Dźwięk cd.
A cała ta specyfika w dużej mierze do jednego się sprowadza – do sposobu ujmowania przestrzeni. To jest natychmiast słyszalne i także w teście zwykłej mowy. Zazwyczaj chwalę kolumny i słuchawki zaliczające go poprzez analogię do wypowiedzi w normalnych warunkach akustycznych, bez żadnych pogłosów, wzmożonej wibracji, wynaturzeń emocjonalnych. Ot tak, ktoś sobie mówi, jak na przykład żona do ciebie, pytając czy chustkę dobrze ma zawiązaną, a nie jak zaraz potem, kiedy już zaczyna się złościć i grzmi podniesionym głosem, żebyś łaskawie wzrok na chwilę od ekranu oderwał i na nią popatrzył. Ten test Ifaisteio zaliczyły na innej zasadzie; na właśnie akustycznej, specyficznej, przestrzennej. Natomiast nie pogłosowej, choć ktoś mógłby tak zrazu pomyśleć, ale one nie są pogłosowe, tylko dźwięk wyjątkowo czynią akustycznie aktywnym, wyjątkowo go eksportując na przestrzeń. Dzięki temu głos zwykły staje się niezwykły, o wiele bardziej dźwięczny. Są ludzie takim głosem obdarzeni przez naturę, mieli go na przykład aktorzy Andrzej Łapicki i Jan Świderski. Kiedyś w ogóle wyszukiwano jako kandydatów na aktorów ludzi z takimi głosami, albo przynajmniej z charakterystycznymi. Dopiero teraz aktor może coś niezrozumiale ględzić uchodząc za aktora, co niedawne spektakle teatru TV boleśnie obnażyły. No więc dzięki Ifaisteio zwykłe głosy stają się bardziej aktorskie, bardziej dźwięczne.
Jednocześnie wyjątkową zaletą tych kolumn jest brak udziwniania. Znów ktoś mógłby rozumować najprościej, że skoro głos ludzki czynią szczególnie dźwięcznym, to pewnie wszystko akustycznie podrasowują i robi się z tego denerwujące ekscytacją dziwadło, którego słuchanie może i przez moment jest zajmujące, ale potem ta przesada tylko już drażni i galopem wracamy do czegoś normalniejszego. Otóż powiedzmy to z całą mocą – tak się nie dzieje. Fakt, głośniki są szczególne i niepowszednie, niemniej podczas ich słuchania nie pojawia się poczucie udziwnienia. Przeciwnie, cały czas cieszymy się zarówno jakościami normalnie nieobecnymi, jak i tymi pospolitymi, do których jesteśmy przyzwyczajeni, a jednymi i drugimi bardzo pozytywnymi.
Dwie z tych niezwykłości szczególnie są ważne i obie związane z przestrzenią. Pierwsza bezpośrednio z przestrzenią i dźwiękiem, który okazuje się niepospolicie trójwymiarowy i cały na przestrzeń rozprowadzony, co w przypadku sopranów jest w ogóle warunkiem grania najwyższej jakości, bardzo rzadko w pełnym rozwinięciu pojawiającym się w praktyce; a na obszarze średnicy – a więc przede wszystkim w ludzkich głosach – pojawia się ta szczególna dźwięczność, ale ona dominuje właśnie tylko w teście zwykłej mowy, natomiast w śpiewie, który z natury bywa dźwięczniejszy, nie ma już tego udźwięcznienia, za to pojawia się silne promieniowanie. Głos niesie się ekspansywniej, obejmując znacznie większy niż zwykle obszar. Ale nie tylko to promieniowanie ma miejsce, bo także same źródła i wykonawcy zdecydowanie są bardziej przestrzenni, jakby z większych sfer poskładani, co jest też doskonale i natychmiast słyszalne oraz bardzo korzystne. Pisywałem już nieraz o postaciach jak wyciętych z kartonu i rozstawionych na łukowatej, spłaszczonej niczym powierzchnia walca scenie. No więc to co proponują Ifaisteio jest tego dokładnym przeciwieństwem. Źródła są duże, sferyczne i wyraźnie promieniujące, a do tego w taki szczególnie miły dla ucha, naturalny i nie narzucający się choć mocno wyczuwalny sposób. Momentalnie robi się z tego spektakl i momentalnie pojawia się fascynacja. A współtworzy ją także druga własność przestrzenna, tym razem powiązana ze sceną a nie dźwiękiem. Pojawia się mianowicie szczególnie duży dystans pomiędzy planami, a wraz z tym szczególnie dokładna miara odległości. Zwykle jest tak, że mamy plan pierwszy, rzecz jasna z samego przodu, przypominający jakąś płaską kurtynę, ewentualnie łukowato wygiętą, a za nim kolejne kurtyny dalszych planów, podobnie dwuwymiarowe. A zatem płaskie plany, a w nich płaskie źródła i prawie żadnego poczucia czegoś co zwiemy holografią, a co u tych Ifaisteio holografią też nie jest. Bo nie w zwykłym rozumieniu, jako dobre na głębię rozplanowanie i mnogość wyraźnie zaznaczających się tych oddalających planów. Tu nie ma właściwie podziału na plany, tylko wszystko zostaje dokładnie wytyczone pod względem odległości od słuchacza. Zupełnie jak w rzeczywistości, a nie jak na obrazie czy w kinie. Pełny, dokładny trójwymiar, staranna triangulacja. Trójwymiar samych źródeł i trójwymiar ich lokalizacji. I to jest bomba, tego się słucha, to na wyobraźnię potężnie działa. A kiedy tak słuchałem, od razu wróciły Zingali z tymi ich tubami Omniray. Ten sam efekt, ta sama magia.
A zatem tanie Zingali, ale takie naprawdę super. Nie aż tak dobre jak oryginał za pięćdziesiąt parę tysięcy, ale prawie tak dobre i bez tego gadania, że prawie robi wielką różnicę. W tym wypadku nie robi. Słuchałem z wytężoną uwagą, a satysfakcja rosła i rosła. No, naprawdę. Kapitalnie to grało. Jedna tylko, już wspomniana, rzecz jest tak specyficzna, że trzeba przed zakupem koniecznie ją sprawdzić. Jak mówiłem bas jest także przestrzenny, a nawet super przestrzenny, co oznacza, że nie ma takiego normalnego „punchu”, że dźwięk się nie zawęźla, nie ma tradycyjnego w same końce perkusyjnych pałek pozbieranego łomotu. Podkreślenie obszaru wewnętrznego bębnów aż jest nieprzyzwoite, podobnie jak odpowiedź desek sceny czy dźwięk kastanietów. Nie ma dźwiękowych plamek, dźwiękowych punktów, dźwiękowych pięści. Wszystko rozpisuje się na trzy wymiary, zajmuje większy obszar, bardziej się rozciąga, rozchodzi, ogarnia. A wraz z tym każde „bum!” staje się inne, mniej ściśnięte, mniej zbite w sobie. I mnie takie się właśnie podoba, ale ktoś może woleć tradycyjne, niczym bębnienie palcami po blacie.
Pozostałe rzeczy także okazały się świetne, ale już zwyczajniejsze. W sumie to dobrze, bo gdyby wszystko miało się okazać odmienne, owej inności mogłoby już być za dużo.
Dźwięk zawisał na prawidłowej wysokości, nie ścieląc się po podłodze ani nie uciekając pod sufit. Był mimo tego wzmożonego promieniowania należycie gęsty, bardziej ciepły niż zimny i bardzo dokładnie do końca wypowiadany, z długim podtrzymywaniem wybrzmień. Głosy ludzkie głębokie, mocne, wyraziste i doskonale wyodrębnione z tła, które to wyodrębnienie najbardziej zwracało uwagę. Podkreślony też rytm, mocnym pulsem zaznaczający swoją obecność; a wszystko muzykalne i ze swobodą oddechu. Scena cała za linią głośników i o bardzo wyraźnej głębi, a przede wszystkim z tym przykuwającym uwagę dokładnym wymierzaniem odległości. W efekcie naprawdę super i pełen jestem uznania. Zwłaszcza że czuć było czas cały zew tej przestrzeni oraz wyraźna towarzyszyła temu magia, jako że dźwięki całkowicie zatracały powiązanie z głośnikami, stając się bytem samoistnym, powiązanym tylko z przestrzenią. W efekcie słuchacz przez taką scenę i jej magię zostaje dosłownie pożarty, mimo iż dźwiękowy teatr odstawia przedstawienie tylko za linią głośników.
Kolejny pozytyw to szczegółowość – jednocześnie dobitna i operująca też doskonale wyodrębnianymi szczegółami o dużych rozmiarach, a nie jakimiś nieokreślonymi punkcikami czy pyłkami. Naprawdę super to sprawa, jak takie głośniki tubowe potrafią wszystko budować na obraz brył i czynić dobrze widocznym. A tu na dodatek nie było czasami słyszalnego u tub zwolnienia, mimo iż wybrzmienia długo były podtrzymywane a kubiczność aż tak staranna. Do tego jeszcze super stereofonia. Nie aż taka jak u Albedo Aptica, ale zdecydowanie lepsza niż u przeciętnych głośników, nawet takich uchodzących za bardzo dobre. Z wielką przyjemnością przyglądałem się dźwiękowym łukom przelatującym pomiędzy głośnikami, które zazwyczaj występują jedynie w postaci szczątkowej, a często nie ma ich wcale.
Z kolei jadąc badawczo po paśmie dostajemy rewelacyjne soprany, bo jednocześnie strzeliste, całe rozpisane na przestrzeń i bardzo miłe dla ucha. Średnicę w akustycznej oprawie a mimo to naturalną – ciepłą i powabną; a bas znów cały w przestrzeni, ze zdecydowaną przewagą tego przestrzennego atrybutu nad zwięzłym bum! W przypadku dużych bębnów taka dominacja przestrzeni szczególnie była korzystna, a nawet podziw budząca. Bębny taiko czy stopa perkusyjna – palce lizać. A wszystko w dużym formacie, z dużymi źródłami, bez najmniejszego problemu z wypełnieniem pokoju dźwiękiem.
Brzmi naprawde ciekawie,ale tak miedzy nami: kto chce miec tak brzydkie glosniki u siebie w domu? ?
Oczywiscie to rzecz gustu jak zawsze w zyciu.
Patryk.
Brzydkie nie są. Raczej oryginalne. A mogą być wykończone tradycyjnie, tak więc nie ma problemu. Ale oczywiście surowa zaprawa może się nie podobać, podobnie jak modne na Zachodzie i w USA ściany z surowej cegły.
Być może w przyszłości wezmę je pod uwagę, ale przydałoby się do nich dobre, analogowe i przystępne cenowo źródło. Niech będzie to np. taki Accuphase poniżej 10-ciu tys. 😀 Dac, albo jakiś ciekawy gramofon. No i nie można zapomnieć o wzmacniaczu. : ) Masz Piotrze coś ciekawego i przystępnego w zanadrzu?
Niedługo, choć nie tak zaraz, powinien być test taniego a legendarnego gramofonu Nottinghama, który przywrócono do produkcji. Z cyfrowych źródeł jest na przykład OPPO 105D. Tanie lampowe wzmacniacze Cayina są też bardzo dobre. Tak więc system spokojnie można stawiać. Paradoksalnie największy kłopot to okablowanie. Ale tu pomogą tanie Harmonixy.
Słyszałem ostatnio o litewskich kablach Perkune – może warto by je sprawdzić. W temacie ituba coś się ruszyło?
Ruszyło się z iTube, że przyjechał. Nie ma natomiast i raczej nie będzie iPower, tak więc trzeba będzie prawdopodobnie testować po kablu optycznym.
Ale fajnie że jest itube. Zapomniłem zapytać o kabel od Forzy. Będzie w aktualizacji?
Miał być, ale go nie ma. FAW chyba czuje się wystarczająco wypromowana i jej nie zależy.
Trochę szkoda. Bo Noir pewnie wniósł by z powrotem trochę analogu. Ale to nic. Licze na ituba : )
Jaka jest minmalna odleglosc ustawienia kolumn od tylnej sciany,bardzo jestem ciekawy.Recenzja super,budowa kolumn przypomina mi podobne ktore odsluchiwalem w UK, graly akurat z Lampizatorem, tylko one byly szerokie,technicznaie budowa bardzo podobna.
Jesli tak graja i za taka cene to wspaniale kolumny do wzm lampowych,mozemy zaliczyc je na 100% do kolumn wysokoskutecznych i napewno dobrze gralyby z moim Carym 300B,ale juz kolumny mam tak ze nie bede ich sprawdzal.
U mnie stały jakieś 160 cm od ściany tylnej.
” Paradoksalnie największy kłopot to okablowanie. Ale tu pomogą tanie Harmonixy.”
Słuchałem bo polecałeś,fajne dosyć,ale brak im trochę masy.
Pisze Pan, że scena zaczynała się za linią głośników. Słuchałem głośników tubowych Avantgarde Acoustic, gdzie miałem wrażenie, że scena zaczyna się mocno przed głośnikami, co dawało też efekt pewnej „natarczywości”. Do tej pory wydawało mi się, że owo granie „na twarz” z Avantgarde jest typowe dla głośników tubowych. Tutaj czytam, że jest inaczej. Chciałem poznać Pana zdanie w tej kwestii.
I jeszcze jedno. Do jakiego metrażu (od – do) Pana zdaniem „wulkany” są optymalne?
Tuby Avantgarde, w każdym razie te duże, bo tylko takie u siebie miałem (konkretnie Duo Grosso), mają tendencję do bardzo mocnego wzbudzania całego pomieszczenia. To całkiem inny typ prezentacji niż u Ifaisteio, postrzegany przez słuchacza jako zanurzenie w muzykę a nie zewnętrzny jej ogląd.
Co do metrażu, to u mnie jest 26 metrów kwadratowych z sufitem wysokim na 3,05 m. Było znakomicie, ale jak jest na mniejszym i większym metrażu, tego nie wiem. Podejrzewam, że od jakichś 18 metrów powinno być bardzo dobrze, a jakieś 35 powinno się jeszcze bez problemu nagłośnić. Ale to tylko przypuszczenia.
Chciałbym wrócić jeszcze na chwilę do wątku o wzmocnieniu. Czy Pana zdaniem mocny (ok. 200W) tranzystor dobrze sprawdziłby się w roli źródła z tymi kolumnami? Innymi słowy – czy predyspozycje dla wzmacniacza lampowego nie wykluczają dobrej integracji z dobrym tranzystorem?
I jeszcze jedno pytanie – rozumiem, że nie próbował Pan ustawiać tych kolumn blisko tylnej ściany dla sprawdzenia ew. różnic w dźwięku / obrazowaniu? Jakie są Pana ogólne doświadczenia z ustawianiem kolumn z BR z tyłu blisko ściany?
Pozdrawiam.
Może odpowiem w środę, jak przyjedzie konstruktor i z nim porozmawiam. Próbę z bliskim ustawieniem też spróbuję zrobić.
Przetestowałem. Jest na miejscu Schiit Ragnarok, a to dość mocny tranzystor (2 x 60 W przy 8 Ohm). Zagrało pierwszorzędnie, jakby urządzenia były dostrajane. Nie tak dobrze jak z moimi lampami, ale naprawdę ekstra. Potem dostawiłem kolumny do ściany, tak z dystansem jakieś pół metra. Dźwięk się obniżył i ocieplił. Wciąż pozostał dobry i ciekawy, ale przestrzeń się zredukowała. Zrobiło się duszniej, ciaśniej, zdecydowanie mniej magicznie. To wciąż było dobre granie, ale już nie rewelacyjne.
Dziękuję bardzo za to ćwiczenie. W zasadzie należało się takich wniosków spodziewać. Niedawno słuchałem monitorów AA (również z BR z tyłu) postawionych w zasadzie na środku pokoju i przestrzeń objawiła się spektakularna – obawiam się, że ona również zostałaby zduszona przez brak oddechu.
Nieszczęsne kompromisy!
Opisywane kolumny skłądają się z
2 x W.25.400.8.MCX
2 x BMS 4524
2 x zwrotnice
2 obudowy
Cena samych głośników to ok 1400zł (http://www.rockonpro.pl/bms-4524, http://stx.pl/w-25-400-8-mcx.html). Myślę że koszt produkcji elektroniki i obudowy jest dużo niższy (a może się mylę?). Z czego wynika więc cena kolumn? Czy producenci ustalają ceny kolumn na podstawie kosztów produkcji czy z jakości dźwięku jaki dane kolumny oferują.
W żaden sposób nie chcę umniejszyć producentowi, ani nie twierdzę że te kolumny są drogie, nie słuchałem ich a wiedzę i doświadczenie w zakresie audio dopiero powoli zdobywam. Po prostu zastanawiam się od czego zależy cena kolumn w ogóle. Z doświadczenia własnego oraz innych wiem, że często kolumny dużo tańsze zagrają lepiej od droższych. Przeglądając oferty różnych producentów często widzę że kolumny o podobnych parametrach potrafią bardzo różnić się w cenie. Mamy np budżetową wersje Dali Zensor 3 i teoretycznie dość podobną kolumnę kilka klas wyżej Dali Rubicon 2. Różnica w cenie 4 krotna. Czy faktycznie Rubicony posiadają jakieś kosztowne technologię które uzasadniają różnice w cenie, czy po prostu producent arbitralnie uznał że grają na tyle dobrze że warte są ceny.
P.S. Zastanawiam się nad zamianą swoich Zensor 3 być może na Rubicony 2 lub 5 lub JWS IFAÍSTEIO lub coś jeszcze innego w podobnym przedziale cenowym (na razie robię listę kandydatów do odsłuchu).
P.S.2 Z racji tego ze jest to mój pierwszy post tutaj, pozdrawiam autora i gratuluje niepowtarzalnego stylu i atmosfery artykułów 🙂
Rozsądne uwagi. Relacja między ceną podzespołów i pozostałych użytych materiałów a finalną ceną detaliczną to coraz częściej w świecie audio jakiś niepojęty i trudny do uzasadnienia kosmos. I, niech to będzie jasne, jak najbardziej dostrzegam i uważam za zasadne doliczanie sutej prowizji za know-how i czas konstruktora, jestem też świadomy wysokości marż pośredników.
A jednak, mimo wszystko, nierzadko narzut jest tak wielki, że człowiek odruchowo łapie się za głowę. Zwłaszcza gdy efekt finalny jest taki sobie. Zastrzegam, że nie wiem, czy te uwagi odnoszą się do tych konkretnych, recenzowanych powyżej kolumn – nie wiem, co są warte, piszę tu generalne o trendzie.
Inna rzecz, że gdy – Autor niech mi wybaczy bezpośredniość – słyszę opinię w rodzaju: „Zacznijmy od tego, że kolumny kosztują 7500 PLN, a zatem są dla każdego.” czy też „gdyby te Ifaisteio kosztowały dwadzieścia pięć tysięcy, to by wcale nie było za dużo.”, to mi się otwieracz do konserw w kieszeni otwiera. Doprawdy, doradzam bliższy kontakt z planetą Ziemia i trochę więcej szacunku wobec melomanów, dla których 7500 zł do wydania na cele inne niż przetrwanie to kwota abstrakcyjnie wysoka.
Autor recenzji doskonale zdaje sobie sprawę, że większości, i to zdecydowanej, mieszkańców planety Ziemia nie stać nie tylko na kolumny za 7500 zł, ale nawet na porządne jedzenie. Niemniej portal jest tematyczny, z założenia przeznaczony dla tych, których na jakiś sprzęt audio stać. Podobnie z założenia jest dla tych, którzy umieją czytać, mimo iż znaczna część Ziemian czytać nie potrafi, jak również nie posługuje się językiem polskim.
Panie Piotrze,
Odświeżę temat tych kolumn. Właśnie odwiedził mnie właściciel – pan Jarosław Walczak. Byłem gotów kupić Ifaisteio (w drugiej, poprawionej formie, która jest obecnie w sprzedaży) i zaprosiłem na odsłuch do siebie. Pan Jarek zaproponował, że oprócz „wulkanów” weźmie ze sobą też jego najnowsze kolumny – większe i cięższe. Zgodziłem się, bo co mi szkodzi?
Kolumny mają po dwa głośniki 30 cm, z czego średniotonowy jest papierowy, a wysokotonowy – tubowy. Są wyjątkowej urody, a brzmieniowo… Panie Piotrze, jako wieloletni czytelnik proszę o skontaktowanie się z panem Jarosławem, bo kolumny są ponadprzeciętne i bardzo rzadko zdarza się taki dźwięk za takie pieniądze. Ja oczywiście skorzystałem z okazji i kolumny u mnie zostały, z czego cieszę się jak dziecko w Wigilię 🙂
Pozdrawiam!