Recenzja: JWS IFAÍSTEIO

JWS_IFAÍSTEIO_006 HiFi PhilosophyI   Dopiero co pisałem, że nie wszystkie audiofilskie złoto połyskuje na AVS, a dowód stoi teraz przede mną i odtwarza muzykę. Gdzieś pod koniec lata skontaktowała się firma JWS z Łodzi, pytając czy nie zechciałbym przetestować ich „betonowych” kolumn. No, betonowych tośmy tu jeszcze nie mieli, pomyślałem, i się zaraz zgodziłem. Może trochę naginam fakty, bo najpierw powiedziałem że może, potem zasięgnąłem języka w Internecie, a dopiero potem na propozycję przystałem. Rzecz ziściła się w październiku, to znaczy wówczas kolumny przybyły, ale że jak zawsze jestem spóźniony, za dużo chapiąc naraz, i jeszcze ten AVS wszedł w paradę, to się  naprawdę późno zrobiło. Zatem do dzieła.

Firma JWS powstała w 2014 roku, ale jej szef i właściciel – pan Jarosław Walczak – budowaniem głośników zajmuje się od lat już piętnastu. A że z wykształcenia jest inżynierem, doktorem elektronikiem i do tego jeszcze perkusistą, jak również pasjonatem dobrego dźwięku za pośrednictwem aparatury audio, to mamy do czynienia z człowiekiem odpowiednio wykształconym, odpowiednio zaangażowanym i odpowiednio doświadczonym – czyli kimś na właściwym miejscu. Tak nawiasem pan Jarosław jest pracownikiem naukowym, zajmującym się na co dzień rzeczami znacznie poważniejszymi w sensie badawczym niż dźwiękowe kolumny, natomiast jego droga na polu audio okazuje się typowa, to znaczy zmierzająca od zainteresowania, poprzez hobby na własny użytek, dalej usługi dla znajomych, a na koniec profesję. To się raz po raz powtarza, a rezultaty potrafią być spektakularne, czego dowodzą dokonania takich producentów jak Ancient Audio, TR-Studios, Burmester czy Rogoz Audio. Od czasu do czasu zdarza się, że amatorska kolumna lub wzmacniacz przeradza się w sławną, światową markę. Ta sława do JWS jednak dopiero przyjść może, a na razie mamy parę kolumn o bardzo nietypowym wyglądzie.

Budowa

JWS_IFAÍSTEIO_010 HiFi PhilosophyI

No w końcu coś nowego – betonowe kolumny!

   Właściwie to nie tyle wyglądzie w sensie kształtu co wykończeniu, które kolokwialnie nazwałem betonowym. Prawdziwego betonu jest jednak tutaj ledwie za trzy grosze i stanowi jedynie cienką warstwę wykończeniową naniesioną na płyty MDF obudowy. Ale pomysł moim zdaniem jest dobry, bo dzięki niemu kolumny od razu zyskują ksywkę i od innych się odróżniają. Niepodobne do reszty, rzucające się w oczy, stanowią oryginalny akcent; jak powiada producent, wkomponowując się idealnie w nowoczesne, surowe, industrialne wnętrza. Fakt – moda nastała na obszary po skandynawsku chłodne. Na otwarte przestrzenie, linie proste, proste też kąty, duże płaszczyzny w jasnych, niezbyt ciepłych kolorach, najlepiej w bieli, oraz pojedynczo rzucane na to proste formy ozdobne i punktowe światła. Nowoczesne mieszkanie przypomina zatem klimatem Antarktydę, albo przynajmniej przedwiośnie, gdzie pojedynczy pierwiosnek widnieje na połaci śniegu. To ma być chłodna geometria kątów i płaszczyzn, bez żadnego ocieplania, przytulania, natłoku. Klimat bardziej narciarskiego stoku, albo wyścigowego toru, a nie rokokowego salonu; tak więc betonowa nawierzchnia jest tu jak najbardziej na miejscu. Ale czy przypalimy przy tej okazji audiofilskie oponki i będziemy ostro krawędziować? Ano, to się jeszcze okaże, a na razie coś bliższego o budowie.

Zacznijmy od tego, że kolumny kosztują 7500 PLN, a zatem są dla każdego. Wzrostu mają 96 centymetrów, tak więc są średnie, a ważą 33 kilogramy każda, czyli są ciężkie. Ale nie od tego betonu ten ciężar, bo jego jest odrobina, a poza tym mogą być wykończone też tradycyjnie, meblowo, a niekoniecznie tą surową, szarą gładzią tynku strukturalnego. A dodajmy jeszcze od razu, że wszystkie wykończenia tyle samo kosztują, czyli wybór stylu jest wolny. Ciężkie zaś są między innymi dlatego, że płyty MDF mają tu aż 25 mm grubości, a w dodatku są jeszcze dwie przegrody poziome, mające za zadanie organizować poprawną pracę bass-refleksu. Tak nawiasem bas jest dla pana Jarosława konikiem, co zrozumiałe, skoro jest perkusistą – która to wiadomość powinna być szczególnie miła uszom audiofilskiej braci, te zapatrywania na bas w zdecydowanej większości podzielającej. Bo nie ma to przecież jak mocny, masujący basik w brzuszku i w całej reszcie…

Zwą się one JWS IFAÍSTEIO i przybył do na s z Łodzi.

Zwą się one JWS IFAÍSTEIO i przybył do na s z Łodzi.

Każda kolumna ma po dwa głośniki. Jeden to 10-calowy nisko-średniotonowy (W.25.400.8.MCX) z papierową membraną; dzięki tej właśnie lekkiej, 30,5-gramowej membranie oraz silnemu magnesowi oraz elastycznemu, płóciennemu zawieszeniu osiągający skuteczność aż 98 dB. A jak już przy wielu okazjach pisałem, duże papierowe membrany są wyjątkowo dobra podstawą do uzyskania najwyższej klasy dźwięku. Drugi głośnik to z kolei wysokotonowa tuba o średnicy drivera 25.4 mm; a konkretnie jest to driver kompresyjny BMS 4524 sprzęgnięty z własnego pomysłu tubą o kątach emisji 70° H x 40° V i wymiarach 249 x 194 mm. Ona z kolei ma za zadanie zapewniać świetne poziomy makro i mikro dynamiki oraz wysoką wierność odtwarzania najdrobniejszych nawet detali. I znowu czuję zadowolenie, bo jak też wiele razy pisałem, głośniki tubowe nadają dźwiękowi wyjątkowo dobrej struktury trójwymiarowej, bardzo trudnej do uzyskania bez ich użycia.

Niemniej ważna od samych głośników jest własnej konstrukcji JWS zwrotnica; nie zatem żadna pożyczka z zasobu internetowych schematów, tylko samemu wyliczone optimum. Jej zadaniem jest możliwie idealne dopasowanie fazowe, tak by dźwięk wypadkowy budował jak najbardziej spektakularną przestrzeń, a w relacji z AVS dopiero co napisałem, jak dobre pod tym względem rezultaty udało się uzyskać Diapasonom. Miejmy zatem nadzieję, że i tu będzie podobnie; natomiast sam producent wyjaśnia, że jego priorytetem brzmieniowym było uzyskanie otwartych a jednocześnie miłych dla ucha sopranów, przejrzystego środka pasma oraz niepodkolorowanego, czystego basu. Samą zwrotnicę wykonano w oparciu o markowe podzespoły, a konkretnie w torze głośnika wysokotonowego kondensatory Jantzen Z-Superior, cewki powietrzne, rezystory szeregowe SUPERES i równolegle Ty-OHM, a w torze nisko-średniotonowego cewki powietrzne i kondensatory PET.

Kolumny przenoszą w sinusie moc 200 W, mają 8-ohmową impedancję i pokrywają pasmo 40 Hz – 20 kHz (+-6dB). Podziału na zwrotnicy dokonano na wysokości 2400 Hz, a skuteczność, jak wspomniałem, jest bardzo wysoka i wynosi aż 98 dB. W efekcie wysterowanie okazuje się dziecinnie proste i nawet słaby wzmacniacz lampowy nie ma się czego obawiać. Całość jest do nabycia u producenta lub w łódzkim salonie Benefit – Studio Dźwięku i Reklamy, ul. Tymienieckiego 25a.

 IFAÍSTEIO znaczy "wulkan" więc lepiej z nimi uważać.

IFAÍSTEIO znaczy „wulkan” więc lepiej z nimi uważać.

Na koniec słowo o nazwie. Sam skrót literowy to oczywiście inicjały twórcy, a IFAÍSTEIO (od gr. Ηφαίστειο) oznacza wulkan, co nieźle koresponduje z groźną czeluścią głośnika wysokotonowego, ale miejmy nadzieję, że jego wybuch oznaczał będzie wyłącznie eksplozję radości a nie jakąś pompejańską zagładę.

Dźwięk

 IFAÍSTEIO to 96 centymetrów MDF-u pokrytego betonem. I waży to swoje - 33 kilogramy!

IFAÍSTEIO to 96 centymetrów MDF-u pokrytego betonem. I waży to swoje – 33 kilogramy!

   Ustawienie okazało się typowe. Kolumny chciały grać z dużym dystansem do ściany tylnej i odgięte tak, by ogniskować spojrzenia na słuchaczu. Podpiąłem je do własnego systemu, nie korzystając z żadnych okazji przebywania na terenie obcego sprzętu, a więc do Accuphase DP-700 (koniecznie z żyłą gorącą po lewej) oraz Twin-Head i Crofta, pospinanymi interkonektami Sulka oraz Harmonixa i poprzez kable głośnikowe Sulka działającymi.

Także przez chwilę wcześniej, od razu po przywiezieniu i w obecności ciekawego jak też to zagra konstruktora, tych Ifaisteio słuchałem, ale siłą rzeczy był to odsłuch kulejący; z zimnymi po podróży głośnikami i zimnymi, dopiero co włączonymi lampami. Zagrało obiecująco, ale nie żeby zaraz skakać z radości. A potem były testy innych urządzeń i wyjazd na AVS, w efekcie czego Ifaisteio przez dwa miesiące stały bezczynnie w kącie i tylko denerwowały odwlekającą się niespełnioną obietnicą opisania. Aż nadszedł dzień zwany wczoraj, czyli wczoraj z perspektywy dnia dzisiejszego, kiedy to piszę – dzień ulgi, że nareszcie, i dzień niepokoju, że diabli wiedzą jak to zagra.

Odpaliłem system z samego rana i puściłem cichutko, tak żeby nie przeszkadzał. Potem już nieco głośniej, ale też bez żadnego słuchania, a dopiero koło dziesiątej wieczorem zabrałem się do roboty. Nad ani pod nikt nie mieszka, tak więc mogłem hałasować do woli, a by rzec prawdę do końca, to na samym początku, jeszcze rano, tak z kwadrans posłuchałem i pomyślałem, że źle być nie powinno.

Nie wiem jak inni, ale przyznać muszę, że mimo tylu lat doświadczeń i tylu potwierdzonych przypadków, za każdym razem mam wątpliwości, czy po ograniu i rozgrzaniu faktycznie może to grać o tyle aż lepiej. Jakoś instynktownie umysł przed tym się broni, bo przecież bułka z serem od leżenia na talerzu nie robi się smaczniejsza (chyba że ser jest z lodówki), a dobre buty są wygodne od razu a nie po tygodniu łażenia. Telewizor też zaraz po włączeniu obraz ma dobry, chociaż tu można zauważyć po jakiejś godzinie poprawę względem pierwszych minut, a teściowa potrafi nadawać od samego progu i nie potrzebuje do tego żadnej rozgrzewki. Z tych porównań tor audio okazuje się najpodobniejszy do tego sera z lodówki. Takiego niebieskiego albo żółtego, który kiedy jest zimny, pozostaje bez smaku i aromatu, dopiero po paru godzinach osiągając pełny bukiet i należytą gładkość. Z dźwiękiem, a już zwłaszcza za pośrednictwem lampowego wzmacniacza, jest dokładnie tak samo. Początkowo jest sztywny i ubogi smakowo, dopiero z czasem osiągając optimum. No ale wieczorem było to już optimum, a choć można mieć było do siebie pretensje, że głośniki winny były grać przynajmniej dni parę, tak żeby im membrany na powrót rozruszać (przyjechały wygrzane), to w obliczu narosłych zaległości zmuszony byłem takiej zwłoki zaniechać i brać się od razu do roboty.

Ale nie muszą one wyglądać aż tak surowo - w tej samej cenie można nabyć któryś z pieczołowicie przygotowanych fornirów.

Ale nie muszą one wyglądać aż tak surowo – w tej samej cenie można nabyć któryś z pieczołowicie przygotowanych fornirów.

Zapakowałem pierwszą płytę, słucham chwilę, potem ostatecznie głośniki ustawiam – siadam, słucham znowu i uszom nie wierzę. To te same co rano? Azaliż być może? Do tego stopnia? Tak diametralnie? Nie no, to jakieś czary… Wkładam drugą, trzecią, dziesiątą…

Wyłożę rzecz już na wstępie, bez żadnego zwodzenia – jak dla mnie, to najlepsze głośniki poniżej dziesięciu tysięcy jakich w życiu słuchałem. Oczywiście trzeba przyjąć poprawkę, że wielu świetnych słuchałem tylko na AVS, gdzie warunki nieporównanie są gorsze, tak więc nie ma adekwatności. Poza tym sprzęt w domu jak wiadomo lepszy od przeciętnego, a nawet całkiem nieprzeciętnego, a kable głośnikowe Sulka to rewelacja, mnóstwo od siebie dodająca, od niedawna dopiero używana. Ale z drugiej strony gdyby te Ifaisteio kosztowały dwadzieścia pięć tysięcy, to by wcale nie było za dużo. No tak, nie mają pięknej stolarki, nie są od uznanego producenta – i tak dalej. Ale dźwiękowo…

W sumie powinienem był to przewidzieć, a jednak nie przewidziałem. Duża papierowa membrana, głośnik tubowy, starannie opracowana zwrotnica i podobnie dopracowany bass-refleks, twórca pan naukowiec, obietnica perfekcyjnego zestrojenia czasowego… A więc w sumie duży potencjał, ale ileż tych dużych potencjałów w swojej potencji pozostaje zastygłych, niezrealizowanych. Ale nie tym razem.

Powiem tak: im dłużej słuchałem, tym bardziej byłem pod wrażeniem i jednocześnie tym mocniej przekonany, że mam do czynienia z jakąś analogią. Tak, niewątpliwie, te kolumny grały podobnie do Zingali. I nie ma się co dziwić, bo też mają tubę w całości wtopioną w obudowę. I też ona daje niesamowite efekty, którymi nie sposób się nie zachwycać.

Szkoda tracić czas podpinamy nasze lampowe "wulkany"...

Szkoda tracić czas podpinamy nasze lampowe „wulkany”…

Jeszcze coś powiem na wstępie, zanim wejdziemy w detale opisu. Kolumny Ifaisteio są specyficzne – styl własny, niepospolity mające. Operują pełną gamą pozytywnych walorów, ale całość ich układa się inaczej, w inny wachlarz. To dlatego pozwoliłem sobie nazwać je najlepszymi, ale zarazem muszę też nazwać nietypowymi i koniecznymi do posłuchania przed nabyciem. Daję im pełną rekomendację, wszakże z zastrzeżeniem, iż grają inaczej od typowych zarówno z własnego jak i wyższych przedziałów cenowych. Poza oczywiście Zingali.

Dźwięk cd.

...i dajemy ognia!

…i dajemy ognia!

   A cała ta specyfika w dużej mierze do jednego się sprowadza – do sposobu ujmowania przestrzeni. To jest natychmiast słyszalne i także w teście zwykłej mowy. Zazwyczaj chwalę kolumny i słuchawki zaliczające go poprzez analogię do wypowiedzi w normalnych warunkach akustycznych, bez żadnych pogłosów, wzmożonej wibracji, wynaturzeń emocjonalnych. Ot tak, ktoś sobie mówi, jak na przykład żona do ciebie, pytając czy chustkę dobrze ma zawiązaną, a nie jak zaraz potem, kiedy już zaczyna się złościć i grzmi podniesionym głosem, żebyś łaskawie wzrok na chwilę od ekranu oderwał i na nią popatrzył. Ten test Ifaisteio zaliczyły na innej zasadzie; na właśnie akustycznej, specyficznej, przestrzennej. Natomiast nie pogłosowej, choć ktoś mógłby tak zrazu pomyśleć, ale one nie są pogłosowe, tylko dźwięk wyjątkowo czynią akustycznie aktywnym, wyjątkowo go eksportując na przestrzeń. Dzięki temu głos zwykły staje się niezwykły, o wiele bardziej dźwięczny. Są ludzie takim głosem  obdarzeni przez naturę, mieli go na przykład aktorzy Andrzej Łapicki i Jan Świderski. Kiedyś w ogóle wyszukiwano jako kandydatów na aktorów ludzi z takimi głosami, albo przynajmniej z charakterystycznymi. Dopiero teraz aktor może coś niezrozumiale ględzić uchodząc za aktora, co niedawne spektakle teatru TV boleśnie obnażyły. No więc dzięki Ifaisteio zwykłe głosy stają się bardziej aktorskie, bardziej dźwięczne.

Jednocześnie wyjątkową zaletą tych kolumn jest brak udziwniania. Znów ktoś mógłby rozumować najprościej, że skoro głos ludzki czynią szczególnie dźwięcznym, to pewnie wszystko akustycznie podrasowują i robi się z tego denerwujące ekscytacją dziwadło, którego słuchanie może i przez moment jest zajmujące, ale potem ta przesada tylko już drażni i galopem wracamy do czegoś normalniejszego. Otóż powiedzmy to z całą mocą – tak się nie dzieje. Fakt, głośniki są szczególne i niepowszednie, niemniej podczas ich słuchania nie pojawia się poczucie udziwnienia. Przeciwnie, cały czas cieszymy się zarówno jakościami normalnie nieobecnymi, jak i tymi pospolitymi, do których jesteśmy przyzwyczajeni, a jednymi i drugimi bardzo pozytywnymi.

I trzeba sobie jasno powiedzieć, że betonowe głośniki zabrzmiały doprawdy niepospolicie!

I trzeba sobie jasno powiedzieć, że betonowe głośniki zabrzmiały doprawdy niepospolicie!

Dwie z tych niezwykłości szczególnie są ważne i obie związane z przestrzenią. Pierwsza bezpośrednio z przestrzenią i dźwiękiem, który okazuje się niepospolicie trójwymiarowy i cały na przestrzeń rozprowadzony, co w przypadku sopranów jest w ogóle warunkiem grania najwyższej jakości, bardzo rzadko w pełnym rozwinięciu pojawiającym się w praktyce; a na obszarze średnicy – a więc przede wszystkim w ludzkich głosach – pojawia się ta szczególna dźwięczność, ale ona dominuje właśnie tylko w teście zwykłej mowy, natomiast w śpiewie, który z natury bywa dźwięczniejszy, nie ma już tego udźwięcznienia, za to pojawia się silne promieniowanie. Głos niesie się ekspansywniej, obejmując znacznie większy niż zwykle obszar. Ale nie tylko to promieniowanie ma miejsce, bo także same źródła i wykonawcy zdecydowanie są bardziej przestrzenni, jakby z większych sfer poskładani, co jest też doskonale i natychmiast słyszalne oraz bardzo korzystne. Pisywałem już nieraz o postaciach jak wyciętych z kartonu i rozstawionych na łukowatej, spłaszczonej niczym powierzchnia walca scenie. No więc to co proponują Ifaisteio jest tego dokładnym przeciwieństwem. Źródła są duże, sferyczne i wyraźnie promieniujące, a do tego w taki szczególnie miły dla ucha, naturalny i nie narzucający się choć mocno wyczuwalny sposób. Momentalnie robi się z tego spektakl i momentalnie pojawia się fascynacja. A współtworzy ją także druga własność przestrzenna, tym razem powiązana ze sceną a nie dźwiękiem. Pojawia się mianowicie szczególnie duży dystans pomiędzy planami, a wraz z tym szczególnie dokładna miara odległości. Zwykle jest tak, że mamy plan pierwszy, rzecz jasna z samego przodu, przypominający jakąś płaską kurtynę, ewentualnie łukowato wygiętą, a za nim kolejne kurtyny dalszych planów, podobnie dwuwymiarowe. A zatem  płaskie plany, a w nich płaskie źródła i prawie żadnego poczucia czegoś co zwiemy holografią, a co u tych Ifaisteio holografią też nie jest. Bo nie w zwykłym rozumieniu, jako dobre na głębię rozplanowanie i mnogość wyraźnie zaznaczających się tych oddalających planów. Tu nie ma właściwie podziału na plany, tylko wszystko zostaje dokładnie wytyczone pod względem odległości od słuchacza. Zupełnie jak w rzeczywistości, a nie jak na obrazie czy w kinie. Pełny, dokładny trójwymiar, staranna triangulacja. Trójwymiar samych źródeł i trójwymiar ich lokalizacji. I to jest bomba, tego się słucha, to na wyobraźnię potężnie działa. A kiedy tak słuchałem, od razu wróciły Zingali z tymi ich tubami Omniray. Ten sam efekt, ta sama magia.

Na myśl przyszły nam tak różne tak różne wizualnie Zingali 2.12 - koniec końców również tubowe konstrukcje.

Na myśl przyszły nam tak różne tak różne wizualnie Zingali 2.12 – koniec końców również tubowe konstrukcje.

A zatem tanie Zingali, ale takie naprawdę super. Nie aż tak dobre jak oryginał za pięćdziesiąt parę tysięcy, ale prawie tak dobre i bez tego gadania, że prawie robi wielką różnicę. W tym wypadku nie robi. Słuchałem z wytężoną uwagą, a satysfakcja rosła i rosła. No, naprawdę. Kapitalnie to grało. Jedna tylko, już wspomniana, rzecz jest tak specyficzna, że trzeba przed zakupem koniecznie ją sprawdzić. Jak mówiłem bas jest także przestrzenny, a nawet super przestrzenny, co oznacza, że nie ma takiego normalnego „punchu”, że dźwięk się nie zawęźla, nie ma tradycyjnego w same końce perkusyjnych pałek pozbieranego łomotu. Podkreślenie obszaru wewnętrznego bębnów aż jest nieprzyzwoite, podobnie jak odpowiedź desek sceny czy dźwięk kastanietów. Nie ma dźwiękowych plamek, dźwiękowych punktów, dźwiękowych pięści. Wszystko rozpisuje się na trzy wymiary, zajmuje większy obszar, bardziej się rozciąga, rozchodzi, ogarnia. A wraz z tym każde „bum!” staje się inne, mniej ściśnięte, mniej zbite w sobie. I mnie takie się właśnie podoba, ale ktoś może woleć tradycyjne, niczym bębnienie palcami po blacie.

Pozostałe rzeczy także okazały się świetne, ale już zwyczajniejsze. W sumie to dobrze, bo gdyby wszystko miało się okazać odmienne, owej inności mogłoby już być za dużo.

Dźwięk zawisał na prawidłowej wysokości, nie ścieląc się po podłodze ani nie uciekając pod sufit. Był mimo tego wzmożonego promieniowania należycie gęsty, bardziej ciepły niż zimny i bardzo dokładnie do końca wypowiadany, z długim podtrzymywaniem wybrzmień. Głosy ludzkie głębokie, mocne, wyraziste i doskonale wyodrębnione z tła, które to wyodrębnienie najbardziej zwracało uwagę. Podkreślony też rytm, mocnym pulsem zaznaczający swoją obecność; a wszystko muzykalne i ze swobodą oddechu. Scena cała za linią głośników i o bardzo wyraźnej głębi, a przede wszystkim z tym przykuwającym uwagę dokładnym wymierzaniem odległości. W efekcie naprawdę super i pełen jestem uznania. Zwłaszcza że czuć było czas cały zew tej przestrzeni oraz wyraźna towarzyszyła temu magia, jako że dźwięki całkowicie zatracały powiązanie z głośnikami, stając się bytem samoistnym, powiązanym tylko z przestrzenią. W efekcie słuchacz przez taką scenę i jej magię zostaje dosłownie pożarty, mimo iż dźwiękowy teatr odstawia przedstawienie tylko za linią głośników.

Można by się długo rozwodzić nad uwarunkowaniami kolumn tubowych ale jedno jest pewne kolumny JWS za swoje 7,5 tysiąca złotych bardzo dają radę!

Można by się długo rozwodzić nad uwarunkowaniami kolumn tubowych ale jedno jest pewne kolumny JWS za swoje 7,5 tysiąca złotych bardzo dają radę!

Kolejny pozytyw to szczegółowość – jednocześnie dobitna i operująca też doskonale wyodrębnianymi szczegółami o dużych rozmiarach, a nie jakimiś nieokreślonymi punkcikami czy pyłkami. Naprawdę super to sprawa, jak takie głośniki tubowe potrafią wszystko budować na obraz brył i czynić dobrze widocznym. A tu na dodatek nie było czasami słyszalnego u tub zwolnienia, mimo iż wybrzmienia długo były podtrzymywane a kubiczność aż tak staranna. Do tego jeszcze super stereofonia. Nie aż taka jak u Albedo Aptica, ale zdecydowanie lepsza niż u przeciętnych głośników, nawet takich uchodzących za bardzo dobre. Z wielką przyjemnością przyglądałem się dźwiękowym łukom przelatującym pomiędzy głośnikami, które zazwyczaj występują jedynie w postaci szczątkowej, a często nie ma ich wcale.

Z kolei jadąc badawczo po paśmie dostajemy rewelacyjne soprany, bo jednocześnie strzeliste, całe rozpisane na przestrzeń i bardzo miłe dla ucha. Średnicę w akustycznej oprawie a mimo to naturalną – ciepłą i powabną; a bas znów cały w przestrzeni, ze zdecydowaną przewagą tego przestrzennego atrybutu nad zwięzłym bum! W przypadku dużych bębnów taka dominacja przestrzeni szczególnie była korzystna, a nawet podziw budząca. Bębny taiko czy stopa perkusyjna – palce lizać. A wszystko w dużym formacie, z dużymi źródłami, bez najmniejszego problemu z wypełnieniem pokoju dźwiękiem.

Podsumowanie

JWS_IFAÍSTEIO_016 HiFi PhilosophyI   Pozostaje to jeszcze zsumować i całościowo ująć. Kolumny jak za siedem pięćset wypadły nadspodziewanie. Wcale tego nie oczekiwałem, ale tym milsza niespodzianka. I wcale się nie dziwię twórcy, że od hobby i przysług koleżeńskich przechodzi do działalności profesjonalnej, bo naprawdę jest czego słuchać. A jeszcze za takie pieniądze? To nie tylko jest dobre granie, to coś dużo więcej. Magia, obszar, trójwymiarowość, spektakl, teatr muzyki, popisowa stereofonia, urok. A wszystko przy zachowaniu podstawowych dla dobrego brzmienia walorów: z ciepłem, siłą wyrazu, właściwym oświetleniem, ujmującą powierzchownością postaci, dbałością o każdy detal, mocą. Nie zgadnę jak grają z niedrogim wzmacniaczem tranzystorowym, ale z moimi dość kosztownymi lampami wypadło to rewelacyjnie. Ogromna dawka przyjemności a zarazem wyrazy podziwu. Na całym AVS niewiele było miejsc, które mogłyby z tym konkurować. Dużo było kolumn większego formatu w sensie większych gabarytów i mocy, ale takich lepszych ogólnie, to naprawdę niewiele. I raz jeszcze napiszę, że jedyne na co przed zakupem należy zwrócić baczną uwagę, to przestrzenność dołu pasma, czyli bas zobrazowany inaczej niż zazwyczaj. Nie walący punktowo, tylko wybitnie podkreślający akustykę i przestrzeń wewnętrzną bębnów. Nie niczym pałą przez łeb, tylko rozlegle, kubicznie, na przestrzeń. Jeżeli tylko tak wolisz (a tak jest prawdziwiej), to reszta jest poza dyskusją. I to jeszcze należy dodać, że kolumny grać mogą naprawdę głośno bez zniekształceń. To oczywiste patrząc na rozmiar membrany głośnika szerokopasmowego, ale warto o tym wspomnieć.

Prawie Zingali za ledwie siedem pięćset? I ty byś tego nie chciał? Jasne że nie, ale tylko jak stać cię na oryginalne, te za pięćdziesiąt parę.

 

Dane techniczne:

  • Impedancja: 8 Ω (Minimum impedancji to 6.5 Ω dla ok. 220 Hz; dla częstotliwości rezonansowej bass reflexu (43 Hz) jest ok. 7 Ω).
  • Moc sinusoidalna: 200 W
  • Pasmo przenoszenia: 40 Hz – 20 kHz (+-6dB)
  • Pasmo podziału: 2400 Hz
  • Efektywność: 98 dB @ 2.83V/1m
  • Wysokość: 96 cm
  • Szerokość: 28 cm
  • Głębokość: 31 cm
  • Waga: ok. 33 kg / szt.
  • Wykończenie „cementowe” albo meblarskie. (Bez różnic cenowych.)
  • Cena: 7500 PLN.

 

System

  • Źródło: Accuphase DP-700.
  • Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head Mark III.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Interkonekty: Harmonix HS-101 Improved-S, Sulek Audio.
  • Kable głośnikowe: Sulek Audio.
  • Listwa: Power Base High-End.
  • Kable zasilające: Acoustic Revive Triple-C, Crystal Cable Reference, Sulek Audio.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

22 komentarzy w “Recenzja: JWS IFAÍSTEIO

  1. Patryk pisze:

    Brzmi naprawde ciekawie,ale tak miedzy nami: kto chce miec tak brzydkie glosniki u siebie w domu? ?
    Oczywiscie to rzecz gustu jak zawsze w zyciu.

    Patryk.

  2. Piotr Ryka pisze:

    Brzydkie nie są. Raczej oryginalne. A mogą być wykończone tradycyjnie, tak więc nie ma problemu. Ale oczywiście surowa zaprawa może się nie podobać, podobnie jak modne na Zachodzie i w USA ściany z surowej cegły.

  3. Marecki pisze:

    Być może w przyszłości wezmę je pod uwagę, ale przydałoby się do nich dobre, analogowe i przystępne cenowo źródło. Niech będzie to np. taki Accuphase poniżej 10-ciu tys. 😀 Dac, albo jakiś ciekawy gramofon. No i nie można zapomnieć o wzmacniaczu. : ) Masz Piotrze coś ciekawego i przystępnego w zanadrzu?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Niedługo, choć nie tak zaraz, powinien być test taniego a legendarnego gramofonu Nottinghama, który przywrócono do produkcji. Z cyfrowych źródeł jest na przykład OPPO 105D. Tanie lampowe wzmacniacze Cayina są też bardzo dobre. Tak więc system spokojnie można stawiać. Paradoksalnie największy kłopot to okablowanie. Ale tu pomogą tanie Harmonixy.

      1. Marecki pisze:

        Słyszałem ostatnio o litewskich kablach Perkune – może warto by je sprawdzić. W temacie ituba coś się ruszyło?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Ruszyło się z iTube, że przyjechał. Nie ma natomiast i raczej nie będzie iPower, tak więc trzeba będzie prawdopodobnie testować po kablu optycznym.

          1. Marecki pisze:

            Ale fajnie że jest itube. Zapomniłem zapytać o kabel od Forzy. Będzie w aktualizacji?

          2. Piotr Ryka pisze:

            Miał być, ale go nie ma. FAW chyba czuje się wystarczająco wypromowana i jej nie zależy.

          3. Marecki pisze:

            Trochę szkoda. Bo Noir pewnie wniósł by z powrotem trochę analogu. Ale to nic. Licze na ituba : )

  4. miroslaw frackowiak pisze:

    Jaka jest minmalna odleglosc ustawienia kolumn od tylnej sciany,bardzo jestem ciekawy.Recenzja super,budowa kolumn przypomina mi podobne ktore odsluchiwalem w UK, graly akurat z Lampizatorem, tylko one byly szerokie,technicznaie budowa bardzo podobna.
    Jesli tak graja i za taka cene to wspaniale kolumny do wzm lampowych,mozemy zaliczyc je na 100% do kolumn wysokoskutecznych i napewno dobrze gralyby z moim Carym 300B,ale juz kolumny mam tak ze nie bede ich sprawdzal.

    1. Piotr Ryka pisze:

      U mnie stały jakieś 160 cm od ściany tylnej.

  5. Roman pisze:

    ” Paradoksalnie największy kłopot to okablowanie. Ale tu pomogą tanie Harmonixy.”
    Słuchałem bo polecałeś,fajne dosyć,ale brak im trochę masy.

  6. akbar pisze:

    Pisze Pan, że scena zaczynała się za linią głośników. Słuchałem głośników tubowych Avantgarde Acoustic, gdzie miałem wrażenie, że scena zaczyna się mocno przed głośnikami, co dawało też efekt pewnej „natarczywości”. Do tej pory wydawało mi się, że owo granie „na twarz” z Avantgarde jest typowe dla głośników tubowych. Tutaj czytam, że jest inaczej. Chciałem poznać Pana zdanie w tej kwestii.
    I jeszcze jedno. Do jakiego metrażu (od – do) Pana zdaniem „wulkany” są optymalne?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tuby Avantgarde, w każdym razie te duże, bo tylko takie u siebie miałem (konkretnie Duo Grosso), mają tendencję do bardzo mocnego wzbudzania całego pomieszczenia. To całkiem inny typ prezentacji niż u Ifaisteio, postrzegany przez słuchacza jako zanurzenie w muzykę a nie zewnętrzny jej ogląd.

      Co do metrażu, to u mnie jest 26 metrów kwadratowych z sufitem wysokim na 3,05 m. Było znakomicie, ale jak jest na mniejszym i większym metrażu, tego nie wiem. Podejrzewam, że od jakichś 18 metrów powinno być bardzo dobrze, a jakieś 35 powinno się jeszcze bez problemu nagłośnić. Ale to tylko przypuszczenia.

  7. Roman H pisze:

    Chciałbym wrócić jeszcze na chwilę do wątku o wzmocnieniu. Czy Pana zdaniem mocny (ok. 200W) tranzystor dobrze sprawdziłby się w roli źródła z tymi kolumnami? Innymi słowy – czy predyspozycje dla wzmacniacza lampowego nie wykluczają dobrej integracji z dobrym tranzystorem?
    I jeszcze jedno pytanie – rozumiem, że nie próbował Pan ustawiać tych kolumn blisko tylnej ściany dla sprawdzenia ew. różnic w dźwięku / obrazowaniu? Jakie są Pana ogólne doświadczenia z ustawianiem kolumn z BR z tyłu blisko ściany?
    Pozdrawiam.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Może odpowiem w środę, jak przyjedzie konstruktor i z nim porozmawiam. Próbę z bliskim ustawieniem też spróbuję zrobić.

    2. Piotr Ryka pisze:

      Przetestowałem. Jest na miejscu Schiit Ragnarok, a to dość mocny tranzystor (2 x 60 W przy 8 Ohm). Zagrało pierwszorzędnie, jakby urządzenia były dostrajane. Nie tak dobrze jak z moimi lampami, ale naprawdę ekstra. Potem dostawiłem kolumny do ściany, tak z dystansem jakieś pół metra. Dźwięk się obniżył i ocieplił. Wciąż pozostał dobry i ciekawy, ale przestrzeń się zredukowała. Zrobiło się duszniej, ciaśniej, zdecydowanie mniej magicznie. To wciąż było dobre granie, ale już nie rewelacyjne.

      1. Roman H pisze:

        Dziękuję bardzo za to ćwiczenie. W zasadzie należało się takich wniosków spodziewać. Niedawno słuchałem monitorów AA (również z BR z tyłu) postawionych w zasadzie na środku pokoju i przestrzeń objawiła się spektakularna – obawiam się, że ona również zostałaby zduszona przez brak oddechu.
        Nieszczęsne kompromisy!

  8. Sebastian pisze:

    Opisywane kolumny skłądają się z
    2 x W.25.400.8.MCX
    2 x BMS 4524
    2 x zwrotnice
    2 obudowy

    Cena samych głośników to ok 1400zł (http://www.rockonpro.pl/bms-4524, http://stx.pl/w-25-400-8-mcx.html). Myślę że koszt produkcji elektroniki i obudowy jest dużo niższy (a może się mylę?). Z czego wynika więc cena kolumn? Czy producenci ustalają ceny kolumn na podstawie kosztów produkcji czy z jakości dźwięku jaki dane kolumny oferują.

    W żaden sposób nie chcę umniejszyć producentowi, ani nie twierdzę że te kolumny są drogie, nie słuchałem ich a wiedzę i doświadczenie w zakresie audio dopiero powoli zdobywam. Po prostu zastanawiam się od czego zależy cena kolumn w ogóle. Z doświadczenia własnego oraz innych wiem, że często kolumny dużo tańsze zagrają lepiej od droższych. Przeglądając oferty różnych producentów często widzę że kolumny o podobnych parametrach potrafią bardzo różnić się w cenie. Mamy np budżetową wersje Dali Zensor 3 i teoretycznie dość podobną kolumnę kilka klas wyżej Dali Rubicon 2. Różnica w cenie 4 krotna. Czy faktycznie Rubicony posiadają jakieś kosztowne technologię które uzasadniają różnice w cenie, czy po prostu producent arbitralnie uznał że grają na tyle dobrze że warte są ceny.

    P.S. Zastanawiam się nad zamianą swoich Zensor 3 być może na Rubicony 2 lub 5 lub JWS IFAÍSTEIO lub coś jeszcze innego w podobnym przedziale cenowym (na razie robię listę kandydatów do odsłuchu).
    P.S.2 Z racji tego ze jest to mój pierwszy post tutaj, pozdrawiam autora i gratuluje niepowtarzalnego stylu i atmosfery artykułów 🙂

    1. Moriarty pisze:

      Rozsądne uwagi. Relacja między ceną podzespołów i pozostałych użytych materiałów a finalną ceną detaliczną to coraz częściej w świecie audio jakiś niepojęty i trudny do uzasadnienia kosmos. I, niech to będzie jasne, jak najbardziej dostrzegam i uważam za zasadne doliczanie sutej prowizji za know-how i czas konstruktora, jestem też świadomy wysokości marż pośredników.

      A jednak, mimo wszystko, nierzadko narzut jest tak wielki, że człowiek odruchowo łapie się za głowę. Zwłaszcza gdy efekt finalny jest taki sobie. Zastrzegam, że nie wiem, czy te uwagi odnoszą się do tych konkretnych, recenzowanych powyżej kolumn – nie wiem, co są warte, piszę tu generalne o trendzie.

      Inna rzecz, że gdy – Autor niech mi wybaczy bezpośredniość – słyszę opinię w rodzaju: „Zacznijmy od tego, że kolumny kosztują 7500 PLN, a zatem są dla każdego.” czy też „gdyby te Ifaisteio kosztowały dwadzieścia pięć tysięcy, to by wcale nie było za dużo.”, to mi się otwieracz do konserw w kieszeni otwiera. Doprawdy, doradzam bliższy kontakt z planetą Ziemia i trochę więcej szacunku wobec melomanów, dla których 7500 zł do wydania na cele inne niż przetrwanie to kwota abstrakcyjnie wysoka.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Autor recenzji doskonale zdaje sobie sprawę, że większości, i to zdecydowanej, mieszkańców planety Ziemia nie stać nie tylko na kolumny za 7500 zł, ale nawet na porządne jedzenie. Niemniej portal jest tematyczny, z założenia przeznaczony dla tych, których na jakiś sprzęt audio stać. Podobnie z założenia jest dla tych, którzy umieją czytać, mimo iż znaczna część Ziemian czytać nie potrafi, jak również nie posługuje się językiem polskim.

  9. Marcin pisze:

    Panie Piotrze,

    Odświeżę temat tych kolumn. Właśnie odwiedził mnie właściciel – pan Jarosław Walczak. Byłem gotów kupić Ifaisteio (w drugiej, poprawionej formie, która jest obecnie w sprzedaży) i zaprosiłem na odsłuch do siebie. Pan Jarek zaproponował, że oprócz „wulkanów” weźmie ze sobą też jego najnowsze kolumny – większe i cięższe. Zgodziłem się, bo co mi szkodzi?

    Kolumny mają po dwa głośniki 30 cm, z czego średniotonowy jest papierowy, a wysokotonowy – tubowy. Są wyjątkowej urody, a brzmieniowo… Panie Piotrze, jako wieloletni czytelnik proszę o skontaktowanie się z panem Jarosławem, bo kolumny są ponadprzeciętne i bardzo rzadko zdarza się taki dźwięk za takie pieniądze. Ja oczywiście skorzystałem z okazji i kolumny u mnie zostały, z czego cieszę się jak dziecko w Wigilię 🙂

    Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy