To już trzeci po modelach Interspace Junior i Ace Spacedeck (który pojawiał się tylko okazyjnie przy innym sprzęcie) opisywany na tych łamach gramofon marki Nottingham; przy czym konsekwentnie pniemy się w górę i już jesteśmy blisko wierzchołka. A na tym wierzchołku jest trochę smutnawo, podobnie cała firma Nottingham cokolwiek jest smutna, ale też poniekąd i wesoła. Smutna, bo opuszczona przez założyciela, jako że Tom Fletcher zmarł już ładnych parę lat temu, a interes po nim przejęła wdowa i prowadzi go na zasadzie samej tylko kontynuacji. Chyba jedynie w konserwatywnej i hołdującej tradycjom Anglii jest możliwe, by taki biznes się ostał, bo firma nie tylko się nie rozwija, ale nawet nie ma własnej strony internetowej, co w dzisiejszych czasach stanowi swoiste kuriozum. A jednak działa – i jak jeszcze! Dwa przykłady podrzucę. Rozmawiałem swego czasu z niemieckim dystrybutorem, który oświadczył, że musiał zrezygnować z dystrybucji paru innych marek, ponieważ miesięcznie sprzedaje około dwudziestu gramofonów Nottinghama, a przecież taka sprzedaż to nie, jak w przypadku innych urządzeń, samo wysyłanie lub podwożenie pudeł, tylko trzeba na miejscu ustawić, wyważyć, zainstalować ramię, podwiesić wkładkę, dokładnie o wszystkim poinstruować przyszłego użytkownika i wspólnie z nim choć chwilę posłuchać. A to wszystko wraz z dojazdem cały dzień zwykle zajmuje, tak więc na sprzedawanie innych produktów nie zostaje wiele czasu. Przykład drugi: do polskiego dystrybutora Nottinghama dzwoni zły jak chrzan inny polski dystrybutor, mający w swej pieczy parę znakomitych gramofonowych marek (takich naprawdę super) i głosem drżącym z irytacji zamawia Nottinghama, bo jego stały klient był na wakacjach w Anglii, tam gdzieś tego Nottinghama usłyszał i teraz sam nie chce słyszeć o żadnym innym gramofonie, swój zwraca i oczekuje natychmiastowego dostarczenia dokładnie tego samego, co słuchany tam wtedy. Bo jak nie… Sami wiecie, bogaci nie lubią czekać ani nie mieć tego co chcą. Zresztą, kto lubi?
Tom Fletcher
A polski dystrybutor też nie narzeka. Nie wiadomo gdzie, nie wiadomo jak, ale się ludziska o tych Nottinghamach zwiadują (u nas pewnie poprzez polską stronę internetową) i sobie prędko ich życzą, mimo iż w Sieci nie ma reklam i ogólnie o marce niby jest cicho; a także, jak mówiłem, nie rozwija się ona od lat i tylko dawne wyroby wciąż oferuje. Tak więc smutek schyłku wokół tego Nottinghama się snuje, a zarazem, wbrew niemu i na przekór, te dawne wyroby świetnie się sprzedają, co radość do całej historii wnosi i nutą pociechy okrasza.
Mówiłem także o szczycie, że na nim takoż melancholia nas wita, a jest tym szczytem model Deco, z melancholią powiązany w ten sposób, że wiedząc iż umiera maestro Fletcher postanowił przejść do potomności konstruując dzieło swojego życia, aby dać świadectwo własnych umiejętności, którymi tenże Deco jest właśnie. A zatem niejako własny to pomnik i rzecz nie skażona cieniem komercji – swoiste epitafium. Być może uda się kiedyś tego Deco posłuchać, chociaż sprawa z nim ciężka, bo tylko na zamówienie jest wykonywany i nigdzie na półce sklepowej nie stoi, a na razie jesteśmy w przedsionku jego sławy, jako że model Dais jest trzecim od góry, a więc drugim (po Anna Log) spośród normalnych a nie pomnikowych wyrobów Nottinghama. W naszym wypadku zaopatrzony został w ramię Ace Space 12 cali, także trzecie od góry, a na nim zawisła wkładka Ortofon Anna MC, która jest z kolei flagowym wyrobem Ortofona, a więc pięknym zwieńczeniem całości. Całość tę uzupełniał będzie przedwzmacniacz gramofonowy Trilogy 907, którego specjalnie na tę okazję ściągnąłem i o którym słów osobnych ździebko kiedyś napiszę, a teraz tylko nadmienię, że też jest swojego twórcy popisem.
No, zajefajnie!!! Może jakiś kredyt zaciągnę?
Tylko Panie Piotrze – błagam! niech Pan podaje ceny testowanych gratów!
Ile za sam gramofon? Z ramieniem czy bez? (to takie analogowe pułapki, chociaż co raz lepiej je rozumiem).
I znowu przyjdzie wrócić do TEACA TN 300 i użyć wyobraźni – no ale w końcu jest to najlepszy gramofonik, jaki mam w domu, na dodatek z wkłądką lepszą niż fabryczna bo AT440MLa….
Przepraszam, to dystrybutor miał podać najaktualniejsze ceny. Jutro na pewno to uzupełnię. Sam gramofon kosztuje ponad 40 tysięcy, ramię chyba osiem, wkładka MC Anna niestety aż dwadzieścia osiem. Rewelacyjna moim zdaniem Cadenza Bronze jest zdecydowanie tańsza.
Ceny już naniesione – i okazały się znacznie niższe niż sugerowałem.
Kiedy moje Goodmansy beda mialy juz zainstaliwany glosnik wysokotonowy to zabieram sie za odkladanie na gramofon.Moge przeznaczyc max 20000zl za calosc czyli gramofon+ramie+wkladka+przedwzmacniacz gramofonowy,czy to bedzie.
nowe czy uzywane w tej cenie to nie jest istotne, oby pieknie i muzykalnie gralo z moimi Goodmansami
Piotrze moze bys tak nawiazal kontakt z Panem Januszem Sikora i odsluchal chociaz jego podstawowy model gramofonu,bardzo ciekawy jestem twojego porownania do gramofonow ktore juz testowales i sluchales.
Postaram się. A może Pan Janusz by się do mnie odezwał?
Oczywiscie podsune mu ta mysl,tym bardziej ze od jakiegos czasu czytam w recenzjach sprzetu uzywa go Marek Dyba i bardzo chwali go, ale recenzji nie widze,tak ze jest pozyczony i dlatego wnioskuje ze jest osiagalny a to juz pol sukcesu.
No to czekam.
Będą jeszcze jakieś gramofony planowane w najbliższym czasie?
Plany są, zwłaszcza co do Transrotora, ale na razie Audio Video Show w perspektywie, a przed nim terminarz już wypełniony.
Ciekawa jest Kuzma. Bodajże stabi s, a kosztuje coś około 8 tys.
Gramofon to wspaniała sprawa, tylko nie tania. Choć są ponoć zacne polskie gramofony np. Ad Fontes, który kosztuje dobrze poniżej 5-iu tys. Więc może warto przebadać ten pułap cenowy. Pozdrowienia 🙂
Na pewno warto, tylko oni się do mnie nie zgłaszają, a w efekcie recenzuje się tych, którzy o to proszą, bo przykro jest odmawiać. Ale poszukamy tych tanich, dobrych gramofonów. Tak nawiasem Nottingham też dał się ostatnio namówić na swój jeden z pierwszych gramofonów, uchodzący bodaj w latach 90-tych za jeden z najlepszych na świecie. Sam z kolei starałem się pozyskać do testu bardzo dobry a tani The Funk Firm LSD, ale się nie udało.
Wiadomo – Kultura przede wszystkim!
Ciekawy ten The Funk, a jak już jest LSD w nazwie, to na pewno musi kopać! 😀
W takim razie czekamy co przyniesie los! : )
Jak tam z profilem facebookowym?
To kwestia jakiegoś miesiąca. Kwestia informatyków.