Recenzja: Shunyata Denali D6000/S

Wpływ na brzmienie i wizję

Najtańszy Shunyata Venom HC w zupełności wystarczył.

   Nabrałem nietypowego zwyczaju zaczynania testu listw czy kondycjonerów od kontroli telewizyjnego obrazu. Wymowne jest to i niemało pouczające, a poza tym powinno stanowić normę. Bo skoro taka poprawa w odczytach obrazowych aparatury medycznej, to chyba na telewizorach również, jako rzecz oczywista sama przez się. Poza tym kto powiedział, że taki kondycjoner ma obsługiwać jedynie audio? Jeżeli faktycznie prąd wielokierunkowo poprawia, to chyba kinu domowemu także się może przydać. Pomińmy żelazka i lodówki, ale przydałby się też zapewne komputerowi z jego monitorem. Jednak dla komputerowego zakątka ma Shunyata specjalny kondycjoner HYDRA DPC-6 v3, tak by testerom się nie nudziło.

Zacząłem przeto od telewizora, konkretnie ostatniej plazmy w dziejach Panasonica – TX-P42GT60E. Szkoda tych plazm, bo gradacją odcieni przewyższały i LED-y i OLED-y. To jednak inna historia, a nas interesuje jakość obrazu przed i po użyciu kondycjonera. Przed sygnał był brany wprost ze ściany kablem solid-core 16A o wtykach profesjonalnych i następnie rozprowadzany listwą 16A solid core (sam okablowywałem) na Blu-Ray OPPO 103D i Mediabox NC+. I jeszcze przypomnienie, że wszystkie próbowane wcześniej kondycjonery oraz audiofilskie listwy z wyjątkiem kondycjonerem Entreqa powodowały nieprzyjemne mżenie obrazu, dla moich oczu nieakceptowalne. (A wzrok mam nienaganny.) Zmiany ograniczały się zawsze do nienaturalnego podbijania kontrastu i tego właśnie mżenia, skutkując przemożną chęcią natychmiastowego powrotu do stanu poprzedniego – prądu branego ze ściany. Nauczony taką praktyką przekładałem wtyczkę z gniazda ściennego (Shuko, linia 4 mm kwadrat solid core) do Denali bez specjalnego przekonania, ale i nie bez ciekawości. Zacząłem od gniazda spośród tych do słabszego obciążenia, choć plazma ciągnie przeszło 300W, więc nieco problematycznie. Efekt okazał się ciekawy, a  nawet intrygujący. Odnośnie tego uciążliwego mżenia i przedobrzonego kontrastu. Mżenie się pojawiło śladowe, niemalże pomijalne, a kontrast nie przyspieszył w sensie ostrości. Tak więc pejoratywy niemal żadne i wraz z tym brak ciągot do ucieczki, gdyby coś dano w zamian. A dano naprawdę dużo. Tak dużo, że aż nie wiem, od czego zacząć.

Może zacznę od tekstur. Skanowanie ich uległo wyraźnej poprawie. Przykładowo: pory na twarzy Giulietty Masiny w scenie plażowej z „Giulietta i duchy” stały się bardziej widoczne, a obicia kanapy w scenie gabinetowej Toma Hanksa z ojcem i dziadkiem w „Masz wiadomość” wyraźnie mocniej tłoczone. Jednocześnie pomimo śladowego mżenia całego obrazu pod tym mżeniem powierzchnie gładkie stały się gładsze i bardziej spójne, a cały obraz zgęstniał i stał wyraźniejszy bez podnoszenia kontrastu. Przejścia pomiędzy jego składnikami nabrały bardziej subtelnego krawędziowania, a każdy przedmiot i każdy aktor więcej miał konkretności. I – rzecz niebagatelna – poszczególne ujęcia jako całości stały się lepiej zestrojone.

Obudowa prezentuje się przednio i stanowi ozdobę.

I drugi składnik zasadniczy poprawy – gradacja i nasycenie barw. W scenie plażowej z Masiną jej biały kapelusz, biały żakiet i białe zęby o wiele mocniej różnicowały swe biele, a las w następnej scenie stał się dzięki zwiększonej gęstości barw i większej głębi całego obrazu zdecydowanie bardziej prawdziwy, zapraszający do wejścia. Ale najbardziej dojmująca różnica pojawiła się w odniesieniu do tła w scenie podawania Giuliettcie sznura od barki zjaw. Dopiero po użyciu kondycjonera stało się jasne, że scena ta powstała w studiu a nie w plenerze i niebo nie jest prawdziwe a kurtyną. I w ogóle „No way back”, pomimo tego minimalnego mżenia. Za cholerę do stanu bez Denali bym nie chciał.

W drugim podejściu zmieniłem gniazdo na wysokoprądowe, separowane nie tylko przez filtry CCI i NIC, ale też wspomagane QR/BB. Poprawa wyskoczyła natychmiastowa i dwuskładnikowa. Mżenie zanikło kompletnie, wręcz stało się martwym anty-mżeniem, a barwy jeszcze się pogłębiły i bardziej zróżnicowały. Zapomniałem napisać, że wszystkie te testy odbywały się w standardzie 1080p przy wymuszonym YCrCb 4:4:4 i 36-bit oraz z Darbee ustawionym na 35ʼ, co samo z siebie czyniło obraz niezwykle gładkim i głębokim. (Lubię obserwować, jak goście wbijają oczy w ekran i w myślach porównują do własnych telewizorów.) A mimo to wpływ Denali okazał się niezaprzeczalny. Siła spokoju, nasycenie, trójwymiarowość, figuratywność,  detaliczność i głębia tłoczenia faktur, a przede wszystkim namacalność obiektów z ekranu, nie zostawiały złudzeń, że powrót do gniazdka w ścianie okaże się bolesny. Więc jeśli macie kino domowe, z którego jesteście dumni, to pamiętajcie, że po użyciu Denali będziecie jeszcze dumniejsi.

Kolejny etap odbył się już w domenie audiofilskiej, z kolumnami i słuchawkami. Pod dyktando sygnału z Ayona CD-35 HF Edition słanego na Twin-Head i Crofta. Za słuchawek użyłem Focal Utopii, Grado PS2000e i Abyss 1266, a w kolumnowej części łatwiejszych do brzmieniowej poprawy od dużych Audioformów monitorów Reference 3A.

Nie muszę chyba zaznaczać, że dźwięk brany z listwy Power Base już był dramatycznie lepszy od takiego z listwy normalnej, gdyż w brzmieniu większa kontrastowość z reguły jest pożądana, a mżenie nie tak łatwo się ujawnia – zwykle w torze lampowym wcale. (Ciekawe, czy gdyby współczesne telewizory miały lampy, obraz ich byłby lepszy.)

Gniazda z tyłu są dwóch rodzajów i wszystkie separowane antywibracyjnie.

Sesje porównawcze odbyły się po kilkuminutowym odczekaniu, bo tak do końca wiary w pełnię możliwości Denali od samego „pstryk!” na włączniku nie uwierzyłem. Poczekałem więc aż chociaż trochę possie prądu, a przy okazji wyłączone na chwilę lampy wrócą do pełnej sprawności. To chyba nawet nie było potrzebne, ale na pewno nie zaszkodziło. Zapadłem następnie w odsłuch, bawiąc się przy okazji w porównania słuchawek (prawdziwe bagno zdradzieckich różnic), a na koniec posłuchałem głośników. Nie będę wszystkiego tego dokładnie charakteryzował (nieco porównawczych szczegółów w planowanej recenzji zbiorczej dzisiejszych słuchawek referencyjnych), natomiast wypunktuję, co ten Denali daje i dlaczego podczas odsyłania go dystrybutorowi towarzyszył mi minorowy nastrój.

Użycie kondycjonera Shunyaty przejawia się:

– Wzrostem dynamiki. Wzrostem wyraźnym. Tu nic się nie dzieje na granicy percepcji – wszystkie słuchawki, jak również kolumny, dostały dynamicznego kopa, co zresztą było obiecywane. A jak już wiele razy pisałem, dynamika jest jednym z głównych czynników satysfakcji i każdy jej przyrost, a co dopiero duży, przekłada się na przyjemność.

– Także wzrostem głośności. Nie tylko dźwięk bardziej różnicował stany głośne od cichych i po bardziej stromych krzywiznach przechodzi od jednych do drugich, ale cała też głośność szła w górę, tak jakby jakiś transformator podbijał napięcie, a przecież żadnego transformatora w Denali nie ma.

– Przyrostem wyraźności. Jedne słuchawki mniej, inne bardziej (najbardziej Focal Utopia), ale każde poprawiły w zauważalny sposób zdolność wyodrębniania dźwięków z tła poprzez nadawanie im wyraźniejszych i lepiej obrobionych obrysów. Co jest niezwykle istotne, gdyż na tym między innymi zasadza się wyższość Sennheisera Orfeusza czy Sony MDR-R10 nad dzisiejszymi konstrukcjami.

– Czystością dźwięku. A więc wyjściem ze strefy szarości i zmętnienia. Bo nie oszukujmy się: prawdziwa muzyka jest czystsza i bardziej barwna niż wszystkie jej odbicia w zwierciadłach aparatury audio.

– Słodyczą. Co można też to nazwać liryką, migotliwością, rozfalowaniem. Różnie można nazywać, a chodzi o to, że sopranowe arie ukazywały po użyciu Denali większe różnice w stopniu nasycenia indywidualizmem, żywością oraz charakteryzowały się większymi i po bardzie giętkich liniach idącymi amplitudami brzmienia. A słodsze głosy są silniej oddziałujące – bardziej aromatyczne, prawdziwsze, piękniejsze. Zanika wraz z ich zaistnieniem brzmieniowa powierzchowność – poczucie autentyzmu i bliskość kontaktu wzrastają.

– Otwartością. Obok dynamiki ten czynnik był najmocniejszy. Dźwięki z domykających się, przedwcześnie zanikających i stłumionych przeistaczały się w swobodnie płynące, pozbawione wygaszającego czynnika odbicia i dłużej trwające, co znów najłatwiej dało się obserwować u Focal Utopii, które niby są słuchawkami otwartymi, ale z tendencją do półzamkniętych. Wyraźnie zyskali jednak wszyscy, a wraz z tym piękno i autentyzm.

– Rozdzielczością. I znów coś ewidentnego, silnie oddziałującego na wyobraźnię, a jednocześnie powiązanego z wyraźnością – wyodrębnianiem dźwięków. Bo jako bardziej odrębne jedne bardziej oddzielały się i różniły od drugich, czyniąc całościowy obraz bogatszym, czytelniejszym i bardziej różnorodnym. Super!

– Poetyką. Nie tylko bowiem stawało się wyraźniej. Przyrastał równocześnie czynnik skorelowany z jednolitością całościowej formy, a wraz z tym poszczególne słuchawki grać zaczynały bardziej we własnym stylu i każde bardziej poetycko, artystycznie. Nie poprzez sam przyrost technicznej perfekcji, ale także mocniejszym całościowym wyrazem.

– Ekstensją i kulturą sopranów. I znów to bardzo istotne, gdyż sopran z całego przekazu najmocniej się wybija. A niech tylko będzie cokolwiek z nim nie tak, od razu katastrofa. I jednocześnie to samo w drugą stronę – przyrost sopranowej piękności najbardziej poprawia całość. Jest bowiem sopran niczym oczy w twarzy – najbardziej się odciska i o całości decyduje. A kondycjoner Denali to znakomite narzędzie do poprawiania sopranów; dawania im szerszej i głębszej formy.

– Widocznością dalszych planów. I znów to się narzucało. Niektóre słuchawki (np. Stax Omega) z natury mają lepsze od innych widzenie rzeczy dalszych, a większość zdecydowana nauszników przejawia tendencję do krótkowzroczności. Tu kondycjoner Denali działa jak okulary dla krótkowidzów; od razu plener wyrasta. Przy czym plan pierwszy nic na tym nie cierpi – przeciwnie, też zyskuje.

– Holografią. Więc i to musiało się zdarzyć, że zyskiwała wraz z tym holografia. Widzenie rzeczy dalekich i grupowanie ich w coraz dalsze plany.

– Dopompowaniem tlenu. Tego też się nie dało nie zauważyć i było to powiązane z czystością i wyraźnością. Denali pompuje tlen nieustannie i w dużych porcjach. A wraz z tym większa łatwość oddechu i swoboda.

– Naturalnością. Bo niby to wszystko wyliczone wyżej musiało się na nią składać, ale naturalność się też osobno przejawiła, jako całościowe poczucie. Zdecydowanie stawało się naturalniej i nie sposób było to przeoczyć.

– Przyrostem harmoniczności. To też czuć było nieustająco. Pod każdym klawiszem, w każdej strunie i wraz z każdym głosem zjawiało się więcej dźwięku. Uporządkowanego, dokładnie wybrzmianego, zamieniającego całą muzykę w świat zjawiskowy, fantastyczny.

Wszystko to razem pokrewne było użyciu lepszych interrkonektów i kabli zasilających pospołu z użyciem lepszego wzmacniacza. Denali uczyni wasze kable i wasze wzmacniacze lepszymi, a wraz z tym wasze głośniki i słuchawki zagrają piękniej. Więc bardzo byłem nierad pakując to czarne, aluminiowe zwierzę z powrotem do kartonu, bo ani dźwięk już nie ten, ani obraz nie taki.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

6 komentarzy w “Recenzja: Shunyata Denali D6000/S

  1. Miltoniusz pisze:

    Bardzo ciekawa recenzja. Prąd to podstawa. W moim systemie zasilanie to najdroższy element. Wnoszę z recenzji, że ten kondycjoner przypadł Panu do gustu najbardziej. Czy tak? Ps. Podobno stary dekoder Turbo nc+ daje lepszy obraz od Mediabox ale żadnego potwierdzenia tego nie mam.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Bez bezpośrednich porównań na temat relacji między kondycjonerami nie będę się wypowiadał. Ale niewątpliwie Denali to jeden z liderów i na dodatek rzecz uniwersalna. Mogę za to się odnieść do sugestii o Mediaboksie. Na pewno z niego obraz jest lepszy niż z dekoderów starszych, bo dopiero on daje możliwość odbioru w 1080p. A między 1080i a 1080p różnica jest ogromna.

      1. Miltoniusz pisze:

        Dziękuję. A czy to nie jest tak, że żaden kanał nie jest nadawany w 1080p i dopiero dekoder robi deinterlacing? Taki Turbo to potrafi.
        Ps. Mam nc+. W ramch testu wziąłem UPC. Teoretycznie powinna zabić jakością. Nie zabiła.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Mediabox wchodzi w tryb 1080p ogólnie (trzeba ustawić). Czy są kanały natywnie tak nadawane, tego nie wiem, wiem natomiast, że deinterlacing w samym telewizorze działa znacznie gorzej. Natomiast są takie natywne w Netliksie, i filmy u tego operatora wyglądają gorzej niż w NC+. Tak nawiasem mam dużą czaszę; jakość satelitarnego sygnału powyżej 90%.

  2. Patryk pisze:

    Prad to podstawa. Te ceny to juz niestety szalenstwo. (ale jak kogos stac to prosze)
    Sam wybralem Isoteka Aquarius, co bylo najlepszym zakupem. Wolalbym gorszy CDP lub wzmacniacz, ale za to dobry prad, ktory bedzie go zasilal. Dzwiek bedzie w tym przypadku lepszy! Niestety wiele osob nie wierzy i wklada pieniadze w sprzet, ale prawda wyglada tak, ze wlasnie prad oraz akustyka maja ogromny wplyw na dzwiek.

    Patryk.

  3. roma pisze:

    Brawo Panie Piotrze ! Taka forma recenzowania sprzętu bardzo mi przypadła do gustu. Wypunktowanie cech z ich rozwiniętym opisem, jest bardzo czytelne i przjemniej się tego dogląda.
    Fajnie, że potrafi Pan coś pozmieniać w sposobie prowadzenia tekstu. A co do meritum, to trzeba będzie wypróbować to urządzenie. Miesiąc temu, wpadł do mnie pewien gość i wymienił licznik pomiaru zużytej energii i cały trud dopieszczania systemu się zawalił. Teraz muszę od początku zacząć walkę z zakłóceniami.
    Numer z TV stosuję, to najszybszy sposób sprawdzenia czy dany kabel zasilający się sprawdzi u mnie w systemie audio, bo jakoś to tak ze sobą się dobrze zgrywa, a zmiany w obrazie bardzo widoczne na starej plazmie Pioneera.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy