Recenzja: Silent Angel Bremen B1

Podsumowanie

    Poszukiwanie rzeczy „niedrogich-a-dobrych” trwały, trwają i będą trwały. To bardzo słuszne, one są bowiem motorem naszej cywilizacji. Tania żywność, tanie ubrania, tanie mieszkania, tani transport, tania edukacja, tanie leczenie i tania (w sensie dostępności) rozrywka, to wyznaczniki jakości życia, gdzie tani znaczy łatwo dostępny dla wszystkich, a nie tyle czy tyle pieniędzy. W ostatnim czasie, pod dyktando ideologii sprawującej rząd dusz, wypróbowaną metodą od tysiącleci straszącej końcem świata (tym razem to nie Sąd Ostateczny ani inny Gniew Boży domagający się ofiar, a równie niszczycielskie i też wymagające ofiar ocieplenie klimatu, z bezczelnym udawaniem, że nie żyjemy w interglacjale, a cykl Milankovicia wcale nie zmierza ku zlodowaceniu), bodaj czy nie po raz pierwszy od dnia narodzin cywilizacji industrialnej na skalę masową mamy do czynienia z odwracaniem tendencji – w wymiarze populacyjnym wybijaniem ludziom z głów powszechnego dostępu do kluczowych dla ich jakości życia dóbr. Jedzenie ma stać się niskopożywną, wypraną ze smaku wegańską papką, stroje czymś tylko przeżyciowym, przemieszczanie się złem koniecznym, mieszkania energooszczędnymi przetrwalnikami, a opieka zdrowotna i edukacja wysokiego poziomu czymś tylko dla wybranych. Rozrywka natomiast, o ile mi wiadomo (poza turystyką) nie zdążyła jeszcze paść łupem klimatosmętnych ortodoksów, lecz przy ograniczeniach energetycznych, transportowych, odzieżowych, kulinarnych i wszelkich innych czymś jasnym, że będzie musiała generalnie się zwinąć i zawęzić do najbliższego otoczenia, czyli do własnej energooszczędnej dziupli i jej najbliższej okolicy. Czy wrócą berek, kasztanowe ludziki, skakanki z łyka[2], słomiane lalki, tudzież misie-patysie[3], które obywając się bez energii kopalin nie zostawiają węglowego śladu, jako jedyne więc będą dozwolone – tego nie wiem, ale Europarlament już pewnie nad tym pracuje. Dopóki jednak mamy prąd i nie dzwonimy jeszcze zębami w ramach tej heroicznej walki z ociepleniem (a miało być tak już zeszłej zimy), możemy się cieszyć tanimi-a-dobrymi przedmiotami ślad węglowy ciągnącymi za sobą; ślad na szczęście w naszym wypadku mało wyraźny, kapłanów ciepłoklimatycznej religii umiarkowanie złoszczący. Przy czym mało wyraźny i węglowy jest on jedynie za ogonkiem biegnącym w stronę elektrowni, bo ślad głosowy, biegnący do uszu poprzez słuchawki lub system głośnikowy, bardzo jest dla odmiany wyraźny, donośny i w dodatku czysty.
– A przecież czystość najważniejsza! A już szczególnie czystość powietrza! – A w nim to przecież się rozchodzi ta czysta fala akustyczna…   

    Powiadacie, że hece robię? No, nie wiem, czy akurat ja największe sobie robię, lecz  niezależnie od porcji hec, spokojnie i zostawiając niewielki węglowy śladzik (mało dziś jadłem, słabo świecę, samochodu nie odpaliłem i grzeję także bardzo mało) mogę napisać, że również zostawiający nikły śladzik odtwarzacz sieciowy z wbudowanym przetwornikiem i słuchawkowym wzmacniaczem, recenzowany Silent Angel Bremen B1, należy do urządzeń niedrogich i udanych. Miło się słucha, a tym milej, że najlepiej okazały się doń pasować podobnie jak on niedrogie słuchawki AudioQuesta, szkoda jedynie (i jakim prawem?), że już nie są produkowane, ale recenzowałem niedawno jeszcze tańsze udane słuchawki Sennheisera – tanich a dobrych na razie nie brak, aczkolwiek mam związane z tym obawy, bo z gliny, słomy i łyka raczej się działających nie ulepi, a i podłączyć potem w co – do tofu na biegunach?

    Energia słońca, energia wiatru, energia rozpadu ciężkich oraz syntezy lekkich jąder – ich czysta MOC niech będzie z wami! – a jak się troszkę węgla domiesza, to i tak czysto będzie grało, że sama czysta z tego przyjemność, a nawet czysta łza i czysty uśmiech, w zależności od repertuaru.

 

W punktach

Zalety

  • Wszystko w jednym: odtwarzacz sieciowy, przetwornik i słuchawkowy wzmacniacz.
  • Oczywiście łączność bezprzewodowa i pełna kompatybilność smartfonowa.
  • Dźwięk wysokiej jakości.
  • Czysty.
  • Bardzo wyraźny.
  • O dużej skali dynamicznej.
  • Szczegółowy.
  • Melodyjny.
  • Formujący duże i czytelnie skomponowane sceny.
  • Wyjście słuchawkowe lokuje brzmienia „za głową”.
  • Daje też dużą moc, wystarczającą nawet słuchawkom planarnym.
  • Strimer i przetwornik generują sygnał zdolny zadowalać nawet wybitne słuchawkowe i głośnikowe wzmacniacze. (To już brzmienie high-end.)
  • Otwarta droga podnoszenia jakości poprzez użycie switcha Bonn i zasilacza Forester.
  • Prosty w obsłudze, dobrze napisany program obsługowy VitOS Orbiter Lite.
  • Małe gabaryty i niska waga.
  • Przyjemna, nie narzucająca się powierzchowność.
  • W komplecie wszystkie potrzebne kable.
  • Trzy wyjścia cyfrowe i analogowe RCA.
  • Gniazdo słuchawkowe na przodzie.
  • Niska temperatura pracy.
  • Dobry, a nawet bardzo dobry, stosunek jakości do ceny.
  • Znany i ceniony producent, bardzo zaangażowany w swój produkt.
  • Polska dystrybucja.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Dźwięk słuchawkowego wzmacniacza nie jest tak wysokiej jakości jak sygnał z przetwornika.
  • Trzeba trochę uważać, a przede wszystkim czytać instrukcję, bo różne urządzenia Silent Angel mają różne obsługowe programy.

 

Dane techniczne

  • Typ urządzenia: odtwarzacz sieciowy z wbudowanym przetwornikiem D/A i wzmacniaczem słuchawkowym.
  • Gniazdo słuchawkowe: 6,35 mm; 375 mW; THD+N 0,002%
  • Wyjścia cyfrowe: AES/EBU; I2S; koaksjalne z obsługą PCM 192 KHz
  • Wyjście analogowe: 1 x RCA; THD+N: 0,00134%
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
  • S/N: 108 dB
  • Rozszerzenie: gniazdo M-IO dla dostępu peryferyjnego
  • Port Ethernet: 100 MB/s
  • Połączenie bezprzewodowe:
  • – Wi-Fi  802.11 a/b/g/n 2,4 GHz
  • –  Bluetooth 4.2.
  • Wymiary: 155 x 110 x 50,4 mm
  • Waga: 0,9 kg

Cena: 2799 PLN

 

[2] Sznurek to przemysł, be!

[3] Wymyślone przez Kubusia Puchatka.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy