Recenzja: iFi Audio xDSD

Budowa i praktyka

Kolejne ifi.

   To podświetlone kółko to potencjometr i jednocześnie włącznik, świecący w wielu barwach i odcieniach, ponieważ jego koloryt identyfikuje tryb pracy, a odcień siłę wzmocnienia. Zielono świeci na starcie gdy przewodowo jest podłączony z USB, a na niebiesko w trybie bezprzewodowym za pośrednictwem Bluetooth. Przy czym im mocniej potencjometr jest wychylony, tym odcień staje się jaśniejszy, a barwy przy dużych skokach zmieniają się aż po gwałtowną czerwień maksimum. Ogólnie więc na brak kolorowego świecenia nie można narzekać, na które to świecenie moda przy komputerach ostatnio nastała i która mnie, szczerze mówiąc, zupełnie nie bierze.

Na lewo od tego świecenia także mamy światełka, jak również i na prawo – po dwa jedno na drugim. Po lewej w dole osobny identyfikator cyfrowego wejścia, z gamą kolorów white-green-blue dla kolejno USB, S/PDIF i Bluetooth, a górny jest jeszcze barwniejszy, aż w siedmiu barwach identyfikując poszczególne gęstości sygnału, mogącego nadchodzić w standardach PCM, DSD i MQA (aż po PCM768 i DSD512). Światełkami po prawej identyfikujemy z kolei znane poprawiacze dźwięku X-Bass i 3D, których użycie umożliwia jeszcze bardziej na prawo ulokowany czarny przycisk, działający w trybie kołowrotka aktywacji/dezaktywacji. Prócz tego służy on do nawiązywania bezprzewodowej łączności, którą też aktywuje jego przyciśnięcie. Najbardziej na lewo mamy zaś gniazdo słuchawkowe na mały jack, obsługujące jedną dziurką tryb symetryczny i niesymetryczny. Z tyłu, licząc od lewej, lokują się gniazdo S/PDIF, port USB typu A, aktywator filtra cyfrowego (którego działania nie słychać), port micro-USB do ładowania baterii i pod nim mały indykatorek stanu naładowania. Całość waży 127 gramów i jest zgrabna tudzież ładna, urozmaicana dodatkowo przez czarny szlaczek z tyłu.

W środku także nowości, w tym przede wszystkim przetwornik. Producent pęcznieje z dumy uwiadamiając nabywców, że jest to sławna kość vintage Burr-Brown multibit DSD1793 DAC, z której ostatnio wszyscy robią się dumni, zupełnie jakby postęp nie istniał.

Czegóż tu nie obiecują…

Dajmy mu jednak spokój, może się biedak wykaraska, i tylko zacytujmy owo pęczniejące z dumy iFi, głoszące, że dzięki takiej właśnie kości muzyka staje się bardziej realistyczna, zwłaszcza że wspiera ją (kość najpierw, a dopiero potem muzykę) femtosekundowy zegarek oraz „inteligentny” bufor pamięci. W efekcie wszystko dokładnie tak będzie grało, jak w tym dużym DAC-ku od Abbingdona, ani trochę nie gorzej, bo „multibit” zanurza słuchacza w muzykę i słyszy on każde gitarowe szarpnięcie, a fortepian przestaje być szklisty, odzyskując drewniane pudło. – Pytanie się więc nasuwa: na jaką ciężką cholerę zrobiono ten transfer 1-bitowy i wszystkim go wciśnięto jako postęp? Tym chyba winien zająć się prokurator?

Pamiętajmy, że urządzenie jest przenośne, więc musi mieć baterię. Ta także jest nowością, to znaczy nowego typu. Nowa litowo-polimerowa bateria 3,8V/2200 mAh zapewnia o 12% większą pojemność i w zależności od użytych słuchawek oraz typu połączenia wydłuża czas odtwarzania do 10 godzin dla S/PDIF, 8 godzin dla Bluetooth i 6 godzin dla USB. Na dodatek jest ładowana jest osobnym gniazdem USB, dzięki czemu nie będzie podkradać prądu podłączonym smartfonom.

Do kompletu pozostała obsługa słuchawek, realizowana przez wzmacniacz Cyberdrive, który też oczywiście jest nowy. Oparty o niskoszumne wejście typu FET i oferowany tylko przez iFi wzmacniacz operacyjnym OV4627 – całkowicie przy tym analogowy, lecz pod cyfrową kontrolą. Cyfrowy jest bowiem krokowy potencjometr na kości W990VST, zapewniający idealne wysterowanie i skok regulacyjny o jedną decybelę. Nie bez znaczenia pozostaje też to, że zastosowano symetryczne gniazdo słuchawek, rugujące zakłócenia międzykanałowe dzięki odstąpieniu od wspólnej dla obu kanałów żyły powrotnej uziemienia. Tym sposobem szkodliwe „międzygadki” (crosstalk) udało się zredukować aż o 50%, a niezależnie od tego ta sama dziurka oferuje zwykłą obsługę niesymetryczną.

Spoczywa garbus dosyć korzystnie…

Dodatkowy zysk to obsługa Hi-Res i plików MQA, a jeszcze ważniejszy łączność bezprzewodowa Bluetooth, stale zyskująca na popularności.

Wraz z urządzeniem dostajemy tradycyjny dla iFi niebieski kabel USB z wtykiem A, przejściówkę na gniazdo USB typu B oraz podkładki zabezpieczające przed porysowaniem na styku xDSD-smartfon i łączące obejmy. Wszystko w typowym białym pudełku, zawierającym obowiązkową instrukcję obsługi.

Nowe dzieło iFi dobrze leży w dłoni, jest leciutkie (całkiem jakby nie zawierało baterii), a potencjometr faktycznie chodzi drobnymi kroczkami i szybko (ale bez przesady) podbija głośność. Solidnie może nią poczęstować, bo stoi za nim aż 500 mW.

 

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

35 komentarzy w “Recenzja: iFi Audio xDSD

  1. calluna pisze:

    Delikatnie w temacie – czy recenzja iFi iDSD pro jest także planowana w najblizszym czasie?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Przetwornik był u mnie i się wygrzewał. Poproszono jednak o nie pisanie recenzji, ponieważ to wersja przedprodukcyjna, prezentowana tylko po to, by podczas konfrontacji wystawowych usłyszeć opinie słuchających i wnieść pod ich dyktando poprawki. Tak więc tylko słuchałem – i raczej bez entuzjazmu – ale traktując rzecz powierzchownie i bardzo wyrywkowo, więc w sumie nie mam zdania. Po czym urządzenie zostało na gwałtu rety zabrane, z mętnym tłumaczeniem, że coś tam, coś tam, a jak się potem okazało, wylądowało u innego recenzenta i wszyscy mogą się teraz zapoznać z jego recenzją. Wniosek płynie stąd taki, że inni recenzenci godniejsi są zaufania i w tej sytuacji mojej recenzji tego urządzenia nie będzie. No chyba, że ktoś inny niż dystrybutor dostarczy.

      1. Calluna pisze:

        Domyślam się o którą recenzje chodzi.Ciekaw jestem czy faktycznie to „przedprodukcja” i wersja finalna będzie się dźwiękowo różnić. W każdym bądź razie mam nadzieję, że przetrwalniki jednak tutaj trafi bo co dwie głowy to nie jedna 🙂

        1. Piotr Ryka pisze:

          Z samym ifi na temat przedprodukcyjna/produkcyjna nie rozmawiałem, więc definitywnie nie umiem rozstrzygnąć. Była też mowa o konieczności dołożenia gniazda słuchawkowego Pentaconn, które się staje standardem, a którego obecny u mnie egzemplarz jeszcze nie miał.

          1. calluna pisze:

            Cały czas iFi ma jakieś problemy z softem do PRO. Przełożyli japońską premierę chyba na wrzesień. Przy okazji, czy będzie szansa na recenzję TEAC UD-505?

  2. Calluna pisze:

    przetwornik* rzecz jasna

  3. Paweł pisze:

    Jak wypada nowe dziecko Ifi z wcześniej recenzowanym nano BL ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wygląda na to, że jest nieco bardziej muzykalne i powierzchowność oczywiście ma inną.

  4. Sławomir S. pisze:

    Zakładam, ze celem tych wszystkich zabawek jest odtwarzanie muzyki. Jeśli umówimy się, ze słuchawki to naturalnie odrębny element toru i zawsze potrzebny w związku z brakiem alternatywy dla ucha, to zadajmy sobie pytanie – czy taki xDSD jest źródłem muzyki? Otóż nie jest, jest co najwyżej pół-źródłem, musi zostać nakarmiony materią muzyczną w postaci sygnału cyfrowego i to z innego urządzenia. No i teraz dokonajmy na szybko podziału na urządzenia stacjonarne i przenośne. Zakładając, że mamy trochę wolnego blatu, w stacjonarce kombinacje połączeniowe są dość dowolne, możemy budować przeróżne topologie układów. Ale w sprzęcie przenośnym, kompaktowym, po co nam pół-żródło, jeśli za tę sama cenę możemy mieć podobnej jakości pełne źródło przenośne w postaci dobrego DAPa ? Ja nie dostrzegam wiele wartości w idei przenośnego daco-wzmacniacza, ale obiektywnie rynek oferuje ich coraz więcej. Bez cienia pobłażania dla swoich przyzwyczajeń, zadaję sobie pytanie – skąd ten trend, to takie wygodne mieć jeszcze smartfona i kabelek?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Trend ma podłoże ekonomiczne. Dobry DAP to cztery tysiące, a to ifi dwa. Smartfona jako potencjalne źródło ma każdy i DAP mu niepotrzebny, a policzenie oszczędności jest dosyć proste.

      1. Mario pisze:

        Pozostaje kwestia wygody.Smartfon plus DAC/Wzm, plus kable ,kwestia dyskusyjna,nie wspominając o ,,polepszaczach”.

        1. Piotr Ryka pisze:

          DAP solo na pewno jest wygodniejszy, ale dwa tysiące w kieszeni na inne przyjemności też nie są do pogardzenia. Polepszacze można wyłączyć, a kabel nie musi być drogi. Może go nawet nie być, dzięki łączności bezprzewodowej.

          1. Sławomir S. pisze:

            Znajdą się inne przyjemności. Mając dwa tysiaki w kieszeni można zacząć oszczędzanie na jakiś porządniejszy kabel zasilający za 10 kpln. Czy cena jest tu rzeczywiście decydująca?
            Są już DAPy i za tysiaka z wyjściem zbalansowanym i na porządnej kości Sabre (xDuoo X20). Ciekawe byłoby porównanie jakości sonicznej dwóch idei funkcjonalnych -DAP vs DAC/AMP w podobnej cenie i czy DAP stoi tu rzeczywiście na przegranej pozycji.

  5. Marcin pisze:

    Panie Piotrze,

    A czy można zapytać, dlaczego od jakiegoś już czasu w recenzjach nie pojawiają się AKG K812? Z tego co pamiętam, zazwyczaj Pan je chwalił, a teraz coś ich nie widać na HiFi Philosophy. Chyba że ja coś przegapiłem i powód takiego stanu rzeczy był już podany?

    Pozdrawiam,
    Marcin

    1. Piotr Ryka pisze:

      Chyba był, ale przypomnę w takim razie, że słuchawki ode mnie wybyły. Natomiast nie zmieniła się ich ocena – nadal uważam, że są świetne.

    1. Piotr Ryka pisze:

      I w związku z tym bzdurnym artykułem co?

    2. AudioScience pisze:

      Audiofile, w tym szanowny Pan Ryka, będą pisać niezliczone głupoty na temat kabli zupełnie ignorując fakt, że płyta (plik), który odtwarzają, na etapie „od urodzin” do „etapu finalnego” przemierzył drogę analogową do cyfrowej pokonując kilometry zwykłych miedzianych kabli w studio. Kable wewnątrz miksera nie były od Siltecha czy AQ, zasilające też. O zgrozo, taki plik był z całą pewnością „obrabiany” na komputerze i na pewno przesyłany kilka razy przez ethernet, albo i USB. Ken ma rację, to wynika z zupełnej ignorancji inżynierskiej. Pan Ryka jest tego doskonałym przykładem – test słuchawek bez „dummy head”, gdzie pomiary? Przecież p. Recenzent nie zna pojęć takich jak pre/post ringing, stepping filtrów, i inne. Dlatego nie ma zielonego pojęcia skąd się bierze „przestrzenność”, „namacalność’ i inne tego typu audiofilskie bełkoty. Rockwell… akurat jego warto brać na poważnie – jest człowiekiem z dwóch światów – świetny fotograf („dusza artysty”) i facet rozumiejący zagadnienia techniczne. Pan Piotr natomiast pisze, że po 200 godzinach „otworzył mu się bas” w słuchawkach AQ Night Hawk, a w 205 godzinie – poprawiła się średnica. Kurcze, a w 175 godzinie bas był nadal słaby? Kto to można traktować serio? Gdyby to nie był blog z określonym contentem produkowanym przez Recenzenta od lat, to byłbym skłonny uwierzyć, że ktoś pisze to po to, aby ośmieszyć ludzi, którzy dzielą pasję do słuchania dobrze zrealizowanej muzyki.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Najbardziej podoba mi się argument: „Moja babcia była osobistym sekretarzem Henry’ego Steinwaya w latach 1942-1973”. Oraz: „rodzice byli świetnymi wykonawcami muzyki”. Pardon, ale co z tego? Moja matka miała świetny głos i świetny słuch, a ojciec jako nastolatek grał w orkisze symfonicznej. Syn jest perkusistą, a synowa gra bardzo dobrze na saksofonie. To mi jakoś podnosi kwalifikacje? Ciekawe z jakiej racji? Poza tym używam tego samego przedwzmacniacza i wzmacniacza od ponad dziesięciu lat, czyli według definicji tego pajaca w ogóle nie jestem audiofilem. Tekst jest chamski, argumentacja żadna, a odwołań do praktyki brak. Kwestii audiofiliizmu poświęciłem osobny artykuł, a nawet kilka, i w związku z tym nie chce mi się powtarzać tamtej argumentacji każdemu z osobna.

        Odnośnie natomiast Pana AudioScience, to z uwagi na fakt, że nie podejmuje polemiki, a jedynie przeskakuje hejtersko z tematu na temat, następne takie wykwity będę po prostu usuwał.

        1. Ein pisze:

          Pajaca? Hmmm, jeżeli wymagamy od innych, to pierwej wymagajmy od siebie.

          Słabe.

          1. Piotr Ryka pisze:

            Pajaca, ponieważ używa chamskiego języka.

  6. Tadeusz pisze:

    Pojechał po bandzie 🙂

  7. Krzysztof pisze:

    Dzień dobry,
    dziękuję za ciekawą recenzję. Przy okazji – „niepisanie” jak „niepalenie” piszemy łącznie.
    Pozdrawiam,
    Krzysztof

    1. Piotr Ryka pisze:

      Niekoniecznie. Zależy od treści zdania.

  8. Patryk pisze:

    STAX wprowadza nowy model SR009″S”!!

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, rozmawiałem z dystrybutorem, pierwszy egzemplarz ma mieć w lipcu.

  9. Krzysztof pisze:

    „Śpiewać każdy może (…)”.

  10. Patryk pisze:

    Wedlug mnie „STAX SR009” oraz „Final Audio X” to najlepsze sluchawki jakich w zyciu sluchalem.

    P.S: Oczywiscie pomijam HE1 (to pozostawie bez slow)

    1. Marcin pisze:

      A według mnie moja mama robi najlepsze gołąbki jakie w życiu jadłem.

    2. Marcin pisze:

      Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać :). Nikt Ci nie udowodni, że te czy tamte słuchawki nie są najlepsze, których Ty w życiu słuchałeś. To samo tyczy się gołąbków mojej mamy 🙂

      1. Piotr Ryka pisze:

        No tak, ale idąc dalej tą drogą wszystkie recenzje też są bez sensu. Nikt nie jest obiektywny, ani nikt wszystkiego nie słyszał.

  11. Grzesiek pisze:

    Zgra się to Ifi dobrze z Fostexami TH900 mk1?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Powinno.

  12. Tomasz pisze:

    Pozdrawiam,
    A jakby Pan porównał tego recenzowanego xDSD do IFI MICRO BL, co je różni na pierwszy rzut ucha /nie oka/ i który by P wybrał?

  13. dj1978 pisze:

    Pomijając kwestie cenowe i inne, czy to urządzenie zagra także poprawnie FINAL D8000 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy