraz ciepławe nuty spod klawiszy fortepianowej wersji  Lara’s Theme from Doctor Zhivago były bardziej optymistyczne i nasycone witalnością niż sama fabuła i twarze bohaterów. Jakie to jednak mogło  mieć znaczenie wobec faktu, że system poprzez tani jak barszcz interkonekt grał jakby to był interkonekt drogi? Nie tylko zresztą drogi, także dobry. Żadnych ubytków harmonicznych, żadnego ujmowania szczegółów, żadnego przykrawania pasma. Tak, owszem, pewna sygnatura własna, a kiedy mocno się wsłuchać, słabszy także cokolwiek wgląd w najgłębsze warstwy brzmienia względem kabli referencyjnych. – Warstwy naprawdę głębokie, modelowane przez głębiej sięgający trzeci wymiar. Też może nieznacznie słabiej zaznaczająca się perspektywa obejmująca całą scenę oraz cokolwiek mniej tlenu względem dobrze natleniających, ale to naprawdę drobiazgi wymagające wypatrzenia, a pierwsze i (co ważniejsze) kolejne uderzenia dźwięku dające samą satysfakcję. Dodatkowo też ten krzepiący optymizm, a także rzecz kolejna – ucieczka od szarości. Dużo drogich interkonektów przy sygnale branym od komputera nawet poprzez rasowy przetwornik ma tendencję do poszarzenia barw. Struss® RCA nie ma wcale. To ważne, to naturalizm zachowania barwy nawet w trudnych warunkach. I najważniejsze z tego wszystkiego – za 390 złotych można mieć interkonekt, przy którym nikt nie pozna, iż nie kosztował tysięcy. Powtarzam – za 390 złotych!!!

Kabel głośnikowy jest dość masywny, ale gnie się bezproblemowo.

Podpięcie do odtwarzacza (równo sto razy droższego od kabla) potwierdziło powyższe spostrzeżenia. Względem czterdzieści sześć razy droższej referencji, Sulka 6×9, brzmienie wypadło równie żywo, odstając jedynie wypełnieniem, wyrafinowaniem melodyki i gorzej formowanymi pogłosami. Nie takie aż nasycenie i nie tak piękne linie melodyczne (zwłaszcza odnośnie kultury sopranów), ale rozwarcie pasma na górze zbliżone, na dole tylko trochę węższe. Do tego wspomniana żywość i jednoczesna świeżość – medium wzorcowo transparentne i pozbawione wrażenia martwoty. Zdumiewające brzmienie, jak za niecałe czterysta złotych, niewiele gorsze niż od opisywanego dopiero co interkonektu Acoustic Revive, przeszło cztery razy droższego.

[1] Husserlowi chodziło o to, by dotrzeć do realnego świata w sposób odrzucający wszystkie podmiotowe naleciałości: życiowe, nawykowe, językowe, edukacyjne i kulturowe naloty, wierzenia, uprzedzenia, schematy myślowe, rezultaty oczekiwane, brak skupienia na rzeczach uważanych za mniej ważne – itd. Nawet nazwy, nawet znaczenia miały zostać odjęte od fundamentalnie prostych doznań zmysłowych i myślowych – wzięte w narzucony sobie przemocą nawias, by można było chłonąć czysty strumień przepływu świadomości w najpierwotniejszej, nienazwanej formie. Rzecz w praktyce niewykonalna, ale wielu podążyło tym tropem; i jak było do przewidzenia, niewiele osiągnęli. Najciekawszy pomysł odnośnie tego miał chyba Roman Ingarden, lecz to nie nasza historia. 

Odsłuch: Kabel głośnikowy

I uzbrojony pierwszorzędnie.

   By w pełni opisać ten przewód, trzeba scharakteryzować trzy brzmienia. Jako pierwsze jego brzmienie po prostu, tak jak go nam sprzedają.

Podpinałem go do systemu z uczuciem satysfakcji, bo złącza Bfa są wyjątkowo wygodne w sensie łatwości instalacji i pewności trzymania, a kabel na tyle nielejący, że łatwo było go zawiesić ponad podłogą na podkładkach. Od strony użytkowej same plusy, też przy okazji to, że sprawia solidne wrażenie i powierzchowność ma elegancką. Ale to tylko dodatki, sedno leży gdzie indziej. Puściłem w ruch lampowy system, ażeby się rozruszał, co mu zajmuje trzy godziny do pełnej wydolności. Puściłem z niską głośnością, ażeby nie przeszkadzał, i już od pierwszych chwil wiedziałem, że kabel jest zaskakująco dobry. Bo nawet ciche granie, podobnie jak słuchawki grające na czyjejś głowie, też pozwala od razu ocenić, czy granie dobre, czy złe. To było bardzo dobre, zwłaszcza w kontekście ceny. Nie trzy, a sporo więcej godzin później znalazł się czas na odsłuch niczym niezakłócony, wziąłem się do roboty. Tak, jak przewidywałem, brzmienie okazało się bardzo dobre: analogicznie jak w przypadku interkonektu, w każdym aspekcie doważone, a jednocześnie nieprzesadne, operujące też więcej niż dobrą melodyjnością i bardzo dobrym oświetleniem (nie jasnym ani ciemnym). Szczególnie, pośród innych rzeczy udanych, udana była średnica – partie wokalne od rozrywkowej przez jazz po opery pozwalające uszom się cieszyć. Dobry też rytm, wypełnienie i wrażenia ogólne – całościowo udane słuchanie bez żadnych brzmieniowych katastrof. Jedno mnie tylko trochę martwiło, mianowicie reprodukcja sopranów. Przy czym zmartwienie dość specyficzne, gdyż ani te soprany nie przycięte, ani też niemelodyjne. Szybujące wysoko i dość przyjemne w odbiorze, ale na tle głośnikowego Sulka…

Cóż, pan recenzent tę ma wadę, że dysponuje jednym kablem głośnikowym. Takim za dwadzieścia cztery tysiące i na dodatek rewelacyjnym. Na jego tle inne głośnikowe poza takimi naj-naj wypadają mocno przeciętnie, by nie powiedzieć słabo. Tylko wyjątkowo udane z tańszych potrafią nieźle się bronić, ale jest takich sporo, więc żadna tam tragedia. Odnośnie tych sopranów w głośnikowym Struss®, to jak mówiłem – nieprzycięte i całkiem melodyjne, ale trochę wyprane z treści, za bardzo papierowe. Takie „dobre, lecz nie do końca” – za mało brzmieniem nasączone. To się nie działo na średnicy, ale na samej górze zjawiał się deficyt piękna skutkiem niedoboru brzmieniowej pełni. Za nadto te soprany były szkicowe – naszkicowane ładnie, ale tylko naszkicowane. Efektem dzwonki czy koloratury za bardzo natarczywe, wyprane z obfitości jaką daje harmoniczna złożoność. Ale prócz tego same plusy, nie miałem więcej zastrzeżeń. Może jedynie uwaga, że mój system – zarówno wzmacniacz dzielony, jak i interkonekty – dają brzmienia pełniejsze i bardziej nasączone od przeciętnego toru, a zatem nie działamy w obszarze przeciętności.

Teraz muszę napisać coś, przed czym mam wewnętrzne opory. W sumie mógłbym nie pisać, machnąć na wszystko ręką. Jednak sensem takich jak ten serwisów jest pomaganie innym, a nie przybieranie przez piszącego dumnych póz wyższościowych. Jestem tu by doradzać, a nie by się wywyższać, dlatego muszę po raz kolejny napisać: użyłem płyty formującej Harmoniksa. Być może to się robi nudne, że do tej płyty tak wracam, ale byłem autentycznie wstrząśnięty, ile dobrego zdziałała. Jej użycie to raptem kilka minut po wydaniu trzystu bodajże złotych. Na czas produkowanych przez nią wizgów trzeba się wynieść z pokoju, a nawet w drugim pomieszczeniu też będzie nieprzyjemnie. Za to potem przyjemniej. Jej użycie powoduje zniżenie brzmienia, otwiera kanał niższym rejestrom. W efekcie brzmienie nieco się ściemnia, ale przede wszystkim wypełnia. Ewidentnie zyskuje kulturę, wszystko staje się lepsze, a staje takie tym bardziej, im słabsze było wcześniej. Być może w przypadku szczytowej jakości torów jej użycie nic by nie dało, ale w przypadku innych, nie da się nie usłyszeć poprawy.

Tak samo jak w przypadku słuchawek T+A Solitaire P (a zatem bardzo drogich) płyta przyniosła to, co było najbardziej wyczekiwane. Powiem krótko – przestałem do tych sopranów mieć anse, stały się pierwszorzędne. Kiedy przed jej użyciem słuchałem chórów Verdiego, mogłem się cieszyć walorami sceny, szczególnie dobrze rozpisanej, także głosami chórzystów i partiami orkiestry, ale nie w najwyższych rejestrach. Tam się stawało nazbyt lekko, by nie powiedzieć z wewnętrzną pustką, poza tym też męcząco. Zbyt szkicowe a jednocześnie ofensywne soprany psuły całościowo udany obraz. Nie psuły w taki sposób, żeby nie chciało się słuchać, ale się miało ochotę, by to jakoś poprawić. A pola do poprawy zero, wszystko już zoptymalizowane. Dlatego płyta ratunkiem. W tym wypadku nie poprawiła trochę, poprawiła znacząco. Po jej użyciu mogłem już się rozsiąść i słuchać z pełną satysfakcją. Z kablem głośnikowym za tysiąc złotych grało to pierwszorzędnie, ale żeby dokończyć opisu, muszę to odnieść do trzeciego brzmienia, do różnic względem mojego kabla. Dwadzieścia cztery razy droższy oferował więcej żywości, więcej brzmieniowej głębi i więcej głębi scenicznej. Tej ostatniej nie takiej mierzonej w metrach, bo tu różnicy nie było, tylko samego wrażenia, że przestrzeń się otwiera i chce nas w siebie wchłonąć. To otwieranie otchłani miał drogi kabel zasadniczo lepsze i było to coś pięknego; w domenie słuchawkowej oferuje takie coś jedynie Sennheiser Orpheus. Poza tym drogi Sulek bardziej też  różnicował brzmienia i więcej jednak czytał, na przykład szum podkładu ukazywał dużo wyraźniej, a medium oraz tła wyraźnie bardziej ożywiał. Prócz tego same dźwięki miał bardziej wyrafinowane i większą przepustowość (krokowy potencjometr wymierzał różnicę głośności na jeden do dwóch kroków). Więcej się działo, potężniej grało, ogólnie więcej życia, ale całościowe wrażenie oddania muzyki jako z życia branego tworu kabel za tysiąc złotych dawał pełne, a nie żadną namiastkę. Za co należą mu się duże brawa – tak tanio jeszcze nie było, a po użyciu płyty Harmoniksa grał w pełni satysfakcjonująco.

Możecie za tę płytę okładać mnie anatemą, możecie mnie wykpiwać, możecie się wymądrzać na dowolnie wiele sposobów. Sam bym wolał o niej nie pisać, oszczędzając sobie mitręgi. Bo niby czemu kilka minut wizgów ma wpływać tak udanie; a jeśli to jest w jakiś sposób oczywiste, to czemu nikt wcześniej na to nie wpadł?

Jako filozof mam negatywny stosunek do tych, którzy chcą widzieć wszystko jak najprościej, ale mam także uprzedzenie do wierzących w czary i gusła. – Płyta działa? – Działa! – Dlaczego? – Nie wiem.  Ale realizuje swoją misję niewątpliwie fizycznie, a nie magiczną różdżką. Kto chce, niech ją sobie kupi, a kto nie chce, to się obejdzie. A jeśli nie zadziała, to niech mi plunie w twarz internetową, będę miał przynajmniej nauczkę, Bo może działa tylko u mnie? (Bywają takie fakty: na przykład prawdziwy jogurt może powstać tylko w Bułgarii, ser Roquefort tylko w pewnych francuskich jaskiniach.) Ale wiem, że nie tylko, sprawdzałem wyjazdowo.

Podsumowanie

   Naszła mnie taka koncepcja: na przyszłym AVS – tym w przyszłym roku lub za dwa, kiedy pandemia minie – zestawić na koszt organizatora system możliwie jak najtańszy, a wciąż dobrze grający. Kolumny Pylon Audio i okablowanie Struss® pierwsze przychodzą do głowy. Do tego gramofon Sony lub Music Hall, alternatywnie coś od iFi na rzecz muzyki cyfrowej. O wzmacniaczu jeszcze pomyślę. Pewnie organizator na to nie pójdzie, nie o to w tym festiwalu idzie, ale koncepcja jest. Może grać dobrze i za darmochę, jak to kiedyś mawiano; niewielu tysięcy trzeba, aby się cieszyć brzmieniem. Tu biorę w nawias (nie po husserlowsku tylko zwyczajnie) tych, którzy zaraz się wyrwą z komunikatem, że oni to z radyjka za sto pięćdziesiąt złotych też mają wielką uciechę „bo liczy się sama muzyka”. I tak nie przelicytujecie Gombrowicza, który w „Dzienniku” pisał, że jemu najbardziej odpowiada docierająca z drugiej strony ulicy, przez okno z naprzeciwka. Jeżeli ktoś tak lubi słuchać, to oszczędności całe jego, ale jak komuś to nie starcza, woli muzykę niczym żywą, to okablowanie Struss® pomoże mu to  osiągnąć w cenie aż szokująco niskiej. Interkonekt jest jak na dzisiejsze czasy oszałamiająco tani, kabel głośnikowy niewiele droższy. Jedno i drugie rekomenduję, najlepiej po użyciu płyty Harmonix.

 

Ceny:

  • Interkonekt Struss® RCA: 390 PLN (1,0 m)
  • Kabel głośnikowy Struss® CS-1: 1000 PLN (2,5 m)

 

System:

  • Źródła: PC, Ayon CD-35 II.
  • Przetwornik: PrimaLuna EVO 100.
  • Słuchawki: HEDDphone, Sennheiser HD 800, Ultrasone Tribute 7.
  • Wzmacniacz słuchawkowy: Rogue Audio HA-5
  • Przedwzmacniacz/wzmacniacz słuchawkowy: ASL Twin-Head Mark III.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Kolumny: Audioform Adventure 304.
  • Interkonekty: Struss® RCA, Sulek Edia, Sulek 6×9, Tara Labs Air One.
  • Kable głośnikowe: Struss® CS-1, Sulek 6×9.
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua II, Harmonix X-DC350M2R, Illuminati Power Reference One, Sulek 9×9 Power.
  • Listwa: Sulek Edia.
  • Kondycjoner masy: QAR-S15.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Ustroje akustyczne: Audioform.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Solid Tech „Disc of Silence”, Synergistic Research MiG SX
Pokaż artykuł z podziałem na strony

24 komentarzy w “Recenzja: Struss® – kabel głośnikowy i interkonekt

  1. Marek pisze:

    …”eksperymentów i badań wykonywanych przez Jacka Hrynkiewicz-Struss”. Wpaniale. Do pełni szczęścia byłoby dobrze prawidłowo po polsku odmienić: Jacka Hrynkiewicza – Strussa. Albo tak sformułować to zdanie, żeby odmiana nie była konieczna. Chętnie przekazałbym Panu Jackowi ten komentarz.
    Czytuję często w prasie audio – i tej papierowej i internetowej – niepolską odmianę słów. Np. DAC brzmi po naszemu – DAK i to brzmienie powinno nam sugerować odmianę: byłoby wówczas łatwiej posługiwać się „dakiem”, a nie – jak to niedawno gdzieś czytałem – „daciem”. A ta recenzja – to duża frajda!
    Pozdrawiam z Francji.

    1. Marcin pisze:

      Proszę zejść na ziemię. Blogi czy fora w internecie to nie wypracowanie doktoranckie promowane przez prof. Miodka.

      Nazywanie przetwornika C/A w języku polskim jako DAC i takie odmienianie go przez przypadki, a dodatkowo pisanie tych form z małej litery jest poprawne, gdyż jest to wyraz pochodzenia obcego – możemy używać wersję obcą (np. założyć jeansy) oraz wersję spolszczoną (np. założyć dzinsy).

      Pozdrawiam z Polski.

      1. Maniek CV pisze:

        panow polonistow zapraszamy na fora polonistyczne , tam mozna zablysnac stylistyka i ortografia. Tu istotna jest jakosc dzwieku oraz walory techniczne. to czy slowo odmienia sie poprawnie tak czy owak jest tu nieistotne.

  2. Adam pisze:

    Zresztą po naszemu to raczej powinniśmy pisać nie DAK, a PCA – przetwornik cyfrowo-analogowy.
    Tylko obawiam się, że mało kto by zrozumiał o co chodzi bez wyjaśnień.
    Zresztą w takim razie słów jak Facebook, Skype itp też nie powinniśmy odmieniać. Nie, korzystam z facebooka tylko korzystam z Facebook. Dla nas dziwnie to wygląda, ale w sumie słowo również nie jest polskie. Polski odpowiednik? Hmmm twarzowa książka? albo książkowa twarz? No raczej nie ma polskiego odpowiednika.
    Wygodniej dla nas jest mówić korzystam z PayPala, niż korzystam z PayPal, no ale w sumie nie do końca jest to poprawne. Angielskojęzyczne słowa podlegają ich odmianie, a polskie podlegają polskiej odmianie.

    Problem w tym, że Polak chce być światowy i zamiast mówić czy pisać zasoby ludzkie to woli być światowy i pisać HR. Przecież Zasoby ludzkie tak mało profesjonalnie brzmią.

    Polak zamiast znaleźć i korzystac z polskich zamienników słów angielskojęzycznych, woli po prostu należeć do tej „elity” która się posługuje zagranicznymi słowami, że jak przyjedzie zagraniczna osoba, to pokażemy jacy my światowi jesteśmy.

    Nazwy zawodów również w większości angielskojęzyczne wersje, a nie polskie.

    Więc z czym do ludzi. Czepiasz się o słowo DAC, kiedy tu pół „polskiego słownika” zajmują obce słowa, które spolszczamy, zamiast użyć przetłumaczonych słów.

    1. Marek pisze:

      Wiem, tłum obcych słów zamiast polskich irytuje ale ja nie o tym. Tu nie o DAC’a, czy dac’a chodzi, a o poprawną odmianę. Słowo po odmianie musi być do przeczytania. „Daci” nie są😁

  3. Sławek pisze:

    Panie Piotrze – czy chodzi o tą płytę:
    https://www.premiumsound.pl/manufacturer/harmonix/enacom-harmonix-zestaw-tuningowy-przewody.html
    Enacom Tuning Disc CSS-1 – płyta CD
    Jeśli tak – jest ostrzeżenie, by nie używać z aktywnymi kolumnami głośnikowymi. Takowych nie posiadam, ale na pewno moim Pylon Audio Ruby Monitor taka kuracja by się przydała. Tylko nie wiem czy można by ten sygnał przepuścić przez słuchawki HiFiMan HE-6, podpięte teraz do odczepów głośnikowych końcówki mocy Audio-gd A1 ?
    A co do kabli, dobrze, że takie jeszcze są, ciekawa byłaby konfrontacja z tanimi seriami Argentum, tyle Argentum robi tylko na zamówienie.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, to jest ta płyta. Słuchawkom też powinna pomóc.

      1. Sławek pisze:

        Dziękuję, Panie Piotrze!

        1. Piotr Ryka pisze:

          Mam nadzieję, że u innych ta płyta też coś dobrego zdziała, bo jak nie… Szkoda, że kosztuje aż prawie czterysta złotych, przykro byłoby aż tyle zmarnować. Ale u mnie raz po raz poprawiała i raczej daleko poza granicą błędu percepcji, toteż nieuczciwie byłoby utrzymywać to w tajemnicy. Pożyczałem ją też parę razy i komentarze pożyczających też były pozytywne. Ale jeżeli ktoś ją kupi i nic dobrego nie osiągnie, to nie chciałbym, aby przez wzgląd na moją reputację powstrzymał się od negatywnych komentarzy. O ewentualnych pejoratywnych doświadczeniach proszę pisać bez skrępowania, wszak tylko o prawdę nam chodzi.

          1. Sławek pisze:

            Płyta zamówiona i opłacona! Dam znać jak przyjdzie i popracuje – jaki będzie efekt.

          2. Piotr Ryka pisze:

            Z góry dziękuję.

          3. Sławek pisze:

            Płytka przyszła i popracowała. Wszystkie koty się zleciały i chciały mi słuchawki pogryźć, musiałem odpędzać, żona też protestowała, takie to są dźwięki.
            No ale wskutek zastosowania tej kakofonii dźwięk się otworzył, muzyka popłynęła swobodniej, zupełnie jakby bez wysiłku.
            W niedzielę zastosowałem tą kurację wobec toru głośnikowego, efekt podobny ale w mniejszej skali. W sumie jednak warto było.

          4. Piotr Ryka pisze:

            Na całe moje szczęście…

      2. MirekM pisze:

        Czyli płyta może pomóc, bez zalecanych razem z nią filtrów głośnikowych Enacom?

        1. Piotr Ryka pisze:

          U mnie pomogła.

          1. Piotr Ryka pisze:

            Poprosiłem dystrybutora o te filtry. Okazuje się, że już nie są produkowane. Została sama płyta.

          2. MirekM pisze:

            Skuszony, kupiłem i zadziałało. Zadziałało, niczym gimnastyka, pływanie, czy inne formy ruchowe na stare zastełe kości. Pomogło Nighthawkom, u których ostatnio bas zaczął mi się wydawać jakiś kluchowaty i bezbarwny. Teraz bardziej barwny, z większą ilością harmonicznych. Natomiast Audeze LCD2C, jakoś mniej. Może to kwestia typu przetworników? Co do kolumn, nie wiem. Mamy tylko jeden test do porównania i może dla mnie to trochę za mało.

          3. Piotr Ryka pisze:

            Zawsze coś. W porównaniu do pozostałych rodzajów ulepszeń, cena tej płyty nie jest wysoka. Z nią za to inny problem – proponowanych ulepszeń nie da się wziąć do ręki. Czar to, czy czyste szalbierstwo? Niby działa – ale dlaczego? Gimnastyka krzemowa i metalowa za pośrednictwem akustyki…

  4. qwertz pisze:

    Panie Piotrze, a jak Pan ocenia porównanie IC Strussa z droższymi Luną Gris i niedawno recenzowanymi Acoustic Revive oraz – jeżeli Pan zna też interkonekt, bo głośnikowy był opisywany – Luną Orange? Jeśli chodzi o dociążenie dźwięku, przestrzeń i szczegółowość, które Pana zdaniem będą najodpowiedniejsze, pomijając różnice cen?

    1. Piotr Ryka pisze:

      IC Luna Orange słyszałem tylko przelotnie, nie miałem okazji badać porównawczo. Luna Gris jest łagodniejsza od Acoustic Revive, poza tym prezentują zbliżony poziom. Fantastyczny jest też zrecenzowany kiedyś Oyaide AZ-910. A najbardziej realistyczny, ale najtrudniejszy dla otoczenia – Acoustic Zen Absolute Cooper. Łagodny high-end to z kolei Sulek Edia.

  5. Marek pisze:

    Wracam do płytki Enacom Tuning Disc. Nabyłem, puściłem i… warto było! Efekt jest podobny do wymiany kabli z bazowych na lepsze i to w całym torze, a ten mój tor jest całkiem dobry. Mam sprzed lat płytę z sygnałem rozmagnesowującym 1KHz, która daje całkiem niezłe, w każdym razie wyraźnie słyszalne efekty ale tu jestem zaskoczony. Jak to działa??? Kojarzy się z patentem Lavardina (memory distirtion) – też nie ujawniono jak to działa, a działa.
    Dziękuję za wspomnienie o niej!
    Dziwi mnie polska cena tej płyty, jak z resztą wiele polskich cen z dziedziny „drobiazgów audio”. Kupiona przez Internet w Anglii kosztowała mnie równe 50€ z transportem, czyli zaoszczędziłem prawie 30€, a nie była to cena najniższa.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Mogę tylko powiedzieć, że się cieszę. Całe szczęście, że nikt na tej płycie nie wyszedł jak Zabłocki na mydle. U mnie już wiele sprzętów poprawiła, żadnego nie zepsuła.

    2. Sławek pisze:

      A tutaj można sobie za free ściągnąć pliki do „wygrzewania” systemu:
      https://audioengineers.eu/burn-in-and-fine-tuning/
      ściągnąłem, ale jeszcze nie wypróbowałem…

      Tylko wkładki gramofonowej nie ma czym wygrzewać, ale i bez tego gra zajefajnie.

      1. Marek pisze:

        … I wkładki i przedwzmacniacza i może kabli ich łączących.
        Ciekaw jestem dlaczego nie ma na rynku płyty winylowej z takimi zabawkami. Bo rynek jest!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy