Recenzja: Shunyata Denali D6000/S

Budowa

Denali to najwyższy szczyt Ameryki Północnej (dawniej Mount McKinley).

   Najwyższe Hydry były kiedyś nierozbieralne, więc magicznego proszku nie dało się powąchać. Ale nowsze już tak, wystarczy zatem uruchomić Google, by zaraz zdjęcie się znalazło i ukazało, że mają na liniach zasilania po dużym, podługowatym, czarnym walcu i w zasadzie nic więcej. To w tych walcach śpi tajemnica, co te pieniądze kosztuje. Samą tę tajemnicę można natomiast zobaczyć na zdjęciach ze strony internetowej producenta, by przekonać się, że ma postać białego granulatu. Denali wyglądają wewnątrz inaczej; zdjęcie pokrywy górnej, podobnie jak napisy z tyłu, ujawnia podział sześciu gniazd na trzy sekcje po dwa. Podział techniczny ogranicza się jednak w istocie do dwóch rodzajów, jako że dwie z trzech par zaplecze obsługowe posiadają to samo. Każda ma przy tym identyczną sumaryczną pojemność poboru mocy podłączanych urządzeń, po 7A. Odrębnymi czyni je więc jedynie wewnętrzna organizacja, oznaczająca dwa razy identico. Każda z identycznych par ma za obsługę po własnym podwójnym module (każde więc gniazdo ma swój), w postaci wielokrotnie krótszego niż w Hydrach walca wypełnionego ferromagnetycznym proszkiem do pochłaniania wysokoczęstotliwościowych zakłóceń. (Technologia NIC™) Proszek, a dokładniej granulat, jest nowej (drugiej) generacji i jest ponoć jeszcze skuteczniejszy.

Poza tym każda para – tym razem już włącznie z trzecią o sumarycznej pojemności 16A – ma po jednym na własny użytek module CCI™ (Component-To-Component Isolation), mającym misję zapobiegania przenikaniu zakłóceń od urządzenia do urządzenia. (Na przykład z przedwzmacniacza do wzmacniacza.) Zdolność pochłaniania takich zakłóceń okazuje się być w tym CCI imponująca, przekładająca się na izolacyjną barierę aż 60 dB. Co sprawdza się znakomicie także w łączności wojskowej i dla aparatury medycznej, a dla ciekawych ma Shunyata na swojej stronie internetowej zdjęcia porównujące odczyt elektrokardiogramu z zastosowaniem CCI i bez. Różnica przejrzystości okazuje się szokująca. Przy okazji warto pokrótce opisać historię tego CCI™, ponieważ niewątpliwie nobilituje audiofilizm. Moduły CCI pierwszej generacji wchodziły w skład kondycjonera Shunyata Triton, stanowiącego element zestawu audio pewnego lekarza kardiologa, specjalisty od elektro i echokardiografii. Wiedziony trafnym przeczuciem pan ten postanowił sprawdzić, czy kondycjoner poprawiający czystość i rozdzielczość systemu dźwiękowego nie poprawi też aby odczytu urządzeń medycznych. W efekcie Shunyata Research powołała firmę córkę Clear Image Scientific, zajmującą się wyłącznie obsługą aparatury medycznej, a nowe filtry CCI są dwa razy skuteczniejsze od pierwszych.

Pod dużym włącznikiem drzemie system zabezpieczeń przeciwprzeciążeniowych.

Ostatni typ modułu – wielka, spłaszczona pucha – wyposażono oprócz ferromagnetycznego pochłaniacza w trzecią technologię optymalizującą, właściwą już tylko parze gniazd najbardziej obciążalnych, dedykowanych integrom i końcówkom mocy. To technika QR/BB™, pozwalająca zapobiegać najczęściej kierowanym pod adresem kondycjonerów krytykom. Dzięki jej zastosowaniu kondycjonery Shunyaty są odporne na piki poboru mocy, a więc i spadki dynamiki. Ba, według producenta potrafią wręcz dynamikę wzmacniać. Ma się ona okazać większa niż u wzmacniacza podpiętego wprost do ściany i przy okazji oczywiście też wolna od zakłóceń. Jakim sposobem, tego Caelin Gabriel nie zdradza, ale podobno nie ma tam w środku żadnych kondensatorów.

To jednak i tak nie wszystko. Kolejna rzecz to wewnętrzne okablowanie, poddane w specjalnym urządzeniu zastępującym wygrzewanie procesowi KPIP (Kinetic Phase Inversion Process). Zysk z tego jest podwójny: Denali nie wymaga wstępnego wygrzania po zakupie i na dodatek błyskawicznie „zbiera się” po włączeniu, bezzwłocznie oferując słyszalną poprawę. Poza tym kondycjoner „w znacznej części” składa się z podzespołów poddanych kriogenicznemu ochładzaniu, porządkującemu wewnętrzną strukturę, i korzysta z własnego projektu gniazd prądowych CopperCONN z wysoko oczyszczonej, beztlenowej miedzi. Ma także szereg zabezpieczeń antywibracyjnych, w tym sposób mocowania tychże gniazd, sposób poprowadzenia kabli i sztywną obudowę. W przypadku dwóch kondycjonerów z serii Denali o orientacji pionowej (wspomnianego dwugniazdowego D2000T dla końcówek mocy i uniwersalnego, sześciogniazdowego D6000T) dochodzą do tego zintegrowane podstawki antywibracyjne o kształcie chromowanych walców, których recenzowana wersja płaska nie posiada, ponieważ litera „S” w nazwie znaczy „Shelf”, czyli półkę.

Tak więc przeznaczona jest do montażu półkowego w stelażu zawierającym już własną antywibrację, podczas gdy dwie pionowe stawia się wprost na posadzce. Dodatkowym atutem obu wersji pionowych jest zabezpieczenie kabli przed luzowaniem bądź wysunięciem, poprzez zamontowanie specjalnych obejm podtrzymujących, których wersja horyzontalna znów nie ma. Te, jak to nazywa Shunyata „kołyski”, mają jednak zastosowanie jedynie w wersjach amerykańskich, bowiem europejskie gniazda Shuko posiadają własne zabezpieczenia wewnętrzne w postaci sprężynowych dźwigni. Prócz tego kondycjoner (bez względu na orientację) ma dodatkowe gniazdo uziemienia, pozwalające podpinać dodatkowy kondycjoner masy, a także przy włączniku rozbudowane zabezpieczenia główne. Producent zwraca przy tym uwagę, by wszelkie podpinanie kabli odbywało się przy wszystkich składnikach toru wyłączonych i by kabel zasilający podpinać najpierw do danego urządzenia, a dopiero w następnym kroku do kondycjonera (też oczywiście wyłączonego).

Ostatnia sprawa, to kabel przyłączeniowy samego kondycjonera. Ten wziąć musimy od Shunyaty, gdyż wtyk dla niego przeznaczony jest szeroko-płaskobolcowy (profesjonalny), o obciążalności 20A. Wraz z Denali nie dostajemy żadnego, więc zmuszony jestem napisać, że najtańszy w ofercie Venom HC kosztuje 1460 PLN, a za większe pieniądze możemy wybierać spośród szerokiej gamy lepszych.

 

 

 

 

Całość ląduje w tekturowym pudle, kosztuje jak napisałem i ma instrukcję obsługi o wiele za ubogą. Nie zawierającą nawet rysunku tylnego panelu z opisem przeznaczenia gniazd, ani schematu wewnętrznego z opisem poszczególnych sekcji. Krótko mówiąc – fuszerka.

Co innego natomiast wygląd. Urządzenie jest efektowne – całe z czarno szczotkowanego, pięknie się prezentującego aluminium. By jeszcze lepiej się przedstawiało, panel przedni zdobi duży, głęboko frezowany napis DENALI i jest ten panel mocno odchylony do tyłu, co okazało się zabiegiem udanym. Wraz z tym wygląd nabiera pożądanej lekkości i czuć dbałość o estetykę. Jedyne co należałoby niezwłocznie poprawić, to wściekle świecąca niebieska dioda przy włączniku, którą tradycyjnie potraktowałem plasteliną. (A potem się o tej plastelinie zapomina i trzeba powtarzać sesję zdjęciową.) Wymiary urządzenia to 43.8 x 30.9 x 11.4 cm, a waga 5,6 kg.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

6 komentarzy w “Recenzja: Shunyata Denali D6000/S

  1. Miltoniusz pisze:

    Bardzo ciekawa recenzja. Prąd to podstawa. W moim systemie zasilanie to najdroższy element. Wnoszę z recenzji, że ten kondycjoner przypadł Panu do gustu najbardziej. Czy tak? Ps. Podobno stary dekoder Turbo nc+ daje lepszy obraz od Mediabox ale żadnego potwierdzenia tego nie mam.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Bez bezpośrednich porównań na temat relacji między kondycjonerami nie będę się wypowiadał. Ale niewątpliwie Denali to jeden z liderów i na dodatek rzecz uniwersalna. Mogę za to się odnieść do sugestii o Mediaboksie. Na pewno z niego obraz jest lepszy niż z dekoderów starszych, bo dopiero on daje możliwość odbioru w 1080p. A między 1080i a 1080p różnica jest ogromna.

      1. Miltoniusz pisze:

        Dziękuję. A czy to nie jest tak, że żaden kanał nie jest nadawany w 1080p i dopiero dekoder robi deinterlacing? Taki Turbo to potrafi.
        Ps. Mam nc+. W ramch testu wziąłem UPC. Teoretycznie powinna zabić jakością. Nie zabiła.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Mediabox wchodzi w tryb 1080p ogólnie (trzeba ustawić). Czy są kanały natywnie tak nadawane, tego nie wiem, wiem natomiast, że deinterlacing w samym telewizorze działa znacznie gorzej. Natomiast są takie natywne w Netliksie, i filmy u tego operatora wyglądają gorzej niż w NC+. Tak nawiasem mam dużą czaszę; jakość satelitarnego sygnału powyżej 90%.

  2. Patryk pisze:

    Prad to podstawa. Te ceny to juz niestety szalenstwo. (ale jak kogos stac to prosze)
    Sam wybralem Isoteka Aquarius, co bylo najlepszym zakupem. Wolalbym gorszy CDP lub wzmacniacz, ale za to dobry prad, ktory bedzie go zasilal. Dzwiek bedzie w tym przypadku lepszy! Niestety wiele osob nie wierzy i wklada pieniadze w sprzet, ale prawda wyglada tak, ze wlasnie prad oraz akustyka maja ogromny wplyw na dzwiek.

    Patryk.

  3. roma pisze:

    Brawo Panie Piotrze ! Taka forma recenzowania sprzętu bardzo mi przypadła do gustu. Wypunktowanie cech z ich rozwiniętym opisem, jest bardzo czytelne i przjemniej się tego dogląda.
    Fajnie, że potrafi Pan coś pozmieniać w sposobie prowadzenia tekstu. A co do meritum, to trzeba będzie wypróbować to urządzenie. Miesiąc temu, wpadł do mnie pewien gość i wymienił licznik pomiaru zużytej energii i cały trud dopieszczania systemu się zawalił. Teraz muszę od początku zacząć walkę z zakłóceniami.
    Numer z TV stosuję, to najszybszy sposób sprawdzenia czy dany kabel zasilający się sprawdzi u mnie w systemie audio, bo jakoś to tak ze sobą się dobrze zgrywa, a zmiany w obrazie bardzo widoczne na starej plazmie Pioneera.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy