Recenzja: Hijiri SM2R „Sound Matter”

Opukiwanie uchem

   Humor mnie naszedł sarkastyczny, zwykłe tytuły mnie nudzą. (Może za dużo w życiu widziałem i krew mi od tego skisła?) Ale to nie jest całkiem złe, taki humor na starcie odsłuchów, bo jeśli kabel fantastyczny (a takim właśnie go głoszą), winien humor poprawiać. Postanowiłem go przymierzyć do dwóch konkurencyjnych przewodów – do tego pierwotnego Harmonix X-DC350M2R, którego sam używam, oraz do cztery razy (sic!) droższego flagowego Acoustic Revive, który też ma być oceniany. (Dlatego w odniesieniu do niego tylko migawkowe uwagi, żeby nie spalić recenzji.)

 

 

 

 

Kable przeszły dwie sesje porównawcze, obsługując seriami przetwornik Matrix Audio X-Sabre PRO MQA i odtwarzacz Ayon CD-35 II. Wynik przedstawię zbiorczo, sesje nie wykazały różnic.

Najpierw wypiszę w punktach różnice odnośnie poprzednika, który był trochę tańszy, ale jak uwzględniać inflację, to nie. W punktach, gdyż tych różnic tak wiele, że gdyby próbować z nich konstruować narracyjny ciąg opisowy, pogubiłbym się w tym i ja, i czytelnik.

– Nowy Hijiri „Sound Matter” przepuszcza przez siebie względem Harmonix X-DC350M2R nieznacznie więcej energii, skutkiem czego podłączone nim urządzenia zaczynają grać głośniej, dynamiczniej i żywiej. Różnica jest bardzo mała, ale zauważalna.

– Dodatkowa porcja energii mocniej zaznacza się także w tym, że dźwięk zyskuje wyższe ciśnienie – rodzi się bardziej ciśnieniowe medium.

– Zaznacza też – i to już nie jest marginalne ani małe – większa brzmieniowa otwartość i przeźroczystość tego medium; wraz z czym mocniej czujemy obecność wykonawców, pomimo iż poprzednik był pod tym względem prima sort. Z Hijiri „Sound matter” patrzymy jednak na nich jakby przez czystsze powietrze, widzimy ich zatem wyraźniej, stają się bardziej oczywiści.

– Ten sam czynnik czystszego powietrza powoduje lepsze widzenie dalekich planów, większy ich udział w spektaklu.

– Łącząc się z lepszym ogniskowaniem źródeł dźwięku daje też lepszą holografię.

– Nie mniej istotne także to, że owa czystość i przezierność powoduje wzrost klarowności melodycznej – poszczególne dźwięki stają się anatomicznie lepiej opisane, a także lepiej pokazujące sposób wzajemnego wiązania. Efektem bogatsza całościowo architektura brzmieniowa i lepsza kompozycja formy melodycznej w czasowym jej rozwijaniu.

– Harmonix był mniej zróżnicowany kolorystycznie – poszczególne dźwięki bardziej były do siebie upodobnione; tworzące w tym podobieństwie bardzo miły dla ucha jednorodny brzmieniowy obraz, ale stylistycznie bardziej ubogi i słabiej eksponujący detale. Brzmienie następcy jest bardziej swobodne, różnorodne i lepiej oddające niuanse.

– Jeszcze ważniejsze to, że lepiej wyosabniające dźwięki z tła.

– Kolejna ważna różnica – soprany w wydaniu Hijiri są bardziej trójwymiarowe, w efekcie mniej krzykliwe, choć nie mniej przenikliwe i wysoko docierające. (W kółko powtarzam, że im bardziej rozprowadzany na przestrzeń sopran, tym szlachetniejsze brzmienie.)

– Są także bardziej dźwięczne i w tej dźwięczności złożone.

– Dźwięki Hijiri dają wrażenie lepszej koordynacji czasowej. (I stąd ta lepsza melodyka.) Dokładniej przedstawione i lepiej na swoje miejsca wskakujące, ładniej następują jedne po drugich. (Może tylko dlatego, że są architektonicznie bogatsze, ale wrażenie jest osobne.)

– Wybrzmienia u Hijiri lepiej oddają formę przestrzenną – zawieszenie w przestrzeni źródeł, kubatury pomieszczeń, głębię sceny i holografię.

– Dzieje się tak, pomimo iż pogłosy są u Hijiri mniej obfite; relacje dźwięki-pogłosy przesuwają się po użyciu nowego kabla w stronę dźwięków.

– Światło nowego ma także bardziej dzienną barwę, w efekcie czego wyraźniej oświetla, przy czym zupełnie nie jest ostre. Zarazem też nie mleczne – dobitnie podkreślające efekt przeźroczystości.

– Wymienione atuty Hijiri bardziej ożywiają w jego wydaniu przestrzeń.

– Nade wszystko zaś powodują dobitniejszy realizm.

– Architektoniczna większa złożoność i lepsza koordynacja czasowa w połączeniu z większą transparentnością, to w realizacji z udziałem Hijiri prawdziwsze ludzkie głosy.

– Odnośnie których bardzo ważne też to, że dzięki bardziej przestrzennym sopranom zanika efekt sztucznej sopranowej przymieszki w przypadku tych, które takiej same z siebie nie mają.

– Bas wraz z Hijiri nie tylko niesie więcej energii, ale też schodzi niżej.

– Co powoduje całościowy efekt trochę niższego brzmienia, ale nie ciemniejszego – wręcz przeciwnie.

– Cały dźwięk przy Hijiri piękniej się niesie. Ten kabel na pewno bym wolał.

Tyle o relacji dawniejszy-teraźniejszy głównego nurtu kabel zasilający od Combak Corporation. Na koniec jedno słowo o relacji między tytułowym Hijiri SM2R „Sound Matter”, a czekającym na recenzję Acoustic Revive Absolute POWER-CORE. Ten czekający jest podobny, brzmieniowo niemal identyczny, lecz bardziej agresywny sopranowo.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

13 komentarzy w “Recenzja: Hijiri SM2R „Sound Matter”

  1. Pawcio pisze:

    Miło czytać recenzję, w której spostrzeżenia recenzenta są zgodne z osobistymi w swoim systemie. Miałem 350M2R, mam Nagomi i SM2R. Recenzowany SM2R nie sprawdził się z moim wzmacniaczem tego samego producenta czyli Reimyo KAP (zdecydowanie lepiej wypada Nagomi) a z Ayon 35 zgrał się rewelacyjnie. Sugerowałbym jednak odsłuch w swoim systemie bo o ile Nagomi jest uniwersalny i w ciemno można go kupić to SM2R już musi się wpasować w tor. Dodam tylko celem uzupełnienia, z moich spostrzeżeń, SM2R jest bardziej liniowy i neutralny a 350M2R nadaje swoje cechy w dźwięku. Po zmianie źródła z Ayon 35 na dCS Rossini player jeszcze bardziej doceniłem SM2R. Także mimo wysokiej ceny jeśli wpasuje się w tor i gust słuchacza to jest to okazja w relacji cena / możliwości.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Oczywiście lepiej byłoby mieć wszystkie te topowe kable zasilające Harmonix i Hijiri, móc nimi pożonglować między sprzętami wysokiej klasy i skonstatować różnice. Ale wtedy byłaby jedna recenzja na miesiąc (nie wspominając o spełnieniu uwarunkowań, zupełnie prawie niemożliwym), a na mnie napiera tłum żądnych ocenienia ich oferty dystrybutorów oraz spogląda garstka czytelników, poszukujących recenzji nowych. Dlatego tak, a nie inaczej. Cóż, trudno – takie życie. Dobrze, że chociaż tyle się udaje, że spostrzeżenia nie są mylne. A przy okazji gratulacje – gratuluję tak wybitnego toru.

  2. Pawcio pisze:

    Na Pana recenzje czekają szczególnie słuchawkowcy. Bo z polskich recenzentów tylko u tu jest ciekawie i największy autorytet. Więc i presja oczekiwań czytelników duża.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Napisałem już recenzję tych tanich HiFiMAN, trzeba je jeszcze tylko obfotografować. Po Nowym Roku też się coś kroi.

    2. Fon pisze:

      Tak Piotr to specjalista od testowania słuchawek i na takie testy czekamy, pełna zgoda.

      1. Piotr Ryka pisze:

        A skąd wziąć słuchawki? Kto słyszał o dobrych, ciekawych a dostępnych?

        1. Fon pisze:

          Może od czasu do czasu jakieś bezprzewodowe Piotrze wziął byś na tapetę, to też sporo ludzi zainteresuje zapewne np. takie B&W PX5, 7 tym bardziej, że tu też nastąpił spory postęp w jakości.

          1. Piotr Ryka pisze:

            Recenzowałem już bezprzewodowe Momentum. Miały dotrzeć inne, ale jakoś nie podocierały. Te wszystkie słuchawki są chodzącą reklamą Sennheiser BT T100 Bluetooth Audio Transmitter. Ale może moduł iFi to zmieni.

  3. Adam K. pisze:

    Byłem posiadaczem recenzowanego kabla przez jakiś czas, ale niestety u mnie się w dłuższej perspektywie nie sprawdził. Początkowo doceniłem jego większą szczegółowość i dynamikę w stosunku do Harmonixa 350 M2R, jednak niestety było to okupione większą twardością i mniej nasyconymi barwami. Tak więc po początkowym zachwycie, powróciłem do starego dobrego Harmonixa z dużym uczuciem ulgi.
    Nie zmienia to jednak faktu, że Hijiri SM2R to na pewno obiektywnie znakomity kabel i w wielu systemach może się sprawdzić. Ciekawa recenzja.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Prawdopodobnie w systemach nielampowych i push-pull brzmienie staje się twardsze. U mnie to były lampy SE i słuchało się z fascynacją. Stary Harmonix w porównaniach wypadał trochę mdło. Ale w słuchaniu jest łatwiejszy – to na pewno. Wciąż bardzo go lubię i cenię, szczególnie barwę światła i całościową spójność brzmienia.

      1. Marcin P. pisze:

        To by się u mnie zgadzało, bo Nagomi wystrzelił w kosmos – mówiąc kolokwialnie – lampowe CD Canora CD 1.10. Po tygodniu odsłuchów z Nagomi wrzuciłem jednak do tego CD kabel SM2R i wydaje mi się, że on jeszcze lepiej pasuje. Niestety musiałem go oddać i niedługo wrócę do porównań. A ponieważ stałem się szczęśliwym posiadaczem dwóch Nagomi, z czego jeden pójdzie do preampu gramofonowego (mój świetnie grający tor analogowy zaczął z nim grać wibitnie), a drugi jeszcze nie wiem gdzie, to będę mógł na własne uszy porównać Nagomi z SM2R.

  4. Qwertz pisze:

    Panie Piotrze, a jak określiłby Pan różnice między bohaterem testu a Nagomi? Do EAR V12 któryś wg Pana będzie wyraźnie lepszy?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, wymagałoby to specjalnego odsłuchu z udziałem obu kabli, co nigdy nie miało w moim przypadku miejsca. Zakup droższego wydaje się bezpieczniejszym wyjściem, ale czy na pewno lepszym? – nie wiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy